Tym razem będzie inaczej !

Problemy z partnerami.

Postprzez woman » 17 kwi 2009, o 23:27

Eh Kasiorku......
Nie znikaj, to po pierwsze.
Po drugie, nie wolno Ci myśleć nawet, że nie jesteś nic warta, ja Ci osobiście zabraniam :wink:
Po trzecie, nie wolno Ci brać winy na siebie, przeczytaj swoje wcześniejsze wpisy i postaraj się obiektywnie to ocenić. Bierzesz winę na siebie, bo podświadomie tłumaczysz jego zachowanie, usprawiedliwiasz jego podle czyny i słowa.
Po czwarte, to że jest lubiany przez otoczenie o niczym zupełnie nie świadczy!!! Doslownie o niczym!!!
Najwięksi kaci, damscy bokserzy, dręczyciele żon sa przeważnie uwielbiani przez innych ludzi, szarmanccy, o nienagannych manierach i wiecznym usmiechu na twarzy.

Nie będę oceniać Twoich decyzji i wyborów, to nie moja rola.
Trzymaj się Kasiorek.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez ewka » 18 kwi 2009, o 00:04

kasiorek43 napisał(a):On ma mnie gdzieś już teraz, tak mi się wydaje. Trudno, nie dziwię mu się. Starał się i byłam dla niego ważna. Zepsułam to... Nie jestem niczego warta. Wszystko robię źle i nawet inni widzą, że on jest ok....

Tak mi się wydaje, że z tej tęsknoty wszystko odwracasz... on jest piękny, cudny, szanował Cię, nie popychał, nie szarpał, nie wyzywał. No nie można tak Kasiorku, bo się wkręcisz znowu w niekończące się poczucie winy. Poczytaj może wcześniejsze swoje posty, przypomnij sobie - to nie jest tak, że to Ty wszystko popsułaś.

No trzymaj się Dziewczynko
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez matylda » 18 kwi 2009, o 20:33

---------- 01:07 18.04.2009 ----------

Kasiorku, kochana!
Nie mów tak proszę! Dobrze wiesz, że to nie jest Twoja wina!
Dzisiaj masz po prostu gorszy dzień - a takie się zdarzają, niestety.
Jestem przekonana, że kiedy już wszystko wypłaczesz, jutro lub pojutrze dojdziesz do siebie i wróci wola walki.

Jesteśmy tutaj po to, by pomóc sobie nawzajem. I nie, nie ciągniesz nas w dół. Będzie lepiej, zobaczysz :)

Ściskam mocno!
:pocieszacz:

---------- 20:33 ----------

Kasiorek,
Jak się czujesz? Jak samopoczucie dzisiaj?
:pocieszacz:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez Księżycowa » 18 kwi 2009, o 23:58

Woman ja czytałam ,,Kobiety......." i jestem chyba durna. Przecież tam było napisane to, co Ty napisałaś, że na zewnątrz oni są idealni i dlatego my myślimy, że z nami jest nie tak. Nie kontroluję jednak jeszcze utarty rozsądku na jego widok. Cholernie na tym nie panuję. Wiem, że moje decyzje nie są zbyt mądre i świadczą o mojej słabości i uzależnieniu od niego... Jestem pogubiona i tracę rozsądek, za co później wściekam się na siebie.

Nie wiem co będzie, ale chciałaby ,,zobaczyć" ten związek jeszcze raz. Bez robienia scen przeze mnie i bez patrzenia tylko na niego. Udało mi się po wczorajszej akcji pozbierać na tyle, że moje plany jeszcze nie runęły. To już chyba ogromny plus. Staram się naprawdę. Wiem więcej i wiem, że plotłam wczoraj głupoty. Utraciłam kontrolę. Dziś zafundowałam sobie dzień tylko na własne przyjemności i zmobilizowałam raz jeszcze. Mam nadzieję, że w końcu się uda...

Dziękuję matyldo lepiej. Uporządkowałam myśli raz jeszcze. Ale ciągle czuję ten głód, tą pustkę i ciągle nie wiem jak oddzielić ją od związku, w jakimkolwiek bym była. To jest chyba wyczyn...
Księżycowa
 

Postprzez julkaa » 19 kwi 2009, o 03:28

kasiorek43 napisał(a):Nie wiem co będzie, ale chciałaby ,,zobaczyć" ten związek jeszcze raz. Bez robienia scen przeze mnie i bez patrzenia tylko na niego. .


ale to jest możliwe dopiero po zrobieniu porządku ze sobą. inaczej jak juz pisałam, byłaby powtórka z rozrywki. tez tak 'miałam', myslałam. setki prób zaczynania 'od początku', setki dawania nam szans kompletnie nic nie dawały. za kazdym razem wracalismy do punktu wyjscia. mimo ze ja wiedzialam, ze tym razem to ja sie postaram, bo przeciez tak naprawde on jest idealny (zreszta tak pisalam w swoim wątku tez), a to ze mna jest problem.
bylo to tylko przeciąganie w czasie, fundowanie sobie 'cierpien'. dopoki sie naprawde nie rozstalismy, a ja zaczełam żyć!
przeczytaj koniecznie te Toksyczne namietności-to one najbardziej mi wszystko rozjaśniły-jak ja nierozsądnie sie zachowuje. i co w takiej sytuacji
ściskam gorąco! 3maj sie dzielnie! :buziaki:
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez joanka34 » 19 kwi 2009, o 10:38

Cześć dziewczyny ! Czytałyście "Chcę być kochana tak jak chcę" Katarzyny Miller ? dla mnie równie ważna jak "kobiety..."O poszukiwaniu księcia, który uwolni nas od wszelkich problemów....o tej małej dziewczynce,którą każda z nas ma w sobie...o naiwnej wierze w bezwarunkową miłość i szukaniu szczęścia wszędzie tylko nie w sobie.....przeczytajcie koniecznie !
Własciwie wszystkie te książki mówiące o toksycznych związkach,o kochaniu zbyt mocno, o relacjach kobieta-mężczyzna....dają jedną i tą samą odpowiedź-że trzeba zacząć od pokochania i zaakceptowania siebie...
Wiecie co lubię sobie wizualizować...że przyciągam zupełnie inny typ facetów....spokojnych,dojrzałych emocjonalnie(ciągną do mnie,bo widzą we mnie mądrą,przekonaną o swojej wartości partnerkę )....a omijam szerokim łukiem Piotrusiów Panów (bo to już nie mój target,bo nie czuję potrzeby oswojenia ich,ani w ogóle nie są już dla mnie pociągający )
Cudownie czuję się wyobrażajac to sobie....od czegoś trzeba zacząć...
pozdrawiam Was wszystkie cieplutko,miłego dnia :)
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez Księżycowa » 19 kwi 2009, o 22:33

Chyba mi półek na te książki nie wystarczy :lol: . Ale naprawdę będę się starać je wszystkie przerobić...

Jestem trochę na siebie zła. Spuściłam z tonu z planami. Pomyślałam, że za szkołę zabiorę się od przyszłego roku. W tym zrobiłabym prawko i wyremontowała pokój. Za rok jego w tej szkole już nie będzie. Z drugiej strony bardzo chcę ją zrobić, ale się boję, że nie dam rady, że nie jestem dość dobra by zrobić to w tak zwinnym tempie wszystko. Chciałabym tak jak inni. Nie wiem czy to strach, czy jakieś fizyczne ograniczenia.

Tak naprawdę marzy mi się zacząć tą szkołę w tym roku, ale dojeżdżając do niej własnym autem a nie w biegu na łeb na szyję biegać za autobusami... Ech... nie wiem... Wkurza mnie to!

A K....? Wie, że byłam wolna dziś po po południu i jutro jestem też po południu. Dziś nie odezwał się. Zobaczymy jutro... Zdałam sobie sprawę, że jemu na mnie tak naprawdę nie zależy, bo zjawił by się w pierwszym możliwym terminie, albo i wcześniej, gdyby zależało... Ciągle winę widzę w sobie. Powód dla mnie jest tym, że jestem taka a nie inna. I że mam właśnie takie problemy...

Jest mi przykro, bo uważam, że to wszystko mogło być naprawdę wartościowe...

A jak Wam minął ostatni dzień weekendu?
Księżycowa
 

Postprzez joanka34 » 20 kwi 2009, o 17:53

Kasiorek- a gdyby on teraz chciał do Ciebie wrócić..? zgodziłabyś się ?
Moja przyjaciółka zadała mi to pytanie i poczułam wstyd...bo nie jestem w stanie stanowczo i z pełnym przekonaniem powiedzieć NIE...Dlatego nie zamierzam go w żaden sposób zaczepiać i prowokować...facet mnie zlekceważył i miał w nosie moje uczucia i ja mam za nim biegać...o nie, w życiu,choćbym usychała z tęsknoty,moja duma na to nie pozwoli...to byłoby dla mnie całkiem upokarzające....
Ostatnio mam całkiem przyjemne weekendy...nie jest tragicznie.
A teraz żyję wyjazdem majowym, jadę na warsztaty z jogi i przy okazji spotkam się z moją przyjaciółką.Więc mam na co czekać :)
A co u Was ?
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez matylda » 20 kwi 2009, o 18:29

U mnie chyba trochę lepiej.
Tyle się działo i dzieje ostatnio...
Ale to dobrze, bo wszystkie te sytuacje (mimo że nieprzyjemne) otwierają mi oczy, sprawiają, że mam w sobie coraz więcej siły. Jestem niemalże pewna, że powiedziałabym "nie", gdyby on zechciał wrócić. Ja już go nie chcę! Po prostu nie chcę! Tyle kłamstw, tyle matactw... aż niewiarygodne. I po co mi to? Ja tego nie potrzebuję.

Myślę intensywnie nad weekendem majowym. Może jakieś SPA - się zobaczy :)
A póki co, muszę PIT rozliczyć... :)

Pozdrawiam Was dziewczyny!
:buziaki:
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez Księżycowa » 20 kwi 2009, o 19:14

To jest dobre pytanie. Joanko może jestem żałosna, ale jutro mamy się spotkać i pogadać. Powrót? Hmmm.... nie wiem, myślałam nad tym, przecież ciągle go kocham. Biorąc pod uwagę to, co się działo, całą burzliwość tego związku i również burzliwy jego ,,koniec", powrót wymagałby wiele wysiłku ze strony mojej jak i jego. Wszystko byłoby trudne i wiele by kosztowało... ale również on musiałby wiele z siebie dać i tak jak powiedziała moja Pani Doktor, terapia umożliwiłaby mu zrozumienie mnie i tego wszystkiego. Przecież mógł pójść... Biorę to pod uwagę, tym bardziej przed jutrem. Naświetliłam sobie jedną sprawę. A konkretnie: rozmawiałam dziś z nim przez tel. Jego nastawienie raczej bojowe. Ale wecie co? Nie dałam się ponieść, żeby się wdawać w jakieś docinki. Wiem, on jest rozżalony, bo potraktowałam go na ostatni raz delikatnie mówiąc bardzo źle. Nie można tak postępować... Powiem tak: myślę, że gdybym tak stawiała sprawy przez cały czas (przynajmniej ze swojej strony), mogłoby być inaczej i mogłabym lepiej ocenić jaka faktycznie jest sytuacja, bo z tamtym podejściem, wszystko było całkowicie rozmazane, niewyraźne... może stąd nadmierne poczucie winy. Macie rację, najpierw porządki z sobą. Coraz bardziej do mnie to przemawia, chociaż może tego jeszcze nie widać... staram się skupiać na sobie. Naprawdę podobało mi się to uczucie bezpieczeństwa przy sobie samej w trakcie tej rozmowy. Mam nadzieję, że na realu również dam radę, jeśli do niego dojdzie...

Potrzebuję tej rozmowy, nie mogę znieść, że tak postąpiłam, nie chciałam go krzywdzić. Wiem, że on mnie również bardzo zranił i pamiętam o tym, nie zamierzam usprawiedliwiać ani też wytykać. Nie chcę się kłócić. Chcę porozmawiać, cokolwiek będzie miało z tego wyniknąć.

A propo planów, to chyba szkołę daruję w tym roku. Jestem wykończona i nie mam siły. Może na terapii uda mi się jeszcze jakoś pozbierać do tego czasu, ale jeśli nie daję sobie czas. To chyba nic złego? Mam w sobie jakąś blokadę, brak wiary w siebie i własne umiejętności, których nawet nie znam. Nic szczególnego w życiu nie osiągnęłam poza Zawodówką i dyplomem ze szkolenia kosmetycznego. Wiem, wstyd... nie mam w co wierzyć, nie wiem w czym jestem dobra. Chciałabym coś w sobie odnaleźć... Nie lubię być w takim bezruchu, gdy mogłabym tyle zrobić. Bardzo mnie to denerwuje...
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 20 kwi 2009, o 20:19

kasiorek43 napisał(a):Jestem wykończona i nie mam siły.

Wierzę Ci Kasiorku, ale do września czy października to jeszcze kawał czasu - możesz zdążyć się zregenerować. Jeśli jednak się nie zdecydujesz... to popatrz, że to prawie 1,5 roku "nicnierobienia". Szkoda trochę, a czas popycha. I czy nie będziesz żałować, że się poddałaś? 1,5 roku żałowania - to jak co najmniej 5 lat;)

Powodzenia na jutro. I duuużo, duuużo spokoju
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez pysiunia » 21 kwi 2009, o 00:21

joanka34 napisał(a):Tak bardzo staram się,by iść do przodu,by nie poddać się destrukcyjnym myślom..traktuję siebie z duża troską,nie osądzam,nie krytykuję..godzę się z tym co teraz jest,akceptuję swój smutek...
Mam nad czym pracować...zerwał kontakt tak nagle,bez jednego słowa,a dziś "zaszczycił"mnie życzeniami...tak jakby nic się nie stało,nic nie wydarzyło,nikt nikogo nie zranił....jak tak można????????? tym razem zostałam przez niego tak skopana,że już nie czuję potrzeby reagowania...zostawiam to tak jak jest...za dużo robię dla siebie,by teraz to zniszczyć....tylko kurewsko to boli...


Ech cos wiem na temat bólu. I powiem Ci z doświadczenia, że takie reagowanie to więcej bólu przynosi niż korzyści. Bo jak ktoś nas skopał to czy uwierzymy, że nagle się o nas troszczy? :(
Mam nadzieję, że przyjdzie dzień kiedy będę wolna od wspomnień i tego co cały czas przeżywam. A ból jakoś nie przechodzi...trzymaj się!
Avatar użytkownika
pysiunia
 
Posty: 94
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 22:19
Lokalizacja: z mojej przystani

Postprzez Jaga » 21 kwi 2009, o 08:38

Kasiorku, kiedy czytałam Twoje słowa, to tak jakbym czytała częściowo o "dawnej" sobie, ale też trochę o sobie "dzisiejszej". Te słowa: "nic szczególnego w życiu nie osiągnęłam..." przypominają mi bardzo moje własne podejście. Ja ukończyłam liceum, studia, szkołę językową, najrozmaitsze kursy, a przez bardzo długi czas ciągle chodziłam z takim przeświadczeniem, że "nic" nie osiągnęłam, bo porównywałam siebie cały czas z innymi i myślałam cały czas o sobie jak o kimś beznadziejnym, bezwartościowym. Na szczęście jakiś czas temu udało mi się zmienić podejście do siebie - po prostu zaczęłam siebie doceniać, nauczyłam się dostrzegać własne dobre, mocne strony, cieszyć się nawet z małych sukcesów. Co prawda wciąż jeszcze miewam z tym problemy, ale jest lepiej niż kiedyś. Poza tym moja motywacja do konkretnych działań we własnym interesie była przez długi czas wyhamowana, bo władowałam się w kolejnym w swoim życiu destrukcyjny związek. Nie wyszłam jeszcze z niego, ale mimo iż on podkopał bardzo mocno moją wiarę w siebie, to nie zniszczył całkowicie mojego poczucia własnej wartości i chęci zmiany w życiu.

W przeszłości bardzo często byłam tak zaangażowana w jakiś związek lub "leczenie się" po utracie faceta, że nie potrafiłam niczym konkretnym się zająć, czułam kompletny brak siły. A tak naprawdę cały czas robiłam wszystko, żeby nie zajmować się sobą, nie troszczyć się o siebie.

Tobie udało się zakończyć chory związek. Odczuwasz wciąż wielki ból. Z pewnością minie jeszcze wiele czasu, zanim poczujesz się od niego wolna. Sama się tego właśnie bólu boję. Uważam jednak, że powinnaś "pozbierać się", uda Ci sie to zrobić do czasu rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Musisz tylko mocno w siebie uwierzyć! Dać sobie szansę! Nigdy nie poznasz i nie rozwiniesz swoich umiejętności, jeśli nie spróujesz, nie podejmiesz jakichś starań. Szkoda czasu na odkładanie szkoły na później. Póxniej możesz całkiem stracić do tego chęć. Podejmując naukę wychodzisz ze swoich czterech ścian, podejmujesz działania dla siebie i w swoim interesie, a przede wszystkim zajmujesz swoje myśli czymś innym niż wspomnienia związku. Zastanów się nad tym. Życzę powodzenia!
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez joanka34 » 21 kwi 2009, o 20:06

Gdy jest mi bardzo źle i ciężko przypominam sobie poprzednie bolesne rozstania...jak bolały wspomnienia,jak chowałam zdjęcia i wszystko co mogłoby mi o nim przypomnieć...czasem ale mijał czas, jeden miesiąc,kolejny,życie toczyło się dalej,a wspomnienia zaczynały być coraz bardziej bledsze....teraz mogę ze spokojem oglądać pamiątki z tamtych czasów,a gdy czasem mijam na ulicy byłego męża...nie czuję NIC,zupełna obojętność....I teraz wiem,ze po jakimś czasie będzie tak samo...i choć trudno mi w to uwierzyć,gdy tak kurewsko boli....to jednak wiem,że to minie,ze nie będzie bolało wiecznie....
A teraz...zaczęłam spotykać sie z kimś...jest mi z tym bardzo dziwnie,bo sprawa z T.jest ciągle świeża...porównuję go do niego, czasem bezgłosnie krzyczę,ze chcę do T.i nikt inny mnie nie interesuje....wiem,że to nie jest dobry moment,by wchodzić w coś nowego,ale za bardzo boję sie ,że bólu tym razem nie przeżyję (mimo tego co wczesniej napisałam):(
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez ewka » 22 kwi 2009, o 23:53

Kasiorku, no co tam u Ciebie? U Was?

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 284 gości

cron