CZY BEZ DOŚWIADCZENIA MOŻNA TWORZYĆ WARTOŚCIOWY ZWIĄZEK?

Problemy z partnerami.

CZY BEZ DOŚWIADCZENIA MOŻNA TWORZYĆ WARTOŚCIOWY ZWIĄZEK?

Postprzez nolia » 6 maja 2009, o 03:42

Czy bez próbowania innych owoców możliwe jest permamentne rozsmakowywanie się w jednym i tym samym?

Pisze tu po raz pierwszy. Mam problem z lapidarnym i przejrzystym ujmowaniem swoich myśli w słowa, zwłaszcza jeśli mowa o życiu emocjonalnym. Postaram się.

Mam 22 lata i jestem z kimś, o kim w tej chwili myślę bardzo czule, od ok. 4 lat. Jestem dumna z tego związku, potrafimy nad nim pracować, kiedy trzeba, rozmawiamy, nie ma właściwie tematów tabu. Wiele przedyskutowaliśmy, 'przekłóciliśmy'. Sporo ze sobą przeżyliśmy. Ogólnie, wydaje mi się, że poza kilkoma sprawami, jesteśmy ze sobą w gruncie rzeczy szczęśliwi. Wiem, że łączy nas nic innego jak namiętność (:F) oraz swoistego typu przyjaźń. Wiem też, że jemu bardzo na mnie zależy. Mnie na nim również. Nie używam pojęcia miłości, ponieważ nie wiem, czym ona jest i męczy mnie gadanie o kochaniu.

Kwestia jest taka, że znamy się od czasu liceum, oboje byliśmy dla siebie pierwszymi partnerami seksualnymi. Jestem niestety 'długodystansowcem', ponieważ do tego związku niemalże płynnie przeszłam z wcześniejszego 2,5 - letniego. Było to właściwie przejście z ramion w ramiona. Piszę 'niestety', bo wiem, jak istotne w życiu jest doświadczenie. Jestem osobą, która ceni sobie swoją i potrafi uszanować czyjąś wolność, ważna jest dla mnie niezależność, ta cała tzw. przestrzeń do oddechu. Wiemy.
Jestem Wodnikiem, on Skorpionem (jak kto lubi, ja do Zoodiaku zwykle przywiązuję wagę ;)). Oboje jesteśmy znacznie seksualnymi osobami, można powiedzieć, że na tym polu jest nam bardzo dobrze razem oraz dzieje się coraz lepiej, dlatego że znamy się wzajemnie i wciąż jeszcze poznajemy.

Chodzi mi o to, że wciąż nie potrafię zaufać sobie i jemu, uwierzyć w to, że warto jest się całkowicie zaangażować i uwierzyć właśnie. Czasami wydaje mi się po prostu nierozsądne być w takim związku, że to się zbyt rzadko zdarza, żeby mogło się udać. A jednak jest nam dobrze, oboje się wciąż staramy o siebie, dbamy i pielęgnujemy po prostu tę więź. Wydaje mi się nawet, że jesteśmy naprawdę dojrzali w tych naszych kwestiach dogadywania się ze sobą. Nie wiem, czy moje powracające co jakiś czas wątpliwości, nie są tylko martwieniem się na zapas.

Okoliczności są jeszcze takie, że ma on w swoim otoczeniu sporo negatywnych męskich wzorców. W to, na razie przynajmniej, nie chciałabym wnikać.

Czy ochota spróbowania czegoś innego, pokusa niewierności jest tutaj nieunikniona prędzej czy później? Czy nawet tzw. szczęśliwy związek nie ma na to siły? Nurtuje mnie to cholernie od dawna i nawet starałam się temat poruszać, ale po tym, co mówił, żadnych niepokojących sygnałów od niego nie dostałam. Po prostu pozwala mi wierzyć, że mnie bardzo kocha.

Może we mnie tkwi problem? Może nie myślałabym o tym, gdyby moje uczucie było naprawdę wielkie i prawdziwe?

Napiszcie coś mądrego. :D
nolia
 
Posty: 2
Dołączył(a): 6 maja 2009, o 02:42

Re: CZY BEZ DOŚWIADCZENIA MOŻNA TWORZYĆ WARTOŚCIOWY ZWIĄZEK?

Postprzez ewka » 6 maja 2009, o 07:52

nolia napisał(a):Czy ochota spróbowania czegoś innego, pokusa niewierności jest tutaj nieunikniona prędzej czy później?

Można też doskonale pójść w druga stronę... jeśli się próbowało kilku owoców - jest możliwe wytrwanie przy jednym i tym samym smaku?
Można tak pójść Nolia, ale po co? Uważam, że nie ma 100% gwarancji nawet na siebie, a cóż dopiero na kogoś. Zabezpieczeczeń 100% też nie ma - trzeba po prostu wierzyć.

I witaj na forum
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nolia » 9 maja 2009, o 15:13

Dziękuję. Nie wiem, może mój problem jest wyimaginowany, skoro prawie nikt nie ma nic do powiedzenia na ten temat.
Wydawało mi się, że skoro mnie to dręczy od długiego czasu, to musi być coś na rzeczy, ja nie wiem. Wiem tylko, że mam wątpliwości.
Liczę, że ktoś zechce wyrazić swoją opinię czy zainteresowanie. :)
A jak nie, to nie. Kropka.
nolia
 
Posty: 2
Dołączył(a): 6 maja 2009, o 02:42

Postprzez bunia » 9 maja 2009, o 15:33

....stawiasz dwa kroki do przodu jeden do tylu - po co ?....gwarancji,polisy ubezpieczeniowej nie ma wiec szkoda czasu jej szukac....ZYJ i ciesz sie zyciem....

pozdrowka :)
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez caterpillar » 9 maja 2009, o 16:53

no wlasnie mi tez sie wydaje,ze problemem jest tu Twoj strach przed zaakceptowaniem uczucia swojego do niego no i odwrotnie :D

..chyba przed tym zeby nazwac rzecz po imieniu"jestesmy razem" "jestem w ZWIAZKU"

Z mojego doswiadczenia wiem ,ze jesli jest sie w udanym zwiazku..jesli sie ten zwiazek w pelni akceptuje,respektuje taka pokusa jest zbijana prawie do minimum i to bez wzgledu na to ile partnerow(poprzednich) mamy na liczniku.

chyba bardziej chodzi o sama filozofie zwiazku ..no i sexu.

i tez sie zgadzam ,ze liczy sie tu i teraz i nigdy nie ma gwarancji..i uwazam ,ze warto nawet rok swego zycia przezyc "pelna piersia" niz cale zycie na plytkim oddechu :bezradny:

A niezaleznosc i wolnosc mozna rowniez miec w zwiazku.

tylko o jaka wolnasc ci chodzi..?bo jesli o ta "sexualna" to pytanie czy warto? i tu juz jest zabawa w wartosci ktorymi sie kierujemy w zyciu i konsekwencje z tym zwiazane.

pozdrawiam.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez lili » 9 maja 2009, o 21:04

hej

na moje oko są dwie opcje. Właściwie to trzy :)

1) bajdurzysz i szukasz dziury w całym
2) zastanawiasz się czy masz najlepsze co by Cie mogło w życiu spotkać czy też cieszysz się tym co masz, bo tylko to masz i nie masz tego z czym porównać i stad wątpliwości czy to aby na pewno to
3) coś nie gra gdzieś tam na dnie i próbuje wyjść na światło dzienne.

Próbuje porównać ze sobą kilka lat temu. Też było pięknie i cudownie, zero agresji, zero zdrad, zero znudzenia, zero oszustw, zero problemów (nie no jakieś tam były ale do przejścia) a jednak chodziłam z nosem na kwintę i niezadowolona a po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie: "to co to to już jest to wszystko? to tak to teraz będzie miało do końca życia wyglądać??" Oraz później "ja tak nie chcę".

Zastanów się obiektywnie i wejrzyj w głąb siebie. I na pytanie czy może być aż tak dobrze że niepokojąco odpowiem, że chyba tak. Zazwyczaj tak miałam na początku w fazie ciężkiego zakochania. Więc może jesteś jedną z tych szczęśliwych u których zakochanie trwa dłużej niż 2-3 lata?

pozdr

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez matylda » 9 maja 2009, o 22:21

Ja to widzę w ten sposób:

Albo boisz się zaangażować, gdyż paraliżuje Cię strach przed ewentualną porażką. Wspomniałaś o negatywnych wzorcach... Może podświadomie obawiasz się, że te wzorce mogą mieć wpływ na Twojego chłopaka.
Prawda jest taka, że nie ma "nigdy" i nie ma "zawsze", więc może warto zaryzykować?

Albo podświadomie czujesz, że być może to nie to. Ale to Ty sama musisz wiedzieć, jak jest naprawdę. Ja mam tak, że jak kocham, to nawet przez myśl mi nie przejdzie, żeby spróbować czegoś innego.

Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości

cron