Jak uwolnić się z toksycznego związku? :(

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Jak uwolnić się z toksycznego związku? :(

Postprzez Maui » 3 maja 2009, o 16:38

Czuję się bezsilna, dlatego zdecydowałam się napisać o tym tutaj....

Jestem DDA, od 1,5 roku tkwię w związku z mężczyzną starszym ode mnie o 17 lat (ja mam 20, a on 37). Wiem, że to wydaje się szokujące i głupie, ale tak wyszło....zakochałam się w nim swojego czasu, zaufałam i wpadłam w pułapkę. On zawsze wydawał się człowiekiem z zasadami. Jest po rozwodzie, ma 7-letniego synka, którym się zajmuje. Zawsze odbierałam go za biednego, niescześliwego człowieka, który "pod wpływem mojej miłości zmięknie i się otworzy" (jest dosyć chłodny i bardzo lubi dominować). Myślałam, że jak będę przy nim, że jak będę go zawsze wysłuchiwała, to on dostrzeże moją obecność i ją doceni. Że jesli pokocham go bezwarunkowo i bezgranicznie to z czasem przynajmniej jesli mnie nie pokocha to będziemy przyjaciołmi.... A co się okazało.... zaczęłam terapię jakieś 2 miesiące temu. Terapeutka pomogła mi zrozumieć, że on stosuje wobec mnie przemoc przede wszystkim emocjonalną (szantaże, krytykowanie wyglądu, traktowanie mnie jak małą i głupią, niedostrzeganie mojej obecności np. "nikt o mnie nie pamięta", stawianie mi bardzo wysokich wymagań, manipulowanie mną np. kiedy nie zrobiłam czegoś po jego myśli to się obrażał lub był sarkastyczny, nie wysłuchiwanie moich próśb, a raczej nie wypełnianie ich itd.), seksualną (od pewnego czasu zrozumiałam, że większość stosunków sprawiała mi ból. Myślałam wcześniej, że on po prostu lubi "na ostro", mi się też to kiedyś podobało bo odbierałam to za objaw tego, że go pociągam. Ponadto zawsze były pozycje, które on chciał, żadne zbliżenie nie odbywało się bez seksu oralnego w moim wykonaniu, potem zaczął bardzo chcieć analnego i również dostał to co chciał. Krytykował mój wygląd, szczególnie małe piersi, na punkcie których mam kompleksy itd.) oraz fizyczną (raz w czasie kłótni nie wytrzymałam i uderzyłam go w policzek, a on mi oddał....). Wiem, że to brzmi bardzo źle i że nie powinnam z nim być. Ja już do tego doszłam, ale nie rozumiem dlaczego te wszystkie fakty nie wywołują we mnie złości, tylko smutek i takie dziwne poczucie winy. Ponadto okłamuje mnie, dowiedział się niedawno, że ma jeszcze jedno dziecko z inną kobietą, z którą kiedyś był, ale podobno teraz nie chce być. Nie wierzę mu. Nie wiem czy czasem mnie nie zdradził i z nią nie jest. Kiedy dostrzegł, że mu się "wyrywam" zaczął się niby starać, np mówić, że chciałby być moim mężem, prawić mi komplementy o moim uśmiechu, mówił, że z tamtą nie chce być i nie będzie, ale ze nic mi nie może obiecać... A parę dni potem widziałam go z nią jak ją odprowadzał na busa. Jest piękna i dosyć młoda. Przeszłam obok nich, on udawał, że mnie nie zna. Napisał mi chwile potem czy poczekam na niego, bo musi poczekać, aż przyjedzie bus i zabierze jego SIOSTRĘ. Nie pamiętam, żeby miał siostrę, nawet cioteczną.... Kiedy ja nie odbieralam jego telefony tego dnia, napisał do mnie, ze postanowił, że mnie "uwolni" od siebie, że nie zasługuje na moje zaufanie, że nie potrafi dać mi szczęścia. To chyba była prowokacja, żebym go zapewniała, ze wsyzstko jest ok. Ale ja tylko go zablokowałam na gg. Napisał potem do mnie smsa, którego nawet nie przeczytałam, lecz od razu skasowałam, początek tylko brzmiał "gratuluję i dziękuję.

Nie odzywa się teraz do mnie. Teoretycznie to dobrze, bo wreszcie będę mogła odzyskać równowagę emocjonalną. Ale czuję się fatalnie, taką pustkę i żal do siebie, że przeciez powinnam go nienawidzieć. A ja w głębi duszy szukam sposobów, żeby zwrócić jego uwagę na siebie, zeby kiedyś POŻAŁOWAŁ. I jestem zazdrosna o tamtą kobietę. Że może ją teraz nosi na rękach, traktuje dobrze, a tylko mnie potraktował jak małą naiwną szmatę. Wykorzystał fakt, że kochałam go tak bardzo i na pierwszym miejscu stawiałam jego szczęście. Cięzko mi to zrozumieć, że on naprawdę miał to gdzieś. I że nic dla niego nigdy nie znaczyłam, poza tym, ze miał niezłe korzyści z naszego kontaktu (bo Zawsze go wysłuchałam, kiedy było mu źle, głaskałam go kiedy się raz popłakał, martwiłam się, interesowałam, dawałam prezenty, pomagałam w remoncie mieszkania, itd). W sumie czego mogłam się spodziewać...nie wiem czemu liczyłam, że 37-latek potraktuje poważnie 19-latkę. I teraz tak mnie boli, ze jemu to obojętne czy mamy ze sobą kontakt czy nie. On potrafił się unieść dumą i mnie olać, a ja nie potrafię :( Tak bardzo nie chcę tego bólu po rozstaniu. Tak bardzo chcę, żeby stał mi się obojętny. Nawet złapałam się na tym,ze jeśli zaczynam dbać o siebie to dlatego że "a może on mnie zobaczy i mu szczena opadnie jak pięknie wyglądam". Nie chcę już tak. To takie obsesyjne myślenie, które mnie męczy. To jest jak uzależnienie od niego. A przecież on mnie ranił, a ja zachowuję się jak opętana. Nie dziwne, że mówił mi, że mi odbiło, bo raz pisałam że nie chcę go znać, a potem, że go kocham.

Terapeutka mi powiedziała, że to typ którego rajcuje rządzenie innymi. W końcu wszędzie (w pracy, wcześniej w małżeństwie, w domu rodzinnym) to on był osobą dominującą i ustawiającą wszystkich wedle swojego pomysłu. A ja głupia wierzyłam, że "miłość przenosi góry" i że go "zbawię". Dosyć, że siebie wyidealizowałam w tej relacji, no bo przecież "jestem taka dobra i mam takie dobre intencje" to jeszcze nie dostrzegałam tego jak on się świetnie bawi nie dając mi nic.....albo dając ochłapy uczuć.... Raz w życiu napisał, że mnie kocha....w smsie, w którym zrywał ze mną. Wiedział, że mnie to ruszy. Wiedział jak mnie to zaboli, bo zawsze wręcz marzyłam, żeby on mnie pokochał. to jest straszne. To jest horror i chciałabym nie być już zazdrosną, nie cierpieć myśląc, że do wakacji to on już będzie szczęśliwy z inną kobieta i nawet o mnie nie pomyśli. Nie wiem już co mam robić, nie mam na nic ochoty, głowa mnie boli, nie chce mi się uczyć, a przeciez sesja idzie i muszę się zabrać do roboty... Zawalam rzeczy za które jestem odpowiedzialna, a to wszystko przez to chore zaangazowanie. Nie wiem jak z tym walczyć.... :(

Dziękuję tym, którzy przeczytali mój wpis do końca, bo wiem, że jest zawiły i długi...
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez smerfetka0 » 3 maja 2009, o 16:46

:pocieszacz:

nie powiem Ci nic nowego... czzaaaaassss..

on ukoi Twój ból. daj sobie czasu. musisz pocierpieć, nikt Ci tego cierpienia nie odbierze, ale ono minie. zapewniam Cię.

nie zasługiwał na Ciebie.
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Maui » 3 maja 2009, o 17:01

Tylko, że.... już wiele razy próbowałam się od niego uwolnić, nigdy mi to nie wychodziło, bo zawsze ulegałam. Z jednej strony chciałam z tym skończyć, a z drugiej buntuję się na kończenie tego związku. Nie mogę znieść tego, że to wszystko co dawałam poszło na marne. Że znowu mi się nie udało czegoś zrobić. Moja samoocena spadła, a on triumfuje. Nie mogę tego wytrzymać. Że uszło mu to wszystko na sucho. Chyba szukam rekompensaty za to wszystko. Że satysfakcję bym miała z tego jakby mnie błagał o powrót, a ja bym mogła odmówić. Ale on mnie o nic nigdy prosić nie będzie. bo nigdy tego nie robił.

Najgorsze jest to, że od jakiegoś czasu wszystkim mówiłam, że już z nim skończyłam, a nadal z nim byłam. Bałam się opinii głupiej wariatki, która się nie szanuje. I tym sposobem okłamywałam innych i siebie, myśląc, że "jeszcze chwilę z nim pobęde, a potem z tym skończę". Przecież to by było nie wyobrażalne, gdyby był moim mężem. Skoro nie miał skrupulów, żeby do mnie powiedzieć "odpieprz się", albo "który jeszze facet oprócz mnie zrobił cię w balona i zostawił dla innej". Tak chciałabym umieć wywolać w sobie złośc, bo z nią jakoś by było lżej. Nie tęskniłabym przynajmniej patrząc na niego w kategoriach ostatniego skur***. Wypisałam sobie nawet wszystkie minusy i straty jakie były w tym związku, Nie pomogło :( On mnie próbował nawet nie wychować, tylko wytresować, żebym miała poglądy takie jak on, żebym robiła to co on lubi,zeby kobieta robiła. Zawsze ślinił się do kobiet o czarnych prostych włosach. A ja jestem blondynką z kręconymi włosami. I stwierdzil, że "kiedyś mnie przefarbuje". Nigdy nie akceptowal mnie takiej jaka jestem. Na moje wyrzuty odnośnie tego mówił 'przepraszam" albo "masz rację, jestem skur***". ale nigdy nic z tym nie robił. Czasem obracał wszystko na swoją korzyść i na moje pretensje mówił "eh, bardzo mnie kochasz". Nawet ostatnio prosiłam go, żeby dał mi różę. Tak bardzo chciałam dostać od niego tego kwiatka, ale się nie doczekałam. Usłyszałam tylko, że kiedyś już go dostałam...

Wybaczcie, jeśli moje wpisy są zbyt długie. Muszę gdzieś to z siebie wyrzucić, w przerwie między wizytami u terapeutki. Nie sądziłam, że to będzie takie trudne.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez sikorkaa » 3 maja 2009, o 17:01

maui, spojrz na to realnie, trzezwym okiem - wyszlas z toksycznego zwiazku, czego Ci bardzo gratuluje :ok: rozpoczelas terapie - nie moglas zrobic nic lepszego :ok:
rozpoczelas teraz nowy etap w zyciu, bez niego i ukladasz sobie je na nowo. zle Cie traktowal, wiec po co dalej mialabys sie w tym zwiazku meczyc?? podjelas swietna decyzje.

a co on teraz sobie tam robi?? - co to kogo obchodzi?? nie sadz ze Ciebie traktowal jak przedmiot a inna nosi na rekach. szacunek sie ma albo go nie ma i to nie ma znaczenia z kim sie jest w zwiazku.

roznica wieku nie ma tu nic do rzeczy. terapeutka mowi Ci madre rzeczy i warto zebys w to uwierzyla.

zacznij sie skupiac na Twoich sprawach. facet jest juz przeszloscia.
sikorkaa
 

Postprzez Maui » 3 maja 2009, o 18:16

Jak mam się rozstać z nim W SOBIE? Odpowiecie pewnie - zajać się sobą. Ale jak to robić, kiedy robię coś, a ciągle myślę obsesyjnie o nim? I to w takich kategoriach "co by tu zrobić ze sobą, żeby pożałował że mnie stracił, żeby dostrzegł we mnie piękną i wartościową kobietę"? To podświadome myśli, bo łapię się na nich po jakimś czasie. I to tworzenie "czarnych scenariuszy" jak mogę wyłączyć? (czyli zastanawianie się czy on jest u niej, czy uprawiają w danym momencie seks, że napewno z nią jest szczęśliwy, że on już pewnie nie pamięta w ogóle o moim istnieniu itd).
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez smerfetka0 » 3 maja 2009, o 18:55

rób to co lubisz..

ja brałam meeega długą kąpiel, później robiłam sobie zajebistką fryzurkę 10 razy....upiększałam się na każde sposoby.. malowałam misternie pazurki..wcześniej ze wszystkimi czynnościami..zajmowało mi to dobre kilka godzinek.. grałam w simsy.. senase filmowe.. zajadałam się chipsami.. ciągle rozmawiałam z siostrzyczką kochaną (osoba ktora zawsze pozytywnie na mnie wplywa), odnawialam wszelkie kontakty z chlopakami ktorzy byli wolni i sie za mna uganiali wczesniej, czytalam ksiazki - ale te ktore rzeczywiscie mi sie podobaly i wciagaly, gralam na keyboordzie bo przy niczym innym tak nie zapominam tylko rozplywam sie w muzyce.

ogolnie - jakies hobby..glupie rzeczy pozwalajace nie myslec, przy ktorych czujesz sie lepiej. nie zostawaj sama , bez zadnych czynnosci.

i daj sobie czas na zapomnienie
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Maui » 3 maja 2009, o 19:03

Tak, ja to wszystko staram się robić.... tzn. pięknić się i dbać o siebie. Owszem, to sprawia mi przyjemność, ale potem łapię się na myśleniu np. "jak się tak ubiorę i on mnie zobaczy to mu szczena opadnie" albo "niech zobaczy jaka jestem piękna i wartościowa"
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez smerfetka0 » 3 maja 2009, o 19:09

ale Ty tego nie zmienisz zadnym sposobem. Po prostu nie mozesz sie z nik kontaktowac W OGOLE. i czekac. dac sobie czas. on to uleczy i wyleczy. nie ma zlotego srodka na toksyczne uzaleznienie...niestety..a ty w takim jestes..
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez sikorkaa » 3 maja 2009, o 19:32

Maui napisał(a): ale potem łapię się na myśleniu np. "jak się tak ubiorę i on mnie zobaczy to mu szczena opadnie" albo "niech zobaczy jaka jestem piękna i wartościowa"


ale wlasciwie w czym Ci przeszkadzaja te mysli?? jak dla mnie chcesz mu po prostu dac do zrozumienia w ten sposob ze stracil kogos wyjatkowego i niech sobie teraz z tym zyje i zaluje.
sikorkaa
 

Postprzez Maui » 3 maja 2009, o 21:03

W tym mi przeszkadzają, że wg mnie powinnam bardziej myśleć jak by tu się ubrac, żeby samej ze sobą czuć się dobrze, a nie dlatego, żeby ten kretyn to zobaczył. Żeby robić to dla samej siebie, a nie dla zwrócenia na siebie uwagi.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez bunia » 3 maja 2009, o 22:15

....tak na prawde nie uwolnilas sie mentalnie....trzymasz sie kurczowo tego co destruktywne.....to juz znasz.... a przyszlosc? - nowe to niewiadoma wiec "bezpieczniej" tkwic w tym dalej.....chyba czeka Cie ta przerobka na terapi.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Jaga » 4 maja 2009, o 10:43

Maui, naprawdę rozumiem co przeżywasz. Te emocje i mysli, które nosisz w sobie, znam bardzo dobrze. Upłynie zapewne wiele czasu zanim uporasz się z nimi. Jesteś bardzo młodą osobą, więc wszystko jeszcze przed Tobą. Pomyśl sobie co by było, gdybyś za niego wyszła albo zaszła z nim w ciążę. Chciałabyś takiego męża, takiego ojca dla swojego dziecka? Dobrze, że już teraz poznałaś jego prawdziwe oblicze. Nawet jeśli nosisz w sobie ogromny ból, to naprawdę lepiej przejść przez to teraz niż np. po kilku latach w związku, kiedy byłabyś znacznie bardziej zaangażowana, omotana przez niego. Najlepsze co możesz zrobić dla siebie, to... zostawić jego w spokoju, nie szukac z nim żadnego kontaktu, mimo, że wciąż żywisz do niego uczucia. Wszystko to co przeżywasz jest koniecznym etapem, który pozwoli Ci wyjść w końcu na prostą, jeśli tylko będziesz cierpliwa i wytrwała. Uwierz mi, że pewnego dnia obudzisz się i poczujesz, że ta historia jest już przeszłością.
Z tego co napisałaś wynika, że facet naprawdę nie był Ciebie wart i zachowywał się jak ostatni sk.... Fakt, że mimo to tkwiłaś w takim związku tyle czasu i wciąż jeszcze za nim tęsknisz, mówi moim zdaniem wiele o Twoim stosunku do siebie samej. Radzę Ci, Maui, kontynuować rozpoczętą terapię. Polecam również do przeczytania książki Pia Mellody "Toksyczne związki" i "Toksyczna miłość" oraz Robin Norwood "Kobiety, które kochają za bardzo". Naprawdę pomagają wiele zrozumieć.
Trzymam za Ciebie kciuki!
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez Maui » 4 maja 2009, o 13:08

Czytałam "Toksyczną miłość" i "Kobiety, które kochaja za bardzo" i one dały mi sporo do myślenia, ale jednak nie były jeszcze wtedy wystarczającym powodem, żebym zerwała tą znajomość.

Teraz weszłam w etap szoku i ciągłych pytań np. "Dlaczego ludzie mogą czerpać radość z czyjegoś cierpienia?", "Jak on mógł tak perfidnie mną manipulować i kłamać?", itd. Dodatkowo jestem zła, bo on ogólnie uważany jest za osobę chłodną, stanowczą i despotyczną, ale ludzie uważają go za człowieka zaradnego, odpowiedzialnego i z zasadami ;/ Sprytny był, że nie chciał, żeby inni ludzie wiedzieli o naszym związku....teraz przynajmniej "tylko" w moich oczach stracił, tak jakby nie ponosił żadnych konsekwencji swojej zabawy. I to mnie wkurza!!! Że on sobie teraz żyje, ciesząc się, triumfując, a ja przez ostatni czas beczałam i modliłam się za niego!!! Pojawiają się we mnie pierwsze objawy złości, uważam to za dobry objaw, bo wcześniej miałam tak jakby tą złość zamrożoną.

Nie wiem tylko czy on chce zrobić ze mnie idiotkę piszac do mnie smsy? (dziś rano napisał mi smsa, którego nawet nie przeczytałam, tylko do razu skasowałam, ale początek brzmiał "powodzenia" - poprawiałam dziś maturę). Nie wiem czy on myślał, że uwierzę w jego dobre intencje i polecę znowu w jego ramiona? Czy on myśli, że jest taką alfą i omegą, że nie wytrzymam i w końcu sama do niego polecę? Grrr.... Próbuje zrobić ze mnie idiotkę i to z takim spokojem!!! Ta złość na szczęście utwierdza mnie w postanowieniu o całkowitym zerwaniu kontaktu z nim, choć wiem, że on mnie prowokuje do tego, żebym mu odpisała. Tylko jak mozna być taką wyrachowaną gnidą i jeszcze po tym wszystkim bez żadnej skruchy próbować mnie znowu omotać? Grrr... Nie mam zamiaru już być jego nalożnicą i niańką na zawołanie....

Wybaczcie za wybuch... musiałam to gdzieś rozładowac. A wolę tutaj to pisać i milczeć wobec niego niż pisać do niego smsy z wyzwiskami, jak to swojego czasu robiłam....
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez smerfetka0 » 4 maja 2009, o 13:29

pisz pisz tutaj ile wlezie..


można być taka gnidą...tylko... Ty jesteś młodziutka i fajniutka i jeszcze sobie kogoś znajdziesz a on stracił zapewne ostatnią okazję na szczerą i wielką miłość jaką chciałaś mu dać. on stracił, a ty zyskałaś nowe doświadczenie:*
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Jaga » 4 maja 2009, o 15:52

Niestety, Maui, on mógł kontynuować swoją zabawę i nie stracił dobrej opinii w oczach innych ludzi kryjąc się z waszym związkiem, bo w pewnym stopniu "pozwoliłaś mu" na to poprzez swoje zaślepienie i brak troski o wlasny interes. Skoro juz musisz o tym myśleć, to może właśnie w tych kategoriach do tego podejdź: zastanów się jak wiele razy wybierałaś jego dobro, jego komfort, ile razy jego stawiałaś na pierwszym miejscu, dlaczego brakowało Ci takiej samej troski o siebie, swoje sprawy, ile przez to straciłaś. Jak już to zobaczysz, może wtedy w końcu zaczniesz obdarzać troską i czułością samą siebie.
Owszem, dobrze, że wreszcie budzi się w Tobie złość, tyle tylko, że złość czasami popycha do poszukiwania sposobów zemsty, chęci odwetu, a w Twoim przypadku to byłoby marnowanie czasu.
Wygląda na to, że on bardzo dobrze Cię zna i pisząc smsy chce Cię sprowokować do podjęcia gry na nowo. Jeśli Twoja złość spowoduje, że skontaktujesz się z nim, żeby go obrzucić wyzwiskami itp., to bardzo łatwo wejdziesz w to wszystko na nowo. Lepiej pisz tutaj.
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Następna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości