Od osatatnich wpisów kilka dni znów przeleciało. Z palca szwy ściągłam, wróciłam do pracy.
Czy sie kłóciliśmy? Nie. Mieliśmy tylko ożywioną dyskusję na temat nowego lokum w kwestii gustów i urządzenia wnętrz. Jak małe dzieci. Ale kompromis jest zawsze.
Z teściową ach ech och - niby oki, niby miło. Czasem lubię ta małą ruchliwą kobietkę, czasem doprowadza mnie do szału. "Uwielbiam" jej porady.
Raz, że bluzkę mogę w pralce z wirowaniem, ale inną rzecz lepiej nie wirować bo potem trzeba prasować. A ja sobie tylko westchnę. I robię jak umiem.
Czasami mam wrazenie, że ona nie wie po jakie argumenty siegnąć. Jakby chciała coś pzryszpilić, ale nie może znaleźc miejsca
A tak mi przyszło coś napisać, bo.....
mam na teście dwie kreski.
Właściwie to już na trzech.
I chyba chyba chyba ...zaciążyłam.
I nagle z jakiejś dziwnej głębi we mnie wpełza dziwna siła, wiem, ze sobie poradzę, wiem, że sie obronię i pojawiło sie uczucie we mnie jakby samoobrony. Czyżby instykt?
Co ona na to? Hmmm... Cóż scenowych bucików, noszenia na rękach nie było. Ale jest usmiech, zadowolenie, i chęć powterdzenia na 100%.
O reakcji teściowej....
Nagle jakby z niej ktoś parę spuścił. Trzyma sie, normalnie. Ale jakby minka jej zrzedła. Że za wcześnie (a ja na to, że już 30), ze nie ten momemnt (a jaki? stało się i juz), że co z pracą .... Cóż pracuję w takim miejscu, że w momencie bycia w ciąży jest zakaz pracy. Idzie się do domku. Na dłuuugo.
I jeszcze płacą.
Nie wiem. Zakręcona jestem, śmiech, niepokój, i SIŁA.
Pozdrawiam wszystkich.