Hej Chmurko
Tak czytam i czytam Twój wątek i aż serce mi mocniej bije. Bo tak bardzo chciałabym napisać Ci coś co przekonałoby Cię, że to co postanowiłaś zrobić to słuszna decyzja i trzymaj się jej ile sił!
Pozwolę sobie opowiedzić moją historię.
Decyzje o zerwaniu z moim byłym podejmowałam co jakiś czas, a potem się łamałam i tak trwało to kilka lat. Z nami to było tak,że byłam słaba, a mój chłopak, był wobec mnie szczery - mówił ,że lubi robić to co robi i nie miał zamiaru zmieniać stylu życia - a ja i tak przy nim trwałam - wyobrażasz to sobie?Ja niestety też prowadziłam podobny styl życia - i tylko w taki sposób mogło to jako- tako funkcjonować.Wtedy wydawało mi się,że po prostu na nic lepszego nie zasługuję,w jakiś dziwny (gdy teraz na to patrzę) sposób kochałam go. Ale to nie było zdrowe!!Nie o to teraz chodzi, że mam do niego pretensje - trochę czasu mi to zajęło, ale już nie mam.Teraz próbuję też pozbyć się do końca żalu do siebie, który mnie wyniszczał dość długo. Żalu, że nic z tym wcześniej nie zrobiłam.Zdarza mi się myśleć, że może gdybym była twarda to pomogłabym sobie i może ( przy sprzyjających okolicznościach) jemu. A tak to przez kilka lat, gdy tylko już wezbrało się we mnie wystarczająco dużo niezgody - zrywałam, a potem gdy dopadały mnie chwile słabości nie potrafiłam zawalczyć - myślałam "ale ja go tak kocham...", "może jeśli zobaczy jak bardzo mi na nim zależy, to się zmieni.." - a on mi prosto w (piękne
) oczy mówił, że nie, nie zmieni się. A ja swoje.I tak wracaliśmy do siebie nic nie zmieniając.
W międzyczasie przez to nic nie zmienianie z osoby która niespecjalnie się lubiła - zaczęłam się nienawidzić.I to się ciągnie za mną dalej niestety. Wierzę,że uda mi się w końcu definitywnie pogodzić się z przeszłością, ale takie rzeczy wracają,kiedy jest słabszym, lub bardziej zmęczonym - prawdopodobnie przez całe życie.
Teraz jestem ze świetnym facetem, który mnie rozumie, pomaga mi, wspiera..Słucha co mówię, pyta, rozmawiamy...Ja nawet nie wiedziałam, że tak może być!Czasami nie mogę uwierzyć jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu, tak się nie szanować.Czasem płaczę, kiedy kolejny raz dostaję potężną( jak dla mnie) dawkę dobroci, miłości..Poważnie, mi to trzeba dawkować!Sama widzisz,że ciężko powiedzieć, że jestem zrównoważona
Uch, to się uzewnętrzniłam..
Ty jesteś w innej sytuacji. Wiesz, że nie chcesz być z kimś kto pije.Jest alkocholikiem, nie jest - Ty nie chcesz być zkimś kto dużo pije. I już.Nie pozwól się wciągnąć w niezdrowe relacje z kimś, z kim tak na prawdę chyba nie chcesz być...
Wiem,że ciężko, cholera wiem jak ciężko...(ale nawet mi się w końcu udało
)
Pozdrawiam.