przez nimfawodna83 » 17 maja 2009, o 15:50
Nie wiem od czego zaczac, bo sie wszystko pokomplikowalo. Ale moze od poczatku. Od 3 lat jestem z chlopakiem, widywalismy sie codziennie, nocowalam u niego, duzo czasu spedzalismy razem. W lutym z dnia na dzien powiedzial ze wyjezdza w interesach do innego kraju (on jest z Syrii i tam tez pojechal) i ze on nie wie na ile czy to bedzie 2, 6 miesiecy czy rok. Nie uzgadnial tego ze mna, powiedzial ze musi teraz jechac, bo jest jednym ze swoich braci ktory nie jest zonaty i ze jego bracia wybrali i on sie zgodzil. W kwietniu odwiedzilam go w Syrii - dzwiny to byl pobyt, juz na samym poczatku powiedzial mi ze wlasciwie to myslal ze nie przyjade, ale sie cieszy. sporo czasu ze mna spedzal i staral sie dbac o mnie, ale nie przedstawil mnie swojej rodzinie i raczej nie chcial zeby ktos sie dowiedzial ze tam jestem, nie chcial tez rozmawiac ani o powrocie ani o nas, ani co planuje potem, zbywal to wymowka ze nie umie powiezdiec jak tamta firma sie rozwinie i czy on tam nie zostanie juz na stale. potem wrocilam do kraju, koncze studia i zapytalam go wprost co z nami bedzie, on zadzwonil i powiedzial ze nie chce nic na mnie wymuszac i ze najlepiej bedzie bede szukac pracy w calym kraju i jego nie uwzgledniajac tzn. myslac ze on tu juz nie wroci. Powiedzial ze nawet jakby wrocil, a ja nie moglabym znalesc pracy tutaj w miasteczku, to nie bylabym z nim szczesliwa i ze on nie chce mnie ograniczac i mowic co mam robic.
ta rozmowa sprowadzila mnie na ziemie, bylam tyle lat w zwiazku z facetem, ktory nie widzi ze mna przyszlosci, ktory nie uwzglednia mnie w swoich planach, ktory niby daje mi swobode dzialania - ale czuje ze tak nie powinno byc w dobrym zwiazku. Problem w tym ze nie potrafie go zostawic i zapomniec, mimo tego wszytkiego kocham go i to strasznie boli, bo wiem ze tak naprawde nie moge na niego liczyc i bedac z nim - jestem sama, ze wszytkie decyzje musze tez podjac sama, ze on tez tak robi, ze on nie pyta mnie o zdanie. chcialabym byc z kims na kim moglabym polegac, kto bylby dla mnie, gdy bede miala problem. a on od czasu jak wyjechal, malo sie tym interesuje, tak powierzchownie tylko.
niedawno wyszlam potanczyc z kolezankami, przypadkowo poznalam tam innego faceta, zaczelismy rozmawiac, dlugo rozmawialismy o wszystkim. potem umowilismy sie na spotkanie nastepnego dnia. chociaz ktotko go znam, czuje sie z nim bardzo dobrze tzn. na poziomie intelektualnym -rozmawiajac. nic miedzy nami nie doszlo - ale widze ze on chcialby czegos wiecej ode mnie, on szuka kogos na stale, kogos kogo ja tez chcialbym miec. on ma cechy, ktore brakuje mi w moim chlopaku, ktore dalyby mi poczucie bezpieczenswa, zainteresowanie, spedzanie czasu itp.
ale tamta sytuacja po Rozmowie po syrii tak zostala zawieszona - on powiedzial ze wroci moze za kilka miesiecy, moze za rok, moze wogole nie wrocic z Syrii. Nie wiem co zrobic - jestem tak pomiedzy, boje sie sprobowac z tym nowym znajomym, bo nadal zalezy mi na tamtym. ale wiem, ze on robi to co on chce i mnie nie uwzgeldnia i ze potem nie bede z nim szczesliwa. ale paradoksalnie nie moge sie do niego zdystansowac i wiem ze mi go bedzie brakowac, jak zaczne cos nowego. nie wiem co z tym zrobic...