Powrot karmy

Problemy z partnerami.

Powrot karmy

Postprzez Pytajaca » 13 sie 2007, o 00:55

W nocy refleksje przychodza najszybciej:)

Czy wierzycie w powrot uczynkow i mysli, ktore wyslalismy kiedys-gdzies pewnego dnia? Moze sie zezlilismy strasznie i zyczylismy drugiej osobie nieszczescia? Moze po cichu modlilismy sie o kogos? Moze pomoglismy komus otworzyc drzwi do domu lub...do bram serca?

Czy wierzycie w to, czy doswiadczyliscie moze na sobie, ze dobra/zla karma wrocila w postaci dobrych/zlych zdarzen i ludzi w Waszym zyciu?

Czy ludzie, ktorzy wyrzadzaja nam zlo nie zostaja i tak ukarani przez Los?

Czy zawsze to sie spelnia?

Jak szybko wraca?
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez Biedrona » 13 sie 2007, o 06:06

ja wierze.
wierze, ze kiedys, gdzies, jakos wraca do nas to, co zrobilismy innym. dobro lub zlo.
dlatego tez, choc korci, staram sie w zyciu byc "ponad" (choc pokusy wielkie :twisted: ). nie znizac sie do poziomu tych, ktorzy bol mi zadaja.
byc soba pomimo. 8)
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Re: Powrot karmy

Postprzez ewka » 13 sie 2007, o 07:22

Pytajaca napisał(a):Czy ludzie, ktorzy wyrzadzaja nam zlo nie zostaja i tak ukarani przez Los?

I odwrotnie chyba też, kiedy to my wyrz±dzamy?

Załóżmy, że wyrz±dziłam komu¶ zło... oczerniłam? okradłam? zdradziłam? wysyłałam złe energie i życzenia? No co¶ w tym stylu - w jaki sposób jestem ukarana? Urwie mi nogę? O¶lepnę? Zostanę zdradzona? Sama zdradzę i będę w poczuciu winy żyć do końca samego? Moje dzieci wyrosn± na niedobrych ludzi? Spali mi się dom?

Co jest kar±, a co tym, co Bóg? życie? los?... niesie?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 13 sie 2007, o 09:25

Ja nie wierzę, choć bardzo bym chciała, bo zycie byłoby wtedy prostsze.
Dostaliby¶my wskazówkę trudn± do zlekceważenia, a takze nieuchronno¶ć kary działałby mobilizuj±co.
Lub nagrody
Wierze za to ci±g przyczyn i skutków- nie chce mieć wielkiego tyłka, to nie opycham sie ciastkami; chce byc lubiana przez ludzi to lubie ich też; nie chcę być krzywdzona- to nie krzywdzę.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Re: Powrot karmy

Postprzez Pytajaca » 13 sie 2007, o 10:02

ewka napisał(a):
Załóżmy, że wyrz±dziłam komu¶ zło... oczerniłam? okradłam? zdradziłam? wysyłałam złe energie i życzenia? No co¶ w tym stylu - w jaki sposób jestem ukarana? Urwie mi nogę? O¶lepnę? Zostanę zdradzona? Sama zdradzę i będę w poczuciu winy żyć do końca samego? Moje dzieci wyrosn± na niedobrych ludzi? Spali mi się dom?

Co jest kar±, a co tym, co Bóg? życie? los?... niesie?


No wlasnie. Jesli ja wyrzadzma zlo to tez z zalozenia przeciez wraca. Jesli wyrzadzam zlo nieswiadomie to tez? Moz enieswiadomie ktos kiedys mnie zrani?

W jaki sposob ukarana – po prostu przez tzw. Zbiegi okolicznosci. To sa, Agik, wlasnie te ciagi przyczynowo-skutkowe, jesli chcemy temu nadac racjonalna nazwe J Nie ranie, bo nie chce byc zraniona. Kocham, bo chce byc kochana, niekoniecznie przez osobe, ktora wlasnie teraz mi tego samego nie okazuje. Za to wierze, ze w przyszlosci taka spotkam, bo tyle, ile dobra I milosci wysylam wraca do mnie. Tak, to buddyzm, to kHarma!

Jakkolwiek tego by nie nazwac, czy Bogiem, Losem czy zbiegiem przyczynowo-skutkowym…chyba kazdy doswiadczyl na sobie tej sily. Nie kazdy sobie zdajacsprawe z jej istnienia.

Mowi sie “sprawiedliwosci stanie sie zadosc”. I nie raz nie dwa czekamy na te “zadosc”, a nie nastepuje…Lub przynajmniej sie nam tak wydaje. Natomiast wraca pod inna postacia, niekoniecznie widoczna, dla naszych oczu, bo my widzimy tylko to, co mozemy zobaczyc, a nie to, co jest naprawde.

Ja wierze w karma I zwrot wyslanych energii, pod rozna postacia. W dowod tej wiary Los (Bog,..), zwrot ten pokazuje mi ostatnio w ekspresowym tempie – I to jest cos, czego sie nie obawiam, bo wiem, gdzie popelnilam blad, gdzie zyczylam dobrze, a gdzie skutkiem czyjegos zachowania wystawiana bylam na probe.

Wazne, by miec sile I nie ulegac pokusom przeklenstw, zlorzeczen I zlych czynow. Gdyby kazdemu sie to udalo, ludzie szybko zauwazyliby istnienie dobrych energii wokol siebie.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 13 sie 2007, o 10:12

agik napisał(a):Wierze za to ci±g przyczyn i skutków- nie chce mieć wielkiego tyłka, to nie opycham sie ciastkami; chce byc lubiana przez ludzi to lubie ich też; nie chcę być krzywdzona- to nie krzywdzę.

Ok, to proste jest i ¶liczne. I zależy od naszych wyborów i decyzji.

A co, kiedy rodzi się człowiek już w jakim¶ sensie "ukarany", bo z jakim¶ upo¶ledzeniem fizycznym lub psychicznym? To za co to?
A je¶li skutek, to przyczyna w przodkach? To dlaczego wła¶nie "ten" musi dĽwigać ciężar czyjego¶ zła?

Wysyłam dobro i dostaję dobro... albo: wysyłam dobro i we wszystkim, co dostaję, potrafię dobro (jakie¶ dla mnie) wypatrzeć, choć może ono dobrem standardowym nie być.

Hmm... ciekawe;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 13 sie 2007, o 14:41

[quote=”Ewka”] Ok, to proste jest i ¶liczne. I zależy od naszych wyborów i decyzji.

A co, kiedy rodzi się człowiek już w jakim¶ sensie "ukarany", bo z jakim¶ upo¶ledzeniem fizycznym lub psychicznym? To za co to?
A je¶li skutek, to przyczyna w przodkach? To dlaczego wła¶nie "ten" musi dĽwigać ciężar czyjego¶ zła?

Wysyłam dobro i dostaję dobro... albo: wysyłam dobro i we wszystkim, co dostaję, potrafię dobro (jakie¶ dla mnie) wypatrzeć, choć może ono dobrem standardowym nie być.

Hmm... ciekawe;) [/quote]


Wlasnie wszystko nie zalezy od nas. Zalezy od tego jak wybierzemy, jak zareagujemy na innych i jaka energie pobudzimy – tam gdzies…Wiec powiedzialabym, ze zalezy zarowno od nas jak I od czegos ponad nami. Ale nigdy nie zdawajmy sie na los I tzw. Przeznaczenie, bo jestesmy tak naprawde jego wspoltworcami a nie biernymi odbiorcami.

Ewa - dlaczego traktujesz kogos z uposledzeniem jako kogos “ukaranego”? Przeciez on moze byc szczesliwy w swoim swiecie, nie zdajac sobie sprawy z tego, co sie z nim dzieje. Jesli ma jednak swiadomosc uposledzenia I odczuwa brak tego samego, co maja nieuposledzeni, to jak najbardziej moze odczuwac to jako kare – ale za co? Byc moze za to, co sie dzialo w poprzednich wcieleniach, jesli ktos wierzy w reinkarnecje dusz, albo po prostu moze to byc “kara” dla jego bliskich, opiekunow, a nie dla niego. Nie rozwazalabym tego nawet w pojeciu kary. To po prostu zwyczajna energia, ktora kiedys ktos wyslal – on sam albo ktos w jego strone. Urzeczywistnia sie zawsze, wraca, dlatego nieraz nie potrzeba litosci, bo po prostu bylaby niesluszna. Nie znamy tak do konca prawdy “nieszczesc” w naszym zyciu. Czy rzeczywiscie przydarzaja nam sie przez przypadek?…

Dostrzec dobro to takze sztuka. Nawet w najmniejszym okruchu dnia mozna je dostrzec, niekoniecznie zawsze w niepohamowanym szczesciu, milosci czy pelnym zdrowiu, na ktore to rzeczy tak blagalnie czekamy.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 13 sie 2007, o 16:29

Pytajaca napisał(a): Ewa - dlaczego traktujesz kogos z uposledzeniem jako kogos “ukaranego”?

Dlatego zrobiłam w cudzysłowie. To oczywiste, że taki człowiek ma inne możliwo¶ci na samym starcie, a raczej jest wielu pozbawiony. Oczywi¶cie masz rację, może być również szczę¶liwy... ten upo¶ledzony i umysłowo i ten fizycznie. W zasadzie każdy może być szczę¶liwy.

I zgadzam się również, że to może być "kara" dla bliskich, opiekunów... i w takim kontek¶cie wszystko jest wytłumaczalne i logiczne - to jest przerażaj±co wytłumaczalne. Chrze¶cijaństwo ma również wytłumaczenia na tę politykę... jednak zawsze jest bardzo żal tych, którzy odbieraj± za "nie swoje", bo nie zd±żyli uczynić niczego złego, nikomu - a ciężar życia sporo większy. I z tego miejsca już tylko kroczek maleńki do miło¶ci bliĽniego, wzajemnej pomocy, wdowim groszu... i składa się w jak±¶ cało¶ć.


Pytajaca napisał(a): Urzeczywistnia sie zawsze, wraca, dlatego nieraz nie potrzeba litosci, bo po prostu bylaby niesluszna.

No jak to? Wytłumacz mi, bo chyba nie rozumiem.


Pytajaca napisał(a):Dostrzec dobro to takze sztuka. Nawet w najmniejszym okruchu dnia mozna je dostrzec, niekoniecznie zawsze w niepohamowanym szczesciu, milosci czy pelnym zdrowiu, na ktore to rzeczy tak blagalnie czekamy.

Otóż to, Moja Duszko, otóż to!!!

:D
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 13 sie 2007, o 17:11

a ja to tlumacze tak:
po pierwsze, wierze w reinkarnacje.
po drugie, wierze, ze przychodzimy na ten swiat po to, by siebie i innych czegos nauczyc. Wedlug tej koncepcji, wszystko, co nas spotyka, jest celowe i zdarza sie po to, bysmy wyciagneli z tego lekcje i wyciagneli wnioski. Jesli nie wyciagamy wnioskow, swiat i nasz wybrany 'przdmiot nauki' kopie nas coraz bardziej, jest nam coraz ciezej- tylko po to, zebysmy wreszcie te wnioski wyciagneli i zrobili cos, co pozwoli nam wyzwolic sie z chorego ukladu, lub ten uklad wykorzytsac dla naszego i ogolnego dobra.

wezmy przyklad tego chorego dziecka, ktore rodzi sie z ciezkim kalectwem - ono przychodzi na swiat po to, zeby nauczyc sie zyc godnie i dobrze pomimo tego obciazenia. Po to, zeby jego rodzice mogli sie nauczyc opieki i milosci do kogos, kto potrzebuje ich czasu, sily i uczucia...przychodzimy tutaj, bo nasza dusza wybrala sobie takie,a nie inne doswiadczenia (a dusza jest nieskonczenie madrzejsza, niz nasz swiadomosc:) ).

przyklad kogos, kto cale zycie placze sie w chore zwiazki - przyszedl tutaj po to, by nauczyc sie mowic NIE zlemu, obrazliwemu, uragajacemu godnosci zachowaniu. I taka jest jego/jej zyciowa lekcja.

Oczywiscie to tak w skrocie, bo calej tej filozofii nie da sie w dwoch zdania ch strescic... :)

a jesli chodzi o prawo karmy - tak, ma tutaj zastosowanie. bo nasze uczynki maja takie, a nie inne efekty...parwo karmy to nie prawo kary, tylko prawo przyczyny i skutku.

pozdrawiam Was
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Dorku » 13 sie 2007, o 20:21

Jedna strsza kobieta mawiała mi tak: łzy wylane przez Ciebie wyrosn± cierniem na Twojej drodze. Albo tak: malutkie dobro, jest jak grosik wrzucony do woreczka na czarn± godzię. Ot, takie ludowe m±dro¶ci.... karma, nie karma, co¶ w tym jest.

Ja optuję przy stwierdzeniu, że cokolwiek by¶my nie robili i tak w ostatecznym rozrachunku robimy to dla siebie... Dobro przez nas czynione, choćby najmniejsze czyni nas lepszymi, ze złem jest podobnie, tyllko, że w drug± stronę.
Dorku
 
Posty: 343
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:51
Lokalizacja: Mazowsze-kraina łagodności....

Postprzez Pytajaca » 13 sie 2007, o 23:02

Abssinth, swietnie ujete to wszystko, w co i ja wierze!

Dlatego, Ewa, jesli pytasz:
"
Pytajaca napisał/a:
Urzeczywistnia sie zawsze, wraca, dlatego nieraz nie potrzeba litosci, bo po prostu bylaby niesluszna.

No jak to? Wytłumacz mi, bo chyba nie rozumiem. "

to odpowiem Ci pytaniem tak - dlaczego Tobie jest ZAL?? ("jednak zawsze jest bardzo żal tych, którzy odbieraj± za "nie swoje", bo nie zd±żyli uczynić niczego złego, nikomu - a ciężar życia sporo większy") Przeciez tak naprawde nei wiesz, co bylo ta praprzyczyna tego,ze postanowil Ktos (los, Bog), zeby pod taka a nie inna postacia sie pojawili na swiecie. Nie powinno Ci byc ich zal. Jesli masz ochote - mozesz pomoc, ale nie musisz, bo kazdy ma wolny wybor. Tobie cos w duszy gra,ze chcesz pomagac i to jest piekne, altruistyczne, i "kroczek maleńki do miło¶ci bliĽniego", ale to ze komus nie jest zal wydaje sie rowniez uzasadnione.

Nie zawsze milosc pochodzi z zalu i litosci nad nieszczesciem innych.

Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 14 sie 2007, o 00:10

Pytajaca napisał(a):to odpowiem Ci pytaniem tak - dlaczego Tobie jest ZAL??

Wła¶nie nie pojmuję braku żalu. Mogę sobie to wytłumaczyć po Twojemu i mogę po swojemu... generalnie będzie się zgadzało - ale pozostaje TEN JEDEN CZŁOWIEK, któremu może być dziesięciokrotnie trudniej i ciężej, który nie zrozumie karmy, który codziennie boryka się z milionem problemów. Mam s±siada... opowiem, je¶li chcesz, dzisiaj tylko w skrócie - ich syn ma chyba 22 lata, ma porażenie mózgowe, czy jak to się nazywa. Maj± też starszego syna, ale tam jest OK. Więc cały dramat dotyczy samego najbardziej zaintersowanego, jego rodziców, brata, dziadków jednych i drugich i każdego, który w jaki¶ sposób jest blisko nich.
Powiedz mi, proszę, dlaczego mi nie ma być żal tych wszystkich ludzi?


Pytajaca napisał(a):ale to ze komus nie jest zal wydaje sie rowniez uzasadnione.

Nikogo nie oskarżam i nikomu nie wyrzucam... nie rozumiem co prawda, jak można nie zgi±ć się wobec takich "przypadków" - i chyba też współczuję tym nie współczuj±cym.

Pytajaca napisał(a):Nie zawsze milosc pochodzi z zalu i litosci nad nieszczesciem innych.

Tego nie zrozumiałam.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 14 sie 2007, o 00:32

Ech, Ewa,dzis nie na tej samej fali nadajemy...

Otoz nie rozumiem Twojego zalu i wspolczucia dla jednej pokrzywdzonej osoby, gdy takich osob sa miliardy na swiecie! A co powiesz o zyjacych ludziach w Indiach - ich tez Ci jest zal, ale przeciez nic nie zrobisz z tym zalem, nie "obejmiesz" ich swoja miloscia. Tak jest skonstruowany swiat - sa ludzie lepiej "urzadzeni" przez zycie i los (co nie znaczy bardziej szczesliwi i bardziej kochani i bardziej kochajacy) i sa mniej ...

Zal moim zdaniem nie jest uczuciem pozytywnym, moze prowadzic - jak w Twoim przypadku- do wyzwolenia pokladow milosci, ale nie musi i to nie on jest (i nie powinien byc) jej zaczatkiem. To mialam na mysli.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 14 sie 2007, o 00:45

Pytajaca napisał(a):Ech, Ewa,dzis nie na tej samej fali nadajemy...

Nie szkodzi, różnice wzbogacaj±;)

Pytajaca napisał(a):Otoz nie rozumiem Twojego zalu i wspolczucia dla jednej pokrzywdzonej osoby, gdy takich osob sa miliardy na swiecie! A co powiesz o zyjacych ludziach w Indiach - ich tez Ci jest zal, ale przeciez nic nie zrobisz z tym zalem, nie "obejmiesz" ich swoja miloscia. Tak jest skonstruowany swiat - sa ludzie lepiej "urzadzeni" przez zycie i los (co nie znaczy bardziej szczesliwi i bardziej kochani i bardziej kochajacy) i sa mniej ...

Zadziwiasz mnie, serio! Gdzie pozytywne energie? Gdzie wysyłanie? Gdzie odbieranie? Chyba, że ci±gle czego¶ nie rozumiem...
Doskonale zdaje sobie sprawę z Indii i Afryki i każdego zak±tka... tam wysyłam my¶li, modlitwę, dobre energie - nie ogarnę całego ¶wiata, ale czę¶ć, któr± widzę, dotykam, czuję... wchodzę w tę czę¶ć współczuciem, żalem, modlitw±, pozytywn± energi±, pomoc± fizyczn± - je¶li mogę i jestem w stanie.

Uważasz, że je¶li nie ogarnę całego ¶wiata (no nie da się), to mogę spokojnie nie ogarn±ć też niczego i czuć się z ogarnięcia choćby najmniejszej cz±stki zwolnion±?


Pytajaca napisał(a):Zal moim zdaniem nie jest uczuciem pozytywnym, moze prowadzic - jak w Twoim przypadku- do wyzwolenia pokladow milosci, ale nie musi i to nie on jest (i nie powinien byc) jej zaczatkiem. To mialam na mysli.

Albo dalej nie rozumiem, albo różnie rozumiemy miło¶ć do mężczyzny, rodziców, rodzeństwa, cioci, wujka, s±siada, głodnego afrykańskiego czy indyjskiego dziecka... ja chyba ciemna jestem;) Albo ¶pi±ca;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 14 sie 2007, o 00:59

"Czlowieku nie irytuj sie" - to popularna gra planszowa zwana Chinczykiem... ;)

Ewa, faktycznie nie tengeges- dzis sie nie porozumiemy juz chyba.

Ja o jednym, Ty o drugim.

Ja mowie tylko o zwrocie karmy.

Ty mowisz o tym, ze wspolodczuwaniem i miloscia mozna zmienic swiat.

Oczywiscie, nawet jesli ta miloscia zmienisz zapatrywania lub zycie jednego czlowieka, to zmienisz juz kawalek swiata i nie musisz wcale obejmowac swoja miloscia calego globu! (to niemozliwe)

Ja mowie tylko o ludziach (narodach, chorobach), ktore sie wydarzaja same przez sie (jak cytowane dziecko z nieuleczalna coroba, wojny,ktore sie przetoczyly przez nasz kraj czy nieswiadomie rozprzestrzeniajacy sie AIDS w Afyce). O czyms, co zachodzi z NICZYJEJ winy. Tak to nazywamy i do tego doklejamy nazwy - wspolczucie, zal, chec niesienia pomocy. Owszem, robmy to, ale zastanowmy sie tez, dlaczego sie to tym ludziom (krajom, spoleczenstwom) przytrafia. Nie zawsze jest to za wina drugiego czlowieka. Czasami to po prostu "taki los", "takie przeznaczenie", jak to nazywamy.

Sugeruje tu - zgodnie z definicja karmy - ze te rzeczy nie dzieja sie przez przypadek, a skoro sie nie dzieja przez przypadek i sa w jakis sposob uwarunkowane przyczynowo-skutkowo, to nie powinnismy "zalowac", "wspolczuc" itd., ale widziec glebsza tresc - byc moze to sie przydarza, bo kiedys ktos zostal obciazony jakas karma...

A jesli chcemy juz wspolczuc i zalowac, to po prostu w nastepstwie trzeba tylko dzialac - pomagac, kochac - tak jak Ty to robisz. Otoz wiele osob na wspolczuciu i pokiwaniu glowa poprzestaje. A moze te sytuacje sa wlasnie wyzwaniem - dla mnie czy dla Ciebie.

Mysle, ze jesli chcesz wiecej na ten temat wiedziec, to warto przeczytac jakas pozycje Dalajlamy albo o buddyzmie - tam jes tto wszystko pieknie wyjasnione.I wyjasnione, dlaczego zal nie jest dobra emocja.

Dobranoc!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości

cron