czy mam prawo byc rozzalona?

Problemy z partnerami.

Postprzez tenia554 » 14 lis 2008, o 21:20

Cieszę się,że odezwałaś się.Scarlet, nie domyślaj się dlaczego?Zostaw sprawę swojemu biegowi.Zadbaj o siebie i wszystko co robisz rób dla siebie.Może ,gdy zobaczy że nie jest dla Ciebie najważniejszy zacznie walczyć .Pozdrawiam Cię serdecznie.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Scarlet » 14 lis 2008, o 22:08

tenia554 napisał(a):Cieszę się,że odezwałaś się.Scarlet, nie domyślaj się dlaczego?Zostaw sprawę swojemu biegowi.Zadbaj o siebie i wszystko co robisz rób dla siebie.Może ,gdy zobaczy że nie jest dla Ciebie najważniejszy zacznie walczyć .Pozdrawiam Cię serdecznie.


Masz racje. Bardzo madre slowa. :) Musze myslec o sobie, robic cos dla siebie, chociazby dlatego ze wtedy nie bede miec czasu zeby myslec, dlaczego on cos robi lub nie robi. :)
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez limonka » 14 lis 2008, o 22:22

A tak troche off-topicowo: moj tata opowiadal, ze mial kolege, ktory poznal dziewczyne. Nie przedstawial jej rodzicom, bo bal sie, ze beda truc, ze jest ona dla niego za biedna. Wzial z nia potajemnie slub i dopiero wtedy powiedzial o wszystkim rodzicom. Myslalam, ze takie historie zdarzaja sie tylko w filmach.



a zdarzaja sie:) nasi znajomi powiedzieli Jego rodzicom po fakcie:) w gre wchodzila roznica kulturowa on z Indii ona Amerykanka:) i teraz rodzice have to deal with it!!!!!!!!!a oni sa super happy:)

trzymam kciuki za ciebie!!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Scarlet » 26 lut 2009, o 23:13

---------- 00:42 16.11.2008 ----------

limonka napisał(a):
A tak troche off-topicowo: moj tata opowiadal, ze mial kolege, ktory poznal dziewczyne. Nie przedstawial jej rodzicom, bo bal sie, ze beda truc, ze jest ona dla niego za biedna. Wzial z nia potajemnie slub i dopiero wtedy powiedzial o wszystkim rodzicom. Myslalam, ze takie historie zdarzaja sie tylko w filmach.



a zdarzaja sie:) nasi znajomi powiedzieli Jego rodzicom po fakcie:) w gre wchodzila roznica kulturowa on z Indii ona Amerykanka:) i teraz rodzice have to deal with it!!!!!!!!!a oni sa super happy:)

trzymam kciuki za ciebie!!!!


Dziekuje, Limonko! :)

---------- 22:13 26.02.2009 ----------

Witam Was wszystkich ponownie. Chcialam sie podzielic z Wami moimi przemysleniami i opowiedziec o tym, co zdarzylo sie w ciagu ostatnich kilku tygodni....

Moj chlopak przyjechal do mnie w walentynkowy weekend. Wieczorem pojechalismy do pizzerii gdzie zarezerwowalismy stolik... Liczylam na to, ze on pierwszy rozpocznie rozmowe na temat naszej przyszlosci, ale tak sie nie stalo.... W niedziele bylismy na spacerze, a potem wrocilismy do domu...


Potem polozylismy sie obok siebie, przytulilismy sie, a mi zaczely plynac lzy.... :( Niestety taka jestem, nie potrafie ukryc emocji.... Powiedzialam mu:"miales ze mna o czyms porozmawiac a ty znowu milczysz....". I spytalam czy chce byc ze mna, powiedzial, ze tak. To ja spytalam:"W takim razie co masz zamiar zrobic, zebysmy byli razem?" jego odpowiedz:"Nie wiem....". No i zaczelo sie wymyslanie durnych wymowek: ze moze nie jest jeszcze gotowy, zeby zamieszkac ze mna, bo nie ma stalych regularnych dochodow, a to byl jeden z warunkow pod ktorym wyrazilam moja chec, albo raczej gotowosc do przeprowadzki.... Powiedzialam mu na to:"Ale przeciez Ty nie chcesz miec pracy ze stalymi dochodami, bo jak prosilam Cie zebys taka znalazl, to nic nie zrobiles w tym kierunku.... Mowiles tez, ze bardzo lubisz te swoja prace i ze obecnie calkiem niezle Ci sie w niej powodzi, wiec jak tak bardzo tego chcesz, zostan w tej pracy". Czyli spasowalam z jednym z moich warunkow....

On powiedzial, ze boi sie, bo wspolne zamieszkanie razem oznacza problemy, bo widzi jak klienci mu mowia, ze trudno im wiazac koniec z koncem, placic za wynajem mieszkania... Tylko prawda jest taka, ze ci ludzie zazwyczaj maja tez kredyty do splacenia, wiec nic dziwnego ze narzekaja.... A poza tym powiedzialam mu, ze ma 36 lat wiec chyba przez ten czas uzbieral sobie jakies oszczednosci. Powiedzialam, ze ja pracuje od 6 lat i swoje oszczednosci mam. Poza tym taka wymowke to bedzie stosowal zawsze.... bo zawsze mozna powiedziec ze kasa to problem....



On powiedzial tez, ze przeszkadza mu ze ostatnio jestem smutna i malo mowie... A ja do niego:"Tak, jestem smutna i malo mowie bo nie mam ochoty gadac o glupotach kiedy mamy do przedyskutowania wazny problem i trzeba znalezc jego rozwiazanie. A poza tym moze to Ty nie rozmawiasz ze mna na tematy, ktore mnie interesuja". Powiedzialam tez, ze to normalne ze po pewnym czasie bycia razem koncza sie tematy do rozmowy, bo w koncu znamy juz siebie na wylot.... I ze jesli chce gadac o glupotach, to niech sobie znajdzie 15-latke. On na to, ze lubi, kiedy jestem radosna, ja na to ze tez lubie byc radosna, ale w obecnej sytuacji nie potrafie.... i ze nie jestem clownem, zeby byc non stop usmiechnieta.



I powiedzial jeszcze cos, co mnie zmrozilo:"Moze Ty przyjedz do mojego miasta i wynajmij cos i zobaczymy co dalej". Powiedzialam zdecydowanie, ze taka opcja mnie nie interesuje, bo nie po to sie poswiecam i sie tam przeprowadzam (w przyszlosci, rzecz jasna) , zeby potem spotykac sie 2 czy 3 razy w tyg. jak nastolatki. I ze mnie interesuje powazny zwiazek, a nie spotykanie sie kilka razy w tyg.



Potem kwestia jego rodzicow: plakalam mowiac mu ze jest mi przykro ze nie chce przedstawic mnie swoim rodzicom..On na to ze wcale nie jest tak ze on tego nie chce zrobic i ze powiedzial im o mnie...Ze dla niego to nie problem i ze moge przyjechac w ktorys weekend to on zorganizuje spotkanie.... Tylko ze jakos mnie nie cieszy to co powiedzial, bo wyszlo to ode mnie, zamiast od niego! Po prostu prosze go o rzeczy oczywiste! O ktore dziewczyna nie powinna prosic kochajacego chlopaka!



To samo ze slowami "Kocham cie". On nigdy nie powiedzial mi tych slow sam z siebie.... Oskarzylam go wiec o to, ze nie mowi mi tego, zebym w razie rozpadu zwiazku nie mogla miec pretensji.... Powiedzial, ze za wczesnie, zeby mowic takie slowa, bo widujemy sie rzadko.A ja na to:"Ale na spanie ze mna za wczesnie nie jest?"



Powiedzial tez, ze boi sie ze jesli cos nam sie nie ulozy w jego miescie, to bede miec pretensje, ze on mnie zmusil do przeprowadzki tam.... (bo on juz zaznaczyl ze do mnie raczej sie nie przeprowadzi ze wzgledu na koszty zycia, ktore sa wyzsze niz w jego miescie i ze wzgledu na to ze boi sie odejsc z obecnej pracy gdzie ma umowe na czas nieokreslony). Ja mu odpowiedzialam, ze owszem, pojechalabym tam tylko dla niego, ale nie bylabym do tego zmuszona, bo ja nie robie rzeczy pod przymusem....



Ogolnie rozmowa skonczyla sie na tym, ze on zorganizuje spotkanie z jego rodzicami, a od stycznia "mozna sprobowac" (tak to okreslil) zamieszkac razem w jego miescie, wynajmujac cos. Tylko ze mnie to nie cieszy: ani to ze ponoc (bo zobaczymy czy w ogole to sie stanie) przedstawi mnie swoim rodzicom, ani to, ze powiedzial, ze "mozna sprobowac" cos wynajac i zamieszkac razem. Bo to wszystko wyszlo ode mnie, a nie od niego. A nawet jesli ze wzgledu na jego charakter (dosyc ulegly) on nie potrafi wymyslec czegos zeby byc razem, to powinien przynajmniej reagowac z entuzjazmem na moje pomysly.... A tak to na dwoje babka wrozyla: czuje, ze nie moge w tej kwestii na niego liczyc, w sensie na powazny zwiazek... :( Bo skoro wg niego "mozna sprobowac", to rownie dobrze moze byc tak, ze pomieszka ze mna przez kilka miesiecy a potem pod byle pretekstem zwieje do mamusi....I w obecnej chwili ja sie nawet obawiam tej ewentualnej przeprowadzki, a powinnam sie z niej cieszyc prawda,gdyby wszystko bylo OK.... ?Powiedzialam mu tez, ze on nawet nie zacheca mnie zebym przyjechala do jego miasta..... On na to nic albo powiedzial cos co w ogole kupy sie nie trzyma....juz nie pamietam....



Ogolnie to nawet po tej rozmowe i nastepnego dnia rano przed jego wyjazdem plakalam, bo dla mnie ten problem nadal nie jest rozwiazany.... I to ja sie staram go rozwiazac, a on juz mniej.... : ( Oskarzylam go, ze jest po prostu wygodnicki, bo spotka sie ze mna raz w miesiacu, potem wroci do rodzicow, robi tam co mu sie podoba, a ja zostaje tu sama....


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak sie zlozylo, ze 2 dni po tej rozmowie poznalam u mnie w pracy pewnego mezczyzne. Odrobinke starszy od mojego chlopaka. Przez kilka miesiecy zdarzalo nam sie mijac sie na korytarzu. I ot, takie krzyzujace sie spojrzenia.Rzucil mi sie w oczy bo wg mnie jest przystojny, elegancki i ... nieco niesmialy. No a teraz tak sie zdarzylo, ze ze wzgledow zawodowych zapoznalismy sie i spotykamy sie w pracy 2 razy w tygodniu. On tez zwrocil na mnie uwage i widze, ze powolutku, ostroznie bada grunt, jest uprzejmy, pomocny. Nieco niesmialy. Ale to nie przeszkadza mu w "dzialaniu"... Proponuje mi wspolne zjedzenie lunchu w pracy, raz juz skorzystalam z tej propozycji.... :) Co jeszcze? Wyksztalcony, bez zony i dziewczyny... Przeprowadzil sie tu killkanascie lat temu z innego regionu Wloch....

Nie myslcie, ze jestem chwiejna emocjonalnie, ale oto co postanowilam:
poczekam jeszcze troszke (ale naprawde tylko troszke) na to, co zrobi (lub nie zrobi) moj chlopak... W miedzyczasie moge poznawac w pracy "pana inzyniera". Chce byc fair w stosunku do mojego chlopaka, wiec na dwa fronty nie bede grac (=nie zdradze go). Zreszta lunch w barze w pracy to nie randka... Zobacze, czy w postawie mojego chlopaka cos sie zmieni... Zobacze, jak bedzie zachowywal sie "pan inzynier"... Nie wiaze zadnych nadziei z nim, ale .... z moim chlopakiem tez nie moge na razie wiazac zadnych nadziei, prawda? A ile mozna czekac w nieskonczonosc? 1,5 roku bylam wierna, czekalam, z nadzieja, ze w koncu zostanie mi to wynagrodzone, a tu widac, ze moj chlopak nie ma ochote tego zmienic....
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez limonka » 27 lut 2009, o 03:01

hej...zastanawialam sie co u ciebie:) sorry ale ten twoj gosciu ma 36 latttttt stary kon....a zachowuje sie jak 20 latek!!!! to ile onchce czekac??? do 50-tki? ite jego spobujemy....poczekaj jesczd pare msc...ale jak nie ywjdzie z zadna inicjatywa....a to bylo tylko ccze gadanie...to chyba nie masz wyjscia:( sama mowisz ze ty chcesz czegos powazniejszego..wiec moze szkoda twojego czasu....i fajnie ze masz jakas "odkocznie" w postaci p.inzyniera:):)
trzymaj sie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Scarlet » 27 lut 2009, o 11:53

limonka napisał(a):hej...zastanawialam sie co u ciebie:) sorry ale ten twoj gosciu ma 36 latttttt stary kon....a zachowuje sie jak 20 latek!!!! to ile onchce czekac??? do 50-tki? ite jego spobujemy....poczekaj jesczd pare msc...ale jak nie ywjdzie z zadna inicjatywa....a to bylo tylko ccze gadanie...to chyba nie masz wyjscia:( sama mowisz ze ty chcesz czegos powazniejszego..wiec moze szkoda twojego czasu....i fajnie ze masz jakas "odkocznie" w postaci p.inzyniera:):)
trzymaj sie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Czesc Limonka! :) Wiesz, nie daje sobie jakiegos okreslonego czasu przez jaki mam czekac.... Zdaje sie na moja intuicje i... serce, hehe. :) :twisted:
Ja juz w tej chwili podchodze do tego wszystkiego z dystansem, nie rozpaczam, i dobrze mi z takim podejsciem. :) Zasluguje na kogos, kto bedzie chcial ze mna spedzac caly swoj czas i kto, po pewnym okresie bycia razem, nie bedzie bal sie posunac spraw do przodu. :) :serce:
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez limonka » 27 lut 2009, o 16:11

pewnie ze zaslugujesz!!!!!:)
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Scarlet » 16 kwi 2009, o 17:47

Chcialam Was tylko poinformowac, ze kilka dni temu oficjalnie zerwalam z moim chlopakiem... Glowny powod: brak jego checi do zmiany istniejacej sytuacji, a kolejne 2 powody to: nieprzedstawienie mnie swoim rodzicom oraz niemowienie mi "kocham cie" z wlasnej inicjatywy...
Jestesmy nadal w kontakcie, ale na stopie przyjacielskiej. Powiedzial, ze rozumie i szanuje moja decyzje, ale na razie nie potrafi dac mi tego czego ja potrzebuje, czyli nie moze sobie pozwolic na wyprowadzke z domu... :roll:
Powiedzialam mu, ze jak zmieni podejscie do zycia, niech da mi znac, o ile nie bedzie wtedy na to za pozno...
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez andzia2510 » 16 kwi 2009, o 19:23

Przeczytałam to co napisałaś i mam jedno do powiedzenia: BRAWO!
Współczesni faceci w jego wieku oczekują niezobowiązującego sexu co jakiś czas i broń Boże rzadnych problemów. O ile dobrze zrozumiałam, mieszka z rodzicami.....w wieku trzydziestu paru lat???????Szok!!!!
Wiesz co czekałoby cię u jego boku?
Wiem, że jestem realistką ale życie niestety nie polega tylko na romantycznych chwilach....
Czasami jest szare i smutne.
Mam nadzieję, że nie żałujesz swojej decyzji, poszukaj odpowiedzialnego faceta i tego ci życzę!
Pozdrawiam:)
Avatar użytkownika
andzia2510
 
Posty: 37
Dołączył(a): 16 kwi 2009, o 09:03

Postprzez Scarlet » 16 kwi 2009, o 20:12

andzia2510 napisał(a):Przeczytałam to co napisałaś i mam jedno do powiedzenia: BRAWO!
Współczesni faceci w jego wieku oczekują niezobowiązującego sexu co jakiś czas i broń Boże rzadnych problemów. O ile dobrze zrozumiałam, mieszka z rodzicami.....w wieku trzydziestu paru lat???????Szok!!!!
Wiesz co czekałoby cię u jego boku?
Wiem, że jestem realistką ale życie niestety nie polega tylko na romantycznych chwilach....
Czasami jest szare i smutne.
Mam nadzieję, że nie żałujesz swojej decyzji, poszukaj odpowiedzialnego faceta i tego ci życzę!
Pozdrawiam:)


Wiesz, ja ogolnie nie uwazam, ze on jest zlym czlowiekiem. Jest wrazliwy, sympatyczny, usmiechniety, pomocny, troskliwy. Uwazam tylko, ze jest niezaradny zyciowo, dlatego nie zdal egzaminu jako moj chlopak. Bo moj partner musi umiec podejmowac wazne zyciowe decyzje, nie moze bac sie zycia! Dlatego tez powiedzialam mu:"Kiedy zmienisz nastawienie do zycia, daj mi znac".
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez limonka » 16 kwi 2009, o 22:04

to jednak rozstanie??? co on na to?? kiedy podjelas decyzje..buziaki!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez andzia2510 » 16 kwi 2009, o 22:48

Przepraszam nie chciałam Cię urazić. Nie kwestionuję tego, że jest dobrym człowiekiem. Właściwie miałam na myśli to samo co ty tylko możę użyłam za mocnych słów,
Zdajesz sobie z tego sprawę, że on musi cię bardzo ale to bardzo kochać aby chciał zmienić swoje "wygodne" życie?
Jesteś gotowa aby czekać na to wydarzenie?
Bo przecież wszyscy wiemy, że rozstając się z nim miałaś na myśli :zrób coś, ocknij się, pokaż że kochasz mnie i bądżmy szczęśliwi....
A jeżeli to nigdy nie nastąpi?
Avatar użytkownika
andzia2510
 
Posty: 37
Dołączył(a): 16 kwi 2009, o 09:03

Postprzez Scarlet » 18 kwi 2009, o 01:03

---------- 00:59 18.04.2009 ----------

limonka napisał(a):to jednak rozstanie??? co on na to?? kiedy podjelas decyzje..buziaki!!!


Niestety bylam zmuszona napisac mu o tym na Skypie... Dlatego ze nie widzielismy sie w Wielkanoc... A nie widzielismy sie dlatego, bo ja po naszej walentynkowej rozmowie ograniczylam z nim kontakt i nawet nie zapraszalam go zeby przyjechal do mnie na Swieta...
Napisal mi, ze jest mu smutno, ale ze rozumie i szanuje moja decyzje i ze na razie nie potrafi dac mi tego czego ja potrzebuje...

Limonka, Twoje slowa "kiedy podjelas decyzje" to pytanie o to kiedy podjelam decyzje czy o reakcje mojego ex-chlopaka na moja decyzje?

---------- 01:03 ----------

andzia2510 napisał(a):Przepraszam nie chciałam Cię urazić. Nie kwestionuję tego, że jest dobrym człowiekiem. Właściwie miałam na myśli to samo co ty tylko możę użyłam za mocnych słów,
Zdajesz sobie z tego sprawę, że on musi cię bardzo ale to bardzo kochać aby chciał zmienić swoje "wygodne" życie?
Jesteś gotowa aby czekać na to wydarzenie?
Bo przecież wszyscy wiemy, że rozstając się z nim miałaś na myśli :zrób coś, ocknij się, pokaż że kochasz mnie i bądżmy szczęśliwi....
A jeżeli to nigdy nie nastąpi?


Nie ma sprawy, nie urazilas mnie. :)
Wiesz, ja na nic nie czekam... Czy zerwalam dlatego, zeby on sie obudzil? Chyba nie... Po prostu moja cierpliwosc sie skonczyla, uznalam ze nie moge czekac latami na jego decyzje widujac go tylko raz w miesiacu bo w ten sposob blokuje sobie droge do szczescia, ktore byc moze jest gdzies blisko mnie...
Takze ja nie czekam na to, ze on nagle sie zmieni... Jesli sie zmieni, jesli sie ocknie, a ja nie bede miala nikogo i bede nadal cos do niego czula, bede czula, ze jest godzien, zeby dac mu kolejna szanse, to moze stworzymy cos od nowa....
Ale nie roztrzasam tego, nie mysle "co bedzie gdy...".
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Postprzez limonka » 18 kwi 2009, o 16:01

mialam na mysli kiedy podejalas decyzje o rozstaniu...mysle ze suszna...bo jak sama piszesz to blokuje cie w jakis sposob zycie i droge do szczescia......co ma byc czas pokaze:)dizelna dziewczynka!!!
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Scarlet » 21 kwi 2009, o 19:33

limonka napisał(a):mialam na mysli kiedy podejalas decyzje o rozstaniu...mysle ze suszna...bo jak sama piszesz to blokuje cie w jakis sposob zycie i droge do szczescia......co ma byc czas pokaze:)dizelna dziewczynka!!!


Dziekuje! :) :buziaki:
Scarlet
 
Posty: 44
Dołączył(a): 13 wrz 2007, o 00:36

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 23 gości