i tak sobie myślę, nie wiem jak to było, ale z tego co czytam masz duże problemy ze "stanięciem na nogi". targają Tobą negatywne emocje w stosunku do siebie, potykasz się itp itd.
Nie wiem jaki jest on, czy nie ma problemów tego typu ze sobą, czy to po prostu zwykły chłopak pod tym względem, który nie potrzbował nigdy pomocy psychologa bo wszelkie dołki i nie dołki były spowodowane codziennymi niepowodzeniami jakie spotykają każdych?
On z pewnością chciał Ci pomóc uporać się z tym wszystkim, co Cię trapi, wesprzeć, z tego co rozumiem często też mu dawałaś w kość (no i on pewnie też).
Nie wiem czy to wszystko dobrze odbieram i wybacz jak coś źle zabrzmi (to spowodowane tylko będzie nieznajomością całej sytuacji)
Ale czy myślisz że osoba która bardzo kocha, da radę wytrzymać tą sytuację nie widząc jej końca i ciągle być podporą? Czasami to po prostu przerasta drugą osobę, pomimo uczucia... może warto wziąć swoje życie w własne ręce ? żeby nie czuł się obarczony, żeby nie bał się że znów to na niego spadnie a może nie daje rady już być oparciem i oprócz tego zbierać jeszcze jakieś kopy.
tak sem tylko pomyślałam
że skoro jesteś w stanie już tyle znieść, że skoro chcesz się i dla siebie i dla niego starać zmieniać, to może warto tak konkretnie wziąć się za to? bo moim zdaniem wiele by to pomogło.
Osobiście ja to taka "matka miłosierdzia" i wiele potrafię wziąć na swoje barki, żeby pomóc byciem obok kochanej osoby jeśli wiem że to pomaga mimo że dostaje po łapach
Ale gdybym tak była i była...pomagała..wspierała...i jeśli efekty nie były by jakieś wielkie a sytuacja by ciągle trwała (nie wiem czy tutaj tak było), i jeszcze były by kłótnie i w ogóle krzywdy.. to męczyło by mnie coś takiego nawet jak bym kochała. Bo miłość to też odpowiedzialność za siebie. Ja kocham ale nie mogę wiecznie cierpieć i trwać przy drugiej osobie jeśli dana sytuacja się już ogrom czasu powtarza a ja jestem wyniszczona i bez sił... ale.. jak bym zobaczyła że o - chłopak, chodzi na jakieś terapie, gdzieś tam uczęszcza i się nei poddaje żeby osiągnąć swój cel (w tym przypadku u Ciebie chyba matura), planuje (nie marzy jedynie ale planuje stanowczo!), teraz matura, później takie i takie studia, muszę ukończyć w tyle i tyle lat, w między czasie może tu czy tam się załapię (pod względem zawodowym). I widzę że stara się napawać siebie optymizmem choćby na siłę, stara się pokochać siebie (z efektami tego), stara się pracować nad własnymi wadami (z efektami) to bym z pewnością wtedy wróciła.
Bo ciężko unieść takie wielkie poczucie czyjejś nienawiści do siebie, kłopoty, zranienia, i jeszcze własnym życiem się zajmować. Miłość to nie poświęcenie za wszelką cenę!
Ale...pamiętaj że ja wszystkiego nie wiem dotyczącego was