przez endrju » 22 cze 2009, o 23:55
---------- 22:29 26.05.2009 ----------
Cześć.
Dzięki, że pytasz.
Jak się czuję? Mam huśtawkę nastrojów, raz dobry humor (nie jest to euforia, ale jakieś takie przejasnienie), raz łzy w oczach, często gęsto zwykła rezygnacja, ot, takie patrzenie w sufit przez jakieś pół godziny.
Byłem ostatnio u babci. Nie wiem dlaczego, ale rzadko ją odwiedzam, choć mieszkam jakieś 10 minut spacerkiem od niej. Pogadaliśmy sobie, tak o wszystkim i o niczym i ona wyczuła. Nie wiem ile wie z opowieści mamy, ale wyczuła, że nie wszystko jest jak trzeba. Nie chcę jej obarczać moimi problemami, więc zapewniałem, że wszystko ok, w porządku, że nic się nie dzieje. Śmiesznie to musiało wygladać jak człowiek z mokrymi oczami kryjący się po oknach, odwracający się plecami mówi "ależ naprawdę nic się nie dzieje, wszystko jest jak najbardziej w porządku". Nie wiem kogo próbuję oszukać.
Co do rodzinnej - to już nie pierwszy raz jak nie bardzo spodobało mi się jej zachowanie (jakoś specjalnie wymagający nie jestem, ale jak zachodzę z zapaleniem ucha i jestem traktowany jak ktoś kto chce wyłudzić zwolnienie z zajęć, chociaż nawet mi w to ucho nie zajrzała to coś jest nie tak) więc chyba najwyższa pora skorzystać ze swojego prawa i zmienić lekarza. Pare lat temu też miałem opizod dołka, wtedy rodzinny przepisał mi tranxene. Czyli da się, trzeba tylko trafić na odpowiedniego człowieka.
---------- 23:55 22.06.2009 ----------
Cześć, wpadłem pomarudzić.
Sesja już za mną, dwa egzaminy zdane, trzeci, taki z trzyletniego przedmiotu, nie. Nic dziwnego, skoro się nie uczyłem do niego (choć jak bez nauki zdobyłem 62 punkty na 120 to chyba nienajgorzej). Jakiegoś wielkiego rozczarowania z tego powodu nie przeżyłem, bo nie ma co liczyć na zaliczenie przedmiotu jak się prawie nie dotknęło książki. Próbowałem raz czy dwa przysiąść, ale chwilę coś poczytałem, litery zaczynały mi się mieszać, myślałem o czymś zupełnie innym. I tak co wieczór zapijając niemoc twórczą dobrnąłem do wakacji. Mam za sobą dołek, kiedy miałem różne myśli, pomysły i wizje na przyszłość. Teraz czuję się prawie sielsko, bo jutro muszę koczyć na chwilę na uczelnię, pare spraw pozałatwiać (znów kontakty z ludźmi - to jest to czego tygryski nie lubią najbardziej) i bedę miał wszystko w głębokim poważaniu. No, zostają jeszcze praktyki, ale te może jakoś w biegu odrobię, choć bardzo mi się nie chce.
Co mnie niepokoi - coraz bardziej izoluję się od kolegów/koleżanek. To już nie chodzi o to, że nie wypiję z nimi nawet piwa, tylko chleję sam wieczorami. Przestałem oddzwaniać jak przegapię jakiś telefon, wolę napisać SMSa. Omijam jakieś imprezy (tu akurat wychodzę z założenia, że wolę się napić w domu i rano koło 8 być sprawnym niż szlajać się po mieście do rana i zdychać przez cały następny dzień). I działa to w drugą stronę - nawet nie wiedziałem, że były jakieś wspólne nauki przed egzaminem. Okazuje się, że wcale wielkiej straty po mnie nie odczuwają. W sumie to dobrze, bo nie ma kogo żałować. Nic tam, są wakacje i tu wszystko się rozegra. Albo wezmę się za siebie i pociągnę to dalej, albo rzucę to w cholerę i trzeba będzie szukać nowej drogi - oby bardziej trafionej.
A tak w ogóle to to forum jest jedynym miejscem, gdzie mogę w miarę swobodnie (bo wszystkiego też nie piszę) się wygadać. Dzięki i Wasze zdrowie.