rusałka napisał(a): rozumiem racjonalne argumenty i rozsadek mowi mi cos innego niz robie... i nie rozumiem tego...
a z drugiej strony wiem ze jest tylko ejdno zycie i musze je odpowiedno wykorzystac, ale czy on jest wlasciwa sosoba, to nie jestem do konca przekonana...
co zrobic?
bo nie umiem angazowac sie na pol gwizdka..
rusałka napisał(a):
czasem tak jest, ze zastanawiam sie nad odejsciem od neigo, ale gdy przychodzi juz ten moment zeby mu o tym powiedziec, to nie moge etgo zrobic, cos mnie powstrzymuje i wtedy wszystko jest dobrze i nie ma zadnych zlych stron.
A co to jest. co Cie powstrzymuje? Milosc? czy przyzwyczajenie? Kochanie? czy uzaleznienie? Mysle, ze tu wlasnei tkwi klucz do odpowiedzi na Twoj dylemat.
rusałka napisał(a):Mysle ze powstrzymuje mnie uzalezneinie i milosc. Brakwoaloby mi go, gdybym go zostwawila, tyko nie wiem czy jemu mnie by brakowalo. Wydaje mi sie ze naiwna jestesm.
szczescie, zadowolenie, spelnienie w milosci, szacunek, wsparcie czy tez drugi biegun: szamotanine uczuciowa, doly, niepewnosc, ale ekscytacje i ciagle palpitacje serca? Tak sie zdarza, ze wystepowanie RAZEM w tym samym czasie tych przeciwleglych biegunow jest niezmiernie rzadkie, o ile w ogole mozliwe. Moim osobistym zdaniem - ta druga czesc, motylkowa, albo toksyczna szybko wypala zwiazek. Ten pelny jest wowczas, gdy przejdziesz do milosci, a nie zadurzenia, uzaleznienia czy jakkolwiek to zwal.
Nie jestes naiwna. Poszukujesz.
Powrót do Problemy w związkach
Użytkownicy przeglądający ten dział: uzufzaca i 303 gości