to moze i ja pomarudze....czuję się....no właśnie nie wiem jak...ogólnie jest ok....ale jak mysle o pracy to staję sie pusta w srodku...wyczerpana....wręcz nieszczęsliwa....nie dzieje mi się przeciez nic złego...nawet rozczarowanie brakiem podwyzki nie wzbudziłoby chyba tak dziwnych emocji (
najgorsze jest to,z e mam swojego wymarzonego psiaka od piatku....jest mi dobrze....mam do jutra wolne...ale ani jednego dnia nie potrafiłam się psychicznie odciac od pracy i to mnei wykancza...bo an co mi urlop skoro jestem jeszcze bardziej zestresowana niz bedąc w pracy
dziś juz doszłam do wniosku nawet, ze to chyba stwarzanie problemu na siłe...ze ja poprostu czasem staję się słaba...i chciałabym zeby wszystko było łatwe...robie się bezradna i beznadziejna
marudze mam zły nastrój...wiem, że nic mi to nie da....ze i tak mam szczęscie w życiu...i co....jestem beznadziejna i już.....najgorsze, ze to co jakiś czas wraca...walka i praca nad samym sobą wcale nie jest łatwo...nie trudno o zniechęcenie....każdy chciałby nie mieć kłopotów...miec taką ilosć pieniędzy zeby niczego nie zabrakło, mieć zdrowie rodzine....przyjaciół...urozmaicony czas....ukochana pracę, partnera.....ale spora część musi na to pracować a ja chyba chciałabym miec to od tak...
dlatego czuję się strasznie...ze jestem słaba i "leniwa"
o nie jest miłe uczucie....i jeszcze marudze na forum......