żal

Problemy z partnerami.

Postprzez mahika » 26 maja 2009, o 21:39

1. robi to bo jest ograniczonym dupkiem
2. dobija go brak kontroli nad Tobą i innymi
3. bo mu sie z panną nie układa tak jak miało sie układac.
4. bo miałas za nim biegac i wygrywac gożkie żale na fujarce
5. bo chciał miec dwie, bo tak jest dla niektórych ciekawiej, ten dreszczyk emocji przed ukrywaniem wszystkiego, heh...
6. bo jestes dokładnym przeciwieństwem tego co powiedział o Tobie. więc zawsze sobie to powtarzaj. nic nie warta? - DUZO WARTA...

Jakim prawem on ma zaglądac do Twojego telefonu? i jakim prawem sie do Ciebie odzywa (a ty do niego) skoro zakazał Ci odzywac sie do niego ;)
Absolutnie na to nie pozwól!!!

I nagle trafił na osobę, która już pokazała, że się nie da i dużo może...
sedno :ok:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Baj » 27 maja 2009, o 00:00

Matyldo, przeczytałam Twoją historię, przeczytała wpisy dziewczyn - czytając kilka miałam wrażenie, ze to moje własne wypowiedzi. natomiast ostatni historia sms i jego żądania. Normalnie miałam wrażenie, ze jestem w sklepie i widzę rozwrzeszczanego :zly: malca, który wierzgając i rycząć w niebogłosy chce wymusić na mamie kupno łakoci. Facet jest rozpieszczonym smarkaczem, który absolutnie nie dorósł do bycia w związku!!! Ciekawa jestem jego relacji z mamą :)
Sądzę, że na takiego osobnika nie ma innej rady jak poprostu go ignorować, albo normalnie roześmiać się w twarz kiedy stawia takie żądania.
To że mówi jaka jesteś beznadziejna? im bardziej umniejsza i poniża Ciebie tym korzystniej wygląda w porównaniu z Tobą - oczywiście we własnych oczach. Naprawdę bardzo mały człowiek. Aty ? myślę, że swietni sobie poradzisz bo już to się dzieje. Samotność? wykorzystaj czas by poznać samą siebie. Tylko będąc samą można dowiedzieć się co się lubi a co nie, w związku zawsze bierze się pod uwage tę drugą osobę. A ktoś do przytulania napewno się znajdzie. może poprostu jeszcze potrzebuje chwili czasu na to by się wydazyć. A swoją drogą zastanawiam się jak to jest, ze tak boimy się że ktoś z prawdziwego życia dowie się jakie jesteśmy naprawdę, boimy sie mówić o swoich uczuciach słabościach a tu ? spójżcie ile naprawdę fajnych, interesujacych, życzliwych wspaniałych osób. Dlaczego w normalnym życiu tak nie jest? A jeszcze tak na marginesie ja chyba jednak wyrzuciłbym te jego graty ale Twój ruch był naprawde fajny :P ale musiał mieć minę :shock:
Baj
 
Posty: 40
Dołączył(a): 25 maja 2009, o 21:50

Postprzez matylda » 18 cze 2009, o 10:12

---------- 16:31 27.05.2009 ----------

Baj napisał(a):Ciekawa jestem jego relacji z mamą :)


Z mamą podobno ma bardzo dobry kontakt, zawsze martwił się o nią, często do niej jeździł (chociaż teraz nie jestem pewna, czy to nie było pod publikę i czy nie było tak, że mówił mi, że jedzie do domu, a był gdzieś indziej. Wiem, że raz na pewno mnie okłamał w tym temacie i to było jeszcze w tym roku. Powiedział, że jedzie do domu, a tam na pewno nie był...).

Dużo gorzej jest z ojcem. Na ojca zawsze narzekał. Nie potrafił zrozumieć, jak tata może ranić mamę, znikać na całe dni, podejrzewał go o zdradę. Ale to wszystko "podobno" - bo skoro wiem to od niego, to pewna być nie mogę.

I jeszcze jedno - wydaje mi się, że u mamy miał dobrze i pewnie wszystko za niego robiła. Jeżeli chodzi o podstawowe tematy - porażka. Zero zamiłowania do porządku; chodziłam i zbierałam po mieszkaniu porozrzucane skarpety i inne części garderoby; kubki i talerze znajdowałam na regałach i parapetach; całymi dniami prosiłam się o wyrzucenie śmieci... poza tym po dwóch miesiącach i niezłej awanturze łaskawie zapytał, gdzie mam odkurzacz... To był cały jego wkład w wykonywanie obowiązków domowych.

Acha, czasami zrobił mi herbatę... ;)

---------- 20:21 07.06.2009 ----------

Nigdy nie chciałam z nikim konkurować, nie jestem też zwolenniczką palenia mostów. I mimo wszystko, potrafiłabym normalnie rozmawiać z moim byłym, bez żadnych pretensji czy złośliwości. Jego wybór (na tę chwilę) jest jednak inny - zachowuje się, jakbym mu wyrządziła wielką krzywdę, jakbym była jego największym wrogiem, wyzywa mnie od najgorszych (a ja po prostu wysyłając sms pokazałam tylko, że na więcej sobie nie pozwolę).

Do czego zmierzam? Ano do tego, że koleś sam sobie zrobił problem. Wczoraj mieliśmy imprezę firmową (coś a'la piknik). Bałam się tego dnia, bo on pochwalił się kolegom, że przyjdzie ze swoją nową starą dziewczyną. Na początku nie chciałam pójść, ale później stwierdziłam, że nie będę rezygnować z przyjemności przez jakiegoś kłamcę. Umówiłam się więc ze znajomymi (z resztą naszymi wspólnymi), zrobiłam się na bóstwo i pojechałam. A on? Zadzwonił do swojego najlepszego kolegi, żeby się z nim umówić. Kolega powiedział, że jest już umówiony... ze mną! No to książę strzelił focha i obraził się na cały świat. W rezultacie nie przyszedł na piknik. Szkoda - bo prawdę mówiąc chętnie przedstawiłabym się koleżance ;) A gdyby nawet przyszedł sam, to przecież moglibyśmy bawić się wspólnie, jak za starych dobrych czasów.

Zachował się jak gówniarz, z resztą kolejny raz. I tak naprawdę sam sobie zrobił kuku, bo jeżeli myślał, że nasi wspólni znajomi zrezygnują ze znajomości ze mną tylko dlatego, że książę ma focha, to był w błędzie. A to, że obraził się na cały świat, świadczy o tym, że koleś zdecydowanie ma poważny problem z samym sobą.

Cóż, nie taki diabeł straszny... Czuję, że wszystko idzie w dobrym kierunku :D

PS. Wczoraj wieczorem poszłam sobie na imprezkę (pierwszy raz od nie pamiętam kiedy) - w końcu szefowi się nie odmawia ;) Bawiłam się świetnie, zrobiłam niezłe show. Wróciłam do domu nad ranem, posiniaczona, obolała, ale na maksa zadowolona. Weekend uważam za baaardzo udany! :D
Poza tym komplementy typu "wyglądasz jak milion dolarów" też zrobiły swoje... :twisted:

---------- 10:12 18.06.2009 ----------

Oto krótkie podsumowanie mojego żałosnego życia.

Teraz już wiem, że to ja mam problem, jestem żałosna i do niczego się nie nadaję.
- Mój pierwszy poważny związek, 5 letni, zakończył się, bo on nie chciał ślubu (plus zdrada), a po roku był już żonaty z inną i jest szczęśliwy do dzisiaj.
- Kolejny, 1,5-roczny związek zakończył się z powodu złego traktowania (i zdrady), po pół rok on się oświadczył innej, jest szczęśliwy, bardzo się zmienił (na plus).
- Ostatni, ponad roczny - dobrze wiecie, jak się zakończył. I co się okazuje? Są już po zaręczynach, mają ustaloną datę ślubu, chcą dziecko, planują wspólną przyszłość. On bardzo się zmienił, zaczął oszczędzać, dbać o porządek, stał się bardziej odpowiedzialny. I wszystko dla niej.

Mam dość. Wciąż to samo. Co ja robię nie tak? Dlaczego nikt nie chce mnie pokochać? Czy jestem aż tak zła, że każdy facet, który odchodzi ode mnie wiąże się z inną, bo ma jak u Pana Boga za piecem? Dlaczego nikt nie traktuje mnie poważnie?
I jak ja mam dojść do siebie, jak zawsze wszystko szlag trafi?!

Mam dość! Po prostu mam dość!
:cry: :cry: :cry:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez wuweiki » 18 cze 2009, o 10:23

hmmm.... Matylda nie pogniewaj się, ale z własnego doświadczenia wiem, że rzeczywiście warto przyjrzeć się sobie....dlaczego akurat trafiałaś na takich, a nie innych facetów, że "każdy facet, który odchodzi ode mnie wiąże się z inną, bo ma jak u Pana Boga za piecem? Dlaczego nikt nie traktuje mnie poważnie?"
nie przez katowanie siebie i niedobre traktowanie 'jaka to ja zła jestem', ale po to, aby zrozumieć, a jeśli trzeba - zmienić to, co sprzyja chaosowi :kwiatek2: ..
wiem z własnej półki, że to co się mi w życiu powtarzało - w kółko i w kółko podobne historie, bolesne i niszczące mnie... wynikało nie z tego, że świat i los, ale ze mnie... z moich nie poukładanych spraw we mnie..
wuweiki
 

Postprzez matylda » 18 cze 2009, o 10:33

Tylko ja nie wiem, od czego zacząć, co zmienić. Staram się, próbuję zrozumieć, idę na kompromis. I cokolwiek bym nie zrobiła mam wrażenie, że jestem "fajną niunią z którą mile spędza się czas, ale nie na tyle interesującą, żeby myśleć o poważnym związku ze mną".
Czuję się beznadziejnie. I wcale się nie gniewam Xie, bo nie mam powodu. To ja mam problem i dobrze o tym wiem. Tylko nie wiem, jaki...
:zalamka:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez Abssinth » 18 cze 2009, o 10:52

heja Matylda..

jak to moja babcia zwykle zaczyna: co Ci powiem, to Ci powiem, ale Ci powiem... :P

pytasz, co jest takiego w Tobie...
hmm
na pewno jest cos, co przydaloby sie zmienic - jesli chccesz zmienic reszte swojego zwiazkowego zycia.

na pewno nie jest to zaden typ beznadziejnosci...moze po prostu nieprzystosowania do swiata :) ale to sie da zmienic.

piszesz, ze byc moze jestes 'fajna niunia, ale nie do powaznego zwiazku'...
hm
no dobra.
zastanow sie jeszcze raz - czy naprawde bys chciala byc w zwiazku z kims, kto zdradza, nie szanuje, jest nieodpowiedzialnym brudasem?

mowisz, ze oni sie wszyscy po Tobie pozmieniali na lepsze, maja szcesliwe rodziny i och ach.

a skad wiesz, tak dokladnie?
mieszkasz u nich?
bo wiesz, mowic to kazdy moze.
z dzieckiem na spacer wyjsc zeby sie pokazac w niedziele kazdy moze.
kobitce na palec obraczke zalozyc - kazdy moze, jesli zobaczy, ze na tyle glupia, ze nie zauwazy zdrad...
itd itd

poczytaj, co napisalam undset w jej watku (jestem len i mi sie nie chce przepisywac..wybaczysz?), na temat mojego bylego i jego nastepnego zwiazku...
na zewnatrz wyglada wspaniale...tylko dlaczego kobieta probuje sie zabic? i potem placze sie w zeznaniach, ze jednak nie, bo on jest taki kochany, tylko ona taka glupia i z niczego sie chciala pochlastac...

matylda - jestes wartosciowa, madra kobieta.
i jest gdzies wartosciowy, madry mezczyzna, ktorego nie bedziesz musiala zmieniac, przy ktorym Ty sie nie bedziesz musiala zmieniac...

(tak naprawde nie tylko jeden taki jest, ale pewnie jak juz znajdziesz tego pierwszego to sie zakochasz po uszy i nie bedziesz sie wiecej rozgladac :) )

trzymaj sie cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez matylda » 18 cze 2009, o 12:07

Abssinth napisał(a):na pewno jest cos, co przydaloby sie zmienic - jesli chccesz zmienic reszte swojego zwiazkowego zycia.


Na pewno jest, ale jak to znaleźć? Kurde, tyle czytam, analizuję i chyba jestem tępa i głupia, bo nic z tego nie wynika. Powiem szczerze, że przeraża mnie ta powtarzalność schematów.

A jeżeli chodzi o moich ex, to oni naprawdę się zmienili. Tych dwóch pierwszych na pewno, bo to dość długo trwa, a w ostatnim też widać zmiany (czas pokaże czy na chwilę czy na zawsze).

I chyba nawet nie chodzi o niego. Nie wiem jak to napisać. Po prostu czuję się bezwartościowa, bo nikt (mężczyzna) nie chce nic dla mnie zrobić, co najwyżej wykorzystać. Nagle pojawia się inna kobieta i facet zmienia się o 180 stopni, robi rzeczy o których wcześniej nie myślał, których się wyrzekał.
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez woman » 18 cze 2009, o 13:27

Matyldo, znam Cię tylko/aż z tego co piszesz na forum, więc pozwól że skreślę kilka zdań.

Po pierwsze primo jesteś niezwykle inteligentną kobietą, i piszę to bez fałszywego cukrowania :)

Po drugie primo, jak wynika "spomiędzywierszy" :wink: jesteś atrakcyjną kobietą 8)

Po trzecie primo jesteś spełnioną zawodowo kobietą.

Hmmm, gdzie więc tkwi problem.

Po mojemu to:

- albo przestraszasz mężczyzn, którzy zaczynaja mieć kompleksy przy Tobie, (druga sprawa dlaczego przyciągasz akurat takich?)

- albo zbyt wiele dajesz od siebie, mało chcąc w zamian... żaden facet nie doceni takiej postawy, daję głowę za to.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Abssinth » 18 cze 2009, o 14:38

o wlasnie tak, woman!

i polecam 'dlaczego mezczyzni kochaja zolzy' do przeczytania...nie pamietam autora, ale powinno byc do wyguglania :)

meow,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez matylda » 18 cze 2009, o 15:34

woman napisał(a):- albo przestraszasz mężczyzn, którzy zaczynaja mieć kompleksy przy Tobie, (druga sprawa dlaczego przyciągasz akurat takich?)

- albo zbyt wiele dajesz od siebie, mało chcąc w zamian... żaden facet nie doceni takiej postawy, daję głowę za to.


Ad. 1.
Kiedyś ex (całkiem inteligentny) powiedział mi "przy Tobie czuję się jak debil".
Raz też usłyszałam (tekst o mnie wypowiedziany do kolegi): "ona mnie zawstydza, wie więcej ode mnie".

I jeszcze kilka tekstów na mój temat:
- zawsze wiesz co powiedzieć
- potrafisz znaleźć się w każdej sytuacji
- trudno Cię czymś zagiąć i zaskoczyć
- masz odpowiedź na wszystko
- uwielbiam Twoje riposty, zawsze trafne i na miejscu...

Nie wiem dlaczego tak się dzieje, bo wcale nie uważam się za kogoś wybitnie inteligentnego. Wręcz przeciwnie - mam straszne kompleksy. Jestem DDD i DDA i całe życie musiałam coś komuś udowadniać. I nadal tak jest. Być może właśnie dlatego nie czuję się "wystarczająco dobra i muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem..."

Dlaczego przyciągam takich mężczyzn? Może dlatego, że uważam, że nie zasługuję na lepszych i mądrzejszych, że jestem dla nich za głupia... A może bezpieczniej czuję się z kimś mniej inteligentnym, bo wtedy mogę zabłysnąć i choć na chwilę pozbyć się swoich kompleksów... Nie mam pojęcia!

Ad. 2.
Możliwe, że drugie wynika z pierwszego. Moje kompleksy (jestem za głupia, za brzydka, etc.) sprawiają, że pozwalam sobie wejść na głowę, bo w końcu nie zasługuję na coś lepszego, nie jestem wystarczająco dobra...


Moje nastawienie i tak bardzo się zmieniło w porównaniu z tym, co było kiedyś. Trzy lata temu byłam z kimś, kto mnie uderzył (bo przecież to była moja wina...). Teraz nie wyobrażam sobie takiej sytuacji.

Jestem rozjechana emocjonalnie i to bardzo - dlatego wyciągam rękę po pomoc.

Parę minut temu wróciłam z poradni. Niestety, wciąż nie mogę rozpocząć terapii. Mój lekarz twierdzi, że terapię mogę rozpocząć, kiedy będę w dobrej formie. Póki co jestem zbyt rozemocjonowana. Zwiększył mi dawkę leków, kolejna wizyta za miesiąc.

:cry:

"Dlaczego mężczyźni kochają zołzy"czytałam i to nie raz. Często zaglądam do tej książki i przypominam sobie zasady atrakcyjności, ale chyba niewiele z tego wynika... Nie wiem, czy coś albo ktoś będzie potrafił do mnie trafić...
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez blue_g1 » 26 cze 2009, o 20:28

Jesteśmy bardzo podobne Matyldo.
Z tym, że ja nie jestem ani DDD ani DDA, ale właśnie jestem jakaś taka potwornie zakompleksiona.
Moja przyjaciółka zawsze mi mówi, że nie wie skąd u mnie poczucie własnej wartości na poziomie piwnicy :(

Mimo tego co osiągnęłam i "reszty" wciąz uważam, że jestem za głupia, za biedna, za brzydka, za gruba itd. i też przyciągam dziwnych mężczyzn.

Zresztą ja nigdy w życiu sama nie wykazałam inicjatywy do faceta - to zawsze oni mnie sobie wybierali i rozkochiwali w sobie.

Też mam tak, że każda kolejna po mnie to już jest żona i jest dziecko, a jak ci faceci są ze mną to nie śpieszno im do ślubu i do dziecka :(
Ja też nie wiem co robię nie tak. Staram się, pracuję nad sobą (w tym związku wykonałam ogromną pracę nad moim charaktere) i co? i d*** - oni odchodzą.
Teraz mój partner też już chyba ma nową kobietę, bo jak pisałam w moim wątku wraca do domu koło północy. Jest wyraźnie szczęsliwy, a ja - zostałam sama jak zawsze.
Życie jest puste, bo wypełnione pracą, zakupami, jakimiś tam znajomościami, ale tego co najważniejsze - nie ma z kim dzielić :(
Tak dobrze Cię rozumiem, a jednocześnie zupełnie nie potrafię Ci pomóc, bo i dla siebie pomocy nie widzę :(
blue_g1
 
Posty: 36
Dołączył(a): 27 maja 2009, o 20:14

Postprzez dobranocka » 27 cze 2009, o 09:37

Witajcie
Też się zastanawiam co z sobą "zrobić". Powielam własne schematy i nie znajduję odpowiedzi a raczej ta, którą mi przyjaciele podsuwają jakoś do mnie nie dociera. Podobno problem jest w tym, że

- za dużo daję z siebie, za mało wymagam.

Oczywiście ma to jakieś swoje podłoże, więc może czas zacząć w sobie je zmieniać (o ile można). Także jestem DDD. Jedni mówią, że ma to wpływ inni że nie - sama nie potrafię ocenić.

Zawsze uważałam, że w relacjach należy przede wszystkim wymagać od siebie. I że jeżeli ja będę dawała z siebie wiele to ten drugi odwzajemni się tym samym. I oboje będziemy szczęśliwi. Niestety to jest idealna relacja - a takie jednak rzadko w przyrodzie występują. Chyba dlatego, że rzadko kiedy równocześnie dwie osoby są na tym samym etapie życia i znajomości.

Poza tym nie potrafię bawić się w damsko-męskie gry. W kotka i myszkę, przyciąganie - odpychanie, działam spontanicznie a tym samym gdy mi na zależy na mężczyźnie pewnie widać to po mnie. Nawet nie, że nie zostawiam mu pola do działania, ja tego nie wymagam - aby to jego inicjatywa była, aby to on zdobywał. Choć w głębi duszy marzę o tym. Nie wymagam - bo boję się s kolei porażki, rozczarowania ale i tak potem rozczarowuję się defacto jego "nie robieniem niczego". Błędne koło.

Im bardziej się staram tym bardziej nie wychodzi. I też mężczyźni z moich poprzednich związków znaleźli sobie dziewczyny i poukładali życie, nie wiem czy są szczęśliwi ale sam fakt - że ze mną nie chcieli swojego życia układać.
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez matylda » 27 cze 2009, o 20:21

blue_g1 napisał(a):ale właśnie jestem jakaś taka potwornie zakompleksiona.
Moja przyjaciółka zawsze mi mówi, że nie wie skąd u mnie poczucie własnej wartości na poziomie piwnicy :(

Mimo tego co osiągnęłam i "reszty" wciąz uważam, że jestem za głupia, za biedna, za brzydka, za gruba itd. i też przyciągam dziwnych mężczyzn.


Wygląda na to, że trzeba zmienić sposób myślenia, uwierzyć w siebie, pokochać i zaakceptować w całości. Warto spróbować afirmacji, dużo czytać, rozwiesić w domu kartki z hasłami afirmacyjnymi tak, by na każdym kroku przypominać sobie, że: "jestem zajebista, jestem warta prawdziwej miłości, nie pozwolę by ktoś traktował mnie źle...".

I co ważne, kiedy będziesz przekonana, że jesteś super, a ktoś Ci powie, że jesteś ble - to najzwyczajniej w świecie będziesz miała to głęboko w dupie. Jakiś czas temu przestałam się przejmować tym, co mówią inni. Niech sobie gadają, jak lubią. I nieważne, co mówią - ważne, że jest głośno ;)

Skoro tyle osiągnęłaś, to nie może być przypadek. Pracowałaś na to ciężko i tak samo musisz pracować nad sobą, żeby zmienić sposób myślenia! I nie stanie się to hop siup - praca nad sobą wymaga czasu. Ale wierzę, że warto.
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez blue_g1 » 27 cze 2009, o 20:35

Matylda - a ja Ty sobie poradziłaś?
Wiem, że pisałaś o specjalistach, ale może da się to samemu jakoś zrobić?

Ja wiem z czego wynika moja niskie poczucie wartości. U mnie w domu jak ktoś powiedział coś dobrze o sobie to zaraz był pyszny, próżny, pusty... tak zawsze wmawiał mi ojciec.
Cokolwiek robiłam nigdy nie był zadowolony.
Jak czymś się pochwaliłam - to zaraz dostawałam w łeb, że nie jestem skromna itd. Tak mi to zapadło do głowy, że teraz czuję się właśnie takado dupy, bo gdybym przypadkiem poczuła się lepiej to oznaczałby, że jestem próżna, głupia itd.

Nie potrafię sobie z tym poradzić i niestety nienawidzę mojego ojca. Wiem, że to strasze co piszę, ale on wzbudził we mnie tyle złych odczuć co do mojej osoby, że nie potrafię z nim teraz normalnie rozmawiać - wciąż na niego warczę :(
blue_g1
 
Posty: 36
Dołączył(a): 27 maja 2009, o 20:14

Postprzez matylda » 27 cze 2009, o 20:37

dobranocka napisał(a):Witajcie
Też się zastanawiam co z sobą "zrobić". Powielam własne schematy i nie znajduję odpowiedzi a raczej ta, którą mi przyjaciele podsuwają jakoś do mnie nie dociera. Podobno problem jest w tym, że

- za dużo daję z siebie, za mało wymagam.


No właśnie, kobiety kochające za bardzo za dużo dają z siebie, a za mało wymagają i później mają efekty swojego zachowania.
Człowiek jest tak skonstruowany, że bardzo szybko przyzwyczaja się do dobrego, do wygody. I jest też tak, że to co jest na wyciągnięcie ręki szybko się nudzi.

Wydaje mi się, że nie trzeba grać w kotka i myszkę. Wystarczy po prostu wymagać nie tylko od siebie, ale i od partnera; nie pozwalać sobie za złe traktowanie, przede wszystkim kochać i szanować siebie. I nie poświęcać się w całości partnerowi, mieć również własne życie, nie uszczęśliwiać kogoś na siłę.

Bojąc się zaangażowania broniłam się przed tym związkiem rękami i nogami. Trwało to kilka miesięcy. Sama wychodziłam do klubu, na piwo, nie zawsze miałam czas dla niego, miałam własne życie. I co on na to? Latał za mną, wydzwaniał i przepraszam za określenie, ale jadł mi z ręki. Wolał spędzić wieczór ze mną niż z kolegami. Kiedy poczułam, że to jest to i pokazałam, że mi zależy, jemu zaczęło zależeć coraz mniej... Cóż, miał mnie na wyciągniecie ręki i robił ze mną co chciał...

Teraz wiem (mam nadzieję), co zrobić, żeby następnym razem było inaczej. Od kilku miesięcy jestem sama i pierwszy raz w życiu umiem żyć sama ze sobą, nie przeszkadza mi moje towarzystwo, potrafię sobie znaleźć zajęcie dla siebie, zająć się sobą i przede wszystkim cieszyć się życiem. Nie szukam faceta, nie jestem jeszcze na to gotowa. Wierzę, że sam się pojawi, kiedy będzie na to czas. A jak nie, to mówi się trudno. Jestem sensem życia sama dla siebie - nie potrzebuję mężczyzny jak powietrza.

Trzymajmy się ciepło :)
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 113 gości