Monia,właśnie takie są relacje pomiędzy mną i moim ojcem.
Zresztą obie z siostrą staramy się mu pomóc,a jemu ciągle mało i mało,ciągle tylko słyszymy że "jego życie się skończyło",że nic dobrego go w życiu już nie czeka i że gdyby nie my zabił by się.Ciągle coś jest nie tak,ciągle wyciąga sprawy z czasów kiedy byłam zbyt małym dzieckiem żeby to wszystko pamiętać,a rzeczy które myślałam że pamiętam,teraz już nie jestem ich pewna.
Czy rzeczywiście ojciec ciągle pił?
Czy rzeczywiście było tyle awantur ile mówi matka?
Czy bił nas tak często i wyzywał?
Czy była taka bieda przez jego pijaństwo że nieraz nie było co jeść?
Czy musieliśmy uciekać z domu kiedy wszystko rozwalał w pijackim szale?
Czy naprawdę to wszystko wydarzyło się?
Czy może to tak w normie a my to wyolbrzymiamy?
Nie jestem już pewna swoich wspomnień...
Tylko mama powiedziała ojcu że było "tak i tak",on zaprzecza i jest święcie przekonany że był wzorowym ojcem i krystalicznie czystym człowiekiem.
Ja nie potrafię powiedzieć mu "Tato,nie było tak jak mówisz".
Nie potrafię a wiem że powinnam.
Z drugiej strony nie chcę być żadnym pieprzonym sędzią w tym ostatecznym rozliczeniu rodziców.
Dlaczego ja?
Chcę żyć normalnie,cieszyć się z małych rzeczy,pokonywać swoje ograniczenia,osiągnąć coś w życiu.
A teraz wydaje się to takie nierealne,bezbarwne
Teraz myślę,że może strzelę "pokazówkę",nie wiem-połknę tabletki,podetnę żyły w nadziei że ktoś mnie uratuje.Wtedy może zobaczą że na tym świecie jest coś więcej niż ich porachunki,wzajemne żale,obwinianie,obarczanie siebie i innych tym ciężarem.
A jak to nie pomoże to takie życie nie dla mnie.Już na zawsze będę żyła pod tym pręgierzem,z poczuciem winy,bezsilności i wiecznego przytłaczającego smutku odbierającego motywację do czegokolwiek.
Wiem że taka pokazówka jest na poziomie gówniary której mama czegoś-tam zabroniła,a jej świat nagle się kończy.Wiem że takie myśli są chore i nie na poziomie dwudziesto-paroletniej osoby.
Jednak nie znajduję innego sposobu.
Asertywności brak,odwagi w stosunku do własnego ojca też mi brakuje i wciąż czuję przed sobą mur którego nie jestem w stanie przebić.To mur moich ograniczeń i schematów zachowania które wpojono mi w dzieciństwie a których nie potrafię się pozbyć...
Jak tu dalej żyć?