Jak uwolnić się z toksycznego związku? :(

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Postprzez Jaga » 3 cze 2009, o 09:04

Maui, odizoluj się od niego, nie daj się wciągać w jego gierki, bo on właśnie na to liczy. Zauważył, że się zmieniasz, że już "nie biegniesz na każde jego wezwanie", więc poprzez tego typu zagrywki, obrażanie, głupie zarzuty, próbuje Cię "odzyskać", aby znów powrócić do waszego starego układu. Możecie sobie tę stówę przelewać w nieskończoność, prowadzić bitwy na różnego rodzaju argumenty, ale dokąd to Was prowadzi? Maui, to nie jest Ci potrzebne. W ten sposób tracisz tylko swój czas i męczysz się. Zajmij się swoimi sprawami, skup się na sobie, a nie na nim. Urwij z nim wszelki kontakt, jeśli jest Ci trudno powstrzymać się od odpisywania mu, to najlepiej zmień numer telefonu czy adres mailowy, wtedy już nie będzie mógł zarzucać Cię jakimiś głupimi tekstami. A co do tej nieszczęsnej stówy... Może mogłabyś również zmienić nr konta w banku i po sprawie. Po prostu urwij kontakt z nim. Jeśli on, jak napisałaś, "nie skasował" Cię ze swojego życia, to skutecznie wykasuj go Ty. Jesteś młoda, wszystko jeszcze przed Tobą. A taki niedojrzały, chory facet nie jest w stanie niczego Ci dać, oprócz nerwów, szarpaniny, bólu. Czytam Twoje posty od jakiegoś czasu i sądzę, że odkryłas i zrozumiałas juz tyle, że masz w sobie taką siłę, aby zrobić zdecydowany krok w przód i odciąć się od niego kompletnie. Pozdrawiam
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez joanka34 » 3 cze 2009, o 19:00

Nie rozumiem jakie możesz miec problemy przez to zasilenie konta?? piszesz,że potrzebujesz teraz kasy,więc wykorzystaj to,nie wiem,opłać zaległe rachunki,albo po prostu zrób coś dla siebie,kosmetyczka, masaż?? i nie wnikaj po co i dlaczego? bo taka gra może ciągnąc się bez końca !
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez Maui » 5 cze 2009, o 21:59

Nie wiem jakie to mogło mieć konsekwencje. Po nim się teraz wszystkiego spodziewam. Ale doszłam do wniosku, że oleję to. Nie mam ochoty zmieniać konta. Będzie co ma być.
Dzisiaj do mnie dzwonił z nieznanego numeru. Miał do mnie pretensje, że powiedziałam niektórym ludziom co mi zrobił. bo okazało się, że jeden znajomy go bardzo skrytykował za to, że "wykorzystał i skrzywdził młodą dziewczynę do swoich celów". Ja temu chłopakowi o tym nie mówiłam, jak widać to się rozniosło dalej. Jestem w jakiś sposób pozytywnie zaskoczona, bo nie mam z tą osobą jakiegoś zżytego kontaktu, a jednak nie olał tego i w jakiś sposób zareagował. Wiem, że to i tak nic nie zmieni, ale teraz wiem, że przynajmniej jest jedna taka osoba, która mnie obroniła i stanęła po mojej stronie. Nie czuję się już tak bardzo samotna w tym wszyztkim, choć dowiedziałam się, że całe nasze otoczenie "trąbi" nie o tym co mi zrobił, ale o tym, ze ja z nim byłam (a przecież to był związek kontrowersyjny). Nie przejmuję się tym za bardzo (choć może powinnam?), bo rzadko bywam w swoim mieście, a poza tym wiem, że każda afera w końcu się uspakaja. Najwcześniej spotkam się z tymi ludźmi pod koniec września i mam nadzieję, że do tej pory chociaż trochę to ucichnie. I że ja sama się uspokoję.
Na obecną chwilę jest lepiej (piszę, że na obecną chwilę, bo mam straszną huśtawkę i bardzo możliwe że np. za parę minut znowu wpadnę w jakiś dołek), staram się przeprogramowywać wszystkie myśli na siebie. To jest trudne, ale wiele rzeczy staram się sobie jakoś tłumaczyć, żeby mi ulżyło. Uczę się żyć bez niego, małymi kroczkami podażam mam nadzieję, że w kierunku wyjścia z tej obsesji. Chcę się zmienić (myślę nawet nad ścięciem moich zniszczonych włosów i zrobieniem sobie chociażby pasemek, ale jak narazie nie mam ochoty tego wcielić w życie). To upadanie i zmuszanie się do powstawania jest bardzo męczące. Ale już rzadziej upadam... Czuję, że jakaś jedna z tych niteczek naszej toksycznej więzi pękła. Teraz szukam nożyczek, żeby odciąć je wszystkie.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Jaga » 10 cze 2009, o 12:15

Gratuluję Maui! Tak trzymaj! Idź swoją drogą, nawet jeśli są to malutkie kroki, nawet jeśli zdarzają się upadki. Myśl o sobie i koncentruj się na swoich celach.
Pozdrawiam :usmiech2:
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez Tygrysek26 » 10 cze 2009, o 15:02

przeczytałam tylko pierwszy post.....i jakbym czytała o sobie :(
Avatar użytkownika
Tygrysek26
 
Posty: 523
Dołączył(a): 30 maja 2009, o 16:44
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Maui » 1 lip 2009, o 12:54

...a jak mam po tym wszystkim odzyskać szacunek do samej siebie? Po tym, jak byłam czyjąś dziwką, jak mam spojrzeć na siebie z miłością i wyrozumiałością? Tego ciągle nie potrafię :( I mam wrażenie, że ludzie patrząc na mnie myślą sobie "o to ta,która dała się wykorzystać przez o tyle starszego faceta". Strasznie czuję się z tym źle, jakbym istotnie była jakąś ladacznicą...
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Abssinth » 1 lip 2009, o 13:07

Maui...sama piszesz powyzej, ze jego znajomi (zauwaz - JEGO znajomi, czyli tacy, ktorzy teoretycznie beda stac po jego stronie) opierniczaja go za to, co CI zrobil....

Dlaczego traktujesz siebie gorzej niz inni?

to on Ci zrobil cos zlego.
to on byl nie w porzadku.
to on jest tutaj postacia negatywna - NIE Ty!

dac sie wykorzystac - to nie cecha dziwki.
to dziwka wykorzystuje.

dziewczyno, nie katuj sie, nie dokladaj sobie sama jeszcze cierpien po tym, co juz przeszlas....

trzymaj sie cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Maui » 29 lip 2009, o 20:39

Wróciłam wreszcie do domu... I jestem pozytywnie nastawiona.

W trakcie obozu poklóciliśmy się przez telefon, bo dzwoniłam do niego w sprawie służbowej, a on zaczął wracać do spraw prywatnych. Wtedy po prostu odłożyłam słuchawkę, on się obraził. Potem przyjechał na obóz, żeby m.in. skontrolować moją pracę, nie rozmawialiśmy ze sobą wcale. Tzn. on chyba liczył, że będę za nim latała, a ja traktowałam go jak powietrze. Denerwowałam się trochę, ale myślałam, że będzie mi trudniej. Pierwszy raz stojąc obok niego zrozumiałam, że coś we mnie wygasło. Albo przynajmniej zasnęło. Na drugi dzień przed jego wyjazdem nie wiem co mi do łba strzeliło, żeby podejść do niego i powiedzieć, że mimo, że nasza historia się skończyła to nie chcę mieć z nim wrogich stosunków. Wtedy usłyszałam, że trzeba było pomyśleć o tym wczoraj, że on nie jest do mnie wrogo nastawiony, tylko neutralnie, tak jakby mnie nie było. Że nie istnieję dla niego. Wtedy istotnie mi się bardzo przykro zrobiło, jednak zorientowałam się, że jemu własnie o to chodzi. Nie dałam tego po sobie poznać. Parę dni później dostałam smsa od niego, że mu mnie brakuje, że jest samotny itd. Olałam. I wcale nie czułam potrzeby odpisywania! A dlaczego? Chyba dlatego, że poznałam w trakcie obozu osobę z którą współpracowałam i traktował mnie o niebo lepiej przez czas obozu, niż mój były przez ostatnie dwa lata. Zauroczyłam się w jakiś sposób. To facet, który był przy mnie przy KAŻDYM moim problemie, który traktuje mnie jak księżniczkę. Ciągle pyta czy czegoś potrzebuje, co mi może dać. I wiem, że nie chce mnie wykorzystać (a przynajmniej tak mi się wydaje). Zrozumiałam to, gdy na jednym spacerze nocą przytulił mnie do siebie i powiedział, że miło mu się do mnie przytula i że jak tylko będę tego potrzebowała to mogę to robić, ale, że to ma być tylko przytulanie i kropka. Bo nie chce niczego przyspieszać. Chce, żeby wszystko budowało się powoli, bo się nie znamy. A mi wtedy oczy prawie wyszły z orbit. Do tej pory byłam przyzwyczajona do tego, że facet, który miał okazję żeby pocałować mnie po prostu to robił. A on potrafił mnie uszanować i tego nie zrobił. I jeszcze jest coś dziwnego w tym wszystkim.... tak jak wcześniej w poprzednich związkach miałam ogromną potrzebę zbliżenia się do kogoś za wszelką cenę, przyspieszania wszystkiego i towarzyszy mi non stop strach przed porzuceniem, tak teraz...wydaje mi się, że tego nie ma. Czuję się hmm...bezpiecznie? Nie wiem dlaczego. Po prostu tak przy nim się czuję pierwszy raz. Nie czuję potyrzeby przywiązania go do siebie na siłę. Bo on mnie uspakaja. Kiedy pewnego wieczoru na dyskotece tańczyliśmy razem i leciała jakaś piosenka o miłości to nagle ogarnął mnie nieuzasadniony lęk przed tym, że on myśli w tym momencie o swojej byłej dziewczynie. Uciekłam stamtąd prawie od razu. Ale zrobiłam potem coś, czego do tej pory zawsze się bałam z każdą osobą. Poszłam do niego i po prostu mu o tym powiedziałam. Wszysttko tak jak myślałam, choć wiedziałam, że te myśli są głupie i nieracjonalne. A co on zrobił? Przytulił mnie i podziękował, że mu to powiedziałam, bo dzięki temu nie muszę się martwić już dalej. Że cieszy się, że mu ufam, że nic takiego nie było i żebym mu zawsze mówiła jak coś mi przyjdzie takiego do głowy, żebym nie była z tym sama. I to ejszcze mówił z taką cierpliwością w głosie, że to było dla mnie coś tak nowego, ale tak niesamowitego... Jak zadzwonili do mnie rodzice i pokłóciłam się z nimi przez telefon to potem cały wieczór siedział przy mnie. Bez słowa, bo nie miałam siły rozmawiać. Ale siedział i na koniec podziękował, że mu pozwoliłam być przy sobie. I że nie wyobraża sobie odmówić mi pomocy... i że mu zależy na mnie.

Musiałam się Wam pochwalić tym co mnie spotkało. Mój były do mnie dzisiaj znowu napisał, żebyśmy się spotkali. A ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem i olałam to. Chyba z tego powoli wychodzę. I mimo, że obóz się skończył 2 dni temu, to widziałam się z M. już 2 razy. Zobaczę jak to się potoczy dalej.... I dziwne jest to, że mam w sobie taki jakiś spokój, że potoczy się dobrze. Nie wiem z czego to wynika... Ale odpowiada mi takie samopoczucie. Mimo, że on nie jest totalnie w moim typie z wyglądu, ale jak wiadomo wygląd to nie wszystko. I jest w normalnym wieku, bo starszy tylko o rok. Mnie to dodatkowo motywuje do tego, żeby walczyć ze swoimi słabościami, bo dało mi to nadzieję, że po 1. na tym świecie są normalni i wartościowi faceci, a po 2. że tacy faceci mogą się mną zainteresować i mogą się o mnie starać. Póki co muszę walczyć z poczuciem "nieswojskości" - w końcu to dla mnie totalna nowość, że ktoś mnie tak traktuje.

Pozdrawiam
:))))))))
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez joanka34 » 30 lip 2009, o 06:19

Maui- czytam Twój ostatni wpis i jakbym czytała o sobie...jak myślisz,dlaczego tak nagle zmieniłaś podejście do byłego ? wg mnie dlatego,że znalazłaś "lekarstwo"czyli nowego faceta...nie wiem,może mylę się,może nie mam racji,ale takie jest moje zdanie..u mnie było zupełnie tak samo.Poprzedni facet niedobry,toksyczny i nagle ktoś "zupełnie inny..."czyżby..? Pewnie,może i jest faktycznie inny,ale chyba jednak miałabym oczy szeroko otwarte i była nieufna, obserwująca...trzymaj się :)
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez Maui » 30 lip 2009, o 07:09

Jestem cholernie ostrożna, bo ciągle siedzi mi w pamięci to co było do tej pory z tamtym. I nie chcę znowu przez to przechodzić. Ułatwia mi to fakt, że ten nowy nie chce się nigdzie spieszyć. Najgorsze ejst to, że mój były zachowuje się teraz jak dzieciak. Służbowo jest moim przełożonym i teraz jak potrzebuję od niego czegoś służbowego (np. opinii, czy czegokolwiek innego) to on mnie zlewa, nie odzywa się, nie odpowiada. Jestem przez to wściekła, bo mi trochę spraw przez to pokomplikował. Ja naprawdę chcę zakończyć tą grę ale bez wrogiego nastawienia. Chcę żeby było normalnie - że jak go o coś zapytam związanego z pracą, to on po prostu odpowie. Ale jak widać to ejst facet,który woli strzelać fochy.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Jaga » 31 lip 2009, o 13:21

Właśnie przeczytałam Twoje ostatnie wpisy. Maui, z tego co pamiętam z Twoich postów, to co istniało między Tobą a tym facetem nigdy nie było "normalne"(zdrowe). Trudno więc tym bardziej oczekiwać, że ktoś taki jak on będzie się zachowywał normalnie po zakończeniu związku. Mam tego typu związek za sobą i bardzo podobne doświadczenia, więc wiem jak to jest. Ciężka sytuacja, naprawdę nie do pozazdroszczenia. Nigdy nie znalazłam się w takim położeniu, że mój były był moim przełozonym. Myślę, że taki układ niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw. To bardzo niedobrze, moim zdaniem, że wciąż macie ze sobą kontakt, nawet jeśli jest to tylko na gruncie zawodowym. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdybyś nie miała już z nim do czynienia. Ale skoro sytuacja wygląda tak a nie inaczej to pozostaje Ci tylko zachować zimną krew i robić swoje. W żadnym wypadku, za żadne skarby nie pozwól sobie wejść w to wszystko od nowa. Nie poedjmuj gry, nie odpowiadaj, po prostu olej!!!!
Gratuluję nowej znajomości! Jednocześnie też zalecałabym ostrożność. A przede wszystkim zachowanie spokoju i robienie wszystkiego we własnym tempie, bez pośpiechu. Ja tak właśnie staram się robić. W moim zyciu też pojawił się ktoś jakis czas temu. Wcale tego nie oczekiwałam i nie szukałam, ale stało się. Tak po prostu zaczęliśmy się spotykać. No i... jest spokojnie, normalnie, tak przyjemnie. Mam bardzo podobne zachowania jak Ty - zupełny brak pośpiechu itd. Niestety podejrzewam - i to mnie naprawdę martwi - to o czym wspomniała Joanka, że... dziś patrzę na swojego byłego i całą tę historię o niebo inaczej, że funkcjonuję obecnie o wiele, wiele lepiej, bo... nowy mężczyzna działa na zasadzie lekarstwa. Boję się tego. Boję się w ogóle budowania nowego związku. Wiem, że jeszcze nie jestem poukładana sama ze sobą, ciągle jeszcze pamiętam błędy ze swoich poprzednich związków, wszystkie piekielnie bolesne chwile... Mam jednak ogólnie spokój w sobie, jestem ostrożna, przyglądam się samej sobie w tej nowej znajomości i nie wiem co będzie dalej. Myślę jednak, że co się nie stanie, to... będzie ok, bo... ja nie jestem już tą samą osobą, którą byłam w poprzednich związkach, pracuję nad sobą, zmieniam się... Wiem, że Ty, Maui, też pracujesz nad sobą i wiele już zrozumiałaś, dlatego sądzę, że będziesz potrafiła zatroszczyć się o siebie i wybrać to, co dla Ciebie dobre. A na razie ciesz się i rozkoszuj z bycia księżniczką!!! Życzę powodzenia:))
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez Abssinth » 31 lip 2009, o 14:57

Maui - dobrze slyszec, ze juz nie cierpisz psychicznie przez bylego...ciesze sie strasznie :)

jesli chodzi o inne sprawy, to:

1. stosunki sluzbowe - zwykle, kiedy ktos mi bruzdzi u mnie w pracy, ja wysylam mejla do niego z kopia do jego bezposredniego przelozonego, zeby sie upewnic, ze dostane odpowiedz. A jesli nie dostane w okreslonym okresie czasu, to wysyalm tego mejla jeszcze raz, z notatka na gorze, ze nie dostalam odpowiedzi i czy moge dostac - znowu kopiujac to do bezposredniego przelozonego. Nie wiem, czy to sie da zrobic u Ciebie w pracy, ale jakis pomysl jest :)

2. jelsi chodzi o traktowanie nowego faceta jak 'lekarstwo' - tak, tu jest niebezpieczenstwo.
ja tez w sumie wskoczylam ze zlego zwiazku w dobry...wiec moge udzielic porady, ktora zadzialala dla mnie (i dziala wciaz, poltora roku pozniej...) - zadbaj o siebie.
przemysl, w jaki sposob pozwolilas tamtemu wejsc sobie na glowe, co sprawilo, ze tak sie to wszystko potoczylo...i nie popelniaj tych samych bledow.

pomysl teraz, jakie byly pierwsze znaki tego, ze sprawa poticzy sie zle w poprzednim zwiazku - moze wtedy, kiedy Cie zaczal ograniczac czy wyzywac, cokolwiek...i pamietaj, ze jakkolwiek dobrze by nie bylo tutaj, to na pierwszy taki znak - konczysz sprawe.

ale nie popadaj w paranoje tez :)

trzymaj sie cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez mariusz25 » 31 lip 2009, o 22:33

ty chociaz wyszlas, mi sie jeszcze srednio udaje, walcze w sobie, to takie trudne, dalem 1,5 roku ico? nic z tego nie istnieje, buu
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez Maui » 9 sie 2009, o 20:52

Mój były dowiedział się, że kogoś mam. Jego reakcja? Schematyczna. Smsy jak to on mnie kocha, jak to mu na mnie zależy, jaki to on biedny i nieszczęśliwy. Żałosne. Aa i oczywiście koniecznie chce się ze mną spotkać. Szczególnie w moje zbliżające się urodziny. Masakra. Tak się śmiałam z koleżankami, że tak reaguje, bo ktoś ruszył "jego własność". No cóż, niech sobie tak "kocha" kogoś innego. Żeby nie było - ja oczywiście nie mam z nim kontaktu, ale nie ukrywam, że czasem łapę się na tym, że w mojej głowie pojawia się to głupie i złudne "a może jednak tym razem...".
Ten nowy facet jest dla mnie cudowny. Heh, na początku to każdy praktycznie jest cudowny. Ale pochwalił się mną przed całą rodziną, w piątek idziemy na grilla do jego brata ciotecznego. Generalnie to jak on mnie traktuje i jak traktował mnie tamten to niebo i ziemia. Tylko teraz przez głowę przechodzą mi kolejne pytania....czy aby napewno coś czuję do tego nowego. Mam wrażenie, że po tym jak tamten sobie o mnie przypomniał, to mimo, że go olewam to mam wrażenie, że mam sieczkę w głowie. To męczące. Nie chcę tracić tego nowego, bo rzeczywiście (póki co) ewidentnie okazuje mi, że mu na mnie zależy itd, ale u mnie opadła ta pierwsza fascynacja i pojawiają się różne pytania...Nie wiem czy "zawiesić" ten nowy związek, czy nie... I niech mój były da mi spokój, bo jak widać jeszcze ma na mnie jakiś wpływ.... Ehh...
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Jaga » 11 sie 2009, o 21:14

Maui, a czy to nie jest trochę tak, że... Ty na taką właśnie "schematyczną reakcję" czekałaś, właśnie żeby móc sobie powiedzieć "a może jednak tym razem..."? Ja byłabym tutaj bardzo ostrożna. Jeszcze chyba za wcześnie, żeby śmiać się z niego z koleżankami.
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 140 gości