Witam,
Od 3 tygodni nei jestesmy juz razem. Odeszla do innego a po 2 tygodniach twierdzi ze go kocha. Jak to mozliwe ze da sie zakochac w 2 tygodnie na tyle zeby kompletnie olac osobe z ktora sie bylo 1.5 roku. Mieszkalismy razem okolo roku. Przez ostatnie ten czas pracowala moze 4-5 miesiacy wiec ja o wszystko sie troszczylem. Ale od okolo 3 miesiecy wszystko zaczelo sie psuc. Oddalalismy sie od siebie ale ja zbyt zajety praca nie zauwazylem tego. Planowalem wspolne wakacje za zarobione, odlozone peniadze. Ona ostatnio znalazla prace (jakos miesiac przed rozstaniem) i teraz odchodzi. Czuje sie tak strasznie wykorzystany, nie mowiac juz o bolu jaki czuje w zwiazku z jej odejsciem. Rozumiem ze bylo zle i ze mozna bylo sie rozmowic i po prostu odejsc od siebie ale nie rozumiem jak mozna tak kogos zranic z kim sie bylo tyle czasu twierdzac ze sie kocha kogos innego po 2 tyg znajomosci (w czasie rozstania pisala mi ze mnie kocha jadac na noc do niego??). Dla mnie to takie niedojrzale. Dodam ze ma 23 lata a ja 26. Na ta chwile nie umiem sobie z tym poradzic. Ona twierdzi ze nie planowala i ze sie po prostu stalo. Takie rzeczy sie po prostu nie dzieja - przynajmniej tak mi sie wydaje. Jakos dojde do siebie i sobie poradze ale nie rozumiem jak mozna tak po prostu kogos oszukiwac zeby przetrwac. To straszne. Pozdrawiam wszystkich porzuconych.