dziwne relacje z Tatą

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

dziwne relacje z Tatą

Postprzez lili » 25 cze 2009, o 23:10

Dzis wieczorem czuje sie nerwowo

w pokoju obok spi Tata, odwiedzil mnie w interesach i boje sie. Nasluchuje.

Przyszedl chyba po jakims piwie a nawet kilku i mam nerwowke. Czy poczuje sie zle i bedzie chcial isc do lazienki? Czy nie przewroci sie po drodze? Czy nie zacznie kaszlec podczas snu i nie dostanie kolejnego zawału? Zapomniał dzisiaj zjeść leki. Jak podejde i powiem czy sie dobrze czuje to nakrzyczy na mnie jak zwykle ze znowu mu coś inputuje.

Nawet się z nim nie przywitałam buziakiem bo ja bałam się że wyczuję alkohol a on nie chciał mi dać buzi bo kryje się z tym, że pali.
Ostatnim razem kiedy spał u mnie przyszedł zupełnie pijany.
On rzadko pije ale zawsze się go wtedy boję. Boję się własnego Taty.
Nie wiem co powinnam robić? Czy pilnować go żeby spokojnie zasnął i ewentualnie pomóc jeśli się źle poczuje?
Co za dziwna relacja. Dwa nastroszone ptaki które jakby się na siebie boczą, śmieszne a zarazem straszne.

li :(
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Księżycowa » 26 cze 2009, o 11:08

Lili ja też często boję się swojego ojca. Rozumiem Cię więc doskonale, mój też pije, też nie wiem jaki będzie jego nastrój.

Musisz być silna. Napisałam, bo jakoś czuję się ,,związana" z tematem. Czasem myślę sobie, że to niem sprawiedliwe, że inne dzieci mają kochających ojców, którzy ich chronią i one mogą na nich polegać, bo wiedzą, że się nie zawiodą, że rodzic się nie odwróci. Mój pomaga mi zwykle jak go o to nie proszę, jak wszystko sobie poukładam. Ostatnio jak kupowałam komputer, który chciałam wziąć na raty, to dał mi prawie całą kwotę, żebym nie płaciła odsetek. Jak dawał mi pieniądze nie był trzeźwy, to też ich nie chciałam, powiedziałam, że nie będę w stanie ich oddać w takiej ilości jaką on potrzebuje. Powiedział, że oddam jak będę miała. Na szczęście połowa pieniędzy, więcej właściwie niż pół, jest już zwrócona.

Są momenty, w których czuję, że on jest, ale wtedy, gdy ja zrozumiem, że nie mogę na niego liczyć, kiedy już nie gonię za jego uwagą i rozmową z nim. On przychodzi i pomaga, gdy ja go potrzebuję, lub potrzebowałam kiedykolwiek musiałam i muszę go gonić... i nigdy nie mogę złapać :cry: .

Tęsknię za jego obecnością w moim życiu, potzrebowałam go nie raz, kiedy on pił... Nauczyłam się tego, że jego już nigdy nie będzie, bo nie chce się leczyć, nie chce się przyznać, że ma problem z piciem a ja chyba nie potrafiłabym okazać uczuć, za długo żyjemy w taki sposób.

Przepraszam Cię Lili, że tak się rozpisałam na Twoim wątku, ale rozkleiłam się.

Jak ta sytuacja wygląda u Ciebie? Czay ojciec oije codziennie? Może porozmawiaj z nim jak nie jest pod wpływem, może coś zyskasz, namówisz go na leczenie... Nie masz z nim kompletnie, żadnego kontaktu?
Księżycowa
 

Postprzez Abssinth » 26 cze 2009, o 11:25

wspominasz gdzie indziej Lili, ze masz problem z odpowiedzialnoscia za rodicow, i ze przez to wiele w Twoim zyciu sie popsulo...

poczytaj cos na te tematy, 'toksyczni rodzice' chyba Alice Miller, jest podstawowa lektura...

nie jestes odpowiedzialna za wybory Twoich rodzicow.
nie jestes odpowiedzialna za ich zycie.
jestes odpowiedzialna za siebie....oddajesz swoje zycie w rece kogos innego...po co?

pepowine odciac czas! :)
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Księżycowa » 26 cze 2009, o 11:31

:oklaski: Abssinith. Przyznam, że mnie też lepiej się żyje odkąd emocjonalnie się odseparowałam, ale z drugiej strony to zawsze jest rodzic i ta myśl chyba nas powstrzymuje od konkretnirjszych działań, odsunięcia się od nich....
Księżycowa
 

Postprzez lili » 26 cze 2009, o 17:47

nie zrozumialyscie mnie

ja odcielam pepowine, przynajmniej czesciowo, na tyle na ile juz umiem
mieszkamy osobno, ja mam swoje zycie aczkolwiek czesto dzwonie do rodzicow
i nie
moj Tato nie pije czesto, jak napisalam, pije rzadko
ale to o co mi chodzilo to to, ze nadal chociaz jestem juz "duża" to sie boję.
Mało tego
dzisiaj rano przy sniadaniu obiecałam sobie, że zrobie mu zjebkę za to, że znowu przesadził, nie że mi sam alkomat przeszkadza, ale przede wszystkim dlatego, że ma już swoje lata i mu nie wolnio inaczej sie przekręci.
No i wiadomo ze zadna przyjemnosc patrzec na wlasnego ojca w tak oplakanym stanie.
No i przede wszystkim boje sie ze nie bede umiala z nim wlasciwie postepowac! Ze nie bede miala sily zeby mu pomoc polozyc sie do lozka albo ewentualnie jesli cos z sercem bedzie nie tak.
I co?
Zeszłam rano i bałam się że jak go opieprze (kulturalnie w sensie) to mi powie jak zwykle "Ty gówniaro nie masz nic do gadania" chociaż ta gówniara ma już prawie 3 dychy na karku.
W efekcie zmilczałam temat.

Chodzi mi chyba o to, że pewne relacje z Rodzicami nie zmieniają się nic a nic nawet z wiekiem. Jesli balismy się swoich Rodzicow jako dzieci to będziemy się ich bać jako dorośli. Jeśli balismy się im zwrócic uwagę jako młodzi (wszak Rodzic to świętość! Amen i basta!) to nawet jak na starość będą pleść głupoty to też nie będziemy potrafili sie postawić w pozycji tych, którzy teraz wiedzą lepiej od nich.

Smutne to.

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Abssinth » 26 cze 2009, o 18:38

ale wlasnie o to mi chodzilo...zeby odciac...zeby byc samodzielnym , a nie po prostu troche wiekszym rozmiarowo, ale wciaz tym samym dzieckiem...

doroslosc polega miedzy innymi na tym, ze przestajemy sie bac tego, czego kiedys sie balismy...Baby Jagi, ciemnego pokoju...rodzicow tez ;) ze przestajemy ich widziec tak, jak widdzielismy ich kiedys, ale widzimy ich jako - ludzi. czasem slabych, czasem po prostu nie rozumiejacych zycia....czasem nawet po prostu zlych ludzi (to sie tez zdarza...)

jak ojciec sie napije i nie dojdzie do lozka to nie jestes od tego, zeby sie nim opiekowac...jesli ktos nie umie pic, to niech nie pije....Ciebie ktos kladzie do lozka czy sama do niego docierasz po imprezie?


rozumiem tutaj - tak osobiscie - jako zdrowy, tylko lek przed tym, ze cos sie stanie z sercem...

takie moje wrazenie, ze jestes tak w to zaplatana, ze sama nie widzisz jak bardzo....(tylko moje wrazenie, ale moze przemyslisz...?)

x
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez wuweiki » 26 cze 2009, o 19:50

lili napisał(a):Chodzi mi chyba o to, że pewne relacje z Rodzicami nie zmieniają się nic a nic nawet z wiekiem. Jesli balismy się swoich Rodzicow jako dzieci to będziemy się ich bać jako dorośli. Jeśli balismy się im zwrócic uwagę jako młodzi (wszak Rodzic to świętość! Amen i basta!) to nawet jak na starość będą pleść głupoty to też nie będziemy potrafili sie postawić w pozycji tych, którzy teraz wiedzą lepiej od nich.

Smutne to.

li

może się te relacje nie zmieniają i owszem.... może nawet się potrafią bardziej zapiekać... ale my możemy to zmienić... nawet jeśli rodzice nie wykażą inicjatywy czy zrozumienia dla chęci polepszenia...to ja mogę to zmienić w sobie ...dla siebie...ale i w konsekwencji dla siebie i rodziców... nic nie pozostaje bez wpływu na innych moim zdaniem...
smutne to jest wtedy, gdy w tym pozostaniemy na zawsze... ale wcale nie musimy..
wuweiki
 

Postprzez mimbla » 27 cze 2009, o 23:12

Lili
piszesz ,że jak baliśmy sie rodziców w dzieciństwie zawsze bedziemy się bać.
Nie bałam sie w dzieciństwie taty [Umarł kiedy byłam nastolatka] ani mamy,chyba ,że czasem scierką nas trzepnęła.Nie byłam nadmiernie kontrolowane,ale i nie sprawiałam klopotów. Dopiero kiedy dorosłam i założyłam własną rodzine poczułam ....chyba strach.Każdy przejaw niezależności,własne zdanie, sprzeciw mama pietnowała.Były to wymówki typu...mieszkasz z rodzina w moim mieszkaniu,...pilnuje twoich dzieci ,kiedy pracujesz....musisz sie liczyć z moim zdaniem itd .Jeżeli robiłam cos wbrew jej woli zamykała sie demonstracyjnie w swoim pokoju,nawet wnuki wtedy były niekochane.Więc dla swietego spokoju ustepowałam.To był normalny szantaż emocjonalny.Zreszta po każdej kłótni chorowała moja psychika ,dusza i ciało.Rodzice zdaja sobie sprawę jak ważni są w życiu dzieci i wykorzystują to.
Mam to juz poza soba.Z czystym sumienie mogę powiedzieć ,że w wieku 42 lat odcięłam pępowine.
Lili, to ,że mieszkasz oddzielnie nie znaczy ,że sie odcięłaś.może fizycznie tak ,ale nie emocjonalnie,a to jest dużo trudniejsze.Czytałam kiedyś ,że toksyczni rodzice maja wpływ na dzieci nawet zza grobu,jeżeli te nie uporządkują swego życia.
Poczytaj ,,Toksycznych rodziców<<
mimbla
 
Posty: 35
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 09:04

Postprzez bunia » 4 lip 2009, o 08:43

Czesto zamieniaja sie role....dzieci(bywa,ze juz w dziecinstwie)staja sie opiekunami a wtedy maja wyostrzone poczucie odpowiedzialnosci za nich....zamiast byc odwrotnie ale nie zawsze rodzic lub rodzice z roznych powodow moga stanac na wysokosci zadania.....problem ciagnie sie jak ogon i dlatego postaraj sie zrozumiec,ze nie Ty jestes rodzicem.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez lili » 4 sie 2009, o 19:55

i znowu:(
minęło 6 tygodni? Tata jest znowu u mnie, znowu jest pijany, nienawidzę go takim, boję się, znowu dzisiaj nie zasnę, nasłuchuję czy wszystko ok czy nie, Boże, teraz dopiero zdaję sobie sprawę jak się czują dzieci alkoholików które takie nerwy mają co noc :(
najchętniej bym gdzieś uciekła i zostawiła go tu do jutra :(:(:(:(:(:(:(
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Abssinth » 4 sie 2009, o 20:11

juz wiesz, jak to wyglada...nie po raz pierwszy sie tak czujesz...


lokum jest Twoje? nie masz obowiazku Go przyjmowac...


sciskam mocno Lili i zycze sily

:serce:
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez lili » 4 sie 2009, o 20:29

na szczęście zasnął, właśnie sprawdziłam czy nie przyszło mu czasem do głowy wyjść sobie na spacer na miasto
lokum jest jego, jego i Mamy
to nie takie proste Abss, jestem ich jedynym dzieckiem, calkiem od nich zaleznym, no moze nie calkiem, ale jak to wlasnego ojca nie przyjac?
on tu przyjezdza, zeby budowac mi mieszkanie, piekne, sliczne, ale takie wedlug jego planow, mnie nie wypada powiedziec nie chce bo od Mamy uslysze ze jestem niewdzieczna, ze ojciec sie stara a ja wzgardze i on z nerwow dostanie zawału
przez to mieszkanie klocilam sie z moim eks i w efekcie sie rozstalismy
mam wrazenie ze ojciec ma nade mna pelna wladze uszczesliwiajac mnie na sile, dajac mi tyle wytwarza we mnie pewna powinnosc
z kolei kiedy nie chce przyjac slysze ze zadzieram nosa i ze ojcu bedzie przykro
ja ci daje to i tamto a ty chcesz byc niewdzieczna tak to mniej wiecej wyglada
juz jedna najwazniejsza rzecz w moim zyciu stracilam przez to mieszkanie, przez to ze cale zycie mi zaplanowal, nie chce stracic wiecej, nie chce zyc zeby spelniac dlug wdziecznosci jaki wobec niego zaciagam
a wszelkie proby odmowy koncza sie na poglaskaniu mnie po glowce i powiedzieniu "dobrze dobrze ty sobie ponarzekaj ale w efekcie i tak bedzie po mojemu"
mam dosc, nie chce, nie umiem tak wiecej :(:(:(:(:(:(:(

Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Abssinth » 4 sie 2009, o 22:35

Lilus...przeraza mnie to co piszesz....tak po prostu - przeraza....

to nie jest zdrowe...musisz uciekac od tego, bo sie do konca zycia nie wyrwiesz....


zajrzalas do Alice Miller? albo innej ksiazki nt toksycznych rodzicow?

sciskam,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 4 sie 2009, o 23:24

---------- 23:21 04.08.2009 ----------

Abssinth napisał(a):lokum jest Twoje? nie masz obowiazku Go przyjmowac...

Twój radykalizm mnie poraża, Abss. Jakby "niewłaściwe" było kochanie rodzica, niespełniającego wymogów... rodzica, partnera. Dziecka? Nie kocham, bo miałeś/aś być inny/a? Nie rozumiem Cię w takich miejscach.

Abssinth napisał(a):doroslosc polega miedzy innymi na tym, ze przestajemy sie bac tego, czego kiedys sie balismy...

No nie wiem... lęki i obawy nam towarzyszyły, towarzyszą i będą towarzyszyć. Dorosłość (a może dojrzałość? a może dojrzałość emocjonalna?) polega na tym, byśmy umieli sobie z nimi radzić. By nie paraliżowały. Ale czy ten lęk przestaje w nas istnieć? Mam wątpliwość. Myślę, że boimy się nadal... może jedynie potrafimy sobie "przetłumaczyć"? Że nie warto? Że się nie kalkuluje? Że to nie nasza broszka? Ale jeśli jesteśmy uczuciowo uwikłani... czy ta broszka tak naprawdę nie jest trochę nasza?

Lili. Moje Słonko (czyt: mąż) onego czasu, kiedy dzieci były małe - każdy weekend miał "przepity". Ty nasłuchujesz swojego tatę... ja nasłuchiwałam windy, dzwonka, trzaśnięcia drzwi wejściowych. Doskonale Cię rozumiem. I tak nasłuchiwałam - a późno było, a za chwilę poniedziałek, a za drugą chwilę trzeba wstać do pracy... nasłuchiwałam, że winda ruszyła... ale minęła nasze piętro. Jedna winda. Druga winda. Trzecia winda. AŻ KTÓREGOŚ RAZU tak mnie trzasnęło! A jasna cholera! To ja mam nie spać i się denerwować, bo ten głupek nie potrafi jakoś się zatrzymać??? Pamiętam jak dziś (a czasu minęło sporo)... poczułam taki spokój, takie uwolnienie się. Coś fantastycznego! I tego Ci bardzo mocno życzę;)


---------- 23:24 ----------

lili napisał(a):on tu przyjezdza, zeby budowac mi mieszkanie, piekne, sliczne, ale takie wedlug jego planow, mnie nie wypada powiedziec nie chce bo od Mamy uslysze ze jestem niewdzieczna, ze ojciec sie stara a ja wzgardze i on z nerwow dostanie zawału
przez to mieszkanie klocilam sie z moim eks i w efekcie sie rozstalismy


Oj, to bardzo intrygujące... sprzedałaś swoja wolność za mieszkanie, Lili? Sorki, tak to przeczytałam.

Dlaczego "przez to mieszkanie"?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez malpicho » 4 sie 2009, o 23:30

Witaj Lili
Przykro mi,ze masz taki problem z tatą,ale rodziców sobie nie wybieramy,a z 2 strony, jestesmy od nich zalezni cale zycie.To oni są naszym dziecinstwem,a te z kolei ma wpływ na pozniejsze życie.
Właśnie przeczytałam "zimno mi mamo" H.Samson i jakos tak mi przyszlo to do glowy...

Jedyną rzeczą jaką mogę Ci poradzić to byś zabezpieczyła się przed ew. zawałem taty.miej naszykowane leki, dowiedz sie jesli nie wiesz, jaka jest pierwsza pomoc, tak bys mogla spac spokojnie i kontroluj wizyty taty u lekarza.
Wierz mi,ze nie bedziesz musiala nastawiac uszu, bo to po prostu nie jest konieczne.Tez mam chorego brata i zawsze sie balam ,ze cos na snie mu sie stanie.TO normalne ,bo przeciez go kocham...tak jak Ty tate.

Jezeli on nie liczy sie z Twoim zdaniem to nie mozesz za wiele zrobic.Bo rozmowa byla z pewnoscia najlepszym rozwiazaniem, nie ma mozliwosci by brac odpowiedzialnosc za rodziców.Choc czasami bysmy chcieli...Jezeli podejmuje takie , a nie inne decyzje to musi sie liczyc z ich konsekwencjami..

Wiem,ze masz wiekszy problem z tata,bardziej zakorzeniony w przeszlosci,mam nadzieje,ze dasz sobie z nim rade.
Bede 3mac kciuki i zycze tacie zdrowia.
malpicho
 
Posty: 22
Dołączył(a): 31 lip 2009, o 18:49

Następna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości