Witam wszystkich
nie wiem ,czy ktos jeszcze zechce pisac w moim temacie, ale przemyslalam wszystko. Zachowalam sie nie w porządku,cytujac prywatne listy ,ktos mi tu uswiadomil, dlatego tez znikna lmoj wątek. Nie chcialam ,aby dalej wszyscy ,a szczegolnie obcy czytali prywatna korenspondencje.
Musialam zniknac, by wylizac rany ,przemyslec wlasna glupote , i zastanowic sie jak w koncu nauczyc sie panowac nad wlasnymi emocjami.
Nie jest to latwe, nawet mimo terapii. Pewna osoba , majaca zwiazek z psychologia, uswiadomila mi ,ze z takimi jak ja terapiajest trudna. Musze miec wyjatkowego psychoterapeute, bo zazwyczaj na terapiach jestem odbierana jako pozytywna ,myslaca jednostka,ktora jej wslasciwie nie potrzebuje.
Cos w tym jest ,zawsze tak bylo. Musialabym chyba przyniesc naterapie skopiowane wypowiedzi zforum ,aby ktos w pelni zrozumial moja osobowosc.
Impresja,ten pan,co sie wpisal w moim temacie ,to nie ja. To bardzo mila osoba , zktora pisze na pw i ktora jest pelna podziwu dla mnie. Czyli mozna mnie roznie odbierac.
Wiem ,taka jestem wlasnie ,krancowo roznie odbierana.
Ale juzkoniec o mnie, teraz slow kilka o mojej nowej znajomosci ,ktorasie dziwnie i niewytlumaczalnie dla mnie skonczyla.
Poznalammezczyzne, najpierw korenspondencja,potem kilkugdzinne rozmowy,spotkania. Wszystko bylo ok. Te same cele, marzenia. zawsze marzyl o zyciu na wsi ,agroturystyce, chcial wrocic tu gdzie mieszkam,bo stad pochodzi, atamczuje sie samotny ,bezprzyjaciol rodziny.
Marzyl o duzym,rodzinnymdomu,cieple, rodzinnych ,duzych swietach, bo ma czworo rodzenstwa.
Dzieci munie przeszkadzaly, bo wychowal sie w takiej rodzinie. Bylo tak pieknie, tyle nadziei niosla ta znajomosc, jemu dodawala skrzydel w monotonii codziennej ,trudnej i ciezkiej pracy.
Byl zdolowany samotnymi swietami ,mogac rozmawiac ze mna tylko przez telefon.
Wszytko bylo dobrze, az do dlugiego weekendu, kiedy zaprosilam go do siebie.
Dziwnie sie zachowywal,byl milczacy ,nie patrzylmi w oczy. jednakspedzilismytez milechwile ,chodzac po pobliskim parku godzinami objeci ,dajac sobieczulosc i cieplo.
Pogrillu w niedziele, siadl i zamilkl i nagle zaczal zbierac sie do wyjazdu. Bylamw szoku, bo juz bylo tak pozno, ze nie znalazl juz polaczenia.
Poprosilamo wyjasnienie, uslyszalam,ze nic sie nie dzieje ,ze sobie wymyslam.
Ktostu napisal o tchorzostwie mezczyzn, to wlasnie brakszczerosci nas najcbardziej krzywdzi.
Rozmawialismy ,poplakalam sie, tulil mnie i obejmowal,ale mowil,ze mam skomlikowany charakter i dziwne reakcje.
Wykrecil sie, ale potem nagle przyznal sie, ze jakpobyl u mnie ,zrozumial ,ze nie umie opuscic dzieci i byc takdaleko nacodzien,mimo ,ze wczesniej poruszalismy ten temat, pytalamsie, bo nie chcialam rozczarowan ,zanim podejme juz jakies powazniejsze kroki.
Pojechal o swicie, przy rozstaniu przytulal i przepraszal.
sam mowil ,ze ceni szczerosc, bo mazle doswiadczenia po spotkaniach z kobietami.Nie umialy nigdy powiedziec prawdy, a mnie robi to samo.
Napisalam mu maila.W odpowiedzi prosil o wybaczenie i napisla,ze teraz nie darady mi dac wyjasnienia.Za wczesnie .
Czy tak trudno powiedziec prawdę?
Tak mi zle z tym, bo byla nadzieja na cos pieknego . Mowil ,ze nie ma zobowiazan, a dzieci moglyby przeciez przyjezdzac ,czy on do nich.
Naciskam go i prosze, bo sobie zwyczajnie nie radze.
Wczoraj dostalam odpowiedz- " Nie jestem z kamienia, nie rob tego ,jak chcesz ,abysmy spotkajac sie przechodzili na druga strone ulicy . "
Chcialabym to uratowac, wg mnie on ma jakas tajemnice, rozstal sie rok temu ,a wyprowadzil 7 miesiecy temu ,wiec, to swierzutkie.
To jest dobry czlowiek ,ale bardzo smutny ,widac to od razu. Jak spotkal mnie , to nabral nadziei i nagle..
Nic nie rozumiem, nie wiem co dalej ,nie chce popsuc ,a juz psuje. Brak mi cierpliwosci.
Prosze o dobre rady.