Partnerstwo w związku to rzeczywiście jakiś slogan, którym często żony karmią mężów, którym się nie chce za żadne skarby świata zmywać, a mężowie szrżują nim, kiedy trzeba pozałatwiać jakieś urzędowe sprawy, na których żona czasem najzwyczjaniej w świecie się nie zna. Dla mnie coś co mieści się w pojęciu partnerstwa to taki komunikat: Mamy w zwiąku takie same prawa i takie same obowiązki, a każde z nas robi to, co lubi i umie, a rzeczy, których oboje nie lubimy i nie chcemy robić, w akcie miłosierdzia wobec drugiego robimy na zmianę. Kiedy nic nie jest przymusem, a wszystko jest przyjemnością. A jak coś przyjemnością nie jest, to jest świadomym działaniem nieobarczonym żalem, złością i gniewem. Taki idealistyczny wzór, który często poddaje się presji naszego własnego egoizmu