żarcie ponad wszystko

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez Innuendo » 14 lip 2009, o 19:40

zastanawiałam sie nad tym co piszesz Szafirowa,
przejmujący jest przykład twoich dziadków :(

nie wydaje mi sie by mame dotknął tzw. wieli głód, w zadnych przekazach rodzinnych nic sie takiego nie pojawia, w domu miała skromnie ale nie głodowo chyba... albo nie mówi o tym...
to dziwne bo jej rodzeństwo też sobie jakoś kiepsko życie poukładało, alkohol, depresje, próby samobójcze, nieudane te związki jakieś...
ale nie mogłam dociec skąd, gdzie tkwi źródło ich cierpienia, ich niepowodzen,
na pewno natomiast lęk w zyciu dorosłym związany był z mężem, ojcem moim, pisałam, aniołkiem nie był, odpowiedzialnościa zbytnia nie grzeszył, nie moge tylko zrozumiec czego mamie zabrakło by odejść od niego, zawalczyć o lepsze życie, bo bytowo mogła sobie na to pozwolić, jest bardzo życiowo zaradna, pracowita, finansowo dawała i daje radę dobrze, więc czego zabrakło? gdzie przycvzyna? ja jej nie znam,

mama zawsze udawała że to co jest czarne jest białe, wybielała ojca, aż do granic absurdu, może już odnośnie rodziców musiała takie zabiegi czynić?
Innuendo
 
Posty: 277
Dołączył(a): 7 kwi 2009, o 23:30

Postprzez mahika » 14 lip 2009, o 20:30

Witaj,,, no to chyba ten problem też mnie dotyczy... moja rodzina od zawsze miała problemy z nadwagą, ale nie do tego stopnia co teraz. sen mi z oczu spędza to co wyczynia moja mama, wspólnie z tatą... mama jest po udarze, częściowo sparaliżowana, na wózku. ma juz największy dostępny wózek...
mam wrazenie ze jedyne przyjemnosci na które sobie pozwalają, to robienie wielkich zakupów w marketach ( jest duzo miejsca i mama moze pojeździc sobie wózkiem) i gotowanie. mama gotuje taty rękoma, nauczył sie gotowac wspaniałe rzeczy, ale co z tego.
mało ruchu, tłuste jedzenie, góry słodyczy...
siedzą i jedzą. kult jedzenia....
moja siostre ogarneło to samo, jedzenie jest lekarstwem na wszystko (waży chyba ze 110 kilo, jak nie lepiej), a ma 22 lata:( ), a ja mam problem z bulimią :(
Nie wiem skąd to się wzieło, jak zaradzic, chętnie poczytam co inni moze napiszą, nie wiem jak skierowac ich uwagę na coś fajniejszego niż żarcie...
wszelkie próby rozmowy spełzają na niczym, złość mamy, na mnie, taty, ze śmiem denerwowac mamę....
wogóle nie dociera do nich ze powoli sie zabijają tymi pierogami z paczki, polanymi skwarami, czy pieczonymi tłustymi boczkami, opychają sie chlebem...
to bardzo dla mnie ciężkie. mama potrafi sie obrazic na mnie kiedy odmówię obiadu. czasem nie chce mi sie do nich chodzic zeby nie widziec c się dzieje...
chciałam isc do zaprzyjaźnionej Pani doktor, ale mama niedawno była znów w szpitalu, lekarze ją ostrzegli, nakrzyczeli na tate ze nie dba o mame, ale oni nadal swoje.
w domu zawsze panowąła zasada...
"dieta, dieta, dieta... a co tam, raz sie żyje i ciacho, fryty, mięcho...."
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Innuendo » 14 lip 2009, o 21:03

ano właśnie Mahiczko, tak jak piszesz, nie ma granicy tego..
kult jedzenia, no własnie,
ja mam wrażenie że moja mama to porozumiewa się tylko przez żarcie,
przypomniała mi się kiedyś taka sytuacja - cos przykrego mnie spotkało gdy wracałam do domu i bardzo zmarzłam, było minus 30 chyba, byłam pełna emocji i tak wpadłam do domu, mama - ojejku zaraz ci podam rosołek, ja natomiast próbuje jej opowiedziec co sie wydarzyło, wyrzucic z siebie (zostać wysłuchana chociaż), próbuję mówić, a ona ciągle z tym rosołkiem, w końcu go podała na stół, ja dalej usiłuję mówić, a ona wciąż mi przerywa - no zjedz ten rosołek! i tak w kółko, wiele razy, w końcu wyraźnie mówie że potrzebuje sie odgadac, ona dalej swoje, normalnie frustracja i wściekłość, wtedy nie wyrobiłam ze zloscią, obraziła sie i popłakała, i takie to porozumienie między nami,
żarcie w centrum uwagi
Innuendo
 
Posty: 277
Dołączył(a): 7 kwi 2009, o 23:30

Postprzez mahika » 14 lip 2009, o 21:11

ja sie zastanawiam zawsze jak temu zaradzic, jak wytłumaczyc, kiedy mówisz a tu ściana...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez milla » 9 sie 2009, o 13:51

Szafirowa, jak czytałam o Twoim dziadku to się popłakałam.
czasem ludzie żyją i ich życie to całe pasmo cierpień.

i u mnie z kuchnią jest dużo problemów:

a) babcia całe życie spędziła w kuchni, nie była otyła, ale to tam się spełniała. Najgorsze było to, że dawała nam jedzenie, w zasłanym obrusem pokoju na pięknej zastawie i kazała jeść a sama nie przychodziła do nas jesc tylko kończyła gotowanie i nie słuchała jak ją wołaliśmy do stołu, a potem przychodziła z własną porcją na brzydkim talerzu i jadła w kącie na fotelu.
I zawsze jedzenie było głównym tematem. Chyba jedynym. Pytała się co ma być na obiad, podchwycała tematy o przepisach, przypominała nam wnukom że mamy zjeść, że na jakiejkolwiek jesteśmy wycieczce i jakiekolwiek mamy plany, mamy koniecznie WRÓCIĆ NA OBIAD!!!!
Oprócz kuchni babcia rozwiązuje krzyżówki :)
mówię w czasie przeszłym bo ostatnio babcia ma poważniejsze zmartwienia, czyli chorobę dziadka, który nie słucha lekarzy i stosuje własne kombinacje przepisanych leków i przez to trafia wciąż do szpitala.

b) Moi rodzice też cale życie spędzają w kuchni - na sprzątaniu jej, przerabianiu produktów z działki, robieniu soków, ogórków, dżemów, mieleniu mięsa. często mają już tego dosyć i nie chcą siedzieć tam cały dzień, bo czas tak szybko ucieka.
Mama sie wkurza, odgraża się że przestaje zajmować się kuchnią , a zaraz tam wraca, bo trzeba to zrobić i tamto, i często jest sytuacja ze jest czegoś za dużo i trzeba to przetworzyć żeby się nie zmarnowało, i CAŁE ŻYCIE IM TAM MIJA, to jest taki ciągły przymus zrobienia czegoś... sprzatania, mycia itp... praca w kuchni ich opętuje, wykanczają się przy tym ale nie mogą odejść...
Avatar użytkownika
milla
 
Posty: 404
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 19:41

Postprzez tenia554 » 9 sie 2009, o 19:41

Oj to i ja muszę.Znam takie kobiety w rodzinie męża dla których sensem życia jest dogadzanie kulinarne swoim mężczyznom.A ponieważ mój mąż nade wszystko przedkłada żarcie w dodatku o określonej godzinie czyli 8,15 i 19, moja niewnawiść do jedzenia sięga zenitu.Oczywiście obiad z dwóch dań i szkoda że bez deseru.Nienawidzę gotowania,nienawidzę szykowania żarcia,nienawidzę za to mojego męża.Po kilku latach wywalczyłam to,że gotuję raz na trzy dni.Dlatego nie wytłumaczę Ci Innuendo dlaczego ludzie tak uzależniają się od jedzenia,dlaczego żyją po to aby jeść .Ceremonia jedzenia mnie przerasta,coraz więcej we mnie nienawiści z tego powodu,duszę się .A zegar wskazuje godzinę...pora jedzenia.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Innuendo » 10 sie 2009, o 22:24

hej dziewczyny,
milla - twoja babcia to dosc podobnie jak moja mama, podobna koncentracja na zarciu, najwazniejsze zebys jadla, niewiele wiecej sie liczy,
to jedzenie to chyba substytut czegos - jak karmi innych tzn podaje zarcie gotuje je itd. to moze ma poczucie ze jest potrzebna, ze okazuje uczucia, tylko ona jest oderwana od rzeczywistosci, nie dostrzega naszych skrzywionych min, nie slyszy protestow, nie liczy sie z naszymi potrzebami ani zdaniem, to jak natrectwo: nakarm, nakarm nakarm!!!
czasami tez mysle sobie ze to taka zawoalowana agresja, karmienie na sile jest dla mnie agresywnym zachowaniem tylko takim w białych rekawiczkach, nikt sie nie przyczepi bo przecież kultura nasza obfituje w ceremoniały z jedzeniem,
i jak czytalam o twoich rodzicach milla to przyszło mi do głowy - co mogłabym tez o swojej mamie rzec - że czasem ludzie sie fiksuja na jakis zajeciach nie znajdujac sensu w zyciu, albo uciekajac przed jakimis swoimi problemami - wlasnymi emocjonalnymi albo w zwiazku , i wtedy w sukurs przychodzi namietne sprzatanie chaty na muzeum, albo namietne gotowanie, tymbardziej ze mozna zebrac tyle głasków od ludzi za efekty, uznanie można dostać, może o to uznanie idzie?

teniu - doskonale rozumiem twoj protest i zywe negatywne uczucia, moj facet na szczescie nie ma takich oczekiwan ode mnie, w sumie w kuchni radzi sobie nieco lepiej niz ja, oboje prezentujemy raczej niski poziom umiejetnosci kulinarnych, :D ale oboje mamy tez luz w tym temacie, ja po terrorze mojej matki obiecalam sobie nigdy nie powtorzyc takiej roli zony-matki-zyjacej w kuchni, poswiecajacej sie dla domownikow i w wiecznym poczuciu ze nikt mnie nie docenia, JA chce sie realizowac a nie realizowac czyjes wyobrazenia, stwarzac mit szczesliwej rodziny pomimo prawdy..

wiesz teniu - troche to brzmi jak tyrania - posiłek na rowniutka godzine... a co jesli nie masz ochoty, albo inne plany albo słabszą formę? dostajesz zrozumienie?
Innuendo
 
Posty: 277
Dołączył(a): 7 kwi 2009, o 23:30

Postprzez lili » 13 sie 2009, o 21:49

jak Was tak czytam z tym jedzeniem na czas i z tym napychaniem na siłę to dochodzę do wniosku że to się w dużej mierze chyba bierze ( o jak mi się pięknie zrymowało) z polskiej kultury, a kultura polska jest rodzinna, familiarna, wręcz biesiadna.

co do jedzenia na godzinę... jak przyjeżdżam do Rodziców w weekendy i jest niedzielny obiad to jest on co najmniej tak obowiązkowy jak wigilijna kolacja. Nie ma opcji żebym do niego zasiadła w szlafroku czy wyciągniętej bluzie. A jak mi się czasem zdarzy nie przyjść do domu na obiad, bo chcę się na przykład spotkać z koleżanką z dawnych lat a ona może tylko w naszej porze obiadowej, to muszę najpierw wysłuchać, jak to ja nie szanuję wartości rodzinnych, że przyjeżdżami wolę się szlajać gdzieś zamiast z rodzicami przy zupie porozmawiać (to nic, że głównie jak jemy to w tle brzęczą Złotopolscy...)

natomiast co do ilości jedzenia to mam jeden patent- ignorować. Ponieważ mam tendencję do tycia (a moja genialnie i z zamiłowaniem gotująca Mama do chudnięcia) to muszę całe życie stosować dietę ŻP (żryj połowę), inaczej nie dopnę spodni. Więc kiedy na kolejne pytanie Mamy "czy chcesz jeszcze dwa ziemniaczki" odpowiadam "nie Mamusiu, dziękuję" a Mamusia na to "no to Ci jeszcze dołożę" po prostu przestaję strzępić język i i tak przy jedzeniu zostawiam połowę. Jeśli jeszcze kwęka to posuwam się do gróźb typu "czy mam się tu porzygać?!" i zazwyczaj taka drastyczna metoda skutkuje. Mam w nosie że zrobię przykrość jak już po prostu nie mogę. A niech się obrazi.

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Poprzednia strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 123 gości