przez mariusz25 » 15 cze 2009, o 09:57
tak, zaczalem chodzic do psychologa, smutno mi, bo musze zaczynac od zera, wlasciwie chyba zdecydowalem ze to koniec, ludzie sie nie zminiaja, znow mi troche swiat uciekl, ja dom i to szalenstwo, dobre w tym jest to ze wynajmuje pokoj i moge wyjsc i nie wrocic jak cos innego znajde, ale itak zostanie gleboka rana, znam ja wiele lat, nie byla taka, stracila prace, nie ma problemu, przeciez razem na dobre i na zle, wpadlem w dlugi, ja to nie obdhodzilo, malo, rodzice jacy sa tacy sa pomogli mi, a jej ciagle malo, znow cos chce, jakas karta rkedytowa, jak smowie nie, to zaczyna sie dolowanie mnie, nazywanie idiota, gadanie glupot ze czuje sie gownem, czuje sie wtedy sam, zostawiony na boku, bez wsparcia, chce mi sie plakac ale nie mam sie do kogo przytulic, bo co, do niej? wiem ze to co mowi to nieprawda, czuje sam w sobie ze jestem ok, pracuje, utrzymuje nas, wiem moze nie jestem idealny, i motrafie byc namolny, kontroluje za bardzo, ale dlaczego na boga tak mnie traktuje osoba ktroej ufalem, bo juz nie ufam, zmeczony sie czuje