Witam.
Pomimo,ze nie udzielam sie na forum to codziennie, regualrnie od dwoch lat tu jestem! czytam WASZE wpisy codziennie.. Sama niewiele mam odwagi, by cos komus doradzic,bo obawiam sie, ze moge wiecej sprawic smutku nic dac wsparcia..
Moze to glupio zabrzmi, ale dojrzewam razem z tym forum. Czytajac Wasze wpisy, odnosze je rowniez do swojego zycia...Teraz znow u mnie jest okres, gdy potrzebuje wsparcia... Nie wiem jak zrobic tak,zeby mi bylo dobrze.
Po wielu perypetiach wiem,ze chce byc z moim mezczyzna. Chce wstapic w zwiazek malzenski... Pojawia sie jednak kwestia mojej MATKI- znow- jej braku akceptacji dla choroby mojego lubego. Az boje sie zaczac temat przyszlorocznego slubu..Przeraza mnie wizja, ze znow uslysze, ze on nie jest dla mnie, ze ona nie wyrazi zgody. Ja tylko pragne akceptacji z jej strony! A wciaz jej nie dostaje. Od mojego ojczyma wiem,ze mama wciaz przejmuje sie tym, ze moj luby jest chory.Wstydzi sie? Martwi,ze zmarnuje sobie zycie? Ale przeciez z drugiej strony to moja sprawa. Mam wziac slub w tajemnicy czy jak?Jej zdaniem zwiazek bez sakramentu malzenstwa jest dobrym wyjsciem. Tyle,ze my w kocny chcielibysmy sie zdecydowac na ten krok.
Mam dosc ciaglej krytyki i trzymania za reke! Nawet na odleglosc.
Nie wiem jak rozwiazac te sytuacje. Narzeczony nic nie wie o jej stosunku do niego. I mam nadzieje,ze nigdy sie nie dowie, gdyz to zraniloby go strasznie i pewnie nastawilo jeszcze bardziej anty moja matka.
Czuje sie jak w potrzasku. Mieszkamy juz dwa lata ze soba. Bywalo miedzy nami lepiej i gorzej, ale wciaz trwamy przy sobie pomimo tych przeciwnosci i zadne z nas nie chce rezygnowac. Wydaje mi sie, ze juz poznalismy siebie nie tylko od tej dobrej sttrony, ale i od tej zlej. Wiemy,czego mozemy sie po sobie spodziewac, czego oczekiwac.
Tylko jak to dalej ma wygladac, jezeli ja bede wciaz odmawiala ustalenia daty slubu zaslaniajac sie rozniastymi klamstwami??
W moim rodiznnym domu ostatnio tez sie popsulo pomiedzy matka a ojczymem, gdyz okazuje sie,ze zdaniem mamy, on ja okrada z pieniedzy.
jaki jest rezultat?Nie sa malzenstwem.
Matka denerwuje sie w sluchawke telefonu,wyzywa go (ojczyma..),narzeka, lecz wiem,ze w konsekwencji go nei zostawi. Wiem tez, ze przy byle okazji siega po kieliszek... Potem dzwoni albo... nie odboera telefonow ode mnie i tlumaczy sie tym, ze : "bylismy na imprezie"," wpadl znajomy" itd.
Jej zdaniem wszyscy mezczyzni sa ZLI, zalezy im tylko na pieniadzach i koniec. A moj do tego jest jeszcze chory!!!!!
To zdecydowanie za duzo jak na mnie...
Jeden jej telefon potrafi zburzyc moje samopoczucie, jak dzis np.
Jak sobie z tym radzic?
JAk do niej dotrzec? Jak sie z nia porozumiec?
Chce zyc swoim zyciem.... wreszcie.
Dla swietego spokoju obiecalam wrocic do rodzinnego maista za kilka lat i poprowadzic interes majac w glebi duszy nadzieje, ze on w zamian "odpusci" mi moj wybor zyciowy partnera.
Tak sie neistety, nie dzieje...
Nie bardzo wiem co dalej z tym fantem zrobic...
tylko prosze, nie piszcie mi,ze jestem dorosla. To wiem,ale gwarantuje, ze ktokolwiek z WAS bylby w mojej skorze, doskonale zdawalby sobie sprawe,ze nie jest to takie proste.
Pozdrawiam serdecznie z deszczowej warszawy