---------- 16:31 27.05.2009 ----------
Baj napisał(a):Ciekawa jestem jego relacji z mamą
Z mamą podobno ma bardzo dobry kontakt, zawsze martwił się o nią, często do niej jeździł (chociaż teraz nie jestem pewna, czy to nie było pod publikę i czy nie było tak, że mówił mi, że jedzie do domu, a był gdzieś indziej. Wiem, że raz na pewno mnie okłamał w tym temacie i to było jeszcze w tym roku. Powiedział, że jedzie do domu, a tam na pewno nie był...).
Dużo gorzej jest z ojcem. Na ojca zawsze narzekał. Nie potrafił zrozumieć, jak tata może ranić mamę, znikać na całe dni, podejrzewał go o zdradę. Ale to wszystko "podobno" - bo skoro wiem to od niego, to pewna być nie mogę.
I jeszcze jedno - wydaje mi się, że u mamy miał dobrze i pewnie wszystko za niego robiła. Jeżeli chodzi o podstawowe tematy - porażka. Zero zamiłowania do porządku; chodziłam i zbierałam po mieszkaniu porozrzucane skarpety i inne części garderoby; kubki i talerze znajdowałam na regałach i parapetach; całymi dniami prosiłam się o wyrzucenie śmieci... poza tym po dwóch miesiącach i niezłej awanturze łaskawie zapytał, gdzie mam odkurzacz... To był cały jego wkład w wykonywanie obowiązków domowych.
Acha, czasami zrobił mi herbatę...
---------- 20:21 07.06.2009 ----------
Nigdy nie chciałam z nikim konkurować, nie jestem też zwolenniczką palenia mostów. I mimo wszystko, potrafiłabym normalnie rozmawiać z moim byłym, bez żadnych pretensji czy złośliwości. Jego wybór (na tę chwilę) jest jednak inny - zachowuje się, jakbym mu wyrządziła wielką krzywdę, jakbym była jego największym wrogiem, wyzywa mnie od najgorszych (a ja po prostu wysyłając sms pokazałam tylko, że na więcej sobie nie pozwolę).
Do czego zmierzam? Ano do tego, że koleś sam sobie zrobił problem. Wczoraj mieliśmy imprezę firmową (coś a'la piknik). Bałam się tego dnia, bo on pochwalił się kolegom, że przyjdzie ze swoją nową starą dziewczyną. Na początku nie chciałam pójść, ale później stwierdziłam, że nie będę rezygnować z przyjemności przez jakiegoś kłamcę. Umówiłam się więc ze znajomymi (z resztą naszymi wspólnymi), zrobiłam się na bóstwo i pojechałam. A on? Zadzwonił do swojego najlepszego kolegi, żeby się z nim umówić. Kolega powiedział, że jest już umówiony... ze mną! No to książę strzelił focha i obraził się na cały świat. W rezultacie nie przyszedł na piknik. Szkoda - bo prawdę mówiąc chętnie przedstawiłabym się koleżance
A gdyby nawet przyszedł sam, to przecież moglibyśmy bawić się wspólnie, jak za starych dobrych czasów.
Zachował się jak gówniarz, z resztą kolejny raz. I tak naprawdę sam sobie zrobił kuku, bo jeżeli myślał, że nasi wspólni znajomi zrezygnują ze znajomości ze mną tylko dlatego, że książę ma focha, to był w błędzie. A to, że obraził się na cały świat, świadczy o tym, że koleś zdecydowanie ma poważny problem z samym sobą.
Cóż, nie taki diabeł straszny... Czuję, że wszystko idzie w dobrym kierunku
PS. Wczoraj wieczorem poszłam sobie na imprezkę (pierwszy raz od nie pamiętam kiedy) - w końcu szefowi się nie odmawia
Bawiłam się świetnie, zrobiłam niezłe show. Wróciłam do domu nad ranem, posiniaczona, obolała, ale na maksa zadowolona. Weekend uważam za baaardzo udany!
Poza tym komplementy typu "wyglądasz jak milion dolarów" też zrobiły swoje...
---------- 10:12 18.06.2009 ----------
Oto krótkie podsumowanie mojego żałosnego życia.
Teraz już wiem, że to ja mam problem, jestem żałosna i do niczego się nie nadaję.
- Mój pierwszy poważny związek, 5 letni, zakończył się, bo on nie chciał ślubu (plus zdrada), a po roku był już żonaty z inną i jest szczęśliwy do dzisiaj.
- Kolejny, 1,5-roczny związek zakończył się z powodu złego traktowania (i zdrady), po pół rok on się oświadczył innej, jest szczęśliwy, bardzo się zmienił (na plus).
- Ostatni, ponad roczny - dobrze wiecie, jak się zakończył. I co się okazuje? Są już po zaręczynach, mają ustaloną datę ślubu, chcą dziecko, planują wspólną przyszłość. On bardzo się zmienił, zaczął oszczędzać, dbać o porządek, stał się bardziej odpowiedzialny. I wszystko dla niej.
Mam dość. Wciąż to samo. Co ja robię nie tak? Dlaczego nikt nie chce mnie pokochać? Czy jestem aż tak zła, że każdy facet, który odchodzi ode mnie wiąże się z inną, bo ma jak u Pana Boga za piecem? Dlaczego nikt nie traktuje mnie poważnie?
I jak ja mam dojść do siebie, jak zawsze wszystko szlag trafi?!
Mam dość! Po prostu mam dość!