Witajcie,
pisałam już na tym forum, ale w innej sprawie. Tym razem mam problem z facetem... Jesteśmy razem od roku, mieszkamy razem, wszytsko jest ok. dogadujemy się, sprzeczki to rzadkość, znamy swoje rodziny. Wydawałoby się, że to związek idealny, ja się w nim czuję super. Ale...
Zapytałam się ostatnio czy ma wobec mnie jakieś poważniejsze plany.. On odpowiedział, że nie..ponieważ mnie nie kocha.. Na moje pytanie co jest nie tak, odpowiedział, że brakuje tego czegoś. Jestem w stanie to zrozumieć i mimo okrutnego bólu, który wtedy poczułam postanowiłam się wyprowadzić. Nie można przecież kogoś zmuszać do miłości. Kiedy zaczęłam się pakować, on stwierdził, że boi się tego wszystkiego, że nie chce abym się wyprowadzała, że jestem taką kobietą z którą chce się być i założyć rodzinę i to wszystko to jego wina..bo nie umie się zaangażować..
Dałam mu czas, nie wyprowadziłam się, wyjechałam na jakiś czas do domu rodzinngo. Zanim jednak wyjechałam powiedziałam, że po powrocie chcę aby dał mi odpowiedź, albo jest ze mną i deklaruje się w wiadomy sposób, albo odchodzę, bo nie chcę nadal tkwić w czymś co w sumie nie ma przyszłości. Miał wszystko na spokojnie i beze mnie przemyśleć. Wróciłam... Minęło kilka dni a on nic nie mówi na ten temat. Jest ok, nawet lepiej niż było, ale on nie zaczyna tego tematu. Ja spokojnie czekam i liczę na to, że przełamie się sam. Nie wiem co mam robić. Zaczęłam się zastanawiać czy chcę być z facetem, który powiedział, że mnie nie kocha. Dla mnie to nie pierwsza miłość, ale wiem, że to facet, którego szukałam całe dotychczasowe życie. Czy dać sobie spokój czy walczyć o ten związek. Chyba nie wyobrażam sobie świata bez Niego...