---------- 00:42 16.11.2008 ----------
limonka napisał(a):A tak troche off-topicowo: moj tata opowiadal, ze mial kolege, ktory poznal dziewczyne. Nie przedstawial jej rodzicom, bo bal sie, ze beda truc, ze jest ona dla niego za biedna. Wzial z nia potajemnie slub i dopiero wtedy powiedzial o wszystkim rodzicom. Myslalam, ze takie historie zdarzaja sie tylko w filmach.
a zdarzaja sie:) nasi znajomi powiedzieli Jego rodzicom po fakcie:) w gre wchodzila roznica kulturowa on z Indii ona Amerykanka:) i teraz rodzice have to deal with it!!!!!!!!!a oni sa super happy:)
trzymam kciuki za ciebie!!!!
Dziekuje, Limonko!
---------- 22:13 26.02.2009 ----------
Witam Was wszystkich ponownie. Chcialam sie podzielic z Wami moimi przemysleniami i opowiedziec o tym, co zdarzylo sie w ciagu ostatnich kilku tygodni....
Moj chlopak przyjechal do mnie w walentynkowy weekend. Wieczorem pojechalismy do pizzerii gdzie zarezerwowalismy stolik... Liczylam na to, ze on pierwszy rozpocznie rozmowe na temat naszej przyszlosci, ale tak sie nie stalo.... W niedziele bylismy na spacerze, a potem wrocilismy do domu...
Potem polozylismy sie obok siebie, przytulilismy sie, a mi zaczely plynac lzy....
Niestety taka jestem, nie potrafie ukryc emocji.... Powiedzialam mu:"miales ze mna o czyms porozmawiac a ty znowu milczysz....". I spytalam czy chce byc ze mna, powiedzial, ze tak. To ja spytalam:"W takim razie co masz zamiar zrobic, zebysmy byli razem?" jego odpowiedz:"Nie wiem....". No i zaczelo sie wymyslanie durnych wymowek: ze moze nie jest jeszcze gotowy, zeby zamieszkac ze mna, bo nie ma stalych regularnych dochodow, a to byl jeden z warunkow pod ktorym wyrazilam moja chec, albo raczej gotowosc do przeprowadzki.... Powiedzialam mu na to:"Ale przeciez Ty nie chcesz miec pracy ze stalymi dochodami, bo jak prosilam Cie zebys taka znalazl, to nic nie zrobiles w tym kierunku.... Mowiles tez, ze bardzo lubisz te swoja prace i ze obecnie calkiem niezle Ci sie w niej powodzi, wiec jak tak bardzo tego chcesz, zostan w tej pracy". Czyli spasowalam z jednym z moich warunkow....
On powiedzial, ze boi sie, bo wspolne zamieszkanie razem oznacza problemy, bo widzi jak klienci mu mowia, ze trudno im wiazac koniec z koncem, placic za wynajem mieszkania... Tylko prawda jest taka, ze ci ludzie zazwyczaj maja tez kredyty do splacenia, wiec nic dziwnego ze narzekaja.... A poza tym powiedzialam mu, ze ma 36 lat wiec chyba przez ten czas uzbieral sobie jakies oszczednosci. Powiedzialam, ze ja pracuje od 6 lat i swoje oszczednosci mam. Poza tym taka wymowke to bedzie stosowal zawsze.... bo zawsze mozna powiedziec ze kasa to problem....
On powiedzial tez, ze przeszkadza mu ze ostatnio jestem smutna i malo mowie... A ja do niego:"Tak, jestem smutna i malo mowie bo nie mam ochoty gadac o glupotach kiedy mamy do przedyskutowania wazny problem i trzeba znalezc jego rozwiazanie. A poza tym moze to Ty nie rozmawiasz ze mna na tematy, ktore mnie interesuja". Powiedzialam tez, ze to normalne ze po pewnym czasie bycia razem koncza sie tematy do rozmowy, bo w koncu znamy juz siebie na wylot.... I ze jesli chce gadac o glupotach, to niech sobie znajdzie 15-latke. On na to, ze lubi, kiedy jestem radosna, ja na to ze tez lubie byc radosna, ale w obecnej sytuacji nie potrafie.... i ze nie jestem clownem, zeby byc non stop usmiechnieta.
I powiedzial jeszcze cos, co mnie zmrozilo:"Moze Ty przyjedz do mojego miasta i wynajmij cos i zobaczymy co dalej". Powiedzialam zdecydowanie, ze taka opcja mnie nie interesuje, bo nie po to sie poswiecam i sie tam przeprowadzam (w przyszlosci, rzecz jasna) , zeby potem spotykac sie 2 czy 3 razy w tyg. jak nastolatki. I ze mnie interesuje powazny zwiazek, a nie spotykanie sie kilka razy w tyg.
Potem kwestia jego rodzicow: plakalam mowiac mu ze jest mi przykro ze nie chce przedstawic mnie swoim rodzicom..On na to ze wcale nie jest tak ze on tego nie chce zrobic i ze powiedzial im o mnie...Ze dla niego to nie problem i ze moge przyjechac w ktorys weekend to on zorganizuje spotkanie.... Tylko ze jakos mnie nie cieszy to co powiedzial, bo wyszlo to ode mnie, zamiast od niego! Po prostu prosze go o rzeczy oczywiste! O ktore dziewczyna nie powinna prosic kochajacego chlopaka!
To samo ze slowami "Kocham cie". On nigdy nie powiedzial mi tych slow sam z siebie.... Oskarzylam go wiec o to, ze nie mowi mi tego, zebym w razie rozpadu zwiazku nie mogla miec pretensji.... Powiedzial, ze za wczesnie, zeby mowic takie slowa, bo widujemy sie rzadko.A ja na to:"Ale na spanie ze mna za wczesnie nie jest?"
Powiedzial tez, ze boi sie ze jesli cos nam sie nie ulozy w jego miescie, to bede miec pretensje, ze on mnie zmusil do przeprowadzki tam.... (bo on juz zaznaczyl ze do mnie raczej sie nie przeprowadzi ze wzgledu na koszty zycia, ktore sa wyzsze niz w jego miescie i ze wzgledu na to ze boi sie odejsc z obecnej pracy gdzie ma umowe na czas nieokreslony). Ja mu odpowiedzialam, ze owszem, pojechalabym tam tylko dla niego, ale nie bylabym do tego zmuszona, bo ja nie robie rzeczy pod przymusem....
Ogolnie rozmowa skonczyla sie na tym, ze on zorganizuje spotkanie z jego rodzicami, a od stycznia "mozna sprobowac" (tak to okreslil) zamieszkac razem w jego miescie, wynajmujac cos. Tylko ze mnie to nie cieszy: ani to ze ponoc (bo zobaczymy czy w ogole to sie stanie) przedstawi mnie swoim rodzicom, ani to, ze powiedzial, ze "mozna sprobowac" cos wynajac i zamieszkac razem. Bo to wszystko wyszlo ode mnie, a nie od niego. A nawet jesli ze wzgledu na jego charakter (dosyc ulegly) on nie potrafi wymyslec czegos zeby byc razem, to powinien przynajmniej reagowac z entuzjazmem na moje pomysly.... A tak to na dwoje babka wrozyla: czuje, ze nie moge w tej kwestii na niego liczyc, w sensie na powazny zwiazek...
Bo skoro wg niego "mozna sprobowac", to rownie dobrze moze byc tak, ze pomieszka ze mna przez kilka miesiecy a potem pod byle pretekstem zwieje do mamusi....I w obecnej chwili ja sie nawet obawiam tej ewentualnej przeprowadzki, a powinnam sie z niej cieszyc prawda,gdyby wszystko bylo OK.... ?Powiedzialam mu tez, ze on nawet nie zacheca mnie zebym przyjechala do jego miasta..... On na to nic albo powiedzial cos co w ogole kupy sie nie trzyma....juz nie pamietam....
Ogolnie to nawet po tej rozmowe i nastepnego dnia rano przed jego wyjazdem plakalam, bo dla mnie ten problem nadal nie jest rozwiazany.... I to ja sie staram go rozwiazac, a on juz mniej.... : ( Oskarzylam go, ze jest po prostu wygodnicki, bo spotka sie ze mna raz w miesiacu, potem wroci do rodzicow, robi tam co mu sie podoba, a ja zostaje tu sama....
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak sie zlozylo, ze 2 dni po tej rozmowie poznalam u mnie w pracy pewnego mezczyzne. Odrobinke starszy od mojego chlopaka. Przez kilka miesiecy zdarzalo nam sie mijac sie na korytarzu. I ot, takie krzyzujace sie spojrzenia.Rzucil mi sie w oczy bo wg mnie jest przystojny, elegancki i ... nieco niesmialy. No a teraz tak sie zdarzylo, ze ze wzgledow zawodowych zapoznalismy sie i spotykamy sie w pracy 2 razy w tygodniu. On tez zwrocil na mnie uwage i widze, ze powolutku, ostroznie bada grunt, jest uprzejmy, pomocny. Nieco niesmialy. Ale to nie przeszkadza mu w "dzialaniu"... Proponuje mi wspolne zjedzenie lunchu w pracy, raz juz skorzystalam z tej propozycji....
Co jeszcze? Wyksztalcony, bez zony i dziewczyny... Przeprowadzil sie tu killkanascie lat temu z innego regionu Wloch....
Nie myslcie, ze jestem chwiejna emocjonalnie, ale oto co postanowilam:
poczekam jeszcze troszke (ale naprawde tylko troszke) na to, co zrobi (lub nie zrobi) moj chlopak... W miedzyczasie moge poznawac w pracy "pana inzyniera". Chce byc fair w stosunku do mojego chlopaka, wiec na dwa fronty nie bede grac (=nie zdradze go). Zreszta lunch w barze w pracy to nie randka... Zobacze, czy w postawie mojego chlopaka cos sie zmieni... Zobacze, jak bedzie zachowywal sie "pan inzynier"... Nie wiaze zadnych nadziei z nim, ale .... z moim chlopakiem tez nie moge na razie wiazac zadnych nadziei, prawda? A ile mozna czekac w nieskonczonosc? 1,5 roku bylam wierna, czekalam, z nadzieja, ze w koncu zostanie mi to wynagrodzone, a tu widac, ze moj chlopak nie ma ochote tego zmienic....