jak naprawić ??siebie i związek(jestem ten zły)

Problemy z partnerami.

jak naprawić ??siebie i związek(jestem ten zły)

Postprzez Rast » 23 cze 2009, o 20:58

nie wiem jak zacząć bo duzo tego,hmm wstyd sie przyznac ale juz sam ani z dziewczyna nie daje rady, wiec po propozycji mojej dzieczyny postanowiłem tu napisać .zdradzałem ja, przyznałem sie do tego dopiero wtedy kiedy mnie zapytała,oczywiscie straciłem jej zaufanie mimo to ona dalej jest skora do trego zeby dac mi mozliwosc postarania sie o ten zwiazek tyle ze ten zwiazek był przykładny i taki jaki powinien byc tylko na poczatku potem cos sie ze mna stało teraz jak o tym mysle to nie moze do mnie dojsc jakim złym i podłym byłem człowiekiem i dalej zdarza mi sie byc takim.Jestem wybuchowy i potrafie krzyczec nawet kiedy ona płacze bo zamiast mnie to wzruszac i uruchamiac wspólczucie to ja sie denerwuje i choc nie zawsze tak jest to byc tak niepowinno wcale a potem kiedy moja zlos opadnie to mam wyrzuty sumienia ale tez zdarza sie tak ze zaaczynamy rozmawiac i zmnowu wychodzi jakies nieporozumienie i znów zaczynam krzyczec bardzo ciezko nam znalezc porozumienie czuje sie tak jakby kazde z nas uznawało tylko i wyłacznie swoją racje , choc wiem ze ona ma ja cześciej, o wiele cześciej, to jednak jest we mnie jakies ego czy cos podobnego które stawia na swoim bo podswiadomie i czasem świadomie myśle ze w przeciwnym razie przestane byc soba i nie chciąlbym robic czegos co ktos chce mi narzucic,kolejny problem to to ze nie potrafie jej wesprzec ,podniesc na duchu, rozweselic bo po tym wszystkim co nawywijałem ciezko zapomniec o takich rzeczach i pamiec mojej dziewczyny czesto mimowolnie wraca do przeszłosci a ona wtedy smutnieje i pojawiaja sie czasem pytania co do moich wystepkówa ja ze wstydu motam sie w odpowiedziach bo nachetniej chciałbym o tym zapomniec i zeby ona juz o tym nie myslała i wtedy tez potrafimy sie posprzeczac i choc postanowiłem sobie ze juz jej wiecej nie okłamie co zdarzalo sie czesto kiedys to ona wciaz mi ie wierzy nawet jak zapewniam o tym ze nie kłamie ale to raczej jest jasne ze tak sie dzieje, teraz cały czas jestesmy w takim jakims złym stanie co chwile cos sie dzieje nie tak potrafie ja zranic nieswiadomie mówiac to co mysle boje sie czasem kiedy mamy sie spotkac ze znów bedziemy sie klocic,ze ona znów bedzie płakac ze znów bede podły i choc zdaje sobie z tego wszystkiego sprawe to dalej tak siie dzieje i nie potrafie nad tym zapanowac, czasem mysle ze najlepiej bylo by zostawic juz wszystko i sie rozstac ,czesto kiedy sie sprzeczamy mówimy sobie ze to juz koniec ale wciąz do siebie wracamy ja juz niehce patrzec na jej cierpienia i nerwy i sam tez nie chce juz przezywac tych wszystkich negatywnych emocji ,obydwoje chcielibysmy normalnego związku, ona mówi ze nie ma specjalnie nic zamiaru robic w tym kierunku bojuz sie nagadała wystarczajaco i do mnie nic ni etrafia i ze teraz jest mooja kolej bo ja nabroiłem i musze teraz odbudowac to wszystko a ja nie wiem jak, czesto brak mi słów i niewiem co mam powiedziec nieiwem co robic i jak odbudowac to zaufanie wogóle ze mnie marny chłopak i nie czuje zebym umiał sie postarac o nia ,czasem czuje ze sam nie dam rady i ze ona musi mi pomóc ale wtedy mówi ze sam musze sie z tym uporac i ze ona nic nie bedzie juz robic anis sie specjalnie o to starac ,czasem zdjae sobie z tego sprawe ze jestem egoista i mysle o sobie i ona mi to uswiadomiła jak i wiele innych rzeczy które jakos mna wstrzasnęły ale mimoo swiadomosci ciezko mi sie ze soba uporać niewiem co jescze napisac moze potem cos przyjdzie do głowy to jescze napisze :/
Rast
 
Posty: 2
Dołączył(a): 23 cze 2009, o 19:33

Postprzez tenia554 » 23 cze 2009, o 22:00

Witaj Rast.Do tanga trzeba dwojga.Ale trzeba też przyznać,że dziewczyna nie ma z tobą łatwo.To że się przyznałeś jest ok,ale że chcesz szybko zapomnieć i oczekujesz tego od dziewczyny to już dyskusyjna sprawa.Niestety burzy się szybko,ale odbudowuje się bardzo powoli.Napewno musisz krok po kroczku odbudowywać jej zaufanie,a to wymaga czasu.Cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Innuendo » 24 cze 2009, o 00:00

Witaj Rast

ja chciałam ci pogratulować tego że potrafisz krytycznie na siebie popatrzeć, to rzadka cecha, i wydaje mi sie, że dobrze rokuje

nie wiem czy wasz związek jest do odratowania, nie mnie to oceniać, rozumiem, że jeszcze oboje wciąż próbujecie - życze wam powodzenia

nie wiem czy dobrze to sobie wyobraziłam, ale wydaje mi się że masz kłopot ze złością - że gdy przezywasz inne uczucia - np. wstydu za siebie, poczucie niezrozumienia, czy krzywdy, czy inne - to zamieniasz je szybciutko w złość, to taki osobisty kłopot, który świetnie nadaje się do pracy w terapii własnej

może powiem coś niepopularnego ale mam wrażenie, że trudniej jest się uporać z własnym poczuciem winy niż z poczuciem krzywdy, a to jest własnie twoje zadanie - przyznałeś się do winy, czujesz się winny - ale co dalej? no właśnie... wydaje mi się że winę swoją trzeba odkupić, pokajać się, zgodzić się na swoiste ukaranie, odbycie jakiejś pokuty i starać się zrekompensować, może zastanów się jak dla twojej partnerki byłoby najwłaściwiej ? tzn jakiego pokajania i rekompensaty by oczekiwała?

mój partner po zdradzie dał mi możliwość wielu dlugich rozmów na temat tego co się stało - mi to było potrzebne. był cierpliwy, słuchał, mówił, nie zamiataliśmy pod dywan, miałam poczucie że się starał. Miałam tak dużo złości do niego, że ledwie nad sobą panowałam. Ale szczerze mowiąc to jego działanie - choć najlepsze - nie było wystarczające dla mnie. po kilku latach zdecydowałam sie na terapię - m.in. z powodu zalegającego poczucia krzywdy, ale nie tylko tego z powodu zdrady, różnych krzywd które mi się nazbierały.

myślałeś o terapii dla siebie? albo terapii par? i czy wiesz czego potrzebuje teraz twoja partnerka by uporać się ze swoją krzywdą?

pozdrawiam cię!
Innuendo
 
Posty: 277
Dołączył(a): 7 kwi 2009, o 23:30

Postprzez ewka » 24 cze 2009, o 07:27

Witaj Rast;)

Ja tak wyczytuję, że się mocno męczysz z tym bagażem niedobrych rzeczy, jakie Ciebie i Was spotkały. Teraz trzeba to jakoś poukładać, aby dojść do ładu i pierwszą rzeczą, jaką (wg mnie) należy zrobić, to sobie wybaczyć. I się z sobą pogodzić. .. bo nie dasz rady walczyć o związek, nie wydobędziesz z siebie tego, co najlepsze, jeśli będziesz sam siebie prał po pysku. Trzeba się zgiąć w kolanach wobec swojej słabości... trudno, stało się, nigdy już tego nie zrobię, strasznie żałuję – i zamknąć to w sobie. Twoja dziewczyna pewnie tego nie zamknie i będzie wracała do sprawy... i takie jej prawo wobec tego, co się wydarzyło. Tobie pozostaje trwać z tymi zgiętymi kolanami... nie można inaczej. Tak myślę.

Zastanów się, skąd te wybuchy i dlaczego nie umiesz nad nimi zapanować... pozytywne jest to, że widzisz, co jest w Tobie i co przeszkadza - przeszkadza i Wam i Tobie. Czy były zawsze, czy od czasu, kiedy się wydało? Co chcesz nimi „załatwić”? Co skryć?
A nieporozumienia? Od kiedy? Co jest głównym ich powodem? Jak było przedtem?
Oczywiście można się rozstać... ale jeśli tak Ci trudno o porozumienie, to czy w innym związku będzie łatwiej? Jeśli tutaj nie potrafisz – będziesz potrafił w innym?


Rast napisał(a):jest we mnie jakies ego czy cos podobnego które stawia na swoim bo podswiadomie i czasem świadomie myśle ze w przeciwnym razie przestane byc soba i nie chciąlbym robic czegos co ktos chce mi narzucic

Ego czasami trzeba postawić w kąt... zastanów się, czy to, co jest Ci niby narzucane jest dla Was dobre. Dla Was i dla dobra związku. To jest najważniejsze i na tym się buduje. Jeśli zatrzymasz się tylko przy sobie, przy swoim ego, przy JA... to zawsze będziesz odbierał wszystko jak zamach na swoją osobę.

Rast napisał(a):kolejny problem to to ze nie potrafie jej wesprzec ,podniesc na duchu, rozweselic bo po tym wszystkim co nawywijałem...

Czasami wystarczy się mocno przytulić. Czasami trudno jest mówić. Czasami nie chce się mówić po raz kolejny, choć ona tego potrzebuje... przytulaj ją mocno i jak najczęściej. Wiele można wypowiedzieć... nie mówiąc.

Chcę Ci jeszcze powiedzieć, że jeśli samodzielnie nie dasz sobie ze sobą rady... zawsze w odwodzie jest terapia. Bardzo pozytywne wydaje mi się to, że potrafisz spojrzeć na siebie krytycznie – to dobry materiał startowy na to, by cokolwiek poprawić, zmienić, ulepszyć... bo przecież o to chodzi w życiu, by coraz bardziej stawać się człowiekiem poprzez dokładne poznanie siebie i pracę, by wszelkie relacje z innymi były pełne... okruchy zostawmy ptaszkom;)

Trzym się. I pisz, jak Ci i Wam idzie :slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez szyszka » 24 cze 2009, o 10:33

Przez chwilę zdawało mi się, że mój mężczyzna napisał ten post, ale pojawiła się malutka rozbieżność, a poza tym nie wierzę, żeby On porwał się na coś takiego, żeby napisać.

Rast mogę się jedynie wypowiedzieć z perspektywy Twojej dziewczyny. Musi Cię bardzo kochać i zależy jej na Tobie. Nie wiem jedynie jakiej pomocy oczekujesz od swojej dziewczyny. Rozumie, że kiedy jest ktoś smutny to można go przytulić, pocieszać, ale jak wesprzeć kogoś kto jest złośliwy i wredny. Ignorować się nie da, bo słowa potrafią sprawiać przykrość, awanturować sie - nie, bo to napędza następną awanturę.. po prostu nie wiem jakiego wsparcia byś oczekiwał
Avatar użytkownika
szyszka
 
Posty: 131
Dołączył(a): 28 lut 2009, o 21:49
Lokalizacja: Jaworzno

Postprzez tenia554 » 24 cze 2009, o 11:11

Rast napisał/a:
kolejny problem to to ze nie potrafie jej wesprzec ,podniesc na duchu, rozweselic bo po tym wszystkim co nawywijałem...
i może w tym problem,że nie potrafisz okazywać uczuć.A czy naprawdę żałujesz tego co zrobiłeś,czy niecierpliwisz się,że nie jest jak dawniej.Mam mieszane uczucia,bo z jednej strony chcesz z nią być,a z drugiej strony czujesz się niekonfortowo .
jest we mnie jakies ego czy cos podobnego które stawia na swoim bo podswiadomie i czasem świadomie myśle ze w przeciwnym razie przestane byc soba i nie chciąlbym robic czegos co ktos chce mi narzucic
myślę,że nad tym ego musisz bardzo popracować,bo nie ono powinno decydować,lecz ty.Czy naprawdę potrafisz z czegoś zrezygnować dla siebie ,aby sprawić radość drugiej osobie.Bo skoro nie stawiając na swoim czujesz się '' nie sobą'' to co z partnerką któa musi się ''godzić'' niczego nie narzucać choćby szacunku,odpowiedzialności itd. to jak wyobrażasz sobie swój związek skoro nie jesteś w stanie dawać.Czy istnieją dla Ciebie kompromisy,dobro partnera czy ustąpienie ze swoich racji dla dobra wspólnego.Chyba musisz się jeszcze wiele nauczyć,a popracować nad egoizmem.Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez ewka » 25 cze 2009, o 23:20

Hej Rast! I gdzie się podziałeś?

Pozdróweczka:)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lili » 25 cze 2009, o 23:30

jak jej pomóc?

znam z autopsji więc słuchaj:

bądź słowny, nie potoczysty :) Nie musisz za każdym razem odpowiadać na jej pytania i wątpliwości jeśli nie wiesz jak, jeśli nie wiesz tak naprawdę co ona chciałaby usłyszeć.
Ale pokaż jej że może Ci wierzyć. Zadeklaruj coś i zrób to. Pokaż jej, że może na nowo na Tobie polegać.
Mnie osobiście tego najbardziej brakowało kiedy byłam w podobnej sytuacji.

Czasem nawet morze słów może bardziej wkurzać bo ktoś papla i papla byle by czymś zapełnić tą pustkę, ale z tych słów nic nie wynika. Wtedy to jest takie.... słabe.

Piszesz tam że chciałbyś żeby ona o TYM zapomniała. Nie zapomni, nie ma opcji. Tego się nie zapomina. Ale można złagodzić skutki.

Co do Twojego ego, egoizmu i całej reszty: zastanów się czy to jest faktycznie egoizm czy po prostu stawiasz na swoim bo jak zrobisz tak jak ona chce to z każdym kolejnym razem będziesz czuł, że żyjesz nieswoim życiem? Czym innym jest pójście na kompromis a czym innym jest zdanie sobie sprawy, ze to jednak nie ta osoba, ze bedac z nia trace wiecej niz zyskuje, ze nie cieszy mnie rezygnowanie z czegos dla tej osoby, ze zyjac z nia tyle rzeczy mnie ominie, bo ona nie bedzie chciala ich sprobowac, zrobic itd.

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Witam:/

Postprzez Rast » 26 cze 2009, o 20:09

Witam dzieki wszystkim za wypowiedzi chciałem cos dopisac sprostowac.
@inuendo:nie wiem czy dobrze to sobie wyobraziłam, ale wydaje mi się że masz kłopot ze złością -
że gdy przezywasz inne uczucia - np. wstydu za siebie, poczucie niezrozumienia, czy krzywdy, czy inne
- to zamieniasz je szybciutko w złość, to taki osobisty kłopot, który świetnie nadaje się do pracy w terapii własnej
no to prawda mam problem ze złoscia i chyba jest dokładnie tak jak mówisz powodów swojej złosci doszukuje sie tez w jakichs
uwarunkowaniach genetycznych albo wychowawczych -mój ojciec byl agresywnym krzykaczem i bil mame gdy byłem mały i krzyczał tez na mnie
piszesz równiez ze cieżej jest sobie poradzic z poczuciem winy niz poczuciem krzywdy -akutrat z poczuciem winy jakos daje sobie rade ,
czego bym chcial to poradzic sobie z poczuciem krzywdy partnerki bo wydaje mi sie ze to jest jedna z rzeczy która bardzo blokuje ułozenia tegozwiązku od nowa ,
i owszem zastanawiam sie jak odpokutowac i zrekompensowac ale nie daje rady wymslic niczego co okzało by sie skuteczne :( a i o terapii tez myslalem ,dla siebie bo nieiwm czy dłao by sie we dójke
chodzi mi tu o samopoczucie partnerki ale chwilowo jest to mało mozliwe bo przebywamy za granica.,
@ewka-moje napady złosci pojawiły sie znim sie wydało chyba jak zaczółem sie denerwowac o to ze moja partnerka w pewnym momencie stwierdziła ze zaq duzo czasu zacząłem poswiecac kolegom w pewnym momencie i ze ja odsunałem na bok
a potem to juz kłucilismy sie nawetr z błachych powodów ,czasem pół dnia bardzoo niezdrowej (patologicznej)atmosfery:(
piszesz tez ze czasem wystarczy mocno przytulic-kiiedys owszem teraz naprawde moja dziewczyna w nic odrazu mi raczej nie wierzy w szczere przytulanki równiez .A rade jakos dam martwie sie bardziej o moja dziewczyne ,mówi ona ze kiedys była wesoła i usmiechnieta,
a teraz mówi ze wypaliło sie w niej wszystko co dobre ze zabrałem to jej i ze sie cały czas psuje ,mówi ze straciła dusze. ma bardzo niskie poczucie własnej wartoscii zrobiłaq sie bardzo niesmiała zwłaszcza w ojej obecności.dzis tez od rana była smutna choc nie widzielismy sie,
rozmawialismy przez gg , chciałem ja pocieszyc odwwlec odd smutków i złych mysli które pozostały po wczorajszej rozmowie:(ale znów odniosem skutek odwrotny .

@szyszka- niechce być pocieszany przez moja dziewczyne bo to bez sensu a pomoc jaka bym chciał to chyba troszeczke zrozumieni i jakies czesciowe zaakceptowanie mojej osobowiosci(nie chodszi mi tu taj o nerwy) ,czasem czuje ze naciska mocno popedza tę zmiany we mnie bo mówi ze juz dosyc sie naczekała(w sumie ma racje) i nasluchała o zmianach a niczego konkretnego nie widzi
choc tez ja mam wrazenie czasem ze zmian które ja czuje po sobie nie zauważa.

@tenia55-owszem żałuje tego co zrobiłem i niecierpliwie sie ze nie jest tak jak dawniej wtedy było nprawde kolorowo.

@lilija poprostu chciałbym byc z nia i robic swoje zeby nie musiec rezygnowac ze wwszytstkiego bo czasem czuje ze zrezygnowałem

piszecie ze to dobrze ze potrafie patrzec krytycznie itd.ale bez mojej partnerki by mi sie to nie udało, to ona uswiadomiła mi te rzeczy, czasem kiedy jest dobrze i sobie siedzimy to chce isc do domu bo boje sie zeby nic przykrego sie nie przypomnialo, nie stało i zeby zostac w dobrej atmosferze czy to jest normalne zeby sie tak bać,zeby moja dziewczyna kojarzyła mi sie ze smutkiem i lzami?
może jest jakiś tez męski osobnik który mógłby/chciałby wypowiedziec sie w kwestii mojego problemu?napewno i ja i moja dziewczyna i my razem bedziemy tu zaglądac w poszukiwaniu jakichs wskazówek ai napisze tu napewno jeszcze cos niebawem czuje sie rozdarty miedzy być czy nie byc bo pamietam jaka w spaniła ,pogodna i wesoła potrafiła byc moja dziewczyna i chciałbym by było tak znowu a z drugiej strony cieżko mi pAtrzec jak sprawiam jej ból i patrze na jej cierpienia ,cierpienia których nigdy przed poznaniem mnie nie zaznała
pozdrawiam i dzieki
ps jak cos jest mylnie lub nie składnie napisane przepraszam
Rast
 
Posty: 2
Dołączył(a): 23 cze 2009, o 19:33

Re: Witam:/

Postprzez ewka » 26 cze 2009, o 23:36

Rast napisał(a):czasem kiedy jest dobrze i sobie siedzimy to chce isc do domu bo boje sie zeby nic przykrego sie nie przypomnialo, nie stało i zeby zostac w dobrej atmosferze czy to jest normalne zeby sie tak bać,zeby moja dziewczyna kojarzyła mi sie ze smutkiem i lzami?

Nie Rast, nie jest normalne, abyś od niej uciekał, bo "a nuż" zepsuje się akurat to, co w tej chwili dobre.

Nie mogę skapować, w jakim jesteście wieku (to, wbrew pozorom - ma znaczenie)... bo gdzieś tam we mnie coś się burzy.

BO:
- skoro Twoja dziewczyna wie, co się porobiło i ZDECYDOWAŁA SAMODZIELNIE I DOBROWOLNIE, że jednak dalej ten biznes będziecie ciągnęli... to kurne też bierze na siebie jakąś odpowiedzialność i robotę, która (wobec tego, co się porobiło) jest do wykonania. W tej chwili, jak to opisujesz... Ty jesteś ten niedobry, starasz się (to jest ok)... a ona jak księżniczka udzielna uśmiechnie się lub nie. No sorry... może tak nie jest, ale ja to tak wyczytuję. Może ona potrzebuje czasu, żeby z tej udzielności odpuścić... tego nie wiem.

Generalnie chodzi mi o to, że za jakość związku odpowiedzialni są oboje partnerzy... i jeśli "się porobiło" i MIMO WSZYSTKO chcecie, to OBOJE musicie jakąś robotę w to włożyć - Ty musisz ogarnąć swoje jazdy, ona musi ogarnąć siebie w tym całym dymie. Pomyślało mi się też, że jakaś terapia dla Was obojga chyba nie byłaby głupim rozwiązaniem, jeśli samodzielnie Wam nie będzie wychodziło.

Czy Twoja dziewczyna Ci wybaczyła?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: erioduquijm i 118 gości

cron