okrutnik, jaki¶ czas temu,zadzwonił z propozycj± wspólnych wakacji. Zgodziłam się , po długim zastanawianiu. Bo dzieci, inny klimat, bo ja sama nie mam możliwo¶ci. Bo parę dni dam radę, żyłam w końcu z nim przez 13 lat. Ustalili¶my szczegóły. Wybrałam miejsce, czas.Zadzwonił dzi¶ o 11, by powiedzieć mi o potwierdzeniu rezerwacji. Godzina 13 mail. Pojadę z dziećmi sam, wezmę je w ten dzień, przywiozę w ten.będzie fajnie. 13.0co¶ tam przepraszam, że zrozumiała¶ mnie, że ty też masz jechać, pojadę z dziećmi i z moj± znajom±. Jest lekarzem, robi doktorat z medycyny, ma ¶wietny kontakt z dziećmi, bo zajmuje się dziećmi kogo¶ tam. Zawsze mi co¶ pomoże . 13.0co¶ tam kolejny mail- i ustalmy, że już więcej nie będzie wspólnych wyjazdów. koniec kropka, nara,pa
Marynia płacze. Płacze po tych mailach, na spacerze, teraz. Nie umiem zasn±ć. Płaczę, bo nie rozumiem, jak można traktować człowieka jak zabawkę.Robić komu¶ plany (co oznaczało w moim wypadku pracę 15h i oszczędzanie pieniędzy na wyjazd, nastawianie się psychiczne) a potem zmieniać go, z godziny na godzinę. Miesi±c temu też było takie kręcenie, ale nie takie perfidne. Nabrałam się, po raz kolejny się nabrałam. Od 13 stoję tak z rozdziawion± buzi±, próbuj±c zrozumieć, dlaczego, jak można. Mam jaki¶ tak idiotycznie skonstruowany mózg, który nie pozwala się wyzbyć naiwno¶ci, jakiego¶ takiego niechcianego już przekonania, że nikt nie jest całkiem zły. Może jestem po prostu głupia.Bo kiedy¶ okrutnik był okrutny tylko czasami. Miał też drug± twarz-przyzwoitego człowieka. Może teraz ma już tylko jedn±. Może tak już powinnam przyj±ć.
Ja wiem, że ja robię bł±d, że płaczę, że to przeżywam. Znam cał± teorię, czytam Wasze posty , wracam do nich. Ale nie mam siły. Nie dzi¶. Nie umiem wci±ż wyrzucić go ze swojego życia, bo przeszło¶ć i on w niej tkwi± bardzo mocno w głowie, w sercu. Otworzyła mi się druga puszka. Tej, której nie chciałam otwierać, bo my¶lałam, że sobie z ni± poradziłam, że trzeba zamkn±ć i nie pamiętać. Ale ja pamiętam. I to, otwarte, boli teraz jak otwarta rana. Dzielnej Maryni nie ma, dzi¶, teraz jest tamta dziewczyna, która bała się jego słów, jego gniewu. Czuję się jak ofiara, choć nie chę ni± być, ale gdy to wraca, tak się czuję. Z tym swoim strachem, bólem, obłędnym,aż niemożliwym, na granicy otępienia. Gdy każde słowo rozrywało na pół.Pamiętam jak mnie wyzywał, ty suko, kurwo idĽ się pier...z lekarzami. Bo on miał kompleks, że nie jest lekarzem i uważał, że ja o nim marzę. A teraz on wybrał pani± doktor i taki jest z niej dumny. I jest szczę¶liwy.
A ja, ja siedzę w bagnie swoich wspomnień z małżeństwa, co to na zawsze, z miło¶ci±, szacunkiem, co to miało być bajk± a ni± nie było.siedzę sama w domu i płaczę, bo czuję się jak wtedy, gdy on był. Jak szmata, która nie wiedziała już czym, kim jest. Jak ¶mieć, którego on zrobił ze mnie, a ja - ja mu pozwoliłam, ja w to uwierzyłam. On potem mnie pocieszał, bo ja taka biedna, zakompleksiona. Wł±cza mi się to okrutne my¶lenie -dlaczego ja nie zasłużyłam sobie na lepsze traktowanie, na szacunek? Dlatego, że nie mam aż takiego wykształcenia? On zawsze uważał mnie za niedojdę, jak wiele osób zreszt±, bo studia trochę dłużej, bo to , bo tamto. Denerwował go mój brak pasji. Miałam depresję w liceum, więc spóĽniony start. Potem dzieci. zabrakło czasu dla siebie. Samotna matka, choć mężatka.
To nie jest zazdro¶ć, to jest ból, poczucie krzywdy. To może jest wielka potrzeba dojrzenia skruchy z drugiej strony, potrzeba, by druga osoba zrozumiała krzywdę któr± wyrz±dziła, poczuła j±, ten mój ból - a nie była szczę¶liwa i dobra dla kogo¶ tam.
Pytaj±ca mówi o karmie. Jaka karma? Kto¶ kto wyrz±dził dużo zła, żyje dobrze. Spotyka go dobro - materialne i w życiu osobistym. Narasta we mnie bunt. Co ja zrobiłam, czemu tak? Tak,przestałam kochać, ale już nie miałam sił. Wyrzuciłam go z domu, by ratować siebie, byłam na skraju. Wci±ż nie umiem się pozbierać. Owszem, te dwa lata i tak były najlepsze w moim życiu, choć najtrudniejsze. Dużo więcej spokoju, wreszcie dom stał się domem, moim azylem. Ale te powracaj±ce wspomnienia, ten powrót ofiary we mnie, ta walka by nie czuć, by zapomnieć, by życ. By nauczyć się kim jestem, co znaczę. Ciężko mi z tym. Staram się zbierać, nie rozmy¶lać, bo co to da, działać. Action a nie reflection. Ale gdy przychodzi takie co¶, taka okrutna zabawa - wysiadam. Poddaję się. Jestem zmęczona.Boli. bardzo.
Wiem, że jutro wstanę, zacznę walczyć od nowa. Ja już to wiem. Bo muszę, chcę. Ale chciałabym zobaczyć już koniec tego szamotana się, poczuć ulgę. Ogrzać się. Żeby mnie kto¶ przytulił i pokazał, że może być inaczej. Chciałabym wIedzieć, że taki koniec będzie.
może chcę za dużo.nie wiem, czego chcę. Chcę by nie bolało. Chcę być szczę¶liwa.Chcę choć trochę dobra, ciepła, nie tylko z monitora.
Chcę by Szafirowa była zdrowa. By nie było już tu tyle bólu. Wkurzam się na siebie za to co piszę, ze to piszę, gdy obok takie problemy, ale jak nie napisze to zwariuję.boję się tego bólu.
NIc nie piszcie Kochani... Ja wiem, ja wszystko wiem. znam już teorię,ale nie zawsze umiem j± zasotsować... Musiałam się tu wypłakać.Kochani jeste¶cie.
Całuję ,M.