przez Magda » 13 sie 2007, o 09:16
---------- 00:07 11.08.2007 ----------
Zgadzam sie w 100% -Wazne ze pomaga
---------- 09:16 13.08.2007 ----------
Juz po weselu mojego brata.Impreza na 102... Wybawilam sie niezle.Poznalam wielu kuzynow i kuzynek,cioć i wujkow.I tak jak zwykle nie odzywalam sie do Marcina.A ze wiedzial ze bede na weselu wyslala mi smsa z opisem co u nich i z zyczeniami dobrez zabawy.Odpisalam ze zabawa jest super.I nie odzywalam sie dalej.Nastepnego dna dostalam od niego smsa z pytaniem jak udalo sie wesele.Odpisalam po 2h ze bylo zajebiscie.Nie czaje go.Skoro pisze do mnie smsy to znaczy ze chce wiedziec co u mnie.Doszlam tez wczoraj do wniosku na ktory wczesniej nie wpadlam - ze gdyby on tam naprawde chcial z tamtymi dziewczynami cos zakrecic, to po pierwsze nie zapraszalby mnie do siebie (bo po co?przeszkadzalabym tylko),a po drugie (do czego doszlam przed chwila) on bedac ze mna i znajomymi w barze,chcial sie dosiasc do nich i chcial abym je poznala.Moze rzeczywiscie on traktuje je tylko jako dobre znajome z wakacji.Znam go i wiem ze to jest taki czlowiek,ktory nawet po rozstaniu nie chcialby mojej krzywdy,wiec nie zrobilby tego poto, zeby mnie dreczyc.Zreszta zostawil mnie tlumaczac potem swojemu przyjacielowi,ze tak bedzie lepiej dla mnie.Ze nie bedzie mnie musial oklamywac (ze cos do mnie czuje).Mial racje.Zreszta teraz jak bylam u niego mialam problem dosc powazny,pomagal mi.Poprostu mnie pocieszyl.
Z drugiej strony zaczynam widziec czemu on mnie zostawil...Mowil ze czuje sie jak w wiezieniu.Zaczynam widziec czemu.Rozmawial na gg z jakas dziewczyna.Zrobilam mu chora awanture.A tak naprawde to nic takiego w tym nie bylo.Chwalil sie nawet (tej dziewczynie) ze ma mnie i ze jestem taka fajna itd...Takie awantury (zazdrosc) czesto mialy miejsce.A teraz po rozstaniu naprawde bardzo bardzo bardzo przykre rzeczy mu napisalam po tym jak sie dowiedzialam ze nie odwiedzil mnie jak byl w Poznaniu.Po czym sprawdzilam kom i okazalo sie ze rzeczywiscie napisal mi ze bedzie.A niechcial sie spotkac bo nie mial kasy ( zawsze go wyciagalam na pizze).A ode mnie nie chcial pozyczac.Kurwa znow byl niewinny.Zadzwonilam przeprosilam.I takich przypadkow ze krzyczalam a byl niewinny bylo duzo.Bardzo duzo.Szkoda ze najpierw krzycze i robie awantury a dopiero potem sprawdzam co tak naprawde zaszlo.To samo bylo z smsem dobylej juz dziewczyny.Nakrzyczalam,chcialam zerwac,a nawet nie sprawdzilam co w tym smsie bylo.Zobaczylam tylko w jego archiwum gg (on czegos szukal w nim przy mnie) ze cos wyslal do niej.Chcial mi to pokazac ale ja nie chcialam sluchac.Zamknelam sie w lazience i plakalam.A w smsie tak naprawde bylo ze ona dla niego nie ma znaczenia (juz) bo on ma kogos innego kogo bardzo kocha (mnie).Az placze jak to pisze.Bylam taka niesprawiedliwa.Tyle razy...Moze ja powinnam sie leczyc z tej chorobliwej zazdrosci...