Witajcie. Jestem tu nowa i bardzo milo jest mi Was wszystkich poznać. Mama nadzieje, że pomożecie mi uporać się z moimi problemami i rozsterkami. Proszę cichutko o pomoc.
Posluchajcie mojego problemu.
Jestem z moim chłopakiem już ponad 4 lata. Ja mam 27 lat, on 35. Mieszkamy razem od ponad 3 lat. Problem jest z seksem. Na początku naszej znajomości bylo wspaniale, przez około rok czasu kochaliśmy sie kilka razy na tydzień, czasami kilka razy dziennie. Stawał na wysokości zadania, czule pieścił i kochał, seks był urozmaicony. Uwielbiał mnie lizać (oralnie), ja tez to kochałam, chociaz trudno mi sie czasem było przełamać. Z jego ust słyszałam słowa: " piękne masz ciało" itp. Czułam, że mnie pragnie. Potem była przerwa, bo jakiś rok nie mieszkaliśmy razem, było sporo postu. Odkąd znowu razem zamieszkaliśmy (to ostatni rok) praktycznie się nie kochamy. Jak już do czegoś dochodzi to tylko z mojej inicjatywy. Muszę się go wprost zapytać: "pokochamy sie?", bo inaczej nie załapie. Wiele razy tak było, że np. jak razem leżeliśmy, to dotykałam go po członku, stawał mu, a on nic nie reagował, no moze tylko hasłem"łaskocze" i tyle, dalej oddawał sie lekturze swojej gazety. Do łżka własnie po to przychodzi, zeby poczytać gazete, a ma ich stosy. Często ja już ide spać po połnocy a on jeszcze czyta. Leże i cichutko sobie płacze, bo mam ochote, ale nie chce jej pokazywac, nie chce sie poniżać proszac o seks którego nie było już od miesiąca. Uważam, ze nie tak to powinno być! To facet powinien być napalony na kobietę a nie ona na niego. Wiecie zaczyna to tak działać, że przestaję miec na niego ochotę w ogole. Czasem sobie myśle, że seks mógłby dla mnie nie istnieć, ale czasem (jak robie to sobie sama jak go nie ma) to strasznie mi z tym na sercu. Ale przeciez mam swoje potrzeby i potrzebuje!
On bardzo dużo pracuje, ma prace którą kocha ponad wszystko, wiem, ze jest dla niego najważniejsza. Dla mnie jest dobry, wiem że mnie kocha i wiele jest w stanie dla mnie zrobić, tylko nie kocha się ze mną.
I tak leci miesiąc za miesiącem a ja czuje jak więdne, bo widzę ze on nie widzi we mnie obiektu pożadania. Sam seks, to 10 minut, bez gry wstępnej. Nauczyłam się sama w trakcie zaspokajać, bo on nie daje rady.Raz na miesiąc powoduje, że wytryska strasznie szybko tak jest pobudzony.
No i dalej by tak to się ciągneło, gdyby nie wydarzenie z ostatniego dnia. Przyłapałam go jak rano (wstał wczeniej ode mnie) zmasturbował się w łazience. Nie widziałam jak to robi, tylko akurat się obudziłam, wstałam i wyszedl z łazienki z dużym czlonkiem, już było po wszystkim...ale jezcze nie zdązył mu zmaleć. Starsznie się speszyl. Zrobiłam mu straszny zarzut z tego, napisałam tone e-maili, żeby mi wyjaśnił dlaczego tak jest. Kilka jego odpowiedzi brzmiało" zebym najlepiej nie robila żadnych wyrzutów, jak dobrze sobie nie przemyśle". No własnie i co ja mam sobie przemyśleć? Czy to jest normalne, że facet woli sam sobie zwalić, niż pokochać się z wlasna dziewczyną którą ma koło siebie. Jak sobie teraz wyobraże, że on tak z raba mógłby dobrac się do moich majteczek, to aż ciepło mi się robi i na samą myśle jestemm podniecona...taka jestem, nie zwbraniam się przed takimi uczuciami, ale on woli załatwić to w łazience. Proszę o kilka rad, może spostrzeżen, każde słowo napisane przez Was będzie dla mnie drogowskazem. Doadźcie, poradźcie, bo nie wiem, czy jest sens tak dalej to ciągną...