Nie wiem czy było to pytanie czy go nie było, szczerze mówiąc wali mnie to, potrzebuję głównie wyrzucić nieco z siebie.
Sytuacja jest taka - codziennie wlewam w siebie co najmniej 4 piwa, czasem nawet nie bardzo mam na to ochotę, ale taki mam schemat dnia, który boję się zburzyć. Rano czuję się nieźle, nawet jak nie mam mozliwości dłuższego spania, zawsze pamiętam co robiłem, co pisałem. Złapałem się na tym, że często gęsto czekam do tej 21., bo o tej godzinie zaczynam odpoczywać. Komputer, butelka i ja - teraz czuję swobodę, odpoczywam. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że wiem do czego prowadzi nadużywanie. Stłuszczenie, marskość, w międzyczasie alkoholowe zapalenie wątroby. A jak marskość to wodobrzusze, wynicowaine pępka, obrzęki, ginekomastia, przy odrobinie szczęście encefalopatia wątrobowa. Mało fajne. Szkoda tylko, że nie potrafię inaczej spędzać wieczorów. Jak piję w towarzystwie to ograniczam się do 2 piw, ale po powrocie do domu doprawiam się - żeby się lepiej spało.
GGTP robiłem kilka miesięcy temu, było ok. Ale mam plan w najblizszym czasie zobaczyć co tam u wątróbki słychać, czy mocno ją zakatowałem czy mogę jeszcze pobalować. Jak uda mi się któregoś ranka wytrwać na czczo, bez kawy, to skoczę do labu i porobię testy. W sumie ciekawe co tam siedzi. Inna sprawa, że z pewnych powodów powinienem zrobić USG jamy brzusznej, ale boję się usłyszeć "steatosis hepatis".
I na koniec - pierwszy raz w życiu to piszę - tak, jestem alkoholikiem.