dziwny uklad

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

dziwny uklad

Postprzez Sarah_li » 4 cze 2009, o 16:13

Witam, mam problemik a moze nieproblemik, i nie wiem, czy z soba, czy z dzieckiem czy mezem.... stanowimy troche nietypowa rodzine (co moze byc przyczyna mojego problemiku), tymniemniej staramy sie bardzo, zeby ta rodzina jednak pomimo warunkow miala charakter rodziny...
otoz, mieszkamy za granica, z corka (16to latka) i z mezem, ktory ojcem dziecka nie jest.... mam tez drugie dziecko, troche mlodsze, ktore mieszka ze swoim ojcem (zgodnie z moim szacunkiem do czlowieka, dalam dzieciom mozliwosc zdecydowania, gdzie i z kim chca mieszkac, nie zmuszajac ich do konsekwencji swojego dzialania, za ktore bardzo je przepraszam i zawsze bede przepraszac, prosic o wybaczenie), wiem ze teskni za nami, kontatujemy sie czesto, widujemy jak tylko mozliwe, ale ze wzgeldu na ojca oraz ze wzgeldu na fakt, iz mieszkanie za granica jest zbyt trudne, zdecydowal wrocic do kraju... a ja zyje nadzieja ze kiedys zmieni zdanie...
ale moj problem raczej zwiazany jest z obecna "rodzina".... moja corka, przeszla ze mna dosc trudny proces, przeprowadzka za granice, zmiana srodowiska, warunkow.... rozstanie z ojcem (to poszlo jej najlepiej, bo nie barzdo przepadala za swoim ojcem)... oraz nowy czlonek rodziny... wszytsko to przypadlo na dosc trudny okres jej zycia... czasami bylo ciezko.... i chodz moge powiedziec, ze barzdo sie wszystko wyciszylo, to jednak czasem zdarzaja siesytuacje, z ktorymi ja sobie nie radze...
otoz, moja corka, nie sprawia mi problemow typu, papierosy alkohol, pozne powroty itp... ale np siedzi w domu z nami, jej wyjscie ogranicza sie tylko do wyjscia do szkoly, moze raz w miesiacu do kina... i ewentualnie kiedy my idziemy do klubu sportowego to idzie z nami, ale nigdy nie sama... rozumiem, ze uznalam mnie, za kumpele, zastepuje jej swiat, ktorego tu nie ma... nie ma, bo nie latwo stac sie czescia obcojezycznego spoleczenstwa o totalnie innej kulturze, dla nastolatki, gdzie grupy spoleczne nastoaltkow sa juz barzdo mocno ustabilizowane... a ona, moze nie tyle ze nie pasuje, co nie ma odwagi w nie wejsc.... do meza, mowi po imieniu, tak on chcial, bo mozna powiedziec ze jestesmy dosc mlodymi i nowoczesnymi rodzicami.... rozmawialm z corka niejdenokrotnie, ze bardzo szanuje nasze stosunki, jednak chche by wiedziala ze ja jestem w tym ukladnie jej najlepsza pszyjaciolka, ale ronwiez matka.... corka faktycznie slucha sie mnie, jestem jej autorytetem.... ale jest taka plaszczyzna naszych relacji, gdzie traktuje mnie jak kolezanke.... narzuca mi swoje zdanie co do stroju jaki powinnam zalozyc, badz sie uczesac... lub pomalowac.... mnie nie tyle przeszkadza sam fakt, ze to robi.... a bardziej metoda... bo mowi jak do kolezanki np. co ty na siebie zalozylas, wygladasz jak stara baba.... ja zwykle reaguje w sposob tak, ze mowie jej, ze mam tyle lat ile mam... jestem starsza i lepiej wiem co mi pasuje i wczym sie lepiej czuje.... a jezeli corka reaguje troche delikatnie niz powyzej, to poprostu mowie daj spokoj to moja sprawa.... ale nigdy nie wybucham zloscia ani agresja oraz nigdy, nie biegne tez sie przebrac tak jakmloda chce.... ale to nie jest moj najwiekszy problem.... problem jest taki, ze takie traktowanie mnie, przez moja corke, starsznie nie podoba sie mojemu mezowi.... on uwaza, ze mimo wszystko, ona musi mnie szanowac i nie ma prawa mnie tak traktowac..... a jeszcze wiekszy problem pojawia sie, kiedy podobne aczkowliek o wiele delikatniejsze metody, moja corka stosusje wzgledem mojego meza.... zdarza sie czasem, kiedy odpornosc na stress jest mniejsza, ze moj maz wybucha zloscia.... wtedy zlosci sie i na mnie i na nia.. na nia ze jest taka nie okrzesana, a na mnie, ze nic z tym nie robie... a przy tym sam jest gderliw, musimy wysluchac zrzedliwego kazania... sa tez inne asytuacjie, ktore wkurzaja mojego meza, corka narzuca nam muzyke oraz jej glosnosc.... ja w ramach rozsadku czasem jej zezwalam, ale jak jestem zmeczona to mowie nie, albo scicsz, ale na ogol nieprzeszkadza mi to, bo tez lubie te muzyke... ale kazdy z nas jest inny, ma inny humor... i odbiera to inaczej...... albo pies... corka strasznie chciala miec psa... miala kiedys w polsce, ale niemglismy zabrac wiec sie z nim rozstala... teraz mamy drugiego psa... ja zdawalm sobie sprawe, ze pies dla dziecka, to tez obowiazek rowniez dla rodzicow... wiec czasme przymykam oko, na lenistwo corki, w kwestii wychodzenia z psem... ale moj maz tego nie rozumie..... kocham bardzo swoja corke, i swojego meza.... pomimo tych trudnych sytuacjie naprawde w miare pozliwosci tworzymy taka dziwaczna rodzine, ale dosc zgodna... do momentu kiedy corka nie przesadzi ze swoim szczeniackim traktowaniem nas a wybuchem niezadowolenia meza.... i wtedy jest mi strasznie przykro i smutno i nie wiem co mam robic zloszcze sie wtedy na ich obydwoje... taki chyba nietypowy jest ten moj problemik... a moze nie ma problemu, tylko mi sie wydaje ze to jest problem, jestem bardzo pogodna osoba i zle znosze sytuacjie, kiedy ktos sie kloci, tym bardziej takie reakcje ze storny osob, ktore bardzo kocham... odbieram jako porazke....
Sarah_li
 
Posty: 143
Dołączył(a): 4 cze 2009, o 15:17

Postprzez kropelka » 6 cze 2009, o 19:11

Fajnie jest kiedy dla dziecka jest sie koleżanką.Mysle jednak,że Twoja córka potrzebuje w Tobie przede wszystkim matki.
Obserwowałam swojego czasu moja koleżanke która ma dwie córeczki,ona bardzo sie starała byc koleżanką dla swoich córek ,nie widziała tylko jak bardzo tym dziewczynkom sie to nie podobało.Zwykła do nich mawiac:kurde dziewczynki macie racje,wy jestescie mądrzejsze ode mnie.DZIECI NIE CHCĄ BYC MĄDRZEJSZE OD SWOICH RODZICÓW!!Nie mogą czuc sie bezpieczne przy matce która nie jest od dziecka mądrzejsza.Tak mi sie wydaje.
Jesli chodzi o Twoją córke i o to,że w sposób (jak sama nazwałas)nieokrzesany zwraca sie do Ciebie to mnie sie to tez nie podoba.Mało tego...nie wyobrażam sobie za bardzo ,żebym mogła pozwalac dziecku w taki sposób zwracac sie do siebie.
Ja troche inaczej postrzegam nowoczesna mame...np brak barier jesli chodzi o tematy,wolnośc słowa jesli chodzi o wyrażanie opini na wszystkie tematy ALE w sposób który MNIE matke nie razi i ogólnie jest przyjęty za kulturalny.
Mysle,że powinnas zacząć zwracac córce uwage,że nie podoba Ci sie sposób w jaki z Toba rozmawia.
nauka języka jest teraz priorytetem im szybciej go złapie tym szybciej sie znajdzie w tym swiecie.Na początku jest trudno,tez wiem cos o tym.
Pozdrawiam serdecznie i życze powodzenia.
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez ewka » 8 cze 2009, o 18:48

Układ jest rzeczywiście dziwny... zatraciła się Wam granica. Myślę, że to z powodu zawirowania, jakie córka musiała przejść. I że chcąc jej wynagrodzić... nieświadomie te granice Ci się za daleko przesunęły.

Jestem przekonana, że to da się ustawić na nowo... trzeba tylko żelaznej konsekwencji z Twojej strony. Może na początek rozmowa i umowa, w której wyraźnie zaznaczysz, co należy, a czego absolutnie nie. I jakie będą konsekwencje, kiedy córka się rozpędzi... bo konsekwencje jakieś muszą być, jeżeli do umowy się nie zastosuje.

Układ koleżeński z własną córką to wcale niegłupia sprawa... ale głównie jesteś mamą. I ona musi umieć to podzielić, a Ty musisz ją tego nauczyć.

Dasz radę! Twój mąż powinien Ci trochę pomóc... to, że ma do Ciebie o nią pretensje, to trochę mało jak na rolę ojca, jakiej się przecież podjął.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sarah_li » 10 cze 2009, o 13:22

Dziekuje serdecznie, chodz przyznam, nielatwo jest otrzymac slowa krytyki, ale jak mowia, krytyka, to dar, ktory pozwala dostac sie z miejsca "nienajlepiej" do miejsca "bedzie lepiej"....
ciezko jest sie odnalesc tez, jak dzieciaki zmieniaja sie tak nagle, dotad kochajace, bylo sie dla nich najpiekniejszym wzorem i nagle ta kochana coreczke w jednej chwili sie usmiecha a w drugiej buch... paszkwilem w twarz.. moja coreczka, na szczescie rzadko zachowuje sie tak, ale to moze i zle bo uspila moja czujnosc, a moze tez, ja za bardzo chce jej wynogrodzic fakt ze nie ma tu zadnych przyjaciol czy znajomych... i pozwalam sobie na bycie piowiernikiem jej nastoletnich problemow... i chcialam podkreslic, nigdy nie probowalam zrobic SOBIE z corki kumpelki, nie zwierzam jej sie ze swoich problemow, nie prosze jej o porade a juz nigdy nie powiedzialabym jej ze jest madrzejsza odemnie.... jedynie pozwolilam, stac sie dla niej przyjaciolka w limitowanej wersji
Jeszcze raz dziekuje :kwiatek2:
Sarah_li
 
Posty: 143
Dołączył(a): 4 cze 2009, o 15:17

Postprzez ewka » 12 cze 2009, o 10:30

Wiesz Sarah... co jest krytyką, a co po prostu innym spojrzeniem - chłodnym, zdystansowanym więc pewnie w miarę obiektywnym... to już musisz sobie sama odpowiedzieć. Na pewno zawsze to bardzo dobry punkt do wyjścia do "będzie lepiej". I niech tak się stanie.

Z nastoletnimi dziećmi ZAWSZE są jakieś kłopoty... no tak to już jest - na szczęście z nastoletniości wyrastają, a póki co potrzeba dużo cierpliwości i siły, czego życzę serdecznie;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kropelka » 17 cze 2009, o 17:22

Ja równiez życzę Wam powdzenia:)
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 305 gości

cron