Stała z kilkoma wielkimi, pięknymi perłami w dłoniach, patrz±c na nie. Wiedziała jak trudno było je zdobyć... ile wysiłku i walki ze sob± j± kosztowały, nie było ceny, za jak± by je sprzedała.
Stała i czekała , aż nadejdzie... wiedziła, że przyjdzie z ni±, bardzo chciała j± poznać, w końcu to jego matka. Trochę się bała tego spotkania...
Nadeszli. Bardzo miłe spotkanie, niepotrzebnie się obawiałam - pomy¶lała.
Wyci±gnęła dłonie w ge¶cie podarunku.... rozmawiali... nie patrzyła na swoje perły. Był± gotowa je podarować.
Spotkanie się skończyło, oni poszli, popatrzyła za nimi... szczę¶liwa.
Spojrzała na dłonie, były puste, ucieszyła się przez moment, że wzięli perły.
Jej wzrok powędrował na ziemię, tak odruchowo... jak niemiło j± zaskoczyło.. Perły leżały wdeptane w kurz. Uklękła , pozbierała, przetarła, l¶niły tak samo i nadal były tak samo piękne, i .... niestety należały tylko do niej.
Popatrzyła na majacz±ce w oddali sylwetki.... zrobiło się jej ich żal..
Czy wiedz± co podeptali?
" Nie rzucajcie pereł waszych przed wieprze"- przypomniało jej się...
Nowe odkrycie: perłom to nie zaszkodzi, wieprzom nie pomoże, tylko ten żal....
a tak mi się zebrało.... pozdrawiam Was!