Cze¶ć ludziska,
1. Na pewno warto przepracować tego typu problemy w dobrym procesie psychoterapeutycznym pod okiem porz±dnego, dobrze wykształconego i wyszkolonego a także - last but not least - m±drego specjalisty. Jest to pewien ideał, nie zawsze możliwy do osi±gnięcia.
2. Będę jednak oponował przeciw prezentowanej bodaj przez Gwen zerojedynkowo¶ci możliwych sytuacji - "albo przepracujesz i sobie poradzisz, albo nie przepracujesz i kicha". Życie jest znacznie bogatsze; dajmy szansę także i tym, których nie stać na wydatkowanie kasy czy energii na profesjonaln± terapię. Procesy emocjonalne to funkcje z ogromn± ilo¶ci± zmiennych - zmiennych o do¶ć przewidywalnych (bo w gruncie rzeczy powtarzalnych) sekwencjach i skutkach, choć o nieprzewidywalnych wyst±pieniach.
Po ludzku: dobra rozmowa z bliskim przyjacielem pomaga i co¶ tam uruchamia. Pierwsze słowa o swojej tragedii napisane na tym forum także s± pocz±tkiem mówienia o problemie - a tym samym jego oddemonizowania. Lektura dobrej ksi±żki pomaga i inspiruje. Mocny charakter bywa zbawienny (brawo Barbie! i ja Ci w sumie wierzę!).
Czami tylko nie wiadomo, co dla nas tu i teraz byłoby najlepsze i trzeba szukać.
3. Wiem co piszę, bom facet, ale też przeżyłem dwuletnie wykorzystywanie (do¶ć systematyczne, hehehe). W wychodzeniu z problemu trochę pomógł mi mój bliski kumpel, trochę psychoterapia, trochę wiele innych spraw...
Poradziłem sobie, jestem szczę¶liwy, pewne negatywne skutki problemu będę odczuwał oczywi¶cie do końca życia - ale jak wypadnie mi z±b, to już też go nie odzyskam, hehehe - a ostatnio dotarło do mnie, że je¶li swoje wybory duchowe mam traktować NAPRAWDĘ poważnie, to powinienem zacz±ć my¶leć o usilnym wysyłaniu życzeń szcze¶cia ... mojemu ciemiężycielowi.
Można z tego gówna wyj¶ć. Co więcej - warto wyj¶ć. Naprawdę baaaardzo warto.
Życie jest niewyobrażalnie cudowne takie, jakie jest, nie trzeba nic specjalnie do niego dokładać.
Orm (Maks)