Fatalnie
Smutno, żałośnie, dobijająco samotnie- to ostatnie jest akurat dla mnie niezrozumiałe, bo jakis rodzaj samotności jest dla mnie zupełnie normalnym stanem-całkowicie oswojonym, zinternalizowanym, wręcz przyjemnym...
I jestem wkurwiona na siebie, za te zmienne stany
Jednago dnia euforia- wręcz latanie a nie chodzenia, drugiego- zanik jakiegokowiek zainteresowania życiowymi sprawami, manifest wręcz- odwalcie się wszyscy ode mnie...
Nienawidze bałaganu
A tu zaś trzeba zanurzyć ręce w stajni augiasza- agikowej psychice
i zastanawiac sie- a od czego zaczać? a czemu? a po co?
I ciągle od początku... Jeden krok w przód- pięć do tyłu...
W dodatku nie wiem czy bardziej
, czy bardziej
A jak nie wiem- to się boję...