---------- 13:18 10.07.2009 ----------
Sanna napisał(a):Mysiu,
z tego co ja wiem ( i tak chodzę) to terapia ma sens nie rzadziej niż co 2 tygodnie. A jak czułam się gorzej, to bardzo długo chodziłam co tydzień.
Ale zdarzały się oczywiście sytuacje obiektywne, kiedy jakieś spotkanie wypadało.
Myślę, że warto poszukać osoby z którą uda się zachować regularność spotkań.
mam nadzieje, ze teraz bedą to spotkania co tydzien, moge czasami przyjsc za 2 tyg ale teraz to bedzie prawie 1,5 miesiaca od ostatniej wizyty
raz mój urlop, raz jej, potem spotkanie wypadło, to nie ma miejsc
---------- 13:20 ----------Innuendo napisał(a):a ja chodziłam na terapie raz na 3 tygodnie - w przerwach wypełniając mniej lub bardziej skrupulatnie zadania domowe, różniste, moja terapeutka mawiała coś co mi się długo nie mieścilo za bardzo w głowie a mianowicie - że zmiany dzieją się poza gabinetem terapeutycznym - dużo bardziej niż w czasie sesji, myślę że leczyła mnie z magicznego przekonania i nadziei jednocześnie że samo wyłażenie ścieżki do jej gabinetu coś zmieni mi w życiu, że nie będę musiała kiwnąć palcem w bucie tylko sobie przez godzinkę pogadam i będzie "samo się działo" - jakiś czas tak właśnie do tego podchodziłam, i może tak to właśnie jest na poczatku terapii? nawet miałam jakis opór przed tymi zadaniami domowymi, np. robiłam na początku na ostatnią chwilę, albo zapominałam, potem mnie wciągnęły i z perspektywy - były jedną z najważniejszych rzeczy w mojej terapii, pozdrawiam mysiu - jesteś na początku drogi - ale dobrej drogi
póki co nie mam zadnych zadan domowych, tzn nie tak nazwanych, miałam jedno zeby sobie cos pocwiczyc ale nie udało mi sie...
---------- 19:28 ----------
zastanawiam sie nad sensem chodzenia do psychologa... moze ja przesadzam?? moze powinnam sie wziąść w garsc a nie leciec od razu do psychologa...
mam jakis taki dzis dzien
jutro mam pogrzeb dziadka, dzis ostatnie pozegnanie w prosektorium i tak jakos sie dziwnie czuje