Witam! Cala historia zaczela sie krotko przed Bozym Narodzeniem. Cos sie skonczylo i cos sie zaczelo. Spotykalam sie jakis czas z pewnym chlopakiem, ale nie wyszlo nam, bo ktos nas rodzielil kiedy juz zaczynalo sie ukladac:/(pisalam chyba nawet o tym na tym forum) Ale chce mowic nie o tym co sie wtedy skonczylo, lecz o tym, co sie zaczelo...
Poznalam kogos nowego. Z poczatku pisalismy przez net i okazalo sie, ze mieszkamy 8 km od siebie i mijalismy sie prawie co dzien w pociagu, w ogole nie bedac tego swiadomi. Rozmawialo nam sie naprawde badrzo dobrze. Zaczelismy sie widywac. Z czasem zaczynalo byc coraz lepiej.
Stwierdzilismy nawet kiedys oboje ze pasowalibysmy do siebie..
Byly tez pytania czy chcialabym z nim byc i tym podobne sprawy.
Krecimy ze soba, a moze powinnam powiedziec krecilismy? do dzisiaj...
kiedy to weszlam na nasz komunikator i zobaczylam jego opis, ktorego piersze zdanie mowi samo za siebie "Kocham cie X " (nie bede podawala imienia, ale powiem, ze nie jest ono moje) a dalej byl smutny wiersz lub tez fragment piosenki o milosci..
Zapytalam go wiec czy jest w kim zakochany. Odpowiedz byla twierdzaca, ale gdy zapytalam czy ma dziewczyne zaprzeczyl i zapytal dlaczego tak mysle..
Nie wiem co mam o tym myslec...Moze jest zakochany nieszczesliwie?? Powiedzial mi tez kiedys, ze mial pecha do kobiet..
Prosze poradzcie, co powinnam teraz zrobic? Dac spokoj?(czego bym nie chciala, bo cos do niego czuje) Sprobowac porozmawiac i wszystko wyjasnic?