Podobnie jak Kasi, ja też obwiniam się za wszystko, ale głównie dzięki mojemu chłopakowi, który często powtarzał mi ze kłócimy się przez mnie, że ja za to odpowiadam, czasami miał rację, bo jestem osobą impulsywną, upartą, kłótliwą i wybuchową, najpierw robię, z później żałuję. I tak się stało i tym razem, czyli w środę napisałam jedno słowo za dużo "Żegnaj", jestem z moim chłopakiem 2,5 roku a od grudnia jesteśmy zaręczeni.
Od kwietnia tego roku postanowilśmy, że weźniemy ślub za rok w 2010r wszystko było już ustalone, termin kościele, rezerwacja sali, fotograf itp, bardzo się cieszyłam na to wszystko, bo nie mam szczęścia do miłości i myślałam już że to jest ten jedyny, chociaż nasz związek w cale nie był łatwy, mamy sprzeczne charaktery i często się kłócimy, a raczej ja się kłócę a on lekceważy mnie, co jeszcze bardziej mnie denerwuje i on o tym dobrze wie.
Jest naprawdę dobrym chłopakiem pod wieloma względami, ale ma jedna wadę główna, lubi pić. Pamiętam do dziś ile wylałam łez i ile razy prosiłam żeby mnie nie zostawiał chociaż to była jego wina. Na pierwszego naszego sylwestra wybraliśmi się z jego znajomymi, przed 24 "stracił film", było mi wtedy bardzo wstyd, głupio i nie chciałam tego ciągnąć, ale mam do niego słabość, a teraz już wiem ze nie potrafię bez niego żyć, nie wiem czy się uzależniłam od niego, czy tak bardzo go kocham, ale wybaczyłam mu wtedy i następnych kilka razy. Zawsze wybaczałam a on zawsze mówił, ze już więcej tak nie zrobi. Potrafił rano obiecać a wieczorem przyjść z pracy pijanym chociaż wiedział, ze grozi to rozstaniem, bo taki był warunek Nie raz i nie dwa wybrał nie mnie, ale wiem ze to jest moja wina, bo zawsze mu wybaczałam. Jestem osoba nie pijącą, nie lubię alkoholu i dla mnie mógłby nie istnieć w ogóle. Ale jak już jest to zawsze powtarzałam ze wszystko jest dla ludzi, tylko z umiarem. Nie chodzimy już nigdzie ze znajomymi bo boje się ze ja będę siedziała, a on będzie pił.
Zna moje podejście i często mówi ze jestem przewrażliwiona, i tak jest, na samo słowo alkohol, jakaś impreza już jest kłótnia i prośby i groźby. Zmienił się trochę po zaręczynach i zaczął mniej się upijać, ale pracuje w trudnym środowisku. W pracy często wyprawiane są imieniny i inne okazje do świętowania z udziałem kumpli i wódki. Odkąd pamiętam zawsze słyszę te same pretensje do mnie, ze kolega jest zawiedziony ze on nie pije i nie może odmówić, tylko zawsze zmieniają się ich imiona. Obiecał tez ze się ograniczy, zacznie pic mniej
Wymyślił sobie oprócz pierwszego hobby wędkowania, granie w piłkę nożną z kumplami, ja pomału mam dość jego hobby, bo studiuje dziennie w Bydgoszczy,a mieszkam w innym mieście i nie ma mniej w tygodniu np. od poniedziałku do czwartku. I jak przyjeżdżam chciałabym spędzić z nim czas ale okres wiosna-lato- jesień jest dla nas zawsze najtrudniejszy. Jako wymówkę granie w piłkę wymyślił, że powinnam się cieszyć ze robi to, zamiast pić I ma rację tez tak sądzę, ale nie w jego przypadku, bo on nie przestaje korzystać z okazji do picia.
Jak np, w tym tygodniu był grać w piłkę we wtorek, a w czwartek mi zakomunikował ze jest impreza dziadkowe jego kolegi, i ze nie może odmówić, a wiedział już zdecydowanie wcześniej ze w sobotę są urodziny jego bratowej, za 2 tygodnie jest mój bal pożegnalny ze studiów, a w czerwcu są jego urodziny, później urlop i tak dalej i dalej...Już zresztą powiedział mi ze w czerwcu na urodziny ma zamiar się solidnie napić a tak to będzie tylko pil kulturalnie, i wszystko byłoby dobrze, gdyby kulturalne picie kończyło sie na 1, 2 drinkach, a u nie kończy się, że jest podpity, ale przecież jak on mi wygarnia zmienił sie, chyba w ten sposób ze jest podpity a nie napity, ale jak na moje on sie nie ograniczyl
Oczywiscie według niego sie ogranicza, bo gdyby chcial to by mogł pic codziennie, czego ja sobie w ogole nie wyobrazam, bo mozna wpasc w nałóg. Boje sie z nim zalozyc rodziny, i tak sie stallo w srode, wygarnelam mu to ze ze sie w ogole nie ogranicza, on stwierdził ze robie z niego alkoholika, ze koledzy smieja sie ze jakim on jest pantoflarzem bo nie pije rowno z nimi, zdenedrwowalo mnie to, bo jzu to wiele razy słyszałam i powiedzialam, mu że n ie chce zakładać rodziny, z kimś komu nie ufam, z kims kto ma problemy z odmówieniem sobie picia, tak jakby to bylo najwazniejsze.
On sie obraził i padło z mojej strony słowo, żegnaj. chociaż wcale nie chciałam tego, bo go kocham, planowaliśmi ślub Ale nie wiem jak mam do niego dotrzeć, próbowałąm rozmowy, próśb, gróźb i tłumaczeń wiec postanowiałam ze mu tym razem nie daruje i niech zatęskni, ze jak zrumie ze mysle o tym na powaznie, to zrozumie i zmieni się, ale on od trzecich dni sie nie odzywa a ja płaczę i obwiniam sie za to wszystko, ze to moze jednak moja wina, nie wiem co mam robić i myslec, on milczy a ja patrze w telefon i chce pisac do niego, zeby mnie tak nie traktowałm, ze jak tak moze, ze nic dla niego nie zancze, czemu nie zawalczy nie pokaze ze mu zalezy, ale powstrzymuje sie, bo juz robialm tak wiele razy i to on byl gora, a ja sie ponizalam i tym razem nie chcę sie prosic o miłość Przepraszam ze tak duzo tej tresci ale nie mialam sie gdzie wyżalić o tym wszystkim, dzis siedzialam w domu i płakałam a on chodzi na ryby, dziś był na urodzinach i zapewne dobrze sie bawi, nadodatek u mojej mamy wykryli raka złośliwego jelita grubego i miala niedawno operacje, jest juz lepiej ale jeszcze lezy w szpitalu i chodze do niej codziennnie, widzi ze cos jest nie tak, ale nie chce o tym teraz z nia rozmawiać i jej martwic, a on nawet przez te kilka dni nie napisal sms jak sie czuje mama, czy czegos nie potrzebuje cokolwiek poprostu jakbym w ogóle nie istniała.......
pomózcie co mam robić,i jak to wszsytko wygląda z Waszej strony, bo nie wiem co mam już myśleć....on uważa ze go ograniczam, że ma dość kłótni,których ja również mam dość, że wszyscy widzą jego zmianę tylko nie ja, nie wiem juz kto ma rację, stwierdziłam tylko, że sam robi z siebie alkoholika, skoro poświęca dla tego, kogoś kogo niby kocha, ale najgorsze jest to jego milczenie......