---------- 22:34 29.04.2009 ----------
nie ja kurwa nie potrafię, staram się jak mogę, wmawiam sobie na siłę że jestem silna i dam sobie radę, że się nauczę że zdam, że mi na nim aż tak nie zależy. Nie potrafię!
nie mogę pojąć jak jest możliwe że jest o mnie zazdrosny, ale nic nie czuje tylko lubi jak koleżankę, że jestem jedyną koleżanką którą tak prawdziwie lubi i stąd ta zazdrość. nie piszcie że mnie wykorzystuje i jest taki czy owaki bo nie jest. ale jakim cudem? jestem w sytuacji bez wyjścia. bez dobrego dla mnie wyjścia. nie odetnę się - nie potrafię, nie wytrzymam, nie chcę, chcę być przy nim. ale takie "bycie" sprawia mi ból. jak jakimś cudem on się odetnie to z tego bólu zwariuje. tak czy siak będę załamana. on i tak ze mnie nie zrezygnuje bo twierdzi że nie potrafi i nie chce mnie tracić. ja sama z tego nie wyjdę. zachowuję się jak kretynka ale ja chcę jego. nie chce zapewnień miłości i związku. przecież to musi iść powoli ale rozwijać się.
nie wytrzymuję, znowu siedzę zapłakana.
ta matura
w domu ze mną nie wytrzymują.
zazdrosny ale uczucia czysto koleżeńskie? to możliwe?
---------- 22:49 ----------
nie chcę ani nic czuć, ani przeżywać nie wstać jutro i więcej nie płakać, chce mu napisać "daj mi spokój bez względu na moje błagania i płacz. nie odzywaj sie do mnie", ale nie wyślę tego jestem za słaba, żeby poczekać do jutra do nie wiem której aby dokończyć rozmowę a chciałabym usłyszeć co ma do powiedzenia też nie mam siły.
jestem taka wściekła...tak mnie rozrywa ta złość że neich mnie w pizdu rozerwie i będzie spokój