Kiedy ślub?

Problemy z partnerami.

Kiedy ślub?

Postprzez ewka » 27 kwi 2009, o 16:51

Te wieloletnie związki... ile czasu powinno minąć od zapoznania (pełnoletnich, dorosłych ludzi) do ślubu? O ile oczywiście chcą wziąć ślub.

Wg mnie - maksymalnie plus minus 2,5 roku.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez sikorkaa » 27 kwi 2009, o 17:29

:shock:
3 lata, 4 miesiace, 17 dni i 22 godziny ;)

jak dla mnie odpowiedz na Twoje pytanie ewka nie moze byc jednoznaczna. to bardzo trudne okreslic, po jakim czasie jestesmy juz gotowi, przygotowani na ten magiczny dzien. znam tak wiele par, ktore z roznych powodow sie pobraly i po roznym czasie, i tak obserwujac ich dochodze do wniosku, ze zycie to nie matematyka i niczego tu sie nie da wyliczyc ani wyciagnac sredniej. wg mnie gwarancja na trwaly i udany zwiazek jest milosc i wzajemna praca nad nim, a nie ilosc czasu 'przechodzonego ze soba'.

pozdrawiam :)
sikorkaa
 

Postprzez mahika » 27 kwi 2009, o 17:48

ewka ma racje. to głupota swiata "chodzic" ze sobą w nieskonczonosc. moim zdaniem, mniej wiecej 2 lata i albo w ta albo wewtą.
znam pare która "chodziła" ze sobą 12 lat. kiedy kolezanka, wkoncu oswiadczyła kolesiowi ze ma tego dosc i ze czas zrobic cos z tym (nie koniecznie ślób, ale np wspólne zamieszkanie) to on powiedział jej ze on nie jest pewien... na Boga... po 12 latach on nie jest pewien, to po co takie zawracanie tyłka? dla wygody?
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez sikorkaa » 27 kwi 2009, o 18:02

mahika napisał(a): to głupota swiata "chodzic" ze sobą w nieskonczonosc. moim zdaniem, mniej wiecej 2 lata i albo w ta albo wewtą.


przepraszam mahika ze Cie zacytowalam, ale mnie jest taak latwiej odniesc sie do konretnych slow, kiedy je wyswietlam. najwyzej powyrywasz mi pare piorek.
mysle ze dopoki taki uklad obojgu odpowiada nie ma w tym nic zlego. gorzej jesli jedno chce a drugie nagle zaczyna sie zastanawiac (tak jak w Twoim przykladzie).
a jak sie zakonczyla ta historia??
sikorkaa
 

Postprzez ewka » 27 kwi 2009, o 18:11

sikorkaa napisał(a):to bardzo trudne okreslic, po jakim czasie jestesmy juz gotowi, przygotowani na ten magiczny dzien

O to to to, moja Sikorko... to "nie jestem gotowy/a" ma bardzo magiczny wydźwięk;) I można nie być następnych 16 lat;) A na życie bez tego określania, to gotowość jest... no ciekawe.

Ja jak Mahika... rybka albo akwarium. I już.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mahika » 27 kwi 2009, o 18:11

rozstali się, ona wkoncu stwierdzila ze to nie ma najmniejszego sensu. on mniej wiecej pomyslał w ten sposób ze skoro tyle byli razem to na pewno predzej czy później do niego przyleci z wywieszonym jezykiem, z błaganiem o powrót.
Tak sie jednak nie stało. ona mówiła mi ze czuła ze wszystko sie wypaliło w niej, ze tak naprawde chciała juz dawno, tylko on unikał tego tematu
Obecnie znalazla kogos z kim zamieszkała po 3 miesiącach, jak dotąd nie załuje, planują przyszlosc, mówią o dzieciach i małzenstwie. kolezanka rozkwitła :)

mysle ze dopoki taki uklad obojgu odpowiada nie ma w tym nic zlego. gorzej jesli jedno chce a drugie nagle zaczyna sie zastanawiac

Wiersz co sobie mysle, ze taki układ odpowiada tylko jednej ze stron a druga najczesciej zagryza wargi i czeka....
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez sikorkaa » 27 kwi 2009, o 18:20

---------- 18:19 27.04.2009 ----------

ewka napisał(a):
Ja jak Mahika... rybka albo akwarium. I już. [/color]

to ja sobie pozwole dolaczyc do tego trio :) sama uwazam ze nie nalezy tego odwlekac no bo niby po co?? robi sie drugiemu tylko zludna nadzieje i krzywdzi sie w ten sposob druga osobe.

---------- 18:20 ----------

mahika napisał(a):rozstali się, ona wkoncu stwierdzila ze to nie ma najmniejszego sensu.


i dobrze zrobila. podziwiam dziewczyne i gratuluje odwagi. wazne ze w koncu pomyslala o sobie. a niedojrzaly do doroslosci gnojek niech teraz w oknie stoi i wypatruje ;)
sikorkaa
 

Postprzez caterpillar » 27 kwi 2009, o 18:38

oooooooo a juz myslalam ,ze tylko ja mam takie dziwne podejscie :P ja tez dziwie sie takim dlugodystansowcom i z mojego doswiadczenia im dluzej tym nic z tego nie wynika.

a jeszcze zauwazylam ,ze ci co sie rozstali po kilku dobrych latach(np.7-9), to po roku najwyzej dwoch latach z nowym partnerem juz biora slub :D

u mnie jedynie dziwnie sie porobilo, bo my mielismy zwiazek
"w zawieszeniu na 2 lata" hehe wiec tego nie licze ..
potem wpadlismy wiec jak dla mnie slub jako takiego sensu nima :bezradny: (bo koscielny to raczej nie, wiec zostaje ta fomalnosc a ze nie mieszkamy w PL trudno zorganizwowac ta cala szopke a i kasy juz teraz szkoda..bo jak sie ma dziecko to zupelnie inne potrzeby staja na pierwszym miejscu..wiec do slubu to bym poszla najlepiej w drechach tych co po domu i machnela bym podpisik zeby w PL nas od konkubentow nie wyzywali grrrry!)

ale do sedna!
moja kumpela chodzila 11 lat! z facetem i jak ja jej mowilam ,ze bynajmniej na razie slubu tokrecila glowa z niedowierzaniem heh.
no ale ona wkoncu wziela..w bialuskiej sukience :wink:

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez mahika » 27 kwi 2009, o 18:42

my tez po 3 miesiacach zamieszkalismy razem. ślubu nie planujemy ale jestesmy jak satre małżeństwo.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez pysiunia » 27 kwi 2009, o 19:09

Ja myślę, że nie ma reguły, wszystko zależy od ludzi. Znam pary, co pobierają się po wielu latach chodzenia, a inne szybko. I wcale nie można powiedzieć, że jeśli partnerzy dłużej ze sobą chodzą i bardziej się poznają to potem są szczęśliwsi. Moja znajoma chodziła z facetem 4 lata, nie spieszyło mu się do ołtarza. W końcu jej cierpliwość się skończyła i go zostawiła. Po paru miesiącach poznała innego i po roku od zapoznania zostali małżeństwem :wink: Trochę sobie potem wyrzucała, że straciła przez tego pierwszego tyle czasu.
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez lili » 27 kwi 2009, o 20:41

hej

ja dziś w tym temacie już pisałam, post sboji "przechodzone związki" a tak poza tym, to sądzę, że nie powinniśmy patrzeć po ilu latach brać ślub żeby związek był szczęśliwy bo to dwie zupełnie różne rzeczy.

Moi Rodzice wzieli ślub 33 lata tamu, pod koniec studiów w wieku 24 i 26 lat, po roku znajomości, pół roku narzeczeństwa. I na pewno po tym wszystkim moja Mama milion razy myslała, że chyba podjela zla decyzje. Bo Ojciec wyjechal, bo 3/4 ich wspolnego zycia spedzil za granica w pracy, ja nie mialam ojca a Mama - męża.

Ale dla niej priorytetem było trwałe małżeństwo nawet jeśli więcej miałoby w nim być chwil smutnych i trudnych i rozczarowań- małżeństwo ponad wszystko. Taka miała zasadę, są tego dobre i złe strony. Dobre na przykład takie, że teraz po 25 latach, na emeryturze Tato wrocil i moi rodzice sa razem, a ja mam cieply dom jak z obrazka w wigilie i inne takie. Zle strony to oczywiscie to, ze najpiekniejsze lata swego zycia i prawie cala mlodosc moja Mama spedzila jako samotna kobieta.

Mysle ze kluczowa tutaj kwestia jest nastawienie do malzenstwa jako takiego a nie staz przedmalzenski.
Takie mam wlasnie oto przemyslenie.

pozdrawiam

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez mahika » 27 kwi 2009, o 20:47

moi rodzice wzieli ślub w podobnym jak Twoi, mama 23, tata 25, po 8 miesiącach bycia razem. juz po 4 miesiacach zaczeli planowac wesele i nas ;) i całe zycie razem, zakochani jak na poczatku....
wiadomo raz jest lepiej raz gorzej. tata jest niepijącym kilkanascie lat alkoholikiem, kilka lat mama na pewno przecierpiała, a tata kiedy zobaczył na stole pozew o rozwód poszedł na detoks i leczenie, ale mysle ze mimo wszystko nie żałują niczego.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez caterpillar » 27 kwi 2009, o 22:26

to prawdziwe szczescie Mahika ..tak mysle,bo daje wiare ,ze jednak mozna byc ze soba szczesliwym cale zycie ,fajnie!

pysia
ja wlasnie o tym pisalam ,ze ludzie czesto sa ze soba dluuugi czas a potem zrywaja i rach ciach biora slub z nowym osobnikiem.

Wiesz Lili
przeczytalam ten artykul i poczulam sie troche hmm pominieta.
Ja mysle ,ze slub jest takim "kaftanem cywilizacji" (a tak zapozyczylam od pewnego pana od filozofii :wink: ).Trzeba miec slub i koniec,wtedy bedziesz powaznie traktowany(dsama sie na tym lapie :wink: )
No oczywiscie ludzi dla ktorych slub koscielny jest wazny ma to dodatkowy wymiar i to rozumiem.

I okej dla niektorych jest to rodzaj poprzeczki psychicznej,ze do tego momentu jeszcze wypada nam to i to ale juz po tym (po slubie to powaga).

Jak moja znajoma..przyprawiala rogoi swojemu ukochanemu ale bila sie w piers ,ze po slubie to nigdy w zyciu czegos takiego mu nie zrobi :roll: hehe

Wiec ja jeszcze rozroniam ludzi na takie grupy:
tych ,ktorzy sie testuja i potrzebuja tej "poprzeczki" czyli sa w tzw. narzeczenstwie
i na tych ktorzy chca byc ze soba bez wzgledu na wszystko i wcale bez tego leku,ktory jest opisywany w artykle.
Znam pary,ktore decydowaly sie na dzieci bez slubu(ja mysle ,ze decyzja o dziecku jest bardziej odwazna niz samo zamazpojscie).I zyja kochaja sie i traktuja siebie powaznie i z szacunkiem.
Ja wiem ,ze kiedys wezme ten slub ale ta sytuacja pozwal mi troche popatrzec z innego punktu...z punktu odpowiedzialnosc za to co mowie ,nie tylko przed urzednikiem stanu cywilnego.

a tak mnie na noc wzielo na rozmyslania :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez April » 27 kwi 2009, o 23:37

---------- 23:31 27.04.2009 ----------

Ja i moj Nieznośny Luby bedziemy sie zaręczac:)
poki co wybieram sobie jakis pierscionek...no jak on to mawia "dawno Ci nic nie kupiłem weź no cos sobie wybierz":)
a tak poza tym to nei za długo z tym slubem czekac mysle tak jak Mahiczka

---------- 23:37 ----------

aaa i jeszcze historyjka
mam przyjaciela Marcina fakt ze ma teraz 30 lat ale facet wporzadku i zawsze mozna polegac...od piaskownicy z pewna Moniką od 13 lat razem.slub miałbyc rok temu w czerwcu miałam juz zaproszenie nawet, wszystko zamówione itd. w kwietniu wrociła jakas Ona z Poznania "przelotowa miłosc wakacyjna czy cos takiego" zrezygnował z niej dla tamtej... nikt nie wie dlaczego...
Monika z depresja do dzis...On szczesliwy zakochany facet, slub wzieli w 3 miesiace....
szok;o
April
 

Postprzez ewka » 27 kwi 2009, o 23:38

April napisał(a):Ja i moj Nieznośny Luby bedziemy sie zaręczac:)

Gratuluję!!! No i... niech się dzieje :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 93 gości

cron