to nie tak, ze go nie chce...własnie, że chce....i w momencie kiedy zrozumiałam, ze tak jest...kiedy zaczeło mi zależec....zaczełam się też chyba bać....Paweł jest dla mnie bardzo ważny.....będę się tego trzymać bo tak czuję...całą sobą...nie wiem....za słaba jestem.... to wiem....zafundowałam sobie terapie szokową...sobie i jemu....ja się tak bardzo wystraszyłam tej żyletki...i tego, ze Paweł mnie przed tym nie ustrzeże a wrecz przeciwnie...z powodu ostatnich nieporozumień w ogóle przyszło mi to "rozwiazanie" znów do głowy
Teraz siedzę sama w domu z chorym psem...nie śpimy od dwóch godzin...i jak nigdy załuję, ze go tu nie ma...on by wiedział co zrobić...jutro jak bedę w pracy zabierze małego do weta...ja nie mam kiedy...12 godzin mnie bedzie....
Tak sobie teraz myślę, ze znów próbuję być twardsza niż w rzeczywistości jestem....przecież boję sie nawet tego cholernego wiatru za oknem
Agik Ty naprawdę myslisz, ze to był błąd.....przecież ja byłam naprawdę szcześliwa...czy to też nie była prawda...przy nim nawet Michał przestał mnie obchodzić....czułam się wreszcie..hm...kochana.....byłam pewna, ze umiem tworzyć normalny zwiazek.....a teraz narozrabiałam...znaczy obydwoje narozrabialiśmy a ja znów uciekłam