no to jest jakis paradoks i własnie nie umiem sobie z tym poradzic. i to boli. bo chce tego zaangazowania, a robie calkowicie na odwrót. myśle jedno. robie drugie-jakby na przekor sobie. to jest moj problem, z ktorym nie umiem sobie poradzic. jak zatrzymac to blędne kolo?
wczoraj po raz n-ty powielilam schemat. ten sam sms, ta sama sytuacja-tylko inny czlowiek. ale reakcja identyczna. jakby deja vu. przerazilo mnie to. jak to zatrzymac? jak przerwać to samospelniajace sie proroctwo.
odsuwam go a tak naprawde chce stworzyc zdrowy, bliski związek.
do rzeczy:
wczoraj wkurzylam sie, bo tesknilam, nie widzielismy sie od soboty. malo gadalismy przez tel. napisalam wieczorem poznym sms-"o co kaman?"
odezwal sie na gg. chwile pogadalismy-ale ja jakis niedosyt czulam. kiedy napisal ze spada, bo musi sie uczyc na jutrzejszy egzamin, peklo.
napisalam mu sms: "Panu już podziękujemy. spierniczylo sie. nie podoba mi sie. zegnam. bez odbioru''
dzwonil raz. nie odebralam. zadzwonil drugi raz. nie odebralam. ucichlo. myslalam ze przyjal do wiadomosci i koniec. 40 min potem a byla 1 w nocy-dostaje smsa-"wyjdz przed blok, bo nie pamietam nr mieszkania". przyjechal, a mial spory kawalek.
wyszlam. wygladal jakby ducha zobaczyl. trwalam uparcie przy swoim. byl w szoku. nie spodziewal sie.pojechal.potem wiadomosci na gg ze mimo wszystko zadzwoni za pare dni jak ulozy sobie wszystko w glowie.
rano dzisiaj napisalm mu maila zeby nie rozkminial, bo nszkoda jego czasu-sms wyslala, bo nadinterpretowalam jego zachowanie w zlą strone.
umowilam sie z nim na kawe. przegadalismy 3 h. bylo super.
powiedzialam, ze wracam robic projekt, ale u ex i tak bym nie nocowala, bo mam gdzie. ze chcialam mu zrobic na zlosc.
odsunelismy sie od siebie. nie wyobrazam sobie kiedy to sie i czy wogle posunie do przodu-ze względu na moje odpychające (wbrew sobie) zachowanie. czemu ja gram? czemu udaje? czemu robie cos wbrew temu czego naprawde chce? boje sie?
dlatego męcvzy mnie ten związek. dlatego "zrywam"
tak samo wyglądaly początki moich poprzednich chorych związków.
identycznie bym powiedziala.
poprzedni facet potrafil 3h na mrozie stac pod akademikiem, z powodu takiego smsa.
przeraza mnie to. jakies fatum.
wiem. zdaje sobie sprwe ze zle robie. naprawde chcialabym inaczej. ale to samo sie dzieje. jakby mnie nikt o zdanie nie pytał.
dzięki Klemens. wiem, ze facet tez ma uczucia. czasem staram sie postawic w jego sytuacji. wiem ze to tez czlowiek (wbrew pozorom
). wiem ze ma podobne potzreby. ale jakos nie umiemy sie 'dokomunikować' :[