Moje dziecko nie żyje:(

Problemy z partnerami.

Postprzez ewka » 29 maja 2009, o 13:49

Ja myślę, że trzeba sobie tłumaczyć i tłumaczyć... o ile nie zdecydujesz się na jakąś terapię. Niestety, dopóki nie spotka nas coś "spoza nas", to wydaje nam się, że tak właśnie powinno być i że tak będzie zawsze. No niestety nie jest tak.

Trzym się Dziewczyno
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Bianka » 1 cze 2009, o 16:22

Niestety nie trzymam sie:( jest coraz gorzej, mam mysli samobojcze, dopadlo mnie przeswiadczenie ze do niczego sie nie nadaje, nawet nie potrafie dziecka urodzic:( kazda dziedzina mojego zycia to porazka, wyksztalcenie, praca, dom, dziecko, nie robie nic i nie jestem nikomu potrzebna, bezuzyteczny twór ktory zabiera tlen, nie mam siły walczyc, nie mam siły być silna, twarda itp itd bo wlasciwie po co?po co komu to? nic nie potrafie i w niczym nie jestem dobra:( ja wiem ze zaraz mi napiszecie ze sie uzalam, nazwijcie to jak chcecie, ale ja wlasnie tak czuje, kazdym kawalkiem siebie, od 10 lat staram sie wierzyc ze wszystko bedzie dobrze, ale dobrze wciaz nie jest, jest coraz gorzej :cry: staram sie nie zpaominac o moim mezu ale wtedy od razu przychodzi mi na mysl ze moze biedak zle trafil, moze gdyby mnie nie poznal bylby szczesliwszy:( myslalam ze juz wszystkie traumy mam zaliczone, ze juz jednej osoby nie moze spotakc jeszcze wiecej, okazuje sie ze nie, jeszcze i jeszcze i jeszcze a ja juz nie chce, nie chce, nie chce, nie musze...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez cvbnm » 1 cze 2009, o 22:49

bianko, nie wiem co napisac.. wspolczuje ci bardzo

Twoje dziecko umarlo... ale bylo kochane... to co moglas mu dac - dalas
moze to zycie bylo krociutkie, ale ta mala istota doznala milosci...
mysle ze to jest najwazniejsze w zyciu, byc kochanym

dalas najwazniejsze...
cvbnm
 

Postprzez Bianka » 1 cze 2009, o 23:48

Dzięki cvbnm:) mam jeszcze duzo tej milosci w sobie i nie wiem co z nia zrobic:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez mahika » 2 cze 2009, o 00:32

Trzymaj mocno, na pewno się przyda. pilnuj jak oka w głowie :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez ewka » 2 cze 2009, o 07:35

Cześć Bianko;) Jak tam dzisiaj?
Czytam Twój wczorajszy wpis.... Bianko, ja myślę, że nie wolno oceniać swojego życia na podstawie tylko złych rzeczy, jakie nas spotykają... bo przecież są też rzeczy dobre, choć w chwili bólu tak ciężko je widzieć. Ale są przecież!

Tak bym chciała, byś znalazła dość siły, aby je sobie przypomnieć. Wszystkie, te najdrobniejsze również. A może byś o nich napisała tutaj?

Bianko, wiele w swoim życiu możemy zmienić... wiele jest również rzeczy, których zmienić się nie da - są od nas większe i „przychodzą spoza nas”. Wydają się niesprawiedliwe i krzywdzące... ale są i nic nie da się na to poradzić. I wtedy trzeba je po prostu zaakceptować jako coś, co nam się przydarzyło, bo (wg mnie) nic innego zrobić niestety się nie da... i myślę, że jeśli wewnętrznie się z tym pogodzimy, to już „puści” i pozwoli iść dalej. A iść trzeba.


Bianka napisał(a):mam jeszcze duzo tej milosci w sobie i nie wiem co z nia zrobic:(

Na razie pilnuj, co by się nie zatraciła... a okazji do jej wykorzystania będziesz jeszcze miała całe mnóstwo.

Będę tutaj na Ciebie czekała
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez ewa_pa » 2 cze 2009, o 11:00

Może i siedzę po drugiej stronie ekranu ale jestem i wspieram Bianko ważne jest ze masz w sobie miłość a nie nienawiść w niejednej sytuacji taki pokład sie przyda życzę siły i powodzenia
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez salome » 2 cze 2009, o 15:59

Bardzo dobrze Bianko,ze masz w sobie jeszcze wiele miłości. Ona jest potrzebna kazdego dnia, można nią dażyć bliźnich,siebie, zwierzeta, przyrode... Poza tym przyda Ci się w przyszłośći dla Twoich dzieci, jestem tego pewna.

Twoja niska samoocena w tej chwili jest zrozumiala. Czlowiek w chwilach załamania czy wielkiego problemu nie potrafi dostrzegać w swoim życiu nic pozytywnego. Pamiętaj jednak,ze każdy coś ma i chyba nie ma człowieka,który byłby przeszczęśliwy w każdej dziedzinie. Jesli nawet tak mowi,to albo zakłada maskę albo ma głęboką wiarę...


Ja mam dziecko, także nie czulam nigdy bólu takiego jak Ty.
Czuje inny. Moje dziecko jest chore- pod stałą opieką klinki hematologicznej. Zwykła goraczka goni nas do szpitala, bo jest dla niego niebezpieczenstwem. Mamy stale skierowanie. Poprostu tak juz jest. I nie bede szukac winy,czy z niewiedzy o ciazy wzielam lek rozkurczowy,czy moze moja choroba to przyczyna,czy to ze sie stresowalam... Tego sie nie dowiemy nigdy. A może Ten z góry tak chciał.

Podważam opinie medycyny, bo mam mase przykładów na to ze pijaczki,palaczki rodza zdrowe dzieci. A ja chuchalam dmuchalam i nie do konca jest dobrze...

Jednak tak juz jest i tudno...


Jestem pewna tego, ze nie jest tak jak mówisz, ze do niczego się nie nadajesz. Masz męza, masz gdzie mieszkac, masz co jesc.Męża też musiałaś jakoś zauroczyc,wiec pewnie i ładna jestes.

Dzidzius był w Tobie krociutko,ale był. To też jest na Twoją korzyść,bo możesz zajśćw ciążę, dużo kobiet ma z tym niesamowity problem.

Trzymaj się ciepło.
salome
 

Postprzez Bianka » 2 cze 2009, o 19:27

Dziekuje ze jestescie!!
Dzis staram sie trzymac, ale zauwazylam, ze im dluzej w ciagu dnia jestem twarda i nakladam maske tym gorszy wybuch placzu i bólu wylewam z siebie wieczorem jak tylko zostaje sama:(

Ewko to straszne ale nie umiem wyłonić tych dobrych rzeczy:( Jedyną dobrą rzeczą jest moj mąz choc byc moze pamietacie ze kiedys różowo nie bylo:(
Jesli chodzi o mojego meza mam poczucie ze go zaniedbuje przez tą moją niemoc i depresje bo mnie przy nim nie ma, on tez czesto wysyla mnie do rodzicow bo boji sie o mnie gdybym siedziala sama caly dzien w pustym domu u nas, bo on pracuje tak ze go nie ma ciagle, tak wiec spedzilam juz duzo za duzo czasu u rodzicow i znow przez to co sie stalo jestem u nich bo boje sie zostac sama ze soba u nas w domu:( i on tez sie boji a z drugiej strony wiem ze mu zle ze mnie nie ma:(
Jestesmy zdrowi to tez dobra rzecz, w sensie zadna powazna choroba nas nie nęka bo z drobnych to ja mam pare, ale dobrze ze moj maz nie narzeka to tez dobra i wazna strona..

I wiecej dobrych stron nie pamietam:(

Salome przykro mi z powodu Twojego dziecka, jestes silna kobietą, sciskam mocno:*

Ewka pa dziekuje ze jestes, gdyby nie Wy to napewno byloby jeszcze gorzej wiec to forum to tez dobra strona, buziaczki:*
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez flinka » 2 cze 2009, o 20:34

A co by się stało jakbyś pozwoliła sobie być naprawdę słaba? Wiesz ja mam takie doświadczenie, że jak się zrywa z twarzy maskę i pozwala się sobie być smutną, bezradną to wtedy właśnie paradoksalnie na twarzy pojawia się uśmiech, który wynika z ulgi, że już nic nie muszę udawać. Jestem sobą i zaczynam odkrywać, że jest mi z tym dobrze pomimo wszystkich trudnych emocji. Okrywając w sobie pełnię słabości odkrywasz tym samym swoją siłę. Najtrudniej dać sobie prawo do bycia bezradną.

A co z kontaktem z psychologiem? Pisałaś, że byłaś, chodzisz dalej? Warto by był ktoś taki wobec, którego nie miałabyś poczucia, że obciążasz go swoją rozpaczą.

Piszesz, że za dłużo czasu spędzasz u rodziców, czy to znaczy, że jak mąż wraca do domu to Ciebie nie ma, czy jesteś u nich tylko w czasie dnia? Mówił Ci mąż, że źle mu bez Ciebie?
Czujesz, że masz w rodzicach wsparcie? Możesz z nimi swobodnie rozmawiać?

Jesli chodzi o mojego meza mam poczucie ze go zaniedbuje przez tą moją niemoc i depresje bo mnie przy nim nie ma

Co miałabyś zrobić, by mieć poczucie, że go nie zaniedbujesz? Czy nie możesz po prostu być z mężem, przytulić się do niego, pomilczeć, spytać jak mu minął dzień i jak sobie radzi w pracy czy obejrzeć film? Wydaje mi się, że to jest naprawdę dużo, masz na to siły?


Przytulam
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Bianka » 2 cze 2009, o 21:18

Nie wiem co by sie stalo jakbym sobie pozwolila, mysle ze otoczenie wymaga ode mnie juz natychmiastowego poradzenia sobie z sytuacja i byloby rozczarowane? a moze zniesmaczone? powiedzialoby ze jestem slaba? pogardziloby mna? tak bylo kiedy pare lat temu chorowalam na depresje, przylepiono mi łate kogos słabego i niezrównoważonego:(

U mojej psycholog mam wizyte 5 czerwca:( ale nie wiem czy mnie nie skieruje teraz dalej bo juz wspominala o jakiejs specjalistce tylko od tego problemu...takze wybieram sie i wybieramy sie z mezem tylko z mezem to trudniej jak pisalam - praca.


"Piszesz, że za dłużo czasu spędzasz u rodziców, czy to znaczy, że jak mąż wraca do domu to Ciebie nie ma, czy jesteś u nich tylko w czasie dnia? Mówił Ci mąż, że źle mu bez Ciebie?"

- rodzice mieszkaja 70 km od nas tak wiec nie widzimy sie wcale:( dopiero w sobote wieczorem i w niedziele:(
- mówił mi wiele razy ale bylo duzo przeszkód, zaczelo sie od mojej rwy kulszowej kiedy to kurowalam sie u rodzicow bo tu mialam zabiegi, stracilam prace i zachorowalam na depresje poniewaz bal sie o mnie znowu zostalam u rodzicow bo jego cale dnie nie bylo, a potem przeprowadzilismy sie do nowego mieszkania, bez mebli, lodówki, kuchenki, światła wszedzie, smierdzacego tynkiem, bez tv, z materacem na podlodze, moj maz po prostu wracal wieczorem i nie bylo takiej mozliwosci zebym w pustych murach tam siedziala caly dzien bezczynnie bo ani ugotowac ani uprac ani nawet wlaczyc tv czy radia, patrzac w sciane bym oszalala wiec znowu zostalam u rodzicow, zawsze to bylo na chwile ze jak bedzie lodowka itp to bede juz z nim, nastepnie okazalo sie ze jestem w ciazy, czulam sie fatalnie, co dwie godziny musialam zjesc najlepiej zupe, w naszym mieszkaniu nie bylo kuchenki, poza tym musialam lezec takze znowu uznalismy ze na te 2 tyg. do kolejnej wizyty bede u rodzicow bo jest jedzenie, jest ktos ze mna gdyby cos sie dzialo....
a teraz stalo sie to co sie stalo i znowu boji sie o mnie a ja sama o siebie jesli zostane w tych paru scianach sama:(
Chce juz wrocic, niedlugo bedzie kuchenka, chce uruchomic ten dom bo jak narazie to tylko moj maz w nim spi i nic wiecej:(
jestesmy w rezultacie w rozlace...pojade do niego, chce juz zostac tam ale jednoczesnie baaarrrrdzo sie boje, nie chce zachorowac na depresje, byc moze ja mam juz, nie chce zachorowac bardziej, zwariowac:(

"Czujesz, że masz w rodzicach wsparcie? Możesz z nimi swobodnie rozmawiać?"

- no więc moi rodzice to ludzie ktorzy o problemach milczą, problem to temat tabu o ktorym najlepiej nie rozmawiac, najlepiej udawac ze go nie ma, nie mam mozliwosci za bardzo rozmowy o tym jak sie czuje bo robi sie niezrecznie, mama milczy albo zmienia temat, nie ma swobody, nawet nie umiem i nie lubie plakac przy niej...
- pomaga mi to ze w ogole moge zejsc do niej i pogadac o czymkolwiek innym, pojechac do miasta, cos ugotowac..

"Co miałabyś zrobić, by mieć poczucie, że go nie zaniedbujesz?"

Wrócić do niego:( boje sie tego i wiem ze on tez sie boji ale wiemy tez ze nie jest dobra dla malzenstwa taka rozłąka, trwa to juz ok. 8 miesiecy:(

"Czy nie możesz po prostu być z mężem, przytulić się do niego, pomilczeć, spytać jak mu minął dzień i jak sobie radzi w pracy czy obejrzeć film?"

- marze o tym co wieczór...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez flinka » 2 cze 2009, o 21:45

Bianko Ty w ogóle sobie nie pozwalasz na smutek. I to nie od smutku - zdrowej reakcji na utratę przez Ciebie dziecka, ale od tłumienia smutku jest krok do depresji. Bianko Ty nie przeżywasz wcale żałoby, zdajesz sobie z tego sprawę? Ty tkwisz w lęku przed tym, by zachować pozory, by się nie nie załamać. Kochanie upadek to nic strasznego! Potykasz się, upadasz i wstajesz. Ale Ty w tym momencie w ogóle nie chodzisz, siedzisz w stanie zawieszenia pomiędzy jednym a drugim. Jeśli nie przeżyjesz swojego smutku będzie się to za Tobą ciągnęło.

Nie wiem co by sie stalo jakbym sobie pozwolila, mysle ze otoczenie wymaga ode mnie juz natychmiastowego poradzenia sobie z sytuacja i byloby rozczarowane? a moze zniesmaczone? powiedzialoby ze jestem slaba? pogardziloby mna? tak bylo kiedy pare lat temu chorowalam na depresje, przylepiono mi łate kogos słabego i niezrównoważonego:(

Widzę, że jesteś bardzo boleśnie oceniana, to niezwykle trudne. A gdybyś spróbowała pomimo wszystko porozmawiać i powiedzieć, że potrzebujesz teraz być smutna i wypłakać się i pobyć bezradna, a świat się od tego nie zawali, są momenty, że jesteśmy silni i są kiedy jesteśmy słabi. Gdybyś tak im powiedziała, że ich potrzebujesz, po prostu ich obecności, niczego więcej. Wiesz kiedy byłam w depresji też słyszałam od rodziców wiele krytycznych słów, bolało, ale wiem z czego to wypływało z lęku o mnie i bezsilności. Byli przekonani, że muszę coś konkretnego zrobić, co już w tym momencie mi pomoże. Po prostu się bali i nie wiedzieli jak się zachować. Zobacz czy z Twoimi rodzicami też tak nie jest (?) To tylko taka myśl, u Ciebie może być też całkiem inaczej.

U mojej psycholog mam wizyte 5 czerwca:( ale nie wiem czy mnie nie skieruje teraz dalej bo juz wspominala o jakiejs specjalistce tylko od tego problemu...takze wybieram sie i wybieramy sie z mezem tylko z mezem to trudniej jak pisalam - praca.

Tak myślę, że warto zawalczyć, byś poszła z mężem. Bo tą sytuację powinniście przeżywać razem, by się od siebie nie oddalić.

marze o tym co wieczór...

To co stoi na przeszkodzie?
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Bianka » 2 cze 2009, o 23:07

:cry:
"Bianko Ty nie przeżywasz wcale żałoby, zdajesz sobie z tego sprawę?"

Nie zdaję sobie:( co masz na mysli? nie rozumiem:(( nie widzę tego:((

A co stoi na przeszkodzie?
wlasnie ten strach ze sie zalamie jak bede bez kontaktu z ludzmi, bede sama, bardzo zle na mnie zawsze dzialalo siedzenie samej w domu, przed ciaza dostalam od psychiatry leki antydepresanty i przeciwlękowe, nie wzielam ich, bo chcialam bardzo byc w ciazy, ale moja psychika, nie wiem, teraz jest jeszcze gorzej i boje sie co bedzie jak zostane sama:( moze to dziwne ale on tez sie boji i tylko to stoi na przeszkodzie, chcialam do niego jechac juz w poniedzialek ale powiedzial ze moze jak naprawi auto, zebym miala czym jezdzic, ja przestalam jezdzic autem i musze sie na nowo tego uczyc, tzn dobrze prowadze ale boje sie nie wiem dlaczego, no i on wymyslil ze jak bedzie auto, dziwne....bo wcale nie musi go byc, moze to tylko wymowka zebym nie wracala teraz kiedy jest tak zle zeby nie bylo gorzej:((
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez zizi » 2 cze 2009, o 23:21

:pocieszacz:

powolutku Bianka ........

nie musisz teraz..od razu być super dzielna......
możesz pozwolić sobie na smutek...złość...żal....na wszystkie uczucia...

z czasem złagodnieje ból.....

jak Ci źle samej w domu....wychodź do ludzi.....na spacer....do miasta.........do kogos znajomego......

rozumie Cię......smutno...coraz smutniej siedzieć samej w domu.....



:pocieszacz:

przytulam Cię.......wirtualnie.......ale bardzo szczerze...........
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez flinka » 2 cze 2009, o 23:52

Miałam na myśli to, że koncetrujesz się na lęku, że upadniesz, że jak będziesz smutna to stanie się coś strasznego. I tkwisz w tym przerażeniu i rozpaczy, ale nie pozwalając sobie po prostu na bycie smutną i dochodzenie do równowagi po stracie. Pozwól sobie na czucie. Te emocje przeminę, wyczerpią się, nie zabiją Cię!

To może weekend spędzisz z mężem?

Dobrej nocy
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 285 gości

cron