Nie wiem czy to jeszcze jest problem mojego związku z moim partnerem czy już tylko mój indywidualny.
Generalnie wszystko jest dobrze. Wiem i widzę, że bardzo się stara, ale ja sobie chyba nie radzę z uczuciami, myślami i wspomnieniami. Jest we mnie mnóstwo miłości, ale również niesamowite pokłady gniewu
Bardzo kocham mojego partnera, ale dalej pojawiają się, nieprzyjemne myśli z przeszłości które są jak ukłucia prosto w serce. Stałam się zgorzkniała. Bardzo zależy mi na jego deklaracji, dalszego kroku, na dziecku z nim. Uważam za wielką niesprawiedliwość, to że kobieta której tak potwornie nienawidzę (koleżanka z pracy, która go uwiodła na wyjeździe służbowym) dostała wszystko o czym ja marzyłam, a ja nie mogę znieść tego, że jeszcze mnie to nie spotkało. Była już zaręczona, kiedy rozebrała się przed moim mężczyzną, narzeczony wybaczył jej zdradę, postarali się o dziecko, a w zeszłą sobotę był ślub. Wszystko to czego ja pragnęłam dostaje ona, kobieta którą tak potępiam. Mój partner strasznie się zmienił, bardzo się zaangażował w nasz związek, ale nie chce jeszcze małżeństwa, a z dzieckiem chciałby poczekać jeszcze kilka lat. Kocham go, ale ta myśl jest dla mnie nie do zniesienia. Każdy z nas chyba pamięta stwierdzenie "jak kocha to poczeka", ale czy na pewno. Same niedorzeczności... może moje pragnienia są jedynie desperackimi próbami ukojenia tej złości i bólu. Ciężko mi było i jest się pogodzić z faktem, że zostałam zdradzona... co z tego, że pod wpływem chwili, że to był błąd i tak dalej. Dalej mam wrażenie, że nie zrobiłam wszystkiego by temu zapobiec. Że gdyby mnie na prawdę kochał to by tego nie zrobił. Czy teraz kocha mnie na prawdę. Dlaczego ze wszystkim zwleka. Czuję, że popadam w jakąś paranoję. Kilka razy dziennie płaczę, z różnych powodów. Czasem po prostu mi się coś przypomni, czasem po prostu poczuję smutek. Nie wiem co ze sobą zrobić. Długo zbierałam się żeby Wam o tym napisać, ale nie umiałam pozbierać tego w całość.
Tak potwornie chcę być kochana