---------- 23:15 02.05.2009 ----------
Nie gniewam się za pisanie na moim temacie, więc nie masz za co przepraszać. Rozumiem Cię .
Wiesz, na dobrą sprawę on nie ma powodów, żeby wracać. Do czego...?
Ja ze swojej strony wiem, że nigdy swych błędów nie popełnię i będę się starała jak tylko będę mogła, ale on ma prawo mi w to nie wierzyć. Przez to wszystko zrozumiałam jak bardzo go kocham i ile dla mnie znaczy, tylko dobija mnie fakt, że nie muszę wcale dostać od niego szansy. A naprawdę czuję, że to ,,ten" facet. Nie wiem jak dam radę a przecież jakoś będzie trzeba żyć prawda? Nie będzie można się poddać. Jak tylko żyć ze świadomością, że dużo winy było z mojej strony, że on nie chciał wcale odchodzić? To boli najbardziej. Staram się trzymać, jutro będzie najgorzej... Dziękuję za słowa wsparcia, każde bardzo się liczą. A milczenie boli chyba najbardziej...
---------- 23:21 ----------
Naciskaniem mogę go bardzo spłoszyć, a z drugiej strony mam wrażenie, że jak czegoś nie zrobię, to będzie tak samo. Muszę jednak uszanować jego decyzję... Dać jeszcze trochę czasu. Wykańcza mnie to i nie wiem dlaczego dostałam takiego kryzysu, że marudzę jak potłuczona... Boję się położyć spać, boję się, że będzie gorzej... Straszne uczucie, że nie mogę być teraz z nim... Najbardziej przeraża mnie myśl, że już go nie będzie przy mnie i ciągle mam ochotę napisać, ale trzymam się tego, co napisała limonka, że to da tylko krótkotrwałą ulgę...