facet wypomina mi przeszłość

Problemy z partnerami.

facet wypomina mi przeszłość

Postprzez belli » 13 maja 2009, o 17:16

Witam was wszystkim!

Jestem nowa na forum, mimo, iż wcześniej zaglądałam do niego. Dziś mój problem sięgnął apogeum. Otóż sytuacja jest odwrotna do tej:
http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=1774

Jestem z moim obecnym facetem ok. 8 miesięcy, jest moim drugim partnerem seksualnym. Wcześniej miałam chłopaka, z którym byłam 2 lata, po ponad rocznej przerwie od związków związałam się z obecnym. Aktualny chłopak wypomina mi przeszłość, zadaje intymne pytania dosłownie o wszystko, głównie sprawy łóżkowe. Nie może sobie poradzić z tym, że nie byłam dziewicą. A przecież nie puszczałam się na prawo i lewo...tamto to także była miłość, kochałam go, różnica charakterów, brak chęci walki z drugiej strony o związek, brak zaufania - to go zniszczyło. Mimo, iż z obecnym staram się bardziej, jestem bardziej na niego otwarta, w końcu jestem już kobieta a nie dziewczyną. Traktuje go poważnie, kocham go, to nie docierają do niego żadne argumenty. Nie wiem jak mam z nim rozmawiać, on nie rozumie, że swoim zachowaniem stawia ten związek pod znakiem zapytania. To zachowanie znoszę już 4 miesiące, ale nie wiem ile jeszcze zniosę.

Dodam, że on sam miał wcześniej dwie partnerki seksualne, kochał się z miłością jak i bez, sex przygodny. Tak więc z mojej głowy dochodzi do mnie myśl typu, że on jednak nie ma prawa mi wypominać tych rzeczy. W dodatku oprócz samego sexu, miał odczynienia ze ZŁEM, używki, złe towarzystwo. Ja to akceptuje, nie przywiązuje do tego wagi, bo chce kochać i być kochaną.

Może wspomnę jeszcze co się dzieje, kiedy partner zaczyna myśleć o mojej przeszłości. Otóż wychodzi zapalić, obwinia mnie o to, że ja jestem temu winna. Odchodzi na bok, bawi się telefonem lub siada do komputera nie zwracając na mnie kompletnie uwagi.

Wiem, co powiecie, ja sama wiem co bym doradziła, jednak nie chce się poddawać. Może macie jakieś doświadczenie w tym temacie i powiecie jak się uporać z takim problemem. Jak przeprowadzić racjonalną, logiczną rozmowę przy której uwzględnię również jego uczucia, bo przecież nie robi tego chyba po to, żeby mnie zadręczyć psychicznie.
Z góry dziękuje za jakiekolwiek rady:):*
belli
 
Posty: 8
Dołączył(a): 13 maja 2009, o 16:57
Lokalizacja: z nikąd

Postprzez cvbnm » 13 maja 2009, o 17:23

" on jednak nie ma prawa mi wypominać tych rzeczy."

slusznie

rozmowe tak bym poprowadzila, w tonie absolutnego zakazu wypominania, argumentowanie temu podporzadkowala, postawila granice, twardo respektowala swoj zakaz. to raczej nie jednorazowa sprawa, a pewien proces polegajacy w duzej mierze na silnej woli TWOJEJ

co to da bog raczy wiedziec


raczej odradzalabym delikatnosc.
w pewnych sprawach subtelnosc jest glupota
cvbnm
 

Postprzez belli » 13 maja 2009, o 17:28

cvbnm napisał(a):raczej odradzalabym delikatnosc.
w pewnych sprawach subtelnosc jest glupota


boje się, że gdy podejdę zbyt brutalnie do tej sprawy on mi tego nie wybaczy.
wiem, że go to boli. Ale ja nic na to nie poradzę, na jego problem. On nic z nim nie robi, jak tylko tłamsi, próbuje zapomnieć. A kiedy przypomni mu się znów wałkujemy temat tak samo, w ten sam sposób. Czasem myślę, że on nie dojrzał do związku, bo zamiast cieszyć się tym co ma chce idealizować na siłę, kiedy ja nie jestem w stanie nic zrobić więcej niż robię.
belli
 
Posty: 8
Dołączył(a): 13 maja 2009, o 16:57
Lokalizacja: z nikąd

Postprzez Abssinth » 13 maja 2009, o 17:44

to nie jego to boli...tylko jego potrzeba kontroli cierpi.

pierwsze - masz racje, on nie ma prawa.

drugie - jego humory, doly, etc, nie sa Twoja wina. On wiedzial, na co sie decyduje, bedac z Toba.

niedojrzale i chamskie jest wbijanie Tobie poczucia winy.

piszesz, ze 'on ci tego nie wybaczy'....powtorz to jeszcze raz...pomysl...czego Ci nie wybaczy? tego, ze wymagasz szacunku do siebie i swoich granic?

wiesz, co bys poradzila kolezance....poradz to sobie i posluchaj siebie.

przeszlam przez zwiazek z podobnym czlowiekiem.
lecze wrzody zoladka i nerwice.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez belli » 13 maja 2009, o 18:46

tak, niby jest w tym prawda. Ale kocham go, nie chce przekreślać związku z powodu pierwszych kryzysów, problemów. Chciałabym mu jakoś pomóc. Wiem, że on naprawdę cierpi i mnie tez to boli, razem z nim cierpię i przezywam ta mękę w którą mnie wplątuje przy każdej okazji. jeśli teraz nie rozwiąże tego problemu, będę uciekać od każdych problemów nigdy nie stworze związku z nikim.
belli
 
Posty: 8
Dołączył(a): 13 maja 2009, o 16:57
Lokalizacja: z nikąd

Postprzez cvbnm » 13 maja 2009, o 19:00

on cierpi?

ja tego tak nie widze

ale sadze ze masz dwa wykluczajace sie pragnienia: chronic siebie, oraz chronic jego

co wiecej, wydaje ci sie ze chroniac go (absurdalne, bo przeciez to on robi ci krzywde, a nie ty jemu) budujesz zwiazek

czyli, ze na jakims poziomie jest ci potrzebne poswiecenie siebie, abys czula ze budujesz zwiazek

nie jestes gotowa aby z nim rozmawiac inaczej niz "bron boze nie powiedziec czegos co moze go urazic"
po mojemu sie to nazywa uleglosc
cvbnm
 

Postprzez belli » 13 maja 2009, o 19:49

może i uległość.
Czasem mam ochotę zasnąć i się już nie obudzić. Moje związki z facetami nie należą do udanych. Czuje, że moje zdanie się nie liczy...a ja chyba nigdy nie trafie na odpowiednią osobę, która mnie będzie kochać tak samo bardzo jak ja ją. Zawsze daje więcej a biorę mniej. Nie wiem w czym problem...czy to ja poznaje nieodpowiednich mężczyzn, czy to Ci źli poznają i uwodzą mnie. A może to ja jestem problemem? Może mam zbyt uległy charakter, jest wyrozumiała, lojalna, szczera i zbyt hojna? Tego chyba już nikt nie ceni... dobra, ciepła i życzliwości. Ani przecież nie jestem brzydka ani głupia, wręcz przeciwnie. Może naiwna, za bardzo wierze w ludzi. Sama już nie wiem co robić...
Chciałam do niego zadzwonić, pogadać, ale odrzuca moje telefony, nie odpisuje na wiadomości... czuje jakbym nic dla niego nie znaczyła, to ja skrzywdzona zabiegam o ten związek... nie mam już sił. Chyba macie racje. Tylko w kim mam szukać oparcia, kiedy moim jedynym przyjacielem był właśnie on, a może tak mi się wydawało.
Nie chce mi się już żyć, bo moje życie jest nic nie warte. Nie spotkam odpowiedniego faceta, nie wiem czy dożyje, prędzej czy później zabije mnie zawał, wrzody czy nerwica jakaś. Puki co dopadła mnie depresja.
belli
 
Posty: 8
Dołączył(a): 13 maja 2009, o 16:57
Lokalizacja: z nikąd

Postprzez smerfetka0 » 13 maja 2009, o 20:04

powiem tak : facet jak nie zechce nad sobą pracować (ale tak że ON też dużo włoży w to wysiłku) to Ty nie zmienisz jego myśli na pewno.

ja z tymi myślami również mam problem. Męczy mnie to, czasami nie mogę dotknąć chłopaka bo czuję się wprost zdradzona (nawet jeśli mnie wtedy nie znał), no paranoja. nie wiem dlaczego tak się dzieje. mimo że nie robie awantur z tego powodu to jedyne co może zrobić facet to NIE OPOWIADAĆ pomimo moich nalegań (a czasami też muszę zapytać mimo że jak usłyszę to cholernie zaboli) i tylko ciągle mnie zapewniać że ja i ja się liczę, i nigdy nie dać odczuć że powraca do innej kobiety.

uświadom mu, chyba najlepiej szczerą rozmową. że ty chcesz mu pomóc ale niestety nic po za tym nie możesz zrobić, że to nie Twoja wina, że i on i Ty miałaś partnerów seksualnych ale ważny teraz jest on i nikt nie jest od niego lepszy, powiedz że go strasznie kochasz ale ten problem tkwi w jego psychice i niestety tylko on sam może sobie z nim uporać ale musi chcieć, musi na siłę nie myśleć o tym, nie pytać, być szczerym i nie naskakiwać.
porozmawiaj z nim spokojnie.. i najlepiej nie daj mu dojść do słowa. powiedz żeby to sobie wszystko przemyślał. bądź czuła i miła ale po tej rozmowie pójdź sobie. on się w pierwszym momencie zdenerwuje i wtedy na ciebie naskakuje.. niech się wkurzy... uspokoi... i dopiero przemyśli. niestety z tego co widze on nie włączy najpierw racjonalnego myślenia bo najpierw są nerwy i żal..
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez bunia » 13 maja 2009, o 20:10

Wypomnij mu sama...jak maszyna im czesciej tym lepiej....powinno pomoc :ok:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Księżycowa » 13 maja 2009, o 20:59

[list=]belli
Ale kocham go, nie chce przekreślać związku z powodu pierwszych kryzysów, problemów. [/code][/list]


Moja mama mi odpowiedziała na coś takiego, bo miałam podobne perypetie, że na początku związku nie powinno być żadnych ,,pierwszych kryzysów". Powinna być sielanka, motylki w brzuchu... I nie tylko po 8 mies. po roku, po półtorej a nawet dłużej, żadnych tak drastycznych akcji. Ja dopiero zaczynam rozumować swoją sytuację i miewam ostre kryzysy, ale wiem, że tak być nie powinno... Chciałabym być z facetem, ale gdzieś puka rozsądek i co zrobić? Taka osoba musi zdeklarować się, że również podejmie pracę nad sobą. Uwierz mi wykończysz się nerwowo. Jestem teraz w opłakanym stanie i przypominają mi się też różne sceny, które robił... Nie szanował mnie, myślał, że ma do mnie święte prawo...

On by musiał dać z siebie wiele, żeby zaczęło się między Wami układać. Inaczej po prostu Cię zniszczy... Może nie celowo, może nie kontroluje i nawet tego nie chce (tak jak mój), ale robi to.

On musi chcieć a czytając siebie jakiś czas temu i teraz siebie widzę, że to walka z wiatrakami... Bądź stanowcza, postaraj się, bo głaskaniem nic nie zyskasz a tylko dajesz mu pozwolenie. Uwierz mi wiem, co mówię...
Księżycowa
 

Postprzez lili » 13 maja 2009, o 22:22

popieram bunię

dlaczego on Ci wypomina coś co sam też robił?
chce być bardziej papieski od papieża czy jak?

tak się zachowują niedojrzałe nastolatki a nie faceci, ile on ma lat jeśli mogę dopytać?

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez belli » 14 maja 2009, o 08:34

do zagubionej: już tak robiłam przez 4 miesiące, zrobiłam dla niego więcej niż dla poprzedniego. Poświęcałam się, dogadzałam na rożne sposoby, kulinarne i te łóżkowe. Nigdy mu nie odmawiałam, niczego! Zawsze szłam mu na rękę, spełniałam zachcianki. Wiadomo kiedy robił fochy, odwracał się za każdym razem co mu się coś przypomniało nie będę za nim latać od razu, ale przyznam, że to głównie ja rękę wyciągałam. Dałam mu wszystko co mogłam dać, nic więcej z siebie nie dam, puki on tego nie zrobi, bo nie potrafię się już bardziej otworzyć. Przez te całe kłótnie stawał mi się z dnia na dzień coraz bardziej obojętny, ale nadal go kocham. Daje Ci radę zagubiona. Skończ dręczyć faceta, bo skończy on z Tobą, zmęczy go to tak jak mnie. Nie o to w związku chodzi... ja to już zamierzam skończyć. Poinformuję was jak sprawa dalej się potoczy.

Bunia: to nic nie daje. Wypominałam, ale on wie, że mnie jego przeszłość nie boli. Nie chce być mściwa, grać jego grą. Niech ktoś z nas dwojga będzie mądrzejszy. Albo on się zmieni(miał czas, nie zrobił tego) albo to kończymy i tak się stanie.

Rada kasiorka mi bardzo pomogła, dziękuje Ci.

Lat ma 22, ja 20.

Dziękuje za pomoc, wsparcie, mam nadzieje, że będzie mnie dalej wspierać, mówić o swoich doświadczeniach i mękach w związku. O dręczeniu psychicznym, bo inaczej się tego nazwać nie da
belli
 
Posty: 8
Dołączył(a): 13 maja 2009, o 16:57
Lokalizacja: z nikąd

Postprzez smerfetka0 » 14 maja 2009, o 09:21

no to odpowiedz sobie sama czy jest senns? jesteście 8 miesięcy a Ty przez 4 niemilosiernie się meczysz i starasz bez skutku...
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez bunia » 14 maja 2009, o 09:29

....od dreczycieli sie ucieka !

pozdrowka :)
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez belli » 14 maja 2009, o 10:23

---------- 09:44 14.05.2009 ----------

Na jego obronę mogę dodać, że to ja zaczęłam rozmawiać o byłym jaki dla mnie był, ale przestałam z czasem się zwierzać. Wtedy sam zaczął pytać, ale nie o to co chciałam mówić. Dziewczyny radzę wam, oddzielcie stary związek od obecnego, nie wplątujcie przeszłości. Nic najlepiej nie opowiadać.

---------- 10:23 ----------

kasiorek43 napisał(a):na początku związku nie powinno być żadnych ,,pierwszych kryzysów". Powinna być sielanka, motylki w brzuchu... I nie tylko po 8 mies. po roku, po półtorej a nawet dłużej, żadnych tak drastycznych akcji. (...)
On by musiał dać z siebie wiele, żeby zaczęło się między Wami układać. Inaczej po prostu Cię zniszczy... Może nie celowo, może nie kontroluje i nawet tego nie chce (tak jak mój), ale robi to.

On musi chcieć a czytając siebie jakiś czas temu i teraz siebie widzę, że to walka z wiatrakami... Bądź stanowcza, postaraj się, bo głaskaniem nic nie zyskasz a tylko dajesz mu pozwolenie. Uwierz mi wiem, co mówię...


Tak, też uważam, że powinna być sielanka, ewentualne sprzeczki, nieporozumienia to nawet dobrze, bo ludzie się docierają. Ale to co się dzieje u mnie teraz to przesada.

On chciałaby, ale nie chce. Nie chce mu się, bo lepiej nic nie robić. A ja już nie chce być ta, która stara się za dwóch. Napisałam do niego list pożegnalny, napisałam w nim co czuje, ale raczej myślę, że bardziej dotrze do jego logicznego i racjonalnego myślenia niż uczuć. No chyba, że sam się poczuje urażony, że odchodzę. To chyba na pewno, chyba, że szukał pretekstu by to skończyć. Ja już za dużo wypłakałam przez niego, nie chce by tak moje życie wyglądało. Moja mama mi powiedziała, czy kiedy patrzę na pewna parę, która nie dobrała się zbyt udanie widzę ich szczęśliwych? Czy lepiej być samemu w spokoju - bez zbędnych stresów, niż być z kimś i się smucić, być nieszczęśliwym? Nie tak ma wyglądać moje życie, i tylko ja mogę zadecydować jakie ma ono być.
belli
 
Posty: 8
Dołączył(a): 13 maja 2009, o 16:57
Lokalizacja: z nikąd

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 86 gości

cron