Bardzo proszę o pomoc!

Problemy z partnerami.

Postprzez Abssinth » 16 lip 2009, o 21:52

i jak to bardzo czesto bywa, zgadzam sie z impresja :)

chociaz nie do konca - nie nazwalabym tego faceta dewiantem...po prostu osoba niekompatybilna dla Forsycji....

Forsycja - teraz juz wiesz, na czym stoisz, czego chcesz,a czego nie chcesz...to dobre :)
lepsze niz wyjsc za kogos, z kim nie jest sie do konca zgranym, i zrozumiec po dwudziestu latach, ze caly czas sie gralo....i, ze chce sie kogos/czegos innego :)

trzymaj sie cieplo Forsycjo...powtorze za kilkoma innymi osobami - nie jestes zalosna :)

sciskam,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez forsycja.24 » 16 lip 2009, o 22:05

Dziękuję Impresjo.
Jestem kobietą, która wciąz potrzebuje dowartościowania. Słowa otuchy daja mi więcej niż tak zwany kop.
Nie umiem się zebrać na rozmowę z nim. Wiem, że to jest konieczne, ale siedzę w pokoju obok i boję się.... Boję się tego co będzie dalej...wiem, żę łzy, wiem, że ból, ale ja już mam go dość w soim życiu. DOŚĆ!
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez limonka » 17 lip 2009, o 03:12

forsycjo,

przynajmniej postawil sprawe jasno nie kocha tylko lubi:( wiem ze boli ale wiesz na czym stoisz...nie wiem jakbys sie nagiela to i tak nic nie zmienisz...moze twoje odejscie otworzy mu oczy...ale na tym nie opieraj swojej decyzji bo moze zrodzic w tobie zludne nadzieje:( jak pisze impresja cale zycie przed toba...troche pocierpisz, czas zaleczy rany i napewno poznasz kogos kto pokocha ciebie taka jaka jestes:):) :pocieszacz:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez lili » 17 lip 2009, o 09:42

forsycjo
jesli człowiek potrafi o sobie powiedziec, patrzac z boku, ze jest zalosny (chociaz ja nie uwazam, ze Ty jestes) to znaczy, ze jest dorosly, dojrzaly i umie na siebie spojrzec obiektywnie odsuwajac na bok emocje
to bardzo duzo
to prawda, co napisalas- najwyrazniej Ty go kochasz, on Ciebie nie
jestes, zdaje sie, mloda, i troche szkoda marnowac zycia na kogos dla kogo nie jestes nawet w polowie tak ważna, jak on dla Ciebie, co nie?
trzymam kciuki
a Ty trzymaj się
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez biscuit » 17 lip 2009, o 12:08

forsycjo, jesteś bardzo dzielna i odważna w swoim dążeniu do prawdy

niektóre kobiety wolą się łudzić, żyć własnymi wyobrażeniami, byle by tylko spodnie w szafie wisiały

trzeba mieć jaja, żeby stanąć oko w oko z tak nieprzyjemną i niechcianą prawdą i Ty je droga forsycjo masz...

życzę Ci powodzenia!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez forsycja.24 » 19 lip 2009, o 10:58

Dziękuję wszystkim jeszcze raz za słowa otuchy. Wczoraj obejrzałam film "Gorzkie gody" Tak jak mi Biscuit poleciłaś, dziękuję! W pewnym sensie zobaczyłam w Mimi siebie. Młoda dziewczyna, spotyka dojrzałego mężczyznę, uzależnia się od niego, nie wyobraża sobie życia bez niego. On mówi odejdź a ona nie potrafi tego zrobić, nawet jak odchodzi to i tak wraca...jak bumerang. On ją traktuje jak sprzątaczkę, kucharkę, kochankę a jak się okazuje, że jest w ciązy każe jej usunąć dziecko. To prawie moja historia...tyle tylko, że ja jestem już nieco silniejsza i nie pozwoliłam się tak traktować i nigdy nie podjęłam decyzji której teraz mogłabym żałować. Jeszcze ten epizod z dominacją, uległością.
Spotkałam się też ze znajomą, która jest dominą, żyje tym, bawi się tym... Absolutnie mnie nie namawiała do przebrania się w lateks i wymachiwania pejczem. Wyjaśniła mi wiele rzeczy, między innymi to, że mężczyźni, którzy czują się uległymi są po prostu leniwi, chcą aby od nich więcej wymagano, bo to sprawia, że sami nie muszą myśleć. Na początku związku muszą się starać, czują, że jak nie spełnią oczekiwań swojej pani, to ją zawiodą i ona ich zostawi, ale ona tez od nich cały czas wymaga...i wcale nie musi być to związane z biciem czy innymi technikami. W pewnym momencie, kobieta-ponieważ to jest zgodne z jej naturą, zaczyna więcej dawac od siebie niż przyjomwać. Myśli, że jak ona będzie się bardziej starać, okaże swoją miłość to on zareaguje w podobny sposób...ale tu jest włąsnie ta różnica... facet tak nie zareaguje.. bo on pomyśli odwrotnie.. nie musi się starać, nie musi zadowalać, troszczyć się.. jest niepotrzebny. Nie dotyczy to wszystkich mężczyzn..tylko tych z tendencją do ulegania silnej kobiecie. Wtedy on czuje się rozczarowany bo nie tego się spodziewał ona podobnie bo wszystko zaczyna się sypać.
To by wyjaśniało dlaczego wielu mężczyzn jest z kobietami, które wydawać by się mogło są cholerami, zołzami i nie mają dla nich litości..
Te kobiety cały czas wymagają i sprawiają, że facet czuje się potrzebny.

Nie wiem, myślę nad tym, to wydaje się być logiczne.
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez biscuit » 19 lip 2009, o 13:49

forsycjo, a Ty jak się czujesz teraz? Co zamierzasz robić dalej? Rozmawiałaś ze swoim facetem?

Pominę teoretyczne rozważania na temat uległości i dominacji facetów i kobiet, bo ważniejsze wydaje mi się teraz Twoje widzenie rzeczywistej Twojej sytuacji, konkretnej, osadzonej w określonym stanie faktycznym "Ty i Twój mężczyzna" w punkcie przełomowym.

Twoje uczucia, myśli, nastawienie, oczekiwania, plany, to czego Ty chcesz i pragniesz...

Myśl o sobie forsycjo, czego i sobie życzę :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez forsycja.24 » 19 lip 2009, o 19:54

Dziękuję Biscuit, czuję się lepiej. Cały czas myślę. Po tym jak postanowiliśmy się zaręczyć nie zmieniłam zdania, ale jeszcze mam czas. Jestem świadoma, że to jeden z ważniejszych..jak nie najważniejszy z wyborów w moim życiu. Dlatego rozpatruję to z wielu stron. Może i mnie nie kocha...jak sam mówi...ale tak jak pisałam wcześniej zachowuje się jakby mnie kochał, każdy jego czyn jest taki. To mądry człowiek, gdyby wiedział, że podejmując taką dezycję skrzywdzi mnie i siebie nie podjąby jej. Nie potrafię przejrzeć na wskroś jego serca, ale jestem obok niego każdego dnia i widzę jaki jest. Ma mocny kręgosłup moralny i wiem, że zawsze na niego mogę liczyć. Moje plany i oczekiwania co do przyszłego życia zna...i godzi się na nie. Mamy wiele wspólnych celów, jak nie wszystkie... Przeszkoda to dominacja... Kompromis, tu musi być kompromis. Ustaliliśmy, że ja spróbuję ale posuniemy się tylko do tego momentu, do którego ja będę czuła się w tym dobrze. Ani kroku dalej.
Spotykamy na drodze swojego życia różnych ludzi, z jednymi wydaje nam się, że moglibyśmy być na zawsze, bo wszystko się zgadza i jest perfekcyjne...po czasie rozpada się i zastanawiamy się dlaczego.. Z innymi czeka nas długa, ciężka droga by doprowadzić do tego idealnego dopasowania, ale ta droga właśnie sprawia, że każdy, nawet najmniejszy sukces łączy nas z sobą na zawsze. Warunkiem jest chęć obustronna podjęcia tej drogi. Jeżeli ona jest.... to warto spróbować. Kto nie podejmuje ryzyka stoi w miejscu. To jedna z moich "wielkich":) przemyśleń. :)
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez biscuit » 19 lip 2009, o 20:31

---------- 20:18 19.07.2009 ----------

forsycja.24 napisał(a):Może i mnie nie kocha...jak sam mówi...ale tak jak pisałam wcześniej zachowuje się jakby mnie kochał, każdy jego czyn jest taki. To mądry człowiek, gdyby wiedział, że podejmując taką dezycję skrzywdzi mnie i siebie nie podjąby jej. Nie potrafię przejrzeć na wskroś jego serca, ale jestem obok niego każdego dnia i widzę jaki jest. Ma mocny kręgosłup moralny i wiem, że zawsze na niego mogę liczyć.


mądry człowiek mówisz, ma mocny kręgosłup moralny, ale...

określając się wyraźnie, że Cię nie kocha, równocześnie jest i zamierza z Tobą być i tworzyć związek

w dodatku wiedząc, że Twoje wchodzenie w rolę dominy nie jest wynikiem Twoich potrzeb i preferencji, ale drogą pójścia na kompromis

wg mnie, to się mocno rozmija z sobą, pachnie mi tu wygodą

ale to moje zdanie, nie ja z nim mieszkam, nie znam go, może boi się uznać, z jakiegoś powodu, sam w sobie, że kocha
i wypowiedzieć to na zewnątrz, składając komuś obietnicę, może boi się odpowiedzialności, nie wiem...

forsycjo droga, wg mnie drąż go dalej, zanim podejmiesz ostateczne decyzje, wszystko powinno być jasne

---------- 20:24 ----------

bo ostatecznie...
jakżesz on wypowie na ślubie, że ślubuje Ci miłość :?:

---------- 20:27 ----------

no, chyba że tylko w urzędzie stanu cywilnego
tam rzeczywiście nie ma ani słowa o miłości, tylko, że małżeństwo ma być zgodne, szczęśliwe i trwałe

hehe, czyli miłość można se darować...

---------- 20:31 ----------

a to ciekawe swoją drogą, bo przy rozwodzie pytają już o miłość
mnie pytano, czy kocham męża i vice versa
i miłość właśnie, a raczej jej brak, stanowiła ważną przesłankę przy orzeczeniu rozwodu

czyli biorąc ślub, kochać się wg Państwa nie trzeba

a rozwodząc się, kochać się już nie można

czyli miłość wchodzi psim swędem, w trakcie trwania małżeństwa

sorry za off, ale tak mnie poniosło, jako że byłam uczestniczką jednego i drugiego wydarzenia :(
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez forsycja.24 » 19 lip 2009, o 21:38

Oj Biscuit, przykro mi, że Wam się nie udało. Dobrze, że mi o tym napisałaś. Ja go cały czas drążę, on wie, jaka na niego na nas spadnie odpowiedzialność jezeli wezmiemy ślub. Dla mnie sam cywilny jest bez wartości...tylko w połączeniu z kościelnym ma moc. Także na pewno padłyby słowa i ślubuję ci miłość.....itd. Sama już nad tym myślalam..jakbym się czuła stojąc przed ołtarzem, wiedząc, że mnie nie kocha i słysząc przysięgę.. przykre, cyniczne.. Już to chyba pisała, że w ostateczności sama miłość i jej porywy, tzw. chemia trwa kilka pierwszych lat, max. 7 później to juz wspólne cele, obowiązki. Znam nie jeden przykład pary, gdzie ludzie pobierali się z rozsądku i ich małżeństwa przetrwały wiele prób a miłość której nie było na początku pojawiła się później w dojrzalszej formie. Ich związki mimo wszystko były silniejsze bo opierały się na wielu innych rzeczach poza samą namiętnośćią. Nie mówię też , że jej nie ma w naszym związku...bo naprawdę byłam bardzo zaskoczona gdy on powiedział, ze mnie nie kocha...wszystko wskazywało na to, że jest dokładnie inaczej.
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez biscuit » 19 lip 2009, o 22:07

---------- 22:01 19.07.2009 ----------

forsycjo, akurat mnie miłość nie minęła, mimo upływu lat
więc opowieści, że każdemu mija, pomijam z obojętnością

mnie dziwi, że naprawdę bierzesz pod uwagę poważny związek z kimś, kto mówi, że Cię nie kocha

czy naprawdę nie chcesz związku z miłości, wystarcza Ci taki wyrozumowany dla wspólnych celów i obowiązków?

sorry, ale dla mnie Twój facet jest po prostu bezczelny, mówiąc, że Cię nie kocha a równocześnie chcąc być z Tobą, taki przysłowiowy pies ogrodnika
i jeszcze wkręcający Cię w jakieś dominacyjno-uległe gierki

dziewczyno, wg mnie zdystansuj się, popatrz na to chłodno

przypominam, że na początku, gdy się dowiedziałaś, byłaś w szoku i załamana, że Cię nie kocha :!:

czy teraz przypadkiem nie naginasz swojej psychiki i potrzeb, żeby i tak z nim być i go nie stracić :?:

---------- 22:07 ----------

niech no może i ktoś inny się wypowie, żebym ja jakimś etatowym czarnowidzem w tym wątku nie była :D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez forsycja.24 » 19 lip 2009, o 22:11

Naginam...naginam i to strasznie... Chyba byłoby mi łatwiej gdybym kogoś poznała, jakiegoś innego faceta..problem w tym, że ja na żadnego mężczyznę nie patrzę..każdy inny jest dla mnie nie atrakcyjny! Wiem też , że to minie.. Pamiętam Biscuit jak się czułam, teraz jest lepiej, bo o tym nie rozmawiamy, ale pamiętam doskonale.. tego się nie da zapomnieć.
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez biscuit » 19 lip 2009, o 22:21

forsycjo droga, powiem Ci tak,

każde rozstanie można przeżyć, to co kiedyś wydawało mi się wszystkim i nie wyobrażałam sobie innego życia, dziś jest już dla mnie niczym

co więcej, później poznałam całkiem inne oblicze miłości, również niestety niespełnionej

i ciągle żyję

i mimo tych wszelkich wydarzeń bez szczęśliwego zakończenia, nadal chcę kochać i być kochana, nie chcę kompromisów i związków z rozsądku, wolę być sama

nie bój się być sama, możesz podjąć własne decyzje niezależnie od tego, czy pojawi się inny facet czy nie

powodzenia i odwagi dziewczyno!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez forsycja.24 » 19 lip 2009, o 22:31

Dziękuję Ci bardzo!
Sama wiem, że zawsze tak jest, że sytuacja w której się znajdujemy w danej chwili wydaje się być nie do przejścia, a po czasie się z tego śmiejemy, staję się to dla nas mało ważne.
Najgorsze jest to, że ja to wszystko wiem. Mało tego, wiem od samego początku jaką decyzję powinnam podjąc...tylko bronię się przed tym rękami i nogami, bo wiem jakie to będzie ciężkie. Gdyby nie to forum, i Wy tu wszyscy..to ja chyba bym się totalnie załamała.. Dziękuję Tobie Biscuit i Wam wszystkim za wsparcie.
forsycja.24
 
Posty: 71
Dołączył(a): 25 kwi 2009, o 17:41
Lokalizacja: DW

Postprzez biscuit » 19 lip 2009, o 23:57

---------- 22:39 19.07.2009 ----------

nie dziękuj :)

powiem Ci jeszcze coś

jeśli tej decyzji jeszcze w Tobie nie ma, to nie siłuj się z sobą, tylko właśnie tak jak teraz, powoli buduj własną świadomość w tym temacie

bo nie sztuka podjąć decyzję, sztuka ją potem nieść, dzień za dniem, szczególnie, gdy ta decyzja jest jak własnoręczna operacja na otwartym sercu, kiedy mimo, iż rozum mówi tak, tylko jakaś część naszego serca i duszy mówi równocześnie tak, a cała większość krzyczy nie, z rozpaczy, z osamotnienia, z przerażenia co będzie dalej, krzyczy nie, na siłę chce utrzymać zaistniały stan

przynajmniej ja tak robię, buduję powoli świadomość w jakiejś kwestii, ale taką dogłębną, do kości i dopiero wtedy podejmuję ostateczną decyzję

wtedy uniesienie jej już boli ciut mniej, bo zbudowało się pełniejsze przekonanie, wypływa ona bardziej naturalnie z mojego wnętrza, choć też drze chwilami jak cholera :(

ważne, by w tym >czasie do namysłu< budować samoświadomość w prawdzie, a nie budować sobie kolejne mury pseudobezpieczeństwa wykonane z iluzorycznych pobożnych życzeń i własnych wyobrażeń

pozdrawiam serdecznie!
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 277 gości

cron