dzieki Dziewczyny! nareszcie znalazlam miejsce gdzie moge troszke wylac z siebie swych obaw, strachu i bolu. Choc teraz jest naprawde dobrze. Moj N jest czysty. Wiem to na pewno...ale czy bedzie?...na razie wszystko prowadzi ku dobremu
z tymi znajomymi oczywiscie nie wytlumaczylam dokladnie o co mi chodzi. Nie CHCE sprobowac...
najsmiesziejsze, ze wszyscy znajomi z ktorymi sie spotykamy, to znajomi mojego N. Wszyscy w jakis mniejszy lub wiekszy sposob umoczeni w dragach. I to oni tak stwierdzili- wiedzac, ze N przeszedl przez piekło leczenia. Terazm widze i gratuluje im wyczucia...
dziwie sie troche, ze toleruje taki uklad. Bo jak gdzies wyjezdzamy z nimi zawsze sa dragi- trawka, kwas. Oczywiscie my z N nic nie bierzemy...no ale ok, przeciez im nie moge tego zabronic tylko dlatego, ze ja mam do szitu takie podejscie, jakie mam...
i nie moge tez N zabronic kontaktu z ludzmi z ktorymi spedzil 18 lat...
jak wspomnialam, NIE CHCE sprobowac...ale czasem ( kiedys czesciej, teraz juz bardzo bardzo rzadko) przychodzil taki czas, gdzie wszystko mnie przerastalo, praca, dom, druga praca w week&, wyjazdy do rodziny mojej i N i spotkania ze znajomymi...i tlumaczenia mojemu N, ze trawa to tez szit i ze jak sprobuje to z nami koniec
i ciagly strach, strach czy jak wroce w niedziele rano do domu to N zastane i w jakim stanie...i tak czasami sobie myslalam " a niech tam...sprobuje...zobaczymy, co to takiego, zblize sie do N, ciekawe co on zrobi..."
moze glupie, ale tak sobie myslalam...
nie zlamalam sie i ...prawdopodobnie tego nie zrobie...
Dzieki jeszcze raz Dziewczyny. Szczegolnie tobie Caterrpillar za ciepło