Prosze Was o pomoc o zwykla ludzka podpowiedz co robic co mi jest ja to zmienic co mi jest ..
Zaczne od tego ze nie wiem od czego zaczac...musialabym opisac cala historie mojego zycia a byla by to dluga historia i aczkolwiek jak to w zyciu troche ciekawa troche nudna ale w kazdym badz razie najwazniejsze fakty przedstawie by mozna bylo "wstawic sie" w moja sytuacje...studiouje pedagogike duzo czytam na tematy pscyhologiczne i duzo wynioslam tez z uczleni i wiem ze na rozwoj czlowieka ma nawet wplyw ciaza matki..wiem jedno ze mam kochanych kochajacych rodzicow i mam wspanialego meza i dobrze bo nie weim co bym bez nich zrobila i jak sobie poradzila..tylko problem polega na tym z eja nie chce juz byc odnich uzalezniona i chce sobie poradzic sama i jakos ostatnio znow mi nie wychodzi..napisalam znow no wlasnie a to dlatego poniewaz leczylam sie na depresje! ogolnie wszytsko ze mna bylo ok przez cale dziecinstwo podstawowke oprocz tego ze zawsz enie wierzylam chyba w sibie i widzialam sie gorsza na tle innych ..no i bylam i jestem strasznie przywiazana do rodzicow ..zalezna od nich itd..w liceum w 2002 r poznalam mojego meza ..najpierw spotkania w barach pizeraiach po paru miesiacach zaczal umnie zostawac na noc a jak nie zostawal to nie umialam sobie ze soba poradzic po prostu tak sie przywiazalam ze nie moglam be zniego zyc..pozniej poszedl do wojska a ja staralam sie zajac matura ale i tak telefon traktowalam jak czlonka rodziny bo wiecnzie czytalam smsy odniego dzownilismy itd..po wyjsciu z wojska zamieszkalismy w innym miescie razem i ja zdalam na studia..bylismy tam tylko w wakacje bo wtedy jeszcze moj chlopa nie mial tam pracy a od wrzesnia dostal prace tu gdzie tera zmieszkamy i gdzie zawsze mieszkalismy wiec on postanowil wrocic a ja mialam tam zostac na studiach..wytrzymalam do grudnia..wrocilam i od grudnia 2004 do mniejwiecej wakacji 2005 cierpialam na depresje pewnie nerwice zaburzenie osobowosci itd..przytylam przez tabletki 20 kg..(z 50 na 70) do skzoly juz nie wrocilam..w sumie tylko lezalam w lozku..najgorsze byly pierwsze miesiace..pamietam ze jak umarl papiez w 2005 rok uto ja dopiero w 2006 po nim plakalam..w maju 2005 mimo mojej otylosci mojej nerwicy moj chlopak mi sie oswiadczyl..od wakacji zaczelo sie robic lepiej ..wtedy cos we mnie peklo..psychiatra powiedzial mi ze da mnie do szpitala 500 km od mamy i narzeczonego ...ucieklam i obiecalam ze sama dam rady..odrzucilam wtedy leki zapisalam sie do szkoly od nowa tym razem blisko miejsca zamieszkania i na zaoczne ..w padzerniku poszlam do szkoly poznalam fajnych ludzi wracalam na noc do domu gdzie czekal na mnie moj narzeczony i td..zaczelsimy planowac slub..w kwetniu 2006 roku odbyl sie nasz slub..w sumie do wakacji 2005 do teraz zdazylo m isie pare atakow nerwicy ale juz nie tak drastycznych ja kpodczas choroby..to wszytsko bylo straszne...lezalam na podlodze wszystkich wyzywalam bilam po prostu szalalam i nie wiedzialam co robie..raz nawet najadlam sie tabletek no i dlaczego jaK ja chce normalnie zyc!!!!! ogolnie wszytsko od tych pamietnych wakacji 2005 od slubu w 2006 bylo wszytsko ok..teraz sa wakacje 2007 jestem na 3 roku ..zdalam wszytsko ladnie bylam na wczasach no i wlasnie tu zaczyna sie problem...boje sie ze to znowu wraca..napewno juz nie takie silne jak bylo ale wraca..ja dalej nie wierze w sibie czuje sie gorsza boje sie z enic nie osiagne czuje sie nikim itd..zdalam koncem czerwca sesje pojechalam nad morze z mezem i zamiast byc tam szczesliwa to ja sie amrtwilam co bedzie jak wroce..wrocilam i mialam szukac pracy bo z kasa ciezko jak tylko maz pracuje no ale jest szansa ze wyjedziemy do Angli z meza bratem ale minal miesiac a on sie go nie spytal tylko czeka na pytanie jak bedzie brat sam wyjedzal gdzies tam 10 sierpnia..a jak nie pojedzimey to stracilam miesiac pracy..moglam odpoczywac ale co ..polozylam sie z ksiazka to mialam wyrzyty sumiena z enic nie robie.ogolnie jestem zmeczona choc nic takiego nie robie..wczoraj wszytsko sie zaczelo..mialam potwornego dola..z tym co dalej itd..mama wziela mnie na szarlotke chciala cos kupic pomogla mi dzis obudzilam sie z mysla ze niedlugo sie rozwiaze co z tym wyjazdem i jak pojade to ok a jak nie to wtedy znajde prace potem dalej do skzoly i jakos to bedzie a tu siostra doprowadzila mnie do takiego stanu ze ja uderzylam sama domnie krzyczala a jej maz powiedzial zebym nie wrzeszczala bo i tak ich dziecko sie mnie boi..poczulam sie wtedy jak wyrzutek spoleczestwa ze nawet dzieci sie mnie boja..fajnie ze taka dziedzine pedagogike studiuje i wogole..czuje sie nieudaczikiem czuje sie gruba mimo ze z 70 kg przez tabletki schudlam do 53..jak jestem w miescie patrze na dziewczyny i mysle sobie o kazdej ze taka ladna zgrabna ze ladnie ubrana ze pewna siebie ze pewnie wraca z pracy z ema dziecko i td itd..nie wiem jak mam sobie poradzic...np tancze z mezem na weselu i mam sukienke za kolano buty plaskie i patrze dziewczyna tanczy w spodnicy mini na wysokich obcasach i juz mysle z eona tak seksi i wogole wyglada a ja to porazka..i tak moge mnozyc przyklady...do tego niespelniam sie anwet jako "gospodyni domu" nie gotuje obiadow nie robie nic na grzatkach..tylko piore i sprztam nasze dwa pokoje i lazienke..nie mam kuchni i nie bede tam nic robic poki nie zostane w niej sama a narazie (lada chwila ma sie siostra wyprowadzic) kroluje w niej sisotra i ciagle jest problem ze zrobie cos tam nie tak i sie drze na mnie..ogolnie kazdy dzien ma sisotra do mnei jakies ale ..czuje sie strasznie..czuje sie pusta czuje sie zerem..i jestem o tyle w lepszej sytuacji niz wtedy gdy bylam chora z ejeszcz emi zalezy by to zmeinic bo wtedy mi juz na niczym nie zalezalo..mama mowi ze mi sie wraca ze to zawsze sie wraca i faszetruje mnie persenem...i jeszcze te moje wyrzuty sumienia..martwie sie ze przezemnie mama sie martwi ze nie jest szczesliwa i to smao tato i maz..;/ porazka!