Tym razem będzie inaczej !

Problemy z partnerami.

Postprzez Księżycowa » 14 kwi 2009, o 15:08

Cały czas jak z nim byłam, byłam tylko z nim. Wyjście jedynie z koleżanką na kawę. Ne było mowy o babskich spotkaniach. Jeżeli chodzi o imprezy, to mnie też się nie podobało, żeby chodził sam. Chyba, że w remizie i tu się akurat zgadzaliśmy. Kontakty całkowicie urwane. Był on, jego towarzystwo i tylko tamto, życie. Teraz czuję, że wolałam jego życie, bo moje wydaje się bezbarwne i nic nie warte, całkiem puste... Jeżeli chodzi o znajomych, to i tak nigdy nie miałam ich wielu. Stali oni też nie byli. Może dlatego tak spodobało mi się przebywanie z kimś, byle nie z samą sobą. Nie lubię być ze sobą. Może dlatego tak dramatycznie tęsknię za tym, co było. Kocham go. Nie wiem czy to uczucie, to jest miłość, ale ja tylko tak potrafię to nazwać. Dla mnie to miłość.

Jedyną rzeczą, jaka mnie teraz pociesza i do której mam zaufanie to jest to forum i moja lekarka. Przepłakałam dziś prawie całą noc i nie mam siły się oszukiwać, że za coś się zabiorę, by było lepiej, bo silniejsza jest tęsknota. Nie panuję nad tym na razie. Faktycznie wątek ma inny temat a treść również jest inna. Ja się staram, ale dla mnie to zbyt świeże. Spałam z tym facetem, było mi z nim dobrze, naprawdę go uwielbiałam (jakkolwiek to brzmi) i nie potrafię pogodzić się z tym, że teraz już nic między nami nie ma, że przyjeżdża do mojego brata a o mnie nawet nie pyta. Nie chodzi mi o bycie z kimś tylko fizycznie. Nie wiem jak on, ale ja czułam inną bliskość. Może faktycznie dobrą opcją będzie zmienić wątek, żeby nie psuć sensu tego, ale uważam, że to, co teraz czujemy jest też częścią rozumowania sytuacji. Zmagania się z nią i być może zmiany, więc czy tak całkiem nie pasuje? Hmmm.....

Nie wiem czy kiedykolwiek nauczę się być z kimś i dostrzegać sens również wszystkiego wokół. K był drugim moim chłopakiem i drugi raz istniał tylko facet... Może lepiej się z nikim nie wiązać? Po co się krzywdzić. Ja czuję się podle po tym wszystkim...
Księżycowa
 

Postprzez Jaga » 15 kwi 2009, o 08:14

Bycie w związku to szalenie trudna sztuka, a raczej zbudowanie zdrowego, szczęśliwego związku. Mnie do tej pory nie udało sie stworzyć takiego. Podobnie jak Ty, Kasiorku, kiedy jestem związana z jakimś mężczyzną, to istnieje tylko on. Na nim koncentruje się całe moje życie, rezygnuję z wielu rzeczy, zapominam o sobie, o swoich ambicjach, marzeniach. Przez długi czas w ogóle tego nie dostrzegałam. Dopiero dziś, tkwiąc w drugim takim związku, zaczynam o siebie walczyć. Wczoraj moja terapeutka powiedziała mi, że związki, w które wchodzę są oparte na bólu i upokorzeniu. Sama sobie coś takiego serwuję, bo takie tylko relacje znam. Niby nie jest to wielkie odkrycie, bo już wcześniej to wiedziałam, ale wczoraj dopiero te słowa naprawdę głęboko mnie dotknęły.
Nauczyć się być z kimś... Również chciałabym tego. Bez bólu, bez łez, bez szarpaniny. Wierzę, że uda nam się to osiągnąć, choć droga przed nami długa...
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez joanka34 » 15 kwi 2009, o 18:06

Jak Wasze samopoczucie...?
Ja teraz właściwie mam jeden cel- przeżyć do kolejnej terapii...na razie udaje się :) Nie wybiegam myslami w daleką przyszłość,zyję tym co jest teraz...pracuję,rozmawiam z ludźmi,czasem nawet śmieję się....tyle tylko,że cały czas gdzieś głęboko czuję smutek....jutro jadę odebrać nowe auto i kurcze, wcale mnie to nie cieszy i przykro mi,że nie mogę jemu o tym powiedzieć.... rozmawiam ze sobą jak z małą dziewczynką, tulę ją, uspokajam i pocieszam....wiem,jaki wpływ mają myśli na nasze samopoczucie,dlatego jak ognia unikam tych destrukcyjnych, po których czuję sie jak biedna ofiara....Przecież ja nie chcę być ofiarą...i nawet jak tego jeszcze do końca nie czuję, zachowuję się tak,jakbym w to wierzyła...
Kasiorek- jak terapia....?
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez matylda » 15 kwi 2009, o 18:36

Samopoczucie? Brak! (post: żal)
Ale wierzę, że dobrze się stało!
Pozbyłam się nadziei i złudzeń. Teraz wiem, że ten związek był jednym wielkim kłamstwem.
A kiedy nie ma nadziei na ratowanie związku, zapomina się łatwiej...

Teraz będę walczyć o siebie. Chcę coś zmienić w swoim życiu. Ale najpierw poczekam aż emocje opadną.
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez joanka34 » 15 kwi 2009, o 18:45

Może masz rację...taka prawda faktycznie, może zadziałać jak zimny prysznic....
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez julkaa » 15 kwi 2009, o 20:05

---------- 20:03 15.04.2009 ----------

pozwolicie ze ja dorzuce swoje trzy grosze
we wtorek rano w pracy czulam sie fatalnie, ze lzy same plynely mi z oczu
moja praca marzen przestala miec dla mnie jakiekolwiek znaczenie, nic mi sie nie chcialo, potworny dol, ale jakos tlumaczylam sobie, ze moje myslenie jest zle, ze jest tyle powodow by sie cieszyc, ze trzeba szukac i dostrzegac w zyciu co dobre i optymistyczne, bo szkoda nerwow i wugle
i teraz za kazdym razem kiedy czuje nadchodzącą "burze" bronie sie przed nią z wszystkich siel. nie pozwalam zeby negatywny nastroj mnie dopadl, bo jak dopadnie to marazm, blędne kolo....
wiec nie pozwalam sobie po prostu myślec w ciemnych barwach! mowie: STOP i szukam na sile dobrych stron. szukam tego co w moim zyciu jest fajne, ile jeszcze dobrego przede mną. zdecydowanie optymistyczne myslenie jest o wile przyjemniejsze;) aczkolwiek-dla nas- kobiet po przejsciach i z problemami- duzo trudniejsze. ale wiecie co? 'kręci mnie' to wyzwanie. to 'dążenie', to naprawianie, rozwijanie siebie. bo widze swiatelko w tunelu ;)

zycze wam duuuzo siely w zwalczaniu swoich psychicznych dołkow, dołow i przepaści ;)

:buziaki:

---------- 20:05 ----------

aaa no i staram sie jak moge nie koncetrowac myśli na moim aktualnym obiekcie zainteresowanie. nawet mialam sile odmowic spotkania, mimo ze potrafie zyć czekając tylko na te chwile :o
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Księżycowa » 15 kwi 2009, o 21:50

A ja leczę się z bólu inaczej.

Czytałam Julka Twój temat ,,Obsesja na punkcie związku". Jakiś piorun strzelił we mnie. Przestałam zwalać winę, tylko na niego. W zeszłym tyg. mój psycholog zadał mi pytanie, czy uważam, że również skrzywdziłam K. Powiedziałam, że pewnie tak, ale teraz wiem, że również zrobiłam mu cholerną krzywdę. On pokazywał wieloma rzeczami, że się starał, a ja chciałam mu koniecznie wmówić, że nie jestem dla niego ważna. Robiłam sceny... Przemyślałam dobrze i zrozumiałam, że muszę dbać również o siebie, że muszę nauczyć się kochać i być dla siebie ważną. Nie mogłam przeżyć, że być może niektóre rzeczy mogły wyglądać inaczej. Mogliśmy dojść do ładu, gdyby nie było schiz, scen, presji i pretensji. Postanowiłam więc napisać do niego i poprosić o spotkanie. Może jest to powód do krytyki mnie, ale ja tego potrzebuję, by zacząć cokolwiek robić. Potrzebuję spokoju sumienia. A najgorsza jest świadomość, że kocham kogoś i zrobiłam mu krzywdę, taką cholerną krzywdę... Nie zamierzam go usprawiedliwiać. W żadnym wypadku! Powiedział, że spotkamy się i ma dać znać. Zobaczymy, czy w ogóle się odezwie... Napisałam, że jeśli nie chce, to nie musi, ale odp. że dlaczego nie. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa. Nie myślę o byciu koniecznie razem. Jeśli tak by miało być, to będzie, ale ja będę inna. Będę starać się mieć swoje życie, pasje i zainteresowania. Czy z nim, czy on coś z siebie da. Decyzja należy do niego. Może ze zdrowym podejściem będę w stanie lepiej ocenić jego osobę. A przede wszystkim będę starała się dostrzec swoje błędy, żeby nie ranić innych...

Dziś znów rozmawiałam o tym z lekarzem. Dużo mówiła o tym, że biorę na siebie odpowiedzialność... Mówiła, że K mógł przyjść do poradni, żeby mnie zrozumieć... Nie wiem co myśleć... Mógł.... Czemu nie zrobił?

W każdym razie ja chcę być inną osobą... Niezależnie od tego, co będzie. Może przedłużam sobie cierpienie, ale chcę uspokoić sumienie.

Mam nadzieję, że też będę tak dzielnie potrafiła jak Wy. Powodzenia :)
Księżycowa
 

Postprzez julkaa » 15 kwi 2009, o 22:46

przeczytaj koniecznie"Toksyczne namietności" . ta ksiazka powie ci jak masz sie zachowac. bynajmniej nalzey odciac sie calkowicie od 'partnera', zeby wyzdrowiec. a najpierw trzeba 'znormalniec' zeby moc stworzyc cos nowego. inaczej drugi raz wchodzisz do tej samej rzeki, i bedzie tylko powtorka z 'rozrywki'
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Księżycowa » 16 kwi 2009, o 21:28

Kupię na pewno. Zobaczymy jeszcze czy w ogóle da znać. Nie wiem dlaczego, ale jestem spokojniejsza, gdy wiem, że się spotkamy. Nie wiem, czy dlatego, że ,,przyjęłam dawkę", która mnie uzależnia, czy sumienie jest spokojniejsze. W każdym razie dziś mniej o nim myślałam, mniej cierpiałam, ale co jakiś czas łapię się na tym, że myślę ciągle czy on zadzwoni i ,,nieruchomieje", tylko to zaczyna się liczyć... Dobrze, że chociaż to widzę. Mimo wszystko chciałabym się spotkać, pogadać...

A jak u Was? Jak sobie radzicie?
Księżycowa
 

Postprzez joanka34 » 17 kwi 2009, o 19:04

Kasiorek- chyba wiem o czym mówisz...huśtawka nastrojów, niepokój, gdy nie wiesz kiedy zadzwoni,kiedy spotkacie się,a gdy już daje znak życia- spływa z Ciebie to napięcie i przychodzi spokój...jak nałogowiec....
żyłam tak wiele miesięcy...
Czuję,że teraz jest dla mnie najlepszy czas na przełamanie starych schematów i rozwój...Bo mimo,że w terapii jestem od 2 lat,to jednak będąc z nim wielu spraw nie rozwiązałabym...Bo jego obecność jednak usypiała i mój strach i pustkę i całą resztę niechcianych emocji...
I podobnie jak Julkaa- traktuję to jako wyzwanie !
A dziś kupiłam nowe autko i nic nie zakłóci mojej radości :)
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez matylda » 17 kwi 2009, o 19:48

Byłam dzisiaj u psychiatry i psychologa. Oczywiście popłakałam się na dzień dobry :roll:
Dostałam leki, żeby dojść do siebie i żeby za miesiąc móc rozpocząć psychoterapię, bo w takim stanie psychoterapia nie jest wskazana.
Wytłumaczono mi skąd bierze się moje zachowanie (dzieciństwo), nad czym muszę popracować i że to może trochę potrwać.
Po wyjściu poczułam ulgę. Bardzo bałam się tego spotkania, ale nie żałuję! Czuję się wysłuchana, czuję, że mogę liczyć na pomoc.
Zapaliło mi się światełko w tunelu :)

Dziewczyny, trzymajcie kciuki za mnie!
Avatar użytkownika
matylda
 
Posty: 659
Dołączył(a): 6 lip 2007, o 17:54
Lokalizacja: nibylandia

Postprzez impresja » 17 kwi 2009, o 20:45

Wspaniale:)[/b]
impresja
 

Postprzez Księżycowa » 17 kwi 2009, o 21:13

---------- 21:02 17.04.2009 ----------

U mnie masakra! Przed chwilą był u mojego brata z autem siory. Nie wszedł, bo wcześniej pisałam, że nie chcę w ten sposób, tylko osobno. Mógł wejść. Ja czuję się winna. Czuję, że źle zrobiłam. Mój brat go lubi a ja czuję się jak ostatnia idiotka. Tęsknię do niego.Oszukuję siebie sama. Nie wiem czy to miłość, ale kocham go. Skrzywdziłam go swym zachowaniem równie mocno jak on mnie. Nie zasłużył na to, starał się. Ja chcę go z powrotem...

---------- 21:13 ----------

Nie obchodzi mnie jaki będzie. Mam dosyć takiej katorgi, kiedy czuję się jak ta głupia, bo przecież on jest ok. Chcę być taka sama, nie głupia. Nie interesuje mnie koszt tego. Jestem za słaba. Poza tym, to moja wina, ja jestem winna. Już nie będę zawracać głowy. Trzymajcie się i życzę powodzenia.
Księżycowa
 

Postprzez ewka » 17 kwi 2009, o 21:21

A co się tak żegnasz, Kasiorku? Dlaczego?

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 17 kwi 2009, o 21:38

---------- 21:22 17.04.2009 ----------

Nie chcę nikogo denerwować swoim zachowaniem i być problemem. Chcę, żeby się dziewczynom udało i nie będę ich ciągnąć w dół. Ja mam do niego cholerną słabość. Mimo, że nie będę go błagać, tylko zrobię wszystko tak jak zamierzałam i nalegać też nie będę...

On ma mnie gdzieś już teraz, tak mi się wydaje. Trudno, nie dziwię mu się. Starał się i byłam dla niego ważna. Zepsułam to... Nie jestem niczego warta. Wszystko robię źle i nawet inni widzą, że on jest ok....

---------- 21:38 ----------

Nie chcę istnieć. Nie chcę nic czuć. Nie chcę być sobą, bo się szczerze nienawidzę... Gdybym tylko miała odwagę...
Księżycowa
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 267 gości

cron