żal

Problemy z partnerami.

Postprzez blue_g1 » 27 cze 2009, o 20:41

Matylda - mianuję Cię dobrą duszą tego forum.
Jesteś bardzo mądra i bardzo silna i jesteś dla mnie wzorem.

U mnie było dokładnie jak u Ciebie. Jak się broniłam początkowo i też sama nie wiedziałam czego chcę to latał jak wariat za mną, a jak oddałam się w całości - znudził sie łupem :(

Obym kiedyś doszła do Twojej siły i mądrości...
blue_g1
 
Posty: 36
Dołączył(a): 27 maja 2009, o 20:14

Postprzez sikorkaa » 27 cze 2009, o 20:46

blue_g1 napisał(a):
Obym kiedyś doszła do Twojej siły i mądrości...

wyrusz w droge .... :serce2:
sikorkaa
 

Postprzez blue_g1 » 27 cze 2009, o 20:49

Sikorkaa i Matylda - obiecuję, że spróbuję.
Od jutra postaram się nie płakać.
Od poniedziałku mam dodatkowego kopa, bo mój wspólnik jedzie na urlop i już nie będzie na kogo zwalić całej pracy.
I tak sporo wytrzymał ze mną, tego złego co zrobiłam przez ostatni miesiąc, tego co zawaliłam.
blue_g1
 
Posty: 36
Dołączył(a): 27 maja 2009, o 20:14

Postprzez matylda » 27 cze 2009, o 20:50

No właśnie, jakby to powiedziała nasze niebieskooka Ewka:

"aby do czegoś dojść trzeba wyruszyć w drogę..." i trzeba chcieć :)
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez dobranocka » 27 cze 2009, o 21:08

---------- 21:07 27.06.2009 ----------

Bojąc się zaangażowania broniłam się przed tym związkiem rękami i nogami. Trwało to kilka miesięcy. Sama wychodziłam do klubu, na piwo, nie zawsze miałam czas dla niego, miałam własne życie. I co on na to? Latał za mną, wydzwaniał i przepraszam za określenie, ale jadł mi z ręki. Wolał spędzić wieczór ze mną niż z kolegami. Kiedy poczułam, że to jest to i pokazałam, że mi zależy, jemu zaczęło zależeć coraz mniej... Cóż, miał mnie na wyciągniecie ręki i robił ze mną co chciał...

Teraz wiem (mam nadzieję), co zrobić, żeby następnym razem było inaczej. Od kilku miesięcy jestem sama i pierwszy raz w życiu umiem żyć sama ze sobą, nie przeszkadza mi moje towarzystwo, potrafię sobie znaleźć zajęcie dla siebie, zająć się sobą i przede wszystkim cieszyć się życiem. Nie szukam faceta, nie jestem jeszcze na to gotowa. Wierzę, że sam się pojawi, kiedy będzie na to czas. A jak nie, to mówi się trudno. Jestem sensem życia sama dla siebie - nie potrzebuję mężczyzny jak powietrza.

Nie można całkowicie się oddawać, zgadzam się. Natomiast nie mogę się zgodzić z tym, że jak się pokaże iż zależy to jest wycofka....A raczej nie mogę się z tym pogodzić:( Ja sama potrzebuję takiego poczucia pewności i bezpieczeństwa od ukochanego, chcę czuć, że jestem kochana i wcale bym z tego powodu nie zwiewała. Więc nie bardzo też rozumiem postawy, gdy facet najpierw pokazuje zakochanie a gdy jego obiekt uczuć się angażuje to on się ulatnia...a kiedy jest w takim razie czas gdy oboje czują to samo - gdy jest miłość? Czy nie ma na to szans żeby wzajemnie się kochać?

---------- 21:08 ----------

2 pierwsze akapity to jest cytat z Matyldy.....coś mi się źle wklikało....
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez lili » 27 cze 2009, o 21:24

blue_g1 napisał(a):Matylda - mianuję Cię dobrą duszą tego forum.
Jesteś bardzo mądra i bardzo silna i jesteś dla mnie wzorem.


o tak, Ciocia Matylda to bardzo mądra kobieta :P
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez matylda » 27 cze 2009, o 21:30

---------- 21:29 27.06.2009 ----------

dobranocka napisał(a):Nie można całkowicie się oddawać, zgadzam się. Natomiast nie mogę się zgodzić z tym, że jak się pokaże iż zależy to jest wycofka....A raczej nie mogę się z tym pogodzić:( Ja sama potrzebuję takiego poczucia pewności i bezpieczeństwa od ukochanego, chcę czuć, że jestem kochana i wcale bym z tego powodu nie zwiewała. Więc nie bardzo też rozumiem postawy, gdy facet najpierw pokazuje zakochanie a gdy jego obiekt uczuć się angażuje to on się ulatnia...a kiedy jest w takim razie czas gdy oboje czują to samo - gdy jest miłość? Czy nie ma na to szans żeby wzajemnie się kochać?


Dobranocka!
Po pierwsze, my jesteśmy z Wenus, a oni są z Marsa ;)

Po drugie, bardziej miałam na myśli to, że można i należy pokazywać, że nam zależy, ale nie za wszelką cenę! Dlatego będąc w związku powinnyśmy żyć również własnym życiem, a nie tylko życiem partnera. Bo to, co jest na wyciągnięcie ręki, nie jest wyjątkowe, interesujące... Nie można zagłaskać kota na śmierć.

Po trzecie, chyba należy zrozumieć, że nie ma "zawsze" i nie ma "nigdy" - dlatego warto żyć tak, by umieć normalnie funkcjonować po rozstaniu z "miłością naszego życia".

Po czwarte, kiedy jest miłość? Nie mam pojęcia. Wiem, kiedy jest zauroczenie, fascynacja. Wtedy, kiedy hormony szaleją, serce bije jak głupie i fenyloetyloamina daje się we znaki.

A po piąte, żeby nie było tak zupełnie nieromantycznie; oczywiście, że jest szansa, żeby wzajemnie się kochać. I miłość jest wtedy, kiedy partnerzy o siebie dbają, szanują się, nie robią sobie krzywdy, kiedy mogą na siebie liczyć, co nie oznacza, że nie mogą mieć własnego życia i wszystko muszą robić razem.

I tak sobie myślę, że kiedy ta prawdziwa miłość przyjdzie, to na pewno będziemy to czuły, bo z pewnością będzie inna od tych poprzednich.

:buziaki:

---------- 21:30 ----------

lili napisał(a):o tak, Ciocia Matylda to bardzo mądra kobieta :P


Ojoj, Babciu Lili :lol:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez blue_g1 » 27 cze 2009, o 21:38

Matylda - czy Ty przypadkiem nie jesteś psychologiem z wykształcenia lub zamiłowania?

Sama prawda w tym co piszesz - żebym jeszcze wprowadziła Twoje rady w życie... ale postaram się, obiecuję ;)
blue_g1
 
Posty: 36
Dołączył(a): 27 maja 2009, o 20:14

Postprzez lili » 27 cze 2009, o 21:43

blue_g1 napisał(a):Matylda - czy Ty przypadkiem nie jesteś psychologiem z wykształcenia lub zamiłowania?

Sama prawda w tym co piszesz - żebym jeszcze wprowadziła Twoje rady w życie... ale postaram się, obiecuję ;)


Ciocia Matylda ma już po prostu swoje lata (ja tam z resztą też...) i to życie uczy.
Czas nas uczy pogody jak śpiewał Staszek Sojka a życie uczy pokory i cierpliwości.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez blue_g1 » 27 cze 2009, o 21:46

lili - to ja jestem jakaś niedojrzała, bo też mam swoje lata, a głupia wciąż jestem jak but z lewej nogi :( - tak mawia moja mama.

Mimo wielu lat nie nabyłam Jej mądrości, a bardzo by mi się przydała..
blue_g1
 
Posty: 36
Dołączył(a): 27 maja 2009, o 20:14

Postprzez matylda » 27 cze 2009, o 22:00

lili napisał(a):Ciocia Matylda ma już po prostu swoje lata (ja tam z resztą też...) i to życie uczy.


No wiesz Lili, teraz to mi pocisnęłaś... :lol:
Przecież ja jestem piękna i młoda - haha :P

Blue, nic straconego, wszystko przed Tobą.
Naprawdę wystarczy poczytać mądre książki - żeby nie było, że sama to wszystko wymyśliłam ;)
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez lili » 27 cze 2009, o 22:10

matylda napisał(a):No wiesz Lili, teraz to mi pocisnęłaś... :lol:
Przecież ja jestem piękna i młoda - haha :P


no nie nie, no właśnie fajnie i w najlepszym wszystko porządku
wiek późnostudencki, tak go nazwe, jest genialny :)

Mamy już jakieś tam poczucie własnej wartości i nie musimy nikomu nic udowadniać bo wiemy że jesteśmy fajne.
wiemy, że nie każdy musi lubić nas i że nie dla każdego musimy być miłe
ja polubiłam swoje wady wreszcie i widzę że mimo tego że coś tam mam krzywe a coś za małe a coś jeszcze innego za duże to i tak daję radę

wiek poza żalem za straconym czasem niesie jednak ze sobą dystans i umiejętność docenienia tego co się ma!

A co!!!!

:D:D:D
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez matylda » 16 lip 2009, o 19:53

Temat powraca jak bumerang...

Niespełna dwa miesiące temu usłyszałam, że jestem żałosna i nic nie warta, a teraz taka zmiana. Ale od początku.
Po akcji pt "jesteś żałosna" zaczęłam go ignorować i unikać. Sprawy służbowe były załatwiane krótko i na temat - pełen profesjonalizm.
Jakiś miesiąc temu zaczął mi się przyglądać, niewinnie uśmiechać, odzywać się pod pretekstem spraw służbowych, mimo że dobrze wiedział, że te sprawy mnie nie dotyczą. Był bardzo miły, grzeczny, proponował pomoc, interesował się mną jak tylko pojawiłam się w zasięgu jego wzroku. Podchodził do mnie, zaczepiał, zagadywał - krótko mówiąc był taki jak kiedyś. Z dnia na dzień rozmawialiśmy (i rozmawiamy) coraz więcej, ale nigdy nie zapytałam, co u niego słychać. Starałam się wybierać bezpieczne tematy. Do dzisiaj, kiedy zapytałam o wakacje.

Zastanawia mnie jednak pewna kwestia. Wiem, od jego przyjaciela, że niedługo mój ex wybiera się na wakacje. I tak sobie myślę, że skoro wszyscy dookoła wiedzą o tym, że on z nią mieszka, że on z nią jest i wiem o tym również ja (i on również dobrze wie, że ja wiem), to po jaką cholerę na moje pytanie "dokąd jedziecie na wakacje" odpowiedział, że nigdzie nie jedzie, bo nie ma pieniędzy. On wciąż ukrywa ją przede mną, mimo że oboje (a pewnie nawet troje) wiemy, jak jest. Po co to wszystko? Po co udaje, że jej nie ma? Po co jest miły skoro nie musi? Po co kłamie?
Macie jakieś pomysły?
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez impresja » 16 lip 2009, o 20:07

Oj Matyldo.......chcesz uslyszec ,że mu Ciebie brakuje ,ze mu zależy na odbudowaniu zwiazku z Tobą?a jeżeli mu zalezy to jakie uważasz ma powody?....miłość?....czy wygodne ustawienie się ,...bo przecież przy Tobia miałby wakacje ,a zamienił Ciebie laske z kasą na jakas bidulę....nie wiem Matyldo .................nie wiem ,czy to miłosć................a nie chce też patrzeć przez pryzmat wyrachowanego faceta..........a ukrywa ją przed Tobą ,bo moim zdanie ,ale tylko moim..........on chce sie dobrze urządzić,wygodnie,,,,,,,,,,nie mysli o Tobie ,Twoich potrzebach o milosci do Ciebie ,tylko o sobie i wygodnym życiu dla siebie..........ale to moje zdanie mogę sie mylic
impresja
 

Postprzez Szafirowa » 16 lip 2009, o 20:10

Matyldo,
Wklejam Ci tutaj to co odpisałam Kotkowi, kiedy założyła temat o nagłym przypływie zainteresowania i slodkości ze strony faceta, który zachowywał się nieomal tak samo, jak i Twój Ex:

"Osobiście nie słuchałabym nawet mężczyzny, który tyle razy zawiódł mnie, okłamał, oszukał, rozczarował.
Nie mówiąc już o rozstrząsaniu jego zachowania, czy też o rozmyślaniu o intencjach, czy powodach ..."

Moim zdaniem - odpowiedź na Twoje pytanie jest jedna:
Udaje, ukrywa i kłamie, bo chce zachować sobie Ciebie ciepłą. Nie chce, żebyś za bardzo ostygła, ani zbyt daleko się odsunęła. Musisz pozostać na podorędziu, blisko ... tak żeby wystarczył tylko jeden telefon na wypadek ... na wszelki wypadek.

Jesteś niezwykle mądrą i przenikliwą kobietą Matyldo.
Zastanawiam się ... dlaczego u licha ciągle dajesz się nabrać na tego pajaca ??
Gość potraktował Cię jak przedmiot, naubliżał, zranił, okłamywał, wykorzystał ... a tymczasem po miesiącu okazuje się, że stał się na powrót Twoim kolegą i że już sobie fajnie (oczywiście na bezpieczne tematy) rozmawiacie ??
Jest to dla mnie niezrozumiałe i nie mogę tego pojąć.

Udajecie, że nic się nie wydarzyło ... On udaje, że z nikim nie jest. Ty udajesz, że nic nie słyszałaś, on udaje, że niczego nie powiedział ... Oboje udajecie, że jesteście tylko kolegą i koleżanką z pracy ...
No tylko patrzeć, jak zaczną się iskierki i flirt.
A jeszcze niecały miesiąc temu słyszałaś, że jesteś beznadziejna i żałosna !

Matyldo nie mam zamiaru ironicznie gratulować Ci odwagi czy wytrwałości. Chciałabym tylko, żebyś wiedziała, że ja na Twoim miejscu nawet nie patrzyłabym w stronę faceta, który mnie tak potraktował.
Nie wspominając o "przyjacielskich" rozmowach z nim, uśmiechach, spojrzeniach spod rzęsi itd.
Nigdy nie podałabym mu ręki.
A traktowanie go jak powietrze, uznałabym jako najwyższą grzeczność z mojej strony, względem niego.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 132 gości