Narzeczeństwo

Problemy z partnerami.

Narzeczeństwo

Postprzez ewka » 6 sie 2007, o 19:46

Wiem, że brzmi jak z powie¶ci Mniszkówny;))

Do¶ć dawno temu czytałam na jakim¶ forum piękn± wypowiedĽ młodego faceta (troszkę po 30), żonatego i ze ¶wieżo urodzonym dzieckiem. Pisał ogólnie o narzeczeństwie, które w jego odczuciu powinno trwać rok czy nawet dwa... i powinno być czasem przede wszystkim rozmów i one głównie powinny być drog± do wzajemnego poznawania, ustalania, poznawania wzajemnych oczekiwań i zastanowienia, czy oboje s± w stanie im sprostać, czy znaj± pojęcie kompromisu - po to to wszystko, by potem bardzo ¶wiadomie powiedzieć TAK z pełn± ¶wiadomo¶ci± i odpowiedzialnosci±. Na temat seksu się nie wypowiadał, to już indywidualna bardzo rzecz... ale był przeciwny wspólnemu zamieszkaniu przed.

Czy narzeczeństwo wg takich schematów, istnieje jeszcze?

P.S. Przyznam, że piszę to pod wpływem ostatniego postu Pytaj±cej.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Majsi » 6 sie 2007, o 20:02

my$lę, ze m±dre $łowa - jednakze jak nie w domowych piele$zach to gdzie odkryjemy wady partnera??

uwazam ze zamie$zkanie przed $lubem je$t najlep$zym pomy$łem!!

mu$ze uciekac, a chętnie bym $obie porozmawiała:) buziaki, pozdrawiam!
Avatar użytkownika
Majsi
 
Posty: 35
Dołączył(a): 3 sie 2007, o 15:41

Postprzez bunia » 6 sie 2007, o 20:35

Ewcia....nie wiem czy istnieje,sadze,ze tak...wszystko ma plusy i minusy,polisy ubezpieczeniowej nie ma....wiec to sprawa indywidualna i jesli ktos ma ochote na taki uklad to nie widze nic zlego.....pospiech jest wskazany tylko przy lapaniu pchel ale co ze spontanicznoscia i ryzykiem?...czy mozna wszystko zaplanowac i zyc wedlug "rozkladu jazdy"?....duzo pytan a mialam dac odpowiedz.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Dorku » 6 sie 2007, o 20:47

Ewcia, istnieje i wbrew pozorom wcale takich ludzi nie jest mało. Sama znam przynajmniej kilkana¶cie takich par.

W ¶wiecie, który toleruje wszystko z wyj±tkiem tych co nie toleruj± wszystkiego, nie jest łatwo żyć wła¶nie tak i nie narażać się na głupie uwagi...
Dorku
 
Posty: 343
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 20:51
Lokalizacja: Mazowsze-kraina łagodności....

Postprzez Pytajaca » 7 sie 2007, o 00:48

Kazda sytuacja jest inna. Ktos, kto lubi widziec czyny raczej nie zadowoli sie rozmowami przez rok, bo slowa to co innego, a czyny co innego. Ktos, kto pochodzi z kochajacej sie rodziny z zasadami, gdy spotka kogos z podobnego domu, na pewno bedzie uwazal, ze taki rodzaj narzeczenstwa ma dla nich jak najbardziej sens. I ja rowniez tak mysle - tak, wtedy to ma sens.

Ale ilu jest takiech "zdrowych" ludzi? Dla ilu zwiazek, milosc, szacunek oznaczaja TO SAMO, nazywaja te same zachowania i wartosci tymi nazwami? Raczej niewielu. Rozmowa - tak, na pierwszym miejscu. Ale slowa to tylko slowa. Czlowieka trzeba doswiadczac. I tylko w taki sposob mozna go poznac i pokochac, a nie tylko i wyznaczajac sobie zasady, ktore jak zycie pokazuje dla jednych sa swiete, a dla innych to tylko puste slowa, moze...mialy kiedys znaczenie, ale teraz jest juz inaczej.

Gdyby to bylo wszystko takie proste, Ewcia, to nie byloby nas tu pewnie az tylu!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 7 sie 2007, o 09:12

jednakze jak nie w domowych piele$zach to gdzie odkryjemy wady partnera??

My je mamy przecież też - kwestia umiejętno¶ci życia z nimi, bo ideałów nie ma, a patalogię pomijamy;)

czy mozna wszystko zaplanowac i zyc wedlug "rozkladu jazdy"

No ale czy trochę nie ułatwia?
Ewcia, istnieje i wbrew pozorom wcale takich ludzi nie jest mało. Sama znam przynajmniej kilkana¶cie takich par.

To pocieszaj±ce;)

Ale ilu jest takiech "zdrowych" ludzi? Dla ilu zwiazek, milosc, szacunek oznaczaja TO SAMO, nazywaja te same zachowania i wartosci tymi nazwami? Raczej niewielu. Rozmowa - tak, na pierwszym miejscu. Ale slowa to tylko slowa. Czlowieka trzeba doswiadczac.

Czy w okresie tego narzeczeństwa nie "wyjdzie"? Przecież to nie tylko "rozmowa" - to bycie, obserwowanie, odgadywanie... jest przecież wiele sytuacji, które pięknie o człowieku mówi±. Same.

Bo wydaje mi się (może błędnie), że wspólne zamieszkanie jest już jak±¶ poważniejsz± deklaracj± i tak (chyba) jest postrzegane z zewn±trz i przez kobietę (głównie) również. Jest jakim¶ "¶lubem" bez ¶lubu... i że w przypadku, gdy się "nie uda" - jest bole¶niejsze.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 7 sie 2007, o 11:12

ewka napisał(a):
[color]

Bo wydaje mi się (może błędnie), że wspólne zamieszkanie jest już jak±¶ poważniejsz± deklaracj± i tak (chyba) jest postrzegane z zewn±trz i przez kobietę (głównie) również. Jest jakim¶ "¶lubem" bez ¶lubu... i że w przypadku, gdy się "nie uda" - jest bole¶niejsze. [/color]


- Ewa, na pewno sie nie mylisz, ale moim zdaniem z drugiej strony, gdy sie z kims nie mieszka, gdy sie tylko rozmawia, gdy sie ustala zasady I na tym opiera sie najpierw zwiazek, na uczciwosci obu stron, to stopien zranienia jest dokladnie TAKI SAM, gdy ktoras z osob lamie zasady, niezaleznie, czy sie mieszka z ta osoba czy nie. Mieszkanie z kims tylko dlatego jest tak wiazace, ze jest sie z ta osoba codziennie, widzi I czuje sie ja, ale czy tak do konca zna? Poznaje sie po prostu po czynach, zarowno w sytuacji, gdy sie tylko jest narzeczenstwem (wtedy ma sie mniej okazji do poznania prawdziwego oblicza partnera I w tym upatruje powaznej wady takiego ukladu) jak I gdy sie ze soba mieszka (wtedy odczuwasz to jako wieksze zobowiazanie, ale wciaz nie jest gwarancja tego, ze partner nas nie oszuka). Ja sadze, ze powinnismy zawsze podchodzic do nowych zwiazkow – “Moze sie uda, moze sie nie uda (50%/50%)”, traktujac troche to jako swoista lekcje, doswiadczenie, “laboratorium uczuc”. Nie ma nigdy zadnych gwarancji.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 7 sie 2007, o 12:05

Je¶li taki sam, to mnie uspokoiło... wydawało mi się, że większy.

Podoba mi się to 50 na 50. Tak byłoby najlepiej.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lukasz24 » 10 sie 2007, o 21:31

W narzeczeństwie ma duże znaczenie przebywanie razem....
I myslę że mieszkanie razem jest istotne-poznajemy
dzień po dniu partnera lepiej-wiemy jakie ma wady a jakie
zalety- i takie których wcze¶niej nie byli¶my w stanie dostrzec......
Wielkie znaczenie maj± tez rozmowy....
I dzielenie razem chwil......
Ale to nie tylko zabawa ale także obowi±zki-np
zacznę od czego¶ banalnego zakupy,lekarz,urzędy......
Życie to nie tylko przyjemno¶ci-ale obowi±zki i w czasie
narzeczeństwa partnerzy powinni poznać lepiej siebie......
Małóżeństwo jest cholernie odpowiedzialn± decyzj±-niesie
za soba szereg konsekewencji.......
I s±dzę że co¶ takiego powinno się zrobić raz w życiu........
Ważne s± szczegóły.......
Ale też i dostrzeganie drobnych chwil....
Umiejętno¶ć cieszenie się nimi.......
Znalezienie kompromisu w trudnej sytuacji.......
A czasem cierpliwo¶ć i opanowanie........
Jest to bardzo dojrzała decyzja.......
I mam szacunek dla ludzi którzy maj± stałego partnera od
wielu wielu lat i ci±gle darz± się wzajemnym szacunkiem i miłosci±....
lukasz24
 
Posty: 39
Dołączył(a): 28 cze 2007, o 21:05

Postprzez ewka » 10 sie 2007, o 22:28

lukasz24 napisał(a): Małóżeństwo jest cholernie odpowiedzialn± decyzj±-niesie
za soba szereg konsekewencji.......
I s±dzę że co¶ takiego powinno się zrobić raz w życiu........

I tego wła¶nie nie rozumiem!!! Się mówi (obrońcy wolnych zwi±zków), że wolny to też taka sama odpowiedzialno¶ć jak małżeństwo, że komfort, że więcej starania i mobilizacji - ale ¶lub to jeden raz.

A wolny zwi±zek ze wspólnym mieszkaniem i zobowi±zaniami wszystkim... to ile razy Łukasz?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 10 sie 2007, o 23:01

Ja zawsze marzylam zeby to byl tylko raz. Ale pozostalo w sferze marzen....Tak, Ewa, ale ty zakladasz najlepsza werje. A co, jesli po kilku miesiacach (latach, czy nawet -dziesieciu latach jak w przypadku Jestem), komus nawet w malzenstwie sie odwidzi i zacznie zdradzac, odchodzic itd... Sadzisz, ze malzenstwo jest w stanie zatrzymac ten proces? W jaki sposob legalny papierek utrudnia procesy zachodzace w ludziach? Czy tylko dlatego, ze jest sie urzedowo zwiazanym zostaje sie z dana osoba? No to wtedy to mi sie wydaje jeszcze straszniejsze...Bo jak w klatce, jak w wiezieniu. I w strachu, ogromnym strachu przed tym, o powiedza ludzie, dzieci, jak sie bede czul(a) sama itd. Nie wiem, bo nigdy nie bylam "chajtnieta" :) ale wydaje mi sie, ze taki papierek wiezi tylko ludzi. Z drugiej strony woln zwiazek jak najbardziej zobowiazuje i z kolei ma te wade, ze w kazdej chwili mozna sobie powiedziec "pa" bez zadnych kosekwencji. Dlatego w niektorych krajajch wolne zwiazki w przypadku rozpadu lub smierci jednego z partnerow traktuje sie jak malzenstwo (np. we Francji) i konsekwencje takiego odejscia sa.

Ewa, czy Ty uwazasz, ze moj partner nie odszedlby, gdyby byl ze mna zwiazany papierem? Moze nie odszedlby legalnie, al emocjonalnie i psychicznie tak. I by mnie zdradzil. Nie uwazam, ze to by byla lepsza sytuacja z psychologicznego punktu widzenia.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 10 sie 2007, o 23:08

---------- 23:06 10.08.2007 ----------

Nigdy nie mówiłam, że zabezpiecza na 100%... na pewno utrudnia, a utrudnienia sprzyjaj± zastanowieniom, refleksjom, bilansom zysków i strat.

---------- 23:08 ----------

Dlaczego kwestię małżeństwa i wolnego zwi±zku bierzesz tak do siebie, Pytaj±ca?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Pytajaca » 10 sie 2007, o 23:10

No bo poczulam sie "wezwana" do tablicy Twoim Peesem w poscie :P
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez ewka » 10 sie 2007, o 23:15

No co Ty! Była¶ inspiracj±... a takich przypadków s± tysi±ce! Więc proszę - mówimy o przypadkach, nie o Tobie, okej?

Nie chcę przegi±ć... ale boję się, że godzicie się (kobiety) na wspólne zamieszkanie, bo taka moda, bo żeby nie naciskać, bo taka jestem nowoczesna - a każda w cicho¶ci marzy o tym, by mieć rodzinę. A (niestety lub stety) jednym z pierwszych kroków jest ¶lub.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 10 sie 2007, o 23:34

W sumie- to nie taka wieka różnica. Sa tacy- co wol± małżeństwo, s± tacy, ktorzy wybieraja konkubinat.Sa tacy- ktorzy wybieraja małżeństwo wiele razy, zdradzaja, krzywdza, depcz± uczucia innych. I sa tecy, którzy wybieraj± zwi±zek "bez papierka" na całe życie.
I chyba nie o kwestię "papierka" chodzi, tylko o podej¶cie.
Kiedy jest się zdeterminowanym do tego, zeby odej¶ć, "zapomnieć" o wspólnym mieszkaniu, wspólnych wspomnieniach, pracy, finansach, o tysi±cach spraw codziennych i tych wielkich- to przej¶cie przez droge s±dow±, jest tylko kolejn± kłod± pod nogi, po prostu kolejn± przeszkod±, ktor± trzeba min±ć. I wcale nie wiem, czy najprzykrzejsz±...

No cóż, zyjemy w ¶wiecie supermarketów- na jednej półce leż± i małżeństwo i konkubinat. Każdy wybiera to, co mu pasuje.I tak jak nie przyszłoby mi do głowy krytukować tego, jaka kto¶ wybiera margarynę, tak w kwestii innych- cudzych wyborow, nie mam nic do powiedzenia. Bo i tak, każdy sam ponosi
odpowiedzialno¶ć za swoje wybory. I to jest chyba cena wolno¶ci... i życia w supermarkecie.
Przepraszam, za trywialny przykład
P.S. Ewka, ale z Ciebie m±dra baba...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości

cron